Geniusz zła Blofeld pochodził z Gdyni. Co więcej, ten przeciwnik agenta 007 z książek Iana Fleminga mógł mieć zaskakujący historyczny pierwowzór. Czy pisarz usłyszał o nim od polskiej superagentki Krystyny Skarbek?
Tytułową tajną organizację, z którą przychodzi zmierzyć się Bondowi w filmie „Spectre”, założył nasz rodak. Fleming nazwał go dość egzotycznie – Ernst Stavro Blofeld – ale zaznaczył, że był synem Polaka i Greczynki. Samo zaś powołanie SPECTRE (Specjalnej Egzekutywy Kontrwywiadu, Terroryzmu, Odwetu i Wymuszania) było ukoronowaniem długiej zdradzieckiej kariery Blofelda. Zaczęła się u progu II wojny światowej. I to w tym okresie należy szukać pierwowzoru szefa SPECTRE.
Własna siatka, cudze pieniądze
Jak pisał Fleming w „Operacji Piorun” (1961) Blofeld w okresie międzywojennym, studiował ekonomię i historię na Uniwersytecie Warszawskim, a potem inżynierię i elektronikę na Politechnice Warszawskiej. Następnie około 1933 roku zaczął pracę w centrali Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Zrozumiał tam, jaką potęgą jest informacja, szczególnie w obliczu światowej wojny. Handlował więc kopiowaną przez siebie poufną korespondencją.
Nawiązał kontakty z hitlerowskimi Niemcami, brał pod uwagę Sowietów i Czechów („ale zrezygnował z nich jako niewypłacalnych lub płacących ze zwłoką”), a wreszcie wybrał Amerykanów i Szwedów (od których na Blofelda „chlusnęła ulewa pieniędzy”).
Nie spał jednak polski wywiad, sławny Oddział II Sztabu Generalnego WP. Kiedy Blofeld wyczuł, „że polska Dwójka mu depcze po piętach, pojechał do Gdyni, udał się do Urzędu Stanu Cywilnego i do kościoła, w którym go chrzczono, i pod pretekstem sprawdzania szczegółów dotyczących wymyślonego przyjaciela, precyzyjnie wyciął strony z własnym nazwiskiem i świadectwem urodzenia”.
Zatarł ślady, zdobył obcy paszport i wyjechał w bezpieczniejsze miejsce: najpierw do Sztokholmu, a potem do Stambułu, gdzie załatwił sobie prawo pobytu jako… uchodźca. Następnie zmontował jeszcze potężniejszą siatkę szpiegowską i znalazł odpowiedniego mocodawcę.
Arcybandzior z Polski
„Najpierw się roztropnie upewnił, kto zwycięży, i dopiero gdy Rommla wykopano z Afryki, zdecydował się na aliantów” – wyjaśnia Fleming – „Zakończył wojnę w blasku chwały i bogactwa, odznaczany i noszony na rękach przez Brytyjczyków, Amerykanów i Francuzów”. Tym jednak Blofeld się nie zadowolił: osiadłszy w Ameryce Południowej pod zmienionym nazwiskiem, zaczął snuć kolejne zbrodnicze plany.
Oczywiście papier zniesie wszystko i Fleming mógł sobie wymyślić tak barwnego i bezbłędnego łotra, jak tylko chciał. Trzeba jednak pamiętać, że pisarz opierał się często na własnych doświadczeniach i konkretnych postaciach. Fleming pracował podczas wojny dla wywiadu brytyjskiej marynarki wojennej. Planował skomplikowane operacje, był też twórcą jednostki komandosów specjalizującej się w operacjach za linią wroga. Echa tych zdarzeń odbijały się w jego powieściach. Agenta 007 stworzył ze wspomnień o różnych szpiegach. A pierwsza Bond-girl Vesper Lynd była echem znajomości Fleminga z superagentką Krystyną Skarbek. Logiczne zatem jest, że i Blofeld mógł mieć jakiś historyczny pierwowzór.
Muszkieter ze skazą?
Fleming pisał, że Blofeld urodził się 28 maja 1908 roku. Ta data to rzeczywiście urodziny, tyle że… samego Fleminga. Niewiele nam więc ona pomoże. Z kolei nazwisko szefa SPECTRE autor pożyczył od szkolnego kolegi. Co jednak z życiorysem? Czy Fleming mógł wykorzystać historię jakiegoś Polaka o zagmatwanych korzeniach, obdarzonego talentami technicznymi i mającego dostęp do tajnych danych, który stworzył podczas II wojny światowej własną agenturalną siatkę i prowadził grę wywiadowczą z mocarstwami? Był ktoś taki? Tak, był.
