Żołnierze, Tygrys to obecnie najpotężniejszy i najgroźniejszy czołg niemiecki. Gdy tylko pojawia się na froncie, wzbudza prawdziwy popłoch wśród naszych żołnierzy. Prawdę mówiąc, nie zdarza się to często, ale jeśli będziecie mieć pecha, to musicie wiedzieć, jak podejść tego drania.
Po raz pierwszy nasze jednostki zetknęły się z Tygrysami w Tunezji, w lutym 1943 r. Wtedy to w rejonie Ponte du Fahs dobrze zamaskowane brytyjskie 6-funtowe armaty przeciwpancerne zniszczyły z bliskiej odległości dwa czołgi tego typu. Jakkolwiek więc ich debiut wypadł dosyć kiepsko, to po bliższym ich poznaniu nasi brytyjscy koledzy szybko nabrali respektu dla ich możliwości bojowych.
Tigers! Tigers!
Co ciekawe, dla naszych chłopaków niemal każdy kanciasty niemiecki czołg to Tygrys! Oficerowie mają z tym duży problem, ponieważ żołnierze na froncie wierzą, że Niemcy nie produkują nic innego poza tymi potworami. Ta istna psychoza ma jednak swoje uzasadnienie. W pewnych sytuacjach maszyny te dokonywały prawdziwego spustoszenia w naszych i brytyjskich szeregach.
Tygrysy są cholernie trudnym przeciwnikiem, głównie ze względu na zasięg ognia swojej 88-milimetrowej armaty, potężne opancerzenie i doskonałe przyrządy optyczne. Nasi technicy mówią, że przez celownik tego sukinsyna można wypatrzyć źdźbło trawy z odległości 1,5 kilometra!
O wysokiej skuteczności i żywotności Tygrysa na polu walki przekonali się też Sowieci. Dobrym przykładem jest jeden z wozów niemieckiego 503 Batalionu Czołgów Ciężkich walczącego w okolicach Rostowa w styczniu 1943 r. Otrzymał on 227 trafień z rusznic przeciwpancernych, 14 trafień z dział 45-57 mm i 11 trafień z dział 76 mm, a mimo to pozostał w akcji!
Sowieci wyciągnęli jednak wnioski z tej lekcji. Przezbroili T-34 w skuteczniejsze armaty oraz wprowadzili do uzbrojenia nowe typy ciężkich czołgów i dział pancernych. My i Brytyjczycy nie mamy praktycznie nic, czym moglibyśmy skutecznie konkurować z Tygrysami. Nie chcę was straszyć, ale takie są fakty.
Sherman vs Tygrys
Mimo oczywistych zalet Tygrys ma jednak i wady: jest koszmarnie wolny i mało manewrowy. W terenie jego prędkość maksymalna to zaledwie ok. 20 km/h. Kiepsko też sprawuje się mechanizm obrotu jego wieży, która porusza się wolno, szarpnięciami. Pełny jej obrót zajmuje od 25 sekund do nawet minuty.
Dobrze wiecie, że w naszym Shermanie to samo trwa zaledwie 10 sekund. Kiedy o życiu i śmierci decydują sekundy, trzeba wykorzystywać każdą przewagę. Dzięki większej szybkości będziecie mogli bezkarnie oddać 4–5 strzałów zanim Tygrys będzie w stanie zareagować. I pamiętajcie, najlepiej celować w kuper, tam gdzie ma najsłabszy pancerz.
Nie próbujcie nigdy Shermanem frontalnego pojedynku z tym kolosem. Z odległości 1000 m pociski używane do naszej siedemdziesiątki piątki mogą przebić pancerz o grubości zaledwie 62 milimetrów. Niewiele poprawia sytuację nowa armata 76 mm. Osiągi co prawda wzrosły, ale mamy do niej mocno ograniczoną liczbę podkalibrowych pocisków przeciwpancernych, zresztą całkiem niezłych.
Czasem jednak i tego jest mało, aby z większych odległości pokonać stumilimetrowy przedni pancerz kadłuba i wieży tygrysów. Natomiast Brytyjczycy, testując zdobyty czołg tego typu, stwierdzili, że pocisk jego armaty jest w stanie zniszczyć Shermana z dystansu 2500 m.
