Pisaliśmy już kiedyś, że opowieści o piratach z Karaibów to mit. Prawdziwy złoty wiek piractwa nastąpił przeszło półtora tysiąca lat wcześniej: u schyłku rzymskiej republiki. Morscy rabusie zakładali wówczas własne państwa, porywali dziesiątki tysięcy ludzi i zagrozili bytowi Wiecznego Miasta.
Piraci byli bez wątpienia jedną z największych plag starożytności. Morski rozbójnik czasów antyku miał jednak niewiele wspólnego z romantycznym zawadiaką znanym ze współczesnych filmów. Nie zawsze był też bezwzględnym zbójem czerpiącym przyjemność z zadawanego ludziom cierpienia. Prawda o starożytnych piratach jest dużo bardziej złożona.
Pirat, czyli kto?
W starożytności piratami byli awanturnicy, który próbowali żyć niezależnie od władz, zajmowali niewielkie wyspy oraz porty i najeżdżali sąsiednie terytoria. Zaliczano do nich również ludzi, których w okresie późniejszym nazwano by korsarzami oraz przedstawicieli całych plemion i społeczności.
Zamieszkujący jałowe, górzyste tereny Ligurowie, Cylicyjczycy czy Ilirowie często parali się morskim rozbójnictwem, co posłużyło Rzymianom jako pretekst do podbijania całych obszarów, jak było w przypadku Krety czy Balearów.
Piractwem parali się również ludzie dobrze urodzeni. Wśród nich wymienić można Gajusza Werresa, używał swej władzy legata i prokonsula, by łupić podległe sobie terytoria. Jego oskarżycielem był Cyceron, który w zachowanych mowach wprost nazywa go piratem.
Werres złupił świątynię Junony, której nie poważyli się tknąć inni piraci mający w pobliżu bazy. Schwytanych piratów miał z kolei najpierw ukrywać, a po otrzymaniu łapówki zwolnić, dla pozoru skazując na śmierć innych nieszczęśników.
Kupcy i rozbójnicy
Oczywiście piraci żyli najczęściej z łupiestwa. Jednak jego naturalnym następstwem jest handel, morscy rozbójnicy byli więc jednocześnie kupcami. Mieszkańcy ośrodków portowych często prowadzili z nimi interesy tak jak z każdym, kto sprzedawał łupy wojenne, a status miasta handlującego z piratami zapewniał przynajmniej pozory bezpieczeństwa.
Obok zwierząt i przedmiotów zbytku towarem byli również ludzie, a rajdy pirackie często miały na celu chwytanie niewolników. Porywano nie tylko ludzi dotychczas wolnych, ale też będących już cudzą własnością, zasilając w ten sposób rynek wtórny.
Za sprawą Rzymian handel żywym towarem rozkwitał. Zdobywcy znad Tybru kupowali dużo i bez skrupułów, także obywateli greckich poleis. Szczególny rozkwit przeżywał rynek na wyspie Delos. Przez tamtejszy port miało przewijać się nawet 10 000 niewolników dziennie.
Porywacze i terroryści sprzed naszej ery
Typowo pirackim zajęciem było porywanie ludzi dla okupu, podobnie jak dzieje się to dziś u wybrzeży Somalii. Likwidowało to kłopotliwą konieczność odwiedzania targu niewolników, a rodziny schwytanych często były gotowe płacić więcej niż zwykli klienci zainteresowani żywym towarem.
Najsłynniejszą ofiarą zuchwałości piratów był młody Juliusz Cezar. Co ciekawe, gdy zażądali okupu w wysokości 20 talentów, on sam domagał się jego zwiększenia do aż 50 talentów.
Przyszły zdobywca Galii spędził w roli jeńca 40 dni. Prawdopodobnie był dobrze traktowany, lecz ciągle groził przetrzymującym go rozbójnikom śmiercią. Robił to niby żartem, ale okazało się, że nie rzucał słów na wiatr. Po uwolnieniu zebrał flotę, schwytał swych porywaczy i nakazał ich egzekucję.
Piraci działali czasem nieomal jak współcześni terroryści. W III w. p.n.e. uprowadzili część mieszkańców miasta Teos, w tym kobiety oraz dzieci, i zażądali od pozostałych obywateli okupu wynoszącego 10% ich całego majątku. Na zebranie kwoty dali napadniętym 23 dni i przez cały ten czas w mieście przebywała specjalna piracka delegacja, która miała „pomóc” w szacowaniu majątków i upewnić się, że cała suma zostanie zgromadzona.