Nazywał się Stefan Witkowski. Urodził się w Moskwie. Jego ojciec był Polakiem, choć po latach plotkowano o niemieckim pochodzeniu Witkowskiego. Stefan wychował się w Gnieźnie (nie w Gdyni, jak Blofeld, bo ta na początku XX w. była tylko małym letniskiem). Studiował na Politechnice Warszawskiej (jak szef SPECTRE), był wynalazcą i biznesmenem. W latach 30. nawiązał kontakt z wywiadem brytyjskim.
Kiedy wybuchła II wojna światowa, Witkowski walczył w obronie kraju. Prawdopodobnie działał w oddziale dywersyjnym wspomagającym Samodzielną Grupę Operacyjną „Polesie” i miał dostęp do polskiej tajnej broni: karabinów przeciwpancernych wz. 35 („Ur”). Jeszcze w 1939 roku powołał konspiracyjną organizację „Muszkieterzy”. Miał liczne kontakty w Polsce i za granicą. Dane wywiadowcze starał się przekazywać bezpośrednio Brytyjczykom, ale oczywiście pozostawał też w kontakcie z polskimi władzami podziemnymi.
Był ryzykantem. Używał wielu pseudonimów – działał np. jako Stevit (prawie jak Stavro, jedno z imion Blofelda). On i jego ludzie podróżowali pod różnymi tożsamościami, nawet jako niemieccy oficerowie. I tu zaczyna się tajemnica.
Zdaniem jednych, Witkowski wdał się w konszachty z hitlerowcami, wręcz działał na rzecz stworzenia kolaboracyjnych polskich władz! I to dlatego 18 września 1942 r. w Warszawie zastrzelili go egzekutorzy z AK, a na odchodne pozostawili na zwłokach kartkę ze znamiennym komentarzem: „Największy polski bandyta”! Zdaniem innych, Witkowski zawsze był patriotą, a zginął w wyniku pożałowania godnych, polsko-polskich rozgrywek.
Usta Skarbek
Fleming nie musiał jednak znać całej prawdy, by stworzyć Blofelda na kanwie faktów i legend o Witkowskim. Imponujące było przecież, że „Muszkieterowie” dotarli do samego szefa Abwehry Wilhelma Canarisa, albo że wysłali ludzi na straceńczą wydawałoby się misję do tworzącej się w ZSRR armii Andersa. Niedomówienia i wyolbrzymienia związane z Witkowskim (choćby o tym, że pracował rzekomo nad „promieniami śmierci”) dodawały mu jeszcze kolorytu. Dla pisarskiego natchnienia nie ma znaczenia, czy Polak był bohaterem, czy kanalią – jak Blofeld.
Tylko jak i dlaczego Fleming w ogóle miałby zainteresować się tajemniczym konspiratorem z Polski? Otóż dobrze poznała Witkowskiego Krystyna Skarbek, słynna agentka brytyjskiej SOE, która współdziałała z „Muszkieterami”. Z Flemingiem zaznajomiła się już po wojnie, mieli trwający około roku romans, o którym pisałem więcej w swojej książce „Bardzo polska historia wszystkiego”. Twórca Bonda był zafascynowany osobowością Polki – pisał, że aż bije od niej charyzma potrzebna dla dobrego literackiego bohatera. Musiał więc poznać także historię jej życia: przygody i dramaty, nazwiska i dawnych współpracowników. Witkowski był jednym z ważniejszych i barwniejszych.
Skarbek została zamordowana w 1952 roku. Ponoć to była tylko zemsta jednego z jej odrzuconych kochanków. Lecz dziwnym trafem zginęło po wojnie lub musiało się ukrywać wielu znajomych Witkowskiego. Jakby wisiało nad nimi jakieś widmo. A widmo to przecież po angielsku właśnie spectre…
Bibliografia:
- I. Fleming, Operacja Piorun, tłum. R. Stiller, Przedsiębiorstwo Wydawnicze „Rzeczpospolita” S.A., 2008.
- J. Rostkowski, Świat Muszkieterów. Zapomnij albo zgiń, Księgarnia Rostkowski, 2014.
- M. Masson, Wojna moja miłość, tłum. W.M. Próchniewicz, Vesper, 2012.
KOMENTARZE (2)
Interesujący artykuł. Z resztą można tak samo powiedzieć o całym serwisie ;)
odrzucony kochanek to to chyba nie był – jak już to chciał zostać kochankiem ale ona miała inne zdanie :-)