Odurzeni haszyszem, pozbawieni wszelkich hamulców moralnych, bezwzględni zabójcy. Taką legendę zapewnili asasynom wyznawcy islamu, a przejęli i spopularyzowali krzyżowcy. Niewiele w tym wszystkim prawdy… Poza faktem, że asasyni, od czasu do czasu, rzeczywiście kogoś zabijali.
Kto z nas nie słyszał o asasynach? Przeniknęli do kultury popularnej głównie za sprawą gier komputerowych i filmów. Mamy pewne wyobrażenie o tych bezkonkurencyjnych, odurzonych narkotykami zabójcach. W większości na to wyobrażenie składają się mity i półprawdy. Najwyższy czas poznać prawdę!
1. Nazywali się asasynami
Żaden asasyn nigdy oczywiście nie nazwałby się Asasynem – określenie to wywodzi się z perskiego hasziszija i oznacza zażywającego haszysz, czyli według kryteriów XXI wieku, narkomana.
Haszysz był znaczącym elementem czarnej legendy, jaka otaczała asasynów niemal od początku ich istnienia, to znaczy od końca XI wieku. Wówczas powstał odłam szyizmu, którego wyznawcy zwali się nizarytami. Nieprzychylne języki głosiły, że przywódcy sekty dokonywali na jej członkach swoistego prania mózgu – podając im narkotyk i wizualizując raj – by tym sposobem zmusić ich do dokonywania zabójstw.
2. Kusili rajem na ziemi
Barwna wizja poczynań asasynów zachowała się w „Opisaniu świata” Marco Polo. Podróżnik zanotował:
Kazał on założyć w dolinie między dwiema górami największy i najpiękniejszych ogród, jaki kiedykolwiek oglądano. Było tam wszelakie dobro, roślin i kwiatów obfitość tam była rozkoszna. Były tam wszelkie owoce świata i drzewa wszelakie, jakie znaleźć zdołał. Tam kazał wybudować najpiękniejsze domostwa, najpiękniejsze pałace, jakie widzieć było można (…).
I przebywały tam najurodziwsze damy i dziewice świata, umiejące grać na wszystkich instrumentach i śpiewać dźwięcznie i słodko i tańczyć dookoła zdrojów, piękniej niż inne kobiety. Rozkosz to była prawdziwa, a zwłaszcza biegłe były w wabieniu i pieszczotach, ponad wszelkie wyobrażenia. I Starzec z Gór wmawiał w swych ludzi, że ogród ten jest rajem.
Starzec, o którym pisze Marco, to Hasan Ibn as-Sabbah – pierwszy przywódca nizarytów, twórca ich strategii i autor pierwszych sukcesów. Marco tłumaczy dalej:
Czasem kiedy Starzec chciał zabić jakiegoś władcę, który z nim wojował lub był jego wrogiem, sprawiał, że niektórzy z tych młodzieńców trafiali do raju po czterech, dziesięciu lub dwudziestu, ilu sobie życzył, w taki oto sposób. Kazał podać im opium, po którym natychmiast zasypiali i spali trzy dni i trzy noce. Potem kazał zanieść ich do tego ogrodu i sprawiał, że się budzili.
Wtedy widzieli piękne kobiety, które śpiewają, grają, pieszczą ich i zabawiają się z nimi na sposoby przechodzące wszelkie wyobrażenia, podając im strawę i najdelikatniejsze wina, więc upojeni tyloma przyjemnościami i strumieniami wina i mleka zaczynali wierzyć, że są naprawdę w raju.
I rzecz jasna nie marzyli o niczym innym, niż tylko znaleźć się w nim z powrotem, co najłatwiej było osiągnąć, dając się posiekać, wcześniej zaś zabijając wskazanego wroga.
Kłopot w tym, że Marco pisze tu o sytuacji, która miała rozgrywać się w nizaryckiej stolicy, którą była niedostępna górska twierdza Alamut. A ta – choć jak na fortecę była potężna – pomieściłaby być może niewielki warzywnik, ale w żaden sposób nie rajski ogród. Pomijając fakt, że wenecki podróżnik nigdy w Alamucie nie był i opierał się jedynie na relacji towarzyszy swojej wyprawy.
Kiedy zaś oni ją odwiedzali od blisko pół wieku była jedynie malowniczą ruiną, doszczętnie zniszczoną w 1256 roku podczas najazdu Mongołów. W rzeczywistości Marco Polo kompiluje tu po prostu liczne legendy produkowane hurtowo przez wrogich Nizarytom Turków Seldżuckich, a spisywane później w relacjach Krzyżowców.
3. Działali pod wpływem narkotyków
Sekta Nizarytów wymagała od swych członków dokonywania skomplikowanych rytuałów i wprowadzenia kolejnych pięter inicjacji, co z kolei ułatwiało Seldżukom generowanie oskarżeń o czary, odstępstwo od wiary, konszachty z diabłem, czy wręcz ateizm.