Wojenne szczęście też się liczy
Uczulam was, do Tygrysa najlepiej strzelać z zasadzki, z możliwie najmniejszej odległości. W innym przypadku możecie tylko liczyć na cud. A że na wojnie, jak to na wojnie, cuda czasem się zdarzają, to i Tygrysa udaje się niekiedy zniszczyć w niekonwencjonalny sposób. Dwie takie sytuacje wspomina Antony Beevor w książce „Ardeny 1944”.
Podczas niemieckiej ofensywy na drodze w pobliżu miejscowości Schönberg amerykański samochód pancerny M8 Greyhound podkradł się do Tygrysa od tyłu:
i otworzył ogień ze swojego maleńkiego działka kalibru 37 mm. Dowódca czołgu próbował obrócić wieżę w stronę napastnika, jednak załoga Greyhounda zdołała w tym czasie zbliżyć się do celu na odległość 25 metrów i posłać trzy pociski w słabo chronioną tylną partię czołgu. „Dobiegł nas stłumiony dźwięk wybuchu, a chwilę potem zobaczyliśmy, że z wieży i silnika bucha ogień”.
Do kolejnego ciekawego zdarzenia doszło podczas walk o Rocherath-Krinkelt. Załoga jednego z Shermanów 741 Batalionu Czołgów zauważyła, że prosto na nich jedzie Tygrys. Amerykański dowódca zdawał sobie sprawę, że nie ma szans w czołowym starciu jeden na jednego, dlatego postanowił wykorzystać walory swojej maszyny. Antony Beevor opisuje to tak:
Czołg szybko skręcił i zatoczył koło, kryjąc się za pobliskimi zabudowaniami, chcąc umożliwić sobie oddanie strzału w bok lub tył »Tygrysa«. Równocześnie jednak Niemcy przejrzeli zamiary nieprzyjaciela i już po chwili oba czołgi zaczęły gonić się po okręgu, próbując zająć najkorzystniejszą pozycję do oddania strzału.
Wszystko to obserwowała załoga drugiego Shermana, która odczekała, aż »Tygrys« ustawi się do nich tyłem, po czym oddała celny strzał w nieprzyjacielski pojazd”. Dowódcy obu amerykańskich czołgów wyskoczyli na zewnątrz, by w uniesieniu uścisnąć sobie dłonie, po czym wdrapali się z powrotem do swoich maszyn i wrócili do pracy.
Swoją drogą nie jesteśmy do końca pewni, czy w obu przypadkach nasi pancerni faktycznie mieli do czynienia z Tygrysami. Być może była to tylko ich wyobraźnia, a strzelali do mniejszych, ale bardzo podobnych PzKpfw IV.
Największy wróg Tygrysa: Piper Cub
Jeśli jednak wszystko już zawiodło, to zanim narobicie w gacie, wzywajcie lotnictwo szturmowe lub ciężką artylerię. Oni odwalą za was tę robotę. No i pamiętajcie, żeby regularnie stawiać whisky lotnikom z obserwacyjnych Piper Cubów. W trudnych chwilach to będą wasi aniołowie stróże.
Na szeroką skalę stosujemy również zasłony dymne, które skutecznie utrudniają akcje niemieckim pancerniakom. Działo się tak m.in. podczas walk w okolicach Caen w lipcu 1944. Operowały tam Tygrysy ze 102 Batalionu Czołgów Ciężkich SS, uczestniczące w zaciętych bojach o wzgórze 112, będące kluczową pozycją w tamtym rejonie.
9 lipca czternaście Tygrysów 1 kompanii 102 batalionu, wspieranych przez grenadierów pancernych, po raz pierwszy uderzyło na to wzgórze. Niemieckie czołgi starły się tam z Churchillami z 31 Brygady Pancernej. Kiedy Niemcy zaczęli dziesiątkować brytyjskie czołgi, rzuciły się na nich myśliwce bombardujące. Między Tygrysami zaczęły też wybuchać granaty dymne i wkrótce cała okolica spowiła się gęstą mgłą. Niemcy, nieznający dotychczas tego sposobu walki, wycofali się zdezorientowani.