Nieoczekiwane skutki podbojów
Ekspansja Rzymu osłabiła i zdestabilizowała dotychczasowe potęgi morskie. Powstała próżnia, której Rzymianie nie zamierzali początkowo wypełnić. Problem ich bezpośrednio nie dotyczył, a ponadto sami czerpali korzyści z handlu z piratami. W efekcie tej pasywności w Cylicji na południu Azji Mniejszej powstało istne gniazdo piractwa.
W latach 40. II wieku niejaki Tryfon założył w tym górzystym kraju bazę floty pirackiej. Władający wschodnim wybrzeżem Morza Śródziemnego Seleukidzi nie mogli się go pozbyć, gdyż narzucony im przez Rzymian traktat pokojowy wyłączał ten obszar z ich strefy wpływów. Tereny te stanowiły jednak doskonałą bazę wypadową przeciwko bogatym wybrzeżom Syrii.
Piraci władcami morza
Tryfon został w końcu pokonany, ale za jego przykładem inni piraci wykroili sobie małe państewka, które wykorzystały sytuację w regionie. A o randze tych zbójów świadczy fakt, że nazywani byli przez starożytnych tyranami, arcypiratami, lub wręcz królami.
W I w. p.n.e. piractwo stało się prawdziwą plagą. Według antycznego historyka Plutarcha u szczytu swej potęgi morscy rozbójnicy mieli złupić 13 sanktuariów i zdobyć 400 miast. Cyceron wspomina, że wśród zdobyczy znalazła się wyspa Delos, która wcześniej była dla piratów portem handlowym. Appian twierdzi wręcz, że opanowali całe Morze Śródziemne.
Piratom służył również sojusz z wrogami Rzymu takimi jak król Pontu Mitrydates czy buntownik Sertoriusz. Zagrożona była sama Italia. Kasjusz Dion informuje, że piraci najechali leżący zaledwie 17 km od Rzymu port w Ostii i zniszczyli tamtejszą flotę.
Według Cycerona: nie tylko nie dopuszcza się nas do prowincji, trzyma z dala od wybrzeży Italii i jej portów, ale nawet zabrania się nam wstępu na Via Appia! Plutarch zaś dodaje: Ich potęgę odczuwało się we wszystkich rejonach Morza Śródziemnego, nie można więc było nigdzie żeglować, a handel zamarł.
Wielkie polowanie na piratów
Akcje przeciw piratom podejmowali różni wodzowie, m.in. Antoniusz Retor, Lukullus czy Murena. Były to jednak działania doraźne i niewystarczające, dlatego zadanie ostatecznego rozwiązania problemu powierzono Pompejuszowi Wielkiemu. W roku 67 p.n.e. otrzymał on trzyletni urząd, z którym wiązał się nieomal nieograniczony budżet i możliwości werbunku oraz prawo interweniowania we wszystkich prowincjach do 50 mil w głąb lądu.
Pompejusz podzielił morze na 13 regionów i w każdym z nich zgromadził wojska, tak by mógł ścigać bandytów ze wszystkich stron jednocześnie. Celem operacji była zarówno ochrona szlaków morskich, jak też atakowanie piratów w ich bazach. W ciągu 40 dni zdołano przywrócić dostawy zboża do Rzymu, a w 49 kolejnych pokonano zepchniętych do Cylicji piratów.
Pompejusz miał odnieść sukces, bo dostrzegł, że przyczyną piractwa była bieda. Zamiast masowych egzekucji, ułaskawił wielu rozbójników i postanowił przenieść piratów z morza na ląd i pozwolił im zaznać uczciwego i niewinnego życia dzięki zamieszkaniu w miastach i uprawie ziemi (Plutarch).
Jaki ojciec, taki syn?
Trudno ocenić, na ile działania Pompejusza przyniosły długofalową poprawę, na ile zaś był to sukces propagandowy. Warto jednak wspomnieć, że jednym z ostatnich piratów republiki był nie kto inny, jak syn Pompejusza, Sekstus. Chociaż nie brał on udziału w zamachu na Cezara, to jednak stał się jedną z ofiar proskrypcji.