W ich propagandzie stawali się więc nizaryci asasynami – oszołomionymi narkotykiem zabójcami o nadnaturalnych, piekielnych mocach. Świat średniowiecznej wyobraźni chętnie żywił się takimi legendami.
Pewne jest jedno – asasyni nie dokonywali swoich akcji pod wpływem haszyszu. Ten halucynogenny i wprowadzający spore zamieszanie w koordynacji ruchowej człowieka narkotyk sprawiłby raczej, że zamachowiec nie trafiłby na miejsce, nie wspominając o trafieniu w cel.
Niewykluczone jednak, że haszysz, wówczas powszechna używka w tym rejonie świata, wykorzystywany był w rytuałach religijnych Nizarytów, do wprowadzania się w stany transowe.
4. Byli zaciekłymi wrogami chrześcijaństwa
Rzecz ciekawa – z Krzyżowcami Nizaryci pozostawali zazwyczaj w dobrych stosunkach, nie wykazując się przesadną wrogością wobec chrześcijan, a czasem wchodząc nawet z nimi w sojusze.
Państwo Nizarytów prawdopodobnie nie miało oficjalnej nazwy. Do naszych czasów przetrwała tylko ta, którą propagandowo wymyślili Seldżucy: Mulehet, co tłumaczy się z arabskiego jako: heretyk, odszczepieniec.
5. Ich legendę tworzyli tylko wrogowie
Trzeba przyznać, że Seldżucy mieli powód, by szkalować Nizarytów. Począwszy od lat 90. XI wieku, zupełnie wbrew militarnej logice, w starciach z tymi ostatnimi doświadczali porażki za porażką. Najpierw podstępem i bez walki wydarli im wspomniany Alamut. Później, wykorzystując niechęć ludności do obcej i bynajmniej nie łagodnej dynastii, udało im się opanować kolejne wysokogórskie twierdze.
Mimo licznych prób, potężna armia turecka nie była w stanie realnie zagrozić bytowi całej sekty. Kiedy wkrótce potem Nizaryci zajęli kilka kolejnych warowni na terenie Syrii, powstało osobliwe, małe, ale zadziwiająco trwałe państewko, z którym liczyć się musieli zarówno muzułmanie, jak i Krzyżowcy.
Oczywiście tak niewielki organizm nie dysponował siłami mogącymi w otwartym polu stawić czoła żadnej poważniejszej armii, z czego Sabbah doskonale zdawał sobie sprawę. Opracował więc plan, stanowiący w zasadzie podwaliny islamskiego terroryzmu – jego wojownicy, zwani fida’i, mieli atakować i likwidować wybrane cele, a dodatku robić to w taki sposób, by wieść o zamachu natychmiast rozeszła się po świecie.
6. Zabójcy działali wielokrotnie
Był to przemyślany spektakl – po raz pierwszy rozsiewano grozę przy wykorzystaniu jedynego dostępnego wówczas masowego medium: ustnej opowieści. A im więcej opowiadających, tym medium bardziej masowe. Zabijano więc w miejscach publicznych – przy wejściach do meczetów, w obozach wojennych, na rynkach… Ten ostatni fakt decydował o tym, iż właściwie zawsze były do zamachy samobójcze.
W 1092 roku zamordowano w ten sposób seldżuckiego wezyra Nizama al-Mulka, twórcę pierwszych uniwersytetów islamskich. W 1103 roku ofiarą asasynów padł emir Himsu, Dżanah ad-Dauli, a trzy lata później emir Apamei, Chalaf Ibn Mula’ib. Kilkadziesiąt lat później, w 1175 roku trzech asasynów w porozumieniu z Krzyżowcami usiłowało zabić samego Saladyna, ale tym razem bezskutecznie – zginęli po desperackiej podobno walce.
Nie uchroniło to Saladyna przed efektowną katastrofą pod Montgisard, ale przeżył. Ich akcje były tak głośnie, że wkrótce niemal każde zabójstwo w regionie było przypisywane asasynom. I była to właśnie sytuacja o jaką chodziło Sabbahowi – w zasadzie nie musiał już zabijać, wystarczyła sama groźba. Nad całą okolicą władał strachem i grozą, jak tyran – potwierdza dalej Marco.
7. Byli wyszkolonymi maszynami do zabijania
W rzeczywistości zabójstw tych było prawdopodobnie stosunkowo niewiele, a cele starannie wyselekcjonowane. Choć nie da się dziś ustalić ich pewnej liczby – raz, bo w pewnym momencie przypisywano im już każdą zbrodnię, dwa – ponieważ ośrodki nizaryckie miały dużą autonomię i lokalną politykę prowadziły według własnego uznania, po trzecie wreszcie – wraz ze zdobyciem i zniszczeniem Alamutu, przepadły wszystkie pisma sekty.
