Ciągły strach, upokorzenia i nieustające pasmo katastrof. Młodość tej radzieckiej dziedziczki wcale nie przypominała bajki. W końcu jednak i ona poznała swojego księcia... Tyle tylko, że na drodze do szczęśliwego zakończenia stanął bezwzględny komunistyczny system.
Trzy wesela i pogrzeb
Zanim Swietłana, jedyna córka Józefa Stalina, spotkała swojego „księcia z bajki”, miała na koncie już trzy nieudane małżeństwa. Jej pierwszą miłością był Grigorij Morozow, którego despotyczny ojciec wcale nie polubił. Mimo sprzeciwów wyszła za niego w 1944 roku. Para rozwiodła się jednak już po trzech latach. Z tego małżeństwa narodziło się pierwsze dziecko Swietłany – Józef.
Kolejne małżeństwo kremlowskiej księżniczki zostało zawarte zgodnie z życzeniem Stalina. W 1949 roku wyszła za Jurija Żdanowa. Już w czasie miesiąca miodowego było widać, że i to małżeństwo będzie nieudane. Urlop wypadł źle. Swietłana uwielbiała wodę, on zaś nabawił się choroby morskiej. On kochał góry, ona miała lęk wysokości – czytamy w książce Rosemary Sullivan pod tytułem „Córka Stalina”. Rozwód nastąpił w 1951 roku, a jedyną „pamiątką” po związku była mała Katia.
Poszukując wciąż prawdziwej miłości, Swietłana wdawała się w kolejne romanse. Trzeci raz za mąż wyszła jednak dopiero po śmierci ojca, w 1962 roku. By uniknąć ciążącego jej coraz bardziej brzemienia rodzinnego nazwiska, używała już wówczas panieńskiego nazwiska swojej matki – Alliłujewa. Tym razem jej wybrankiem została ofiara zbrodniczej polityki ojca. Iwan Swanidze był powinowatym Swietłany. Jego rodzice zostali zamordowani z rozkazu dyktatora w latach 40. On sam wychował się w sierocińcu dla dzieci więźniów politycznych, a następnie w wieku 17 lat został wysłany do kopalni w Kazachstanie. Małżeństwo przetrwało tylko rok.
Poznasz niezbyt przystojnego bruneta
Niedługo później w Leningradzie przydarzyła się Swietłanie niezwykła historia. Spotkała profesora Wiktora Manujłowa, zapalonego bibliofila i znawcy poezji rosyjskiej. Ten, wyraźnie zainteresowany Swietłaną, zaproponował jej wróżenie z ręki. Kiedy kobieta otworzyła przed nim swoją dłoń, usłyszała prorocze słowa:
Twoje życie dzieli się na trzy okresy. Pierwszy dawno się zakończył. Był to okres mroku i smutku. Teraz przechodzisz przez trudny okres. Ze wszystkich sił szukasz księcia z odległej krainy, który… zachoruje i umrze. Wówczas wkroczysz w trzeci okres, w którym przez toń oceanu dotrzesz do dalekich lądów.
Zapowiedziany przez profesora „książę z odległej krainy” wkroczył na scenę już wkrótce. Miłość przyszła do Swietłany w najmniej spodziewanym miejscu. Swojego ukochanego spotkała… na szpitalnym korytarzu.
Był październik 1963 roku. Ona – niedługo po operacji wycięcia migdałków, on – po usunięciu polipów z nosa. Radża Brajesh Singh, w szlafroku i z watą w nozdrzach, okazał się miłością jej życia. Pochodzący z Indii komunista przyleciał do Związku Radzieckiego, aby wyleczyć swoje niekończące się problemy zdrowotne.
Nie był on jedynym obcokrajowcem, korzystającym z usług radzieckich medyków. Po chruszczowowskiej odwilży obywatele krajów spoza bloku wschodniego mogli przyjeżdżać do ZSRR. Jedynym warunkiem była „silna więź” łącząca ich z panującą w tym kraju ideologią. Singh istotnie był zwolennikiem równości społecznej. Mniej imponował mu pomysł walki klasowej. Wielokrotnie powtarzał, że dla wielkiej idei nie skrzywdziłby nawet muchy. Taka postawa musiała zaimponować córce tyrana.
Początkowo Brajesh i Swietłana mijali się na korytarzu szpitalnym bez słów. Ciekawość jednak w końcu zwyciężyła i radziecka księżniczka zagaiła rozmowę. Doskonale znała angielski i dość dobrze orientowała się w bieżących wydarzeniach w Indiach, dlatego para bez trudu znalazła wspólne tematy. Odtąd spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Spacerowali po korytarzu szpitala i… skupiali na sobie zawistne spojrzenia radzieckich aparatczyków. W Moskwie wciąż nie było klimatu ani dla zdrowia, ani dla tak jawnego afiszowania się z cudzoziemcami.