Przez kolejne dni sytuacja powtarzała się. Kiedy tylko Niemcy ruszali, do akcji wchodziło nasze lotnictwo naprowadzane przez małe samoloty obserwacyjne Piper Cub, a artyleria stawiała zasłonę dymną. Często doprowadzało to do chaosu w szeregach niemieckich czołgów, zdarzyło się nawet, że podczas jednej z akcji dwa Tygrysy ostrzelały się wzajemnie. 11 lipca dowódca 3 kompanii 102 batalionu, SS–Untersturmführer Klust, odmówił nawet ataku na pozycje Brytyjczyków w gęstej zasłonie dymnej. Został za to pozbawiony dowództwa.
Łącznie podczas walk w Normandii, między 9 lipca a 30 sierpnia 1944 r., 102 Batalion Czołgów Ciężkich SS stracił wszystkie ze swoich 45 Tygrysów. Hitlerowcy zameldowali za to o zniszczeniu 227 alianckich czołgów, 28 dział pancernych oraz znacznej liczby innych lekkich wozów pancernych i pojazdów przeciwnika. Cena za zniszczenie Tygrysów była więc bardzo wysoka.
Pojedynek gigantów
Jeśli trochę się wystraszyliście, to teraz podniosę was na duchu. Do naszych jednostek dotarło już kilka nowych czołgów. Nie miały one dotychczas żadnego odpowiednika w naszych siłach pancernych. Anglicy też nie posiadają nic podobnego. Jest to M26 Pershing. Jego pancerz czołowy ma grubość 102 mm, uzbrojony jest w działo 90 mm. Zdążył już nawet wziąć udział w dwóch potyczkach z Tygrysami. Jak na razie jest wynik 1–1.
Wieczorem 26 lutego 1945 r. Pershing o nazwie własnej Fireball, z kompanii „F” 1 Batalionu 33 Pułku Pancernego zajmował pozycję blokadową przy drodze wylotowej z miasteczka Elsdorf. Już po zmroku, oświetlony przez liczne pożary, czołg został trzykrotnie trafiony z PzKpfw VI Tiger Ausf. E z Kompani Czołgów Ciężkich „Hummel” z odległości zaledwie 90 metrów.
Pierwszy niemiecki pocisk przeszedł przez otwór karabinu maszynowego w wieży i wybuchł wewnątrz, zabijając strzelca i ładowniczego. Drugi trafił w hamulec wylotowy działa, detonując znajdujący się w zamku pocisk. Trzeci zrykoszetował od pancerza wieży. Tygrys próbował się wycofać po swoim sukcesie, ale utknął po chwili w ruinach i został porzucony przez załogę. Fireballa natomiast udało się wyremontować i powrócił ponownie do walki.
Następnego dnia Pershingi odegrały się na Niemcach. W tej samej okolicy nasze Shermany dostały się pod ogień kolejnego Tygrysa z kompanii „Hummel”. Jako wsparcie wysłano im Pershinga dowodzonego przez sierżanta Nicka Mashlonika.
Po przybyciu na miejsce chłopaki stwierdzili, że sprawa wygląda kiepsko, ponieważ Tygrys był okopany, przez co stanowił znacznie trudniejszy cel. W pewnej chwili niemiecki czołg zaczął jednak wyjeżdżać ze swojego schronienia. Nasi nie dali się zaskoczyć i z odległości około tysiąca metrów otworzyli ogień. Mashlonik wspomina:
Kiedy na chwilę odsłonił swój spód, natychmiast otworzyłem ogień i trafiłem go. Następny pocisk zerwał jego prawą gąsienicę. Trzeci pocisk – odłamkowy – uderzył w wieżę, zabijając ewakuującą się załogę.
Dodam jeszcze, że Mashlonik zniszczył dwa towarzyszące tygrysowi PzKpfw IV, a następnego dnia kolejny PzKpfw IV. Przyznacie więc, że debiut bojowy naszego M26 wypadł całkiem obiecująco.