Nic nie wskazuje też na to, by zamachowcy przechodzili jakieś specjalne szkolenie – miałoby ono sens, gdyby egzekutor miał ujść z życiem lub użyć jakiegoś skomplikowanego narzędzia. W przypadku zamachu samobójczego dokonywanego sztyletem, byłoby ono zwyczajnie stratą czasu.
8. Grabili i łupili okoliczną ludność
Czarna legenda asasynów z całą pewnością jest w większości… właśnie legendą. Średniowieczni autorzy oskarżali Nizarytów o rozwiązły tryb życia, pijaństwo i nieustające orgie, połączone z gwałtami i rabunkami okolicznej ludności. Fakty wskazuję jednak, że było dokładnie na odwrót.
Bez radykalnej dyscypliny i trzeźwego planowania tak drobne państewko nie byłoby w stanie przetrwać otoczone potężnymi mocarstwami, do których dołączyło kolejne zagrożenie – armie Krzyżowców. Tymczasem rozsądnie grając sojuszami i strachem, Nizarytom udało się utrzymać pozycje przez sto siedemdziesiąt lat. Nie byłoby to możliwe bez poparcia lokalnej ludności, której raczej więc nie grabiono, a wręcz chroniono przed grabieżą ze strony Seldżuków.
Kres Mulehetu nadszedł w 1256 roku, kiedy do akcji wkroczyły zastępy Mongołów. Wobec faktu, że od 1253 roku Mongołowie zajmowali kolejne twierdze nizaryckie w Kuhistanie i znacznie zbliżyli się do Alamutu, Rukn ed-din Churszach podjął pertraktacje i poddał twierdzę. Nie wyszedł jednak na tym dobrze. Po początkowym dobrym przyjęciu na mongolskim dworze, został wkrótce zamordowany. Ale nie przez asasynów, choć narzędziem również był sztylet. Ostatniego władce Alamutu zabili Mongołowie.
Bibliografia
- Daftary Farhad, Ismailici. Zarys historii, Warszawa 2008.
- Danecki Janusz, Podstawowe wiadomości o Islamie, Warszawa 2007.
- Polo Marco, Opisanie świata, Warszawa 1975.
- Sourdel J.D., Cywilizacja islamu, Warszawa 1980.
KOMENTARZE (10)
Pajacu, który to pisałeś, zażywający haszysz nie jest narkomanem.
Jest.
Racja
haszysz halucynogenny narkotyk xDDD jasny gwint historyk z Ciebie jak ***
Oczywiście, że tetrahydrokannabinol to halucynogen. Może nie daje wizji tak jak robi to np. lsd, meskalina czy psylocybina wywołuje jednak odczucia cielesne i zmysłowe, które są tylko ułudą. A w większych dawkach, stosowany zwłaszcza przez osoby wrażliwsze może wywołać nawet halucynacje wzrokowe i słuchowe podobne do tych jakich doświadcza osoba cierpiąca na schizofrenię. Stany psychotyczne po użyciu THC wcale nie są takie rzadkie. Uważam więc, że autor nie popełnił tutaj merytorycznie błędu. Produkty na bazie THC są aktualnie w większości krajów klasyfikowane jako substancje psychotropowe, zabronione więc nazywanie ich użytkowników narkomanami jest słuszne. Niemniej, jest to określenie kontrowersyjne i stygmatyzujące wobec czego wychodzi z użycia. Raczej należałoby mówić o konsumentach. Tym bardziej, że nie każdy używający robi to w sposób mogący świadczyć o zaburzeniu stosowania.
A ten co pije alkohol nie jest alkoholikiem
Ja palę haszysz czuję się rozluźniony jak narkoman U
może są błędy ale bardzo ciekawy artykuł
Artykuł zawiera tyle nieścisłości, że aż strach :), autor oparł się na kilku książkach autorów raz że mało poczytnych, dwa tendencyjnych, proponuję zapoznać się z manuskryptami zgromadzonymi w kilku bibliotekach na świecie, dobra lektura są listy Sulejmana. Wdawanie się na tym etapie w polemikę o asasynach jest bezcelowe, wiedzą o nich celowo jest fałszowana przez obecnie doskonale się mających potomków templariuszy, jednym z oficjalnie działających odłamów jest zakon maltański.
Nie bronię tutaj autora, ani artykułu, weź pod uwagę, że z templariuszami i krzyżowcami jako całością Starzec z Gór żył na ogół dobrze. „Mordę” i czarny „pijar” zrobili nizarytom wyznawcy islamu. Koniec ich państwa nastąpił dzięki Mongołom nie Turkom czy Zengidom. oczywiście szkolenie i indoktrynacja zabójców sekty miała miejsce, tutaj pisze autor artykułu głupoty. W jaki sposób się to odbywało trudno dziś powiedzieć z powodu zniszczenia źródeł pisanych, a tym bardziej osobowych (brak tradycji ustnej uczeń-mistrz).