Los chciał, że lekarze zalecili obojgu kurację w cieplejszym klimacie. W listopadzie 1963 roku córka Stalina i hinduski radża pojechali do Soczi. Mieli szczęście, bo w tym czasie trudno było tam znaleźć moskiewskich notabli. W końcu zbliżała się rocznica rewolucji 1917 roku.
Przekonanie, że para pozostanie zostawiona sama sobie, byłoby jednak naiwnością. Kiedy przesiadywali razem w jednym pokoju, musieli liczyć się z ciągłymi odwiedzinami pracowników ośrodka. A to koniecznie w tym właśnie momencie musieli wymienić pościel, a to posprzątać lub przynajmniej przynieść świeże owoce. Zresztą wierchuszka kremlowska była na bieżąco informowana o zachowaniu Swietłany. „Życzliwi” radzieccy dygnitarze sugerowali jej, aby zadawała się tylko ze „swoimi”.
Ślubu nie będzie
Po pobycie w Soczi Singh musiał wracać do Indii, ale obiecał swojej ukochanej, że przyjedzie do niej do Moskwy. Na spotkanie zakochani musieli jednak trochę poczekać. Doszło do niego dopiero w 1965 roku, po półtorarocznej batalii z biurokratyczną machiną sowiecką. Singh, który chciał pracować w wydawnictwie jako tłumacz, jak każdy obcokrajowiec musiał czekać na specjalne zaproszenie od pracodawcy. Przez cały ten okres para korespondowała ze sobą, chociaż listy bardzo często nie docierały do adresatów.
W końcu radża przyleciał do Moskwy. Niestety jego stan zdrowia w międzyczasie bardzo się pogorszył. On sam sugerował nawet, że nie warto zawracać sobie nim głowy, bo mogą to być jego ostatnie lata życia… Ale Swietłana nie chciała nawet o tym słyszeć.
Połączeni znowu po długiej przerwie kochankowie zamierzali się pobrać. Złożyli niezbędne dokumenty w urzędzie stanu cywilnego, nie zważając nawet na fakt, że… Brajesh formalnie miał wciąż żonę! Nie wiązało go z nią jednak już żadne uczucie. I, co najważniejsze, jego obecny związek miał wyłącznie charakter religijny, a więc – zgodnie z prawem ZSRR – był nieważny. Nie trzeba było czekać na rozwód. Ale na tym „ułatwienia” się skończyły, bo jak tylko dokumenty znalazły się w urzędzie, do córki Stalina zadzwonił premier ZSRR, Aleksiej Kosygin. Chciał się z nią koniecznie widzieć.
Jak czytamy w książce „Córka Stalina”, po wielu latach przerwy Swietłana ponownie odwiedziła dobrze znane budynki Kremla. Za czasów Chruszczowa dano jej względny spokój. Jednak od 1964 roku władzę w ZSRR sprawował Leonid Breżniew, co nadało odmienny ton wewnętrznej polityce kraju.
Jak dowiadujemy się ze wspomnień Alliłujewej, atmosfera w gabinecie Kosygina była bardzo nieprzyjemna. Namawiał on Swietłanę, aby powróciła do kolektywu i zaangażowała się w działalność partyjną. W końcu była córką samego Stalina! Wcale nie miała takiego zamiaru, wykręcając się koniecznością opieki nad dziećmi i nowym mężem. Kiedy Kosygin to usłyszał, pozwolił sobie na niewybredny komentarz:
I co wy nam tu zgotowaliście? Wy, zdrowa, młoda kobieta, sportsmenka! Naprawdę nie można było znaleźć sobie kogoś na miejscu? Kogoś młodszego? Silnego? Co zamierzacie zrobić z tym starym niedołężnym Hindusem, towarzyszko? Nie! Jesteśmy stanowczo przeciwni takim działaniom! Stanowczo!
Swietłana zrozumiała, że żadnego ślubu nie będzie.
„Swieto, wiem, że dzisiaj umrę”
Mimo przeszkód, jakie stawały im na drodze, uczucie łączące Alliłujewę i Singha pogłębiało się. Znajdowali w sobie wsparcie i zrozumienie. Ona podziwiała w nim pozytywne usposobienie i radość z każdego dnia – uczucia tak obce radzieckiej rzeczywistości. On cenił jej inteligencję i niezależność. Również dzieci Swietłany zaakceptowały jej nowego „męża”. Dostrzegały, że ich matka w końcu wydaje się szczęśliwa.
Niestety stan zdrowia Brajesha stale się pogarszał. Najpierw zabrano go do Polikliniki dla Obcokrajowców, gdzie błędnie zdiagnozowano gruźlicę. Następnie trafił do szpitala w Kuncewie. Swietłana spędzała z nim całe dnie. Oboje zdawali sobie sprawę, że pozostało im niewiele wspólnych chwil.