Najgroźniejszy czołg II wojny światowej
Tak naprawdę nie ma skutecznego sposobu na Tygrysy. Co prawda mamy wozy bojowe, które mogą pokusić się o nawiązanie z nimi walki, ale tylko w sprzyjających okolicznościach. Oprócz Pershingów dotyczy to zwłaszcza niszczycieli czołgów M18 Hellcat uzbrojonych w działa kalibru 76,2 mm oraz M36 Jackson wyposażonych w armatę 90 mm. Szanse ma również Sherman w wersji Firefly ze znakomitą armatą 17-funtową.
Pod koniec grudnia 1944 r. na front trafiły również nowe brytyjskie czołgi A34 Comet. Mimo to najpewniejszym sposobem na zniszczenie niemieckiego potwora jest wsparcie lotnictwa szturmowego lub ciężkiej artylerii. Przemyślcie więc sobie jeszcze raz to wszystko, o czym napisałem. Powodzenia i szczęśliwych łowów, Panowie!
Bibliografia:
- Antony Beevor, Ardeny 1944. Ostatnia szansa Hitlera, Znak Horyzont, Kraków 2016.
- Bryan Perrett, Rycerze czarnego krzyża, Rebis, Poznań 2009.
- Tim Ripley, Wojna pancerna, Bellona, Warszawa 2008.
- Robert A. Slayton, Niszczycielska broń, Amber, Warszawa 2005.
- Tomasz Szlagor, Pancerna pięść, Oficyna Wydawnicza KAGERO, Lublin 2006.
- Tenże, Trzecia pancerna, Oficyna Wydawnicza KAGERO, Lublin 2007.
- Igor Witkowski, Broń pancerna III Rzeszy, 1–2, WIS-2, Warszawa 2008.
KOMENTARZE (25)
„A na Tygrysy mają Visy”
Ciekawie wyglądała sytuacja również na froncie wschodnim, gdzie Sowieci wprowadzili na stany ISU-152 i IS-2 z wręcz absurdalnymi kalibrami dział. O ile pociski nie były zbyt zaawansowane i często jedynymi dostępnymi były burzące i „czyste” ppanc., z odległości ok. 900m siła pocisku, który ważył w przypadku ISU-152 48.2 kilograma(!) była w stanie przy braku penetracji strącić wieżę czołgu…
Swoją drogą, pod sam koniec wojny amerykanie wprowadzili modyfikację Pershinga o nazwie Super Pershing, która brała udział w jednej bitwie z Tygrysem Królewskim (i ją wygrała). Natomiast pod sam sam koniec wojny (Maj 1945) ZSRR wprowadziło na stan IS-3, którego obecność na paradzie zwycięstwa z Berlinie była skwitowana przez pewnego francuskiego generała słowami „Dobrze, że są po naszej stronie”.
Francuskiego generała przeraziłaby widok nawet starego BT.
Pojedynek Super Pershinga z Tygrysem Królewskim można raczej włożyć między bajki. Znany jest tylko z relacji jednego z członków załogi amerykańskiego czołgu kaprala Irwina. Nie wiadomo z jakiej jednostki miałby pochodzić zniszczony Królewski Tygrys. Najbliższy niemiecki oddział który był w nie wyposażony znajdował o ponad 100 kilometrów od Dessau, gdzie rzekomo miało rozegrać się starcie. Sam pojedynek byłby czymś wyjątkowym w historii wojny, bo spotkałyby się dwa najpotężniejsze czołgi po obydwu stron i Amerykanie na pewno odpowiednio nagłośniliby to wydarzenie, a tak nie ma nic, nawet zdjęcia zniszczonego Tygrysa Królewskiego.
A Brytyjska odmiana czołgu Sherman „Firefly „
M18 Hellcat to niszczyciele czołgów, nie czołgi
Lubię to słowo : penetracja
Dowódca mi powiedział, że jak jeszcze raz przeczyta w raporcie ode mnie, że spotkałem Tygrysa, to mnie zdegraduję. Co ja mu poradzę, że jak na horyzoncie pojawia się Niemiec na rowerze, to od razu widzę Tygrysa?