Singh chciał koniecznie wrócić do Indii. Chcąc mu towarzyszyć, Alliłujewa pisała listy do Breżniewa z prośbą o zgodę na podróż do ojczyzny jej ukochanego. Nic z tego! Miejsce córki Stalina jest w ojczyźnie, a Hindus jak chce wracać, niech wraca sam – brzmiała odpowiedź.
W końcu schorowany książę z bajki na własną prośbę wrócił ze szpitala do domu. 30 października 1966 roku przyznał ukochanej, że śnił mu się biały wół ciągnący wóz. W kulturze hinduskiej taki sen może zwiastować tylko jedno – rychłą śmierć. Przepowiednia spełniła się już następnego dnia.
Ostatnie pożegnanie w Indiach
Alliłujewa szybko poinformowała hinduskich przyjaciół Singha, aby zabrali ciało do krematorium. Nie chciała, żeby dobrali się do niego sowieccy aparatczycy. Skromna i kameralna uroczystość pogrzebowa odbyła się 1 listopada. Urnę z prochami przekazano Swietłanie. Teraz jej głównym celem było polecieć do Indii. Zamierzała, zgodnie z życzeniem zmarłego, rozsypać jego prochy nad wodami Gangesu.
Tym razem Kosygin zezwolił na wyjazd. W tym geście trudno jednak doszukiwać się tutaj dobrej woli. Zdecydowały polityczne naciski. Bratanek Singha, Dinesh, interweniował u samej Indiry Gandhi, ówczesnej premier Indii. Swietłana mogła jechać, pod warunkiem, że władze w ojczyźnie Brajesha nie dopuszczą do niej żadnych dziennikarzy.
20 grudnia 1966 roku pogrążona w żałobie kobieta wylądowała w New Delhi. Zarekwirowano jej paszport, wizę oraz bilet lotniczy. Zakwaterowano ją w ascetycznym pokoju, w którym znajdowało się tylko łóżko i stół. Mogła wykonywać telefony wyłącznie w budynku ambasady, i to w asyście protokolantów. Oprócz tego wyznaczono jej osobistego „opiekuna”, panią Kassirową, pracownicę sowieckiego MSZ, która miała podążać za córką Stalina krok w krok.
25 grudnia Swietłana poleciała do Lucknow. Stamtąd samochodem udała się do rodzinnej miejscowości Singha – Kalankary. Towarzyszyła jej oczywiście pani Kassirowa, a także córka Dinesha, Reva. Kiedy dojechali na miejsce, przyjął ich brat zmarłego. To właśnie on szedł na czele procesji i niósł urnę z prochami, aby w końcu zatopić ją w nurcie Gangesu. Wola ukochanego kremlowskiej księżniczki została wypełniona.
***
Paradoksalnie tragiczna miłość do hinduskiego radży przyniosła Swietłanie jedyną szansę, aby wyrwać się z rąk komunistycznych władz. Korzystając z okazji i przyćmionej alkoholem nieuwagi sowieckich urzędników, zbiegła do amerykańskiej ambasady i poprosiła o azyl polityczny.
Córka dyktatora, którego portrety wisiały w jednym szeregu z Marksem, Engelsem i Leninem, uciekła do USA – największego wroga Związku Radzieckiego. Czy była tam szczęśliwa? Wątpliwe. W końcu przez całe życie, gdziekolwiek by się nie pojawiła, każdy dostrzegał w niej najpierw córkę Stalina, a dopiero potem ją samą – Swietłanę Alliłujewę. Jedynym wyjątkiem był właśnie Brajesh Singh – jej książę z odległej krainy.
Bibliografia:
- Swietłana Alliłujewa, Один год дочери Сталина, Kniga 2007.
- Brisard Jean-Christophe, Quetel Claude, Dzieci dyktatorów, tłum. D. Vinet, Znak Horyzont 2015.
- Rosemary Sullivan, Córka Stalina. Niezwykłe i burzliwe życie Swietłany Alliłujewej, tłum. M. Wojtyna, Znak Horyzont 2017.
- Elwira Watała, Córka Stalina. Chciała być kochaną, Videograf 2013.
- Светлана Аллилуева и ее мужчины, reż. Anatolij Jaroszewskij, 2005.
- Светлана Аллилуева. Обреченная, reż. Wsiewołod Tarasow, 2016.
KOMENTARZE (4)
Naprawdę wciągające :)
Tam byla corka a tutaj ma syna ktory musial sie ukrywac pod nazwiskiem JOE BĄK
Biedna Swietłana, współczuję jej.
Nazwanie tej kobiety piękną to mocne przegięcie