W Holandii w muzeum wojskowym stoi bardzo ładnie poszatkowany od przodu Sherman. Wygląda jak durszlak. Wszystko podkreśla jeszcze odpowiednie oświetlenie, przez co wszystko wygląda dość strasznie jak pomyśli się, że w środku siedzieli ludzie.
http://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/07/19/85/28/nationaal-militaire-museum.jpg
Znam bardzo dobrze kierowcę czołgu Sherman. Cytuję”…jak pocisk wszedł z przodu, to z tyłu wyszedł…” dot. czołgu alianckiego.
Fajny artykuł ale. Wypadało by też zrobić o podobnym potworze, z którym Niemcy kompletnie sobie nie radzili w 1941. Wszystkie ich armaty ppanc i czołgowe ledwo „rysowały lakier” temu kolosowi. Tak jak w przypadku Tygrysa pomagało jedynie lotnictwo. I słynna Flak88. Wiadomo o czym mowa :-)
Niespecjalnie musieli sobie z nim radzić. Według inżyniera Kotowa, który nadzorował dostawę 50 „Drednotów” na front w trakcie 20 kilometrowego przejazdu ze stacji do miejsca dyslokacji zepsuło się 27 maszyn. Zdychały sprzęgła, skrzynie biegów i układy skrętu.
A jak mówił mój św.p. Dziadek T34 miał części made in US
brytyjskie 6-funtowe armaty przeciwpancerne – kaliber 57mm
Sherman w wersji Firefly ze znakomitą armatą 17-funtową – kaliber 76.2mm
Brytyjskie firefly 76,2 mm przebijały czołowy pancerz Tygrysa lepiej(!) niż 88 mm niemieckie działo.
Tylko czemu do zniszczenia jednego Tigera trzeba było 4 Shermanów?
Bo bez zasadzki musieli jakoś podjechać <500m do tygrysa?
Bo tylko co czwarty wyposażony był w 17-funtówkę. Pozostało trzy to „canned meat for Tigers” jak same siebie załogi tych czołgów opisywały.
Truly Asia Boutique Hotel is an excellent accommodation located in the sprawling city center of Thamel. Our hotel is about affordable luxury and it exemplifies style, accommodation, amenities, cuisine and accommodation. It is an excellent addition to Thamel and Kathmandu and is a wise choice for national and international tourists for accommodation.
Annapurna Skyline Trek (The Royal Trek) is an introductory trek in Nepal and one of the shortest. This is one of the most beautiful and scenic route that has been eclipsed by other famed routes in the Annapurna region. Except for 4-5 days of leisurely walking on the trails from one community to another, this trek demands nothing more. Since this is one of the off the beaten treks in Nepal the availability of teahouses is very less and very basic.
Bright and decorated in pastel colors it offers a warm and friendly atmosphere. The exceptional specialties and International cuisine, together with its experienced staff, create the conditions for a truly unique taste experience.
Dormitory Nepal takes a great pleasure in thanking our guests for staying at our property and and making it the best hostel in Kathmandu. We would not have made it this far without the lovely souls who decided to call our property home away from home.
Everest 3 pass trek with Island Peak is for the brave souls who will go an extra mile leaving the crowd behind. Do you have what it takes to climb a peak above 6000 meters? Are you seeking adventure ? Are you willing to become a peak climber ? Do you want to challenge yourself? If the answer is yes 3 pass trek with Island peak is for you. Furthermore, the trek completely falls in the Khumbu region and begins from Lukla. You trek making your way through sherpa villages witnessing culture and religion. Furthermore, Beautiful monasteries and the Sherpa communities are integral part of the trail.
super Shermann :”Sherman był czołgiem o dość przeciętnych właściwościach terenowych. Czołg bardzo słabo zakręcał (promień skrętu około 3 razy większy niż w przypadku T-34, lecz T-34 tracił przewagę przez bardzo delikatne gąsienice) i miał ograniczone możliwości pokonywania brodów. Także zdolność pokonywania przeszkód pionowych była stosunkowo niska”