Chcąc uniknąć śmierci, założył na kontrolowanej przez siebie Sycylii silną bazę, gdzie znaleźli schronienie inni przeciwnicy Cezara, ale też awanturnicy i zbiegli niewolnicy. Przez lata wody wokół Sycylii znajdowały się pod kontrolą Pompejusza, a w efekcie jego działań głód zapanował w Rzymie, gdyż żeglarze pływający na statkach handlowych ze wschodu bali się, płynąc przez Pompejusza i jego siły na Sycylii (Appian).
Chociaż Pompejusz był raczej buntownikiem niż piratem, w dodatku człowiekiem lubianym w Rzymie, to propaganda zwycięskiego Oktawiana Augusta zadbała o to, by zapisał się w historii właśnie jako pirat.
Pax romana na morzu
W pierwszych wiekach cesarstwa piractwo przestało być palącym problemem. Nie zniknęło całkowicie, występowało jednak głównie na pograniczach. Strabon pisze o mieszkańcach wybrzeża Morza Czarnego, którzy organizowali wyprawy łupieżcze na małych, mieszczących 25 ludzi statkach. Z kolei w czasach Klaudiusza znów trzeba było interweniować w Cylicji.
Były to lokalne problemy, a nie zagrożenie, które dotykałoby całe państwo. Według Swetoniusza mieszkańcy imperium mieli dziękować Oktawianowi za to, że dzięki niemu żyją, dzięki niemu żeglują po morzach, cieszą się wolnością i dostatkiem.
Bibliografia:
- Appian z Aleksandrii, Historia rzymska, t. 3, przełożył, opracował i wstępem opatrzył Ludwik Piotrowicz, Ossolineum–DeAgostini, Wrocław–Warszawa 2004.
- A. Avidov, Were the Cilicians a Nation of Pirates? „Mediterranean Historical Review”, vol. 10 (1997), s. 5–55.
- David C. Braund, Piracy under the Principate and the Ideology of Imperial Eradication, [w:] War and society in the Roman world, ed. by John Rich, Graham Shipley, Routledge, London 1993, s. 195–212.
- Gajusz Swetoniusz Trankwillus, Żywoty Cezarów, t. 1, przekład, wstęp i komentarz Janina Nimerska-Pliszczyńska, przedmowa Józef Wolski, Ossolineum–DeAgostini, Wrocław–Warszawa 2004.
- Juliusz Jundziłł, Rzymianie a morze, Wyd. Uczelniane Wyższej Szkoły Pedagogicznej, Bydgoszcz 1991.
- Kasjusz Dion Kokcejanus, Historia rzymska, przełożył i opracował Władysław Madyda, wstępem historycznym opatrzyła Iza Bieżuńska-Małowist, Ossolineum–DeAgostini, Wrocław–Warszawa 2005.
- Arthur Keaveney, Lukullus, PIW, Warszawa 1998.
- Marek Tulliusz Cyceron, Mowy, przekład Stanisław Kołodziejczyk, Julia Mrukówna, Danuta Turkowska, Antyk, Kęty 1998.
- Plutarch z Cheronei, Żywoty sławnych mężów (z żywotów równoległych), t. 3, przełożył i komentarzem opatrzył Mieczysław Brożek, Ossolineum–DeAgostini, Wrocław–Warszawa 2006.
- Publiusz Korneliusz Tacyt, Dzieła, z języka łacińskiego przełożył Seweryn Hammer, Czytelnik, Warszawa 2004.
- Łukasz Schreiber, Sulla 138–78 p.n.e., Inforteditions, Zabrze–Tarnowskie Góry 2013.
- Philip de Souza, Piraci w świecie grecko-rzymskim, Replika, Zakrzewo 2008.
- Tytus Liwiusz, Dzieje Rzymu od założenia Miasta, t. 4., przełożył i opracował Mieczysław Brożek, komentarz Mieczysław Brożek, Józef Wolski, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1982.
KOMENTARZE (2)
Nowość to żadna nie jest, pamiętajmy, że jak piraci porwali obywatela rzymskiego, to składać się na jego odszkodowanie musiało miasto w którym go porwano, patrz Cezar, bo to mieszkańcy miasta stanowili trzon piratów w danym regionie
„Strabon pisze o mieszkańcach wybrzeża Morza Czarnego, którzy organizowali wyprawy łupieżcze na małych, mieszczących 25 ludzi statkach. ”
Możliwe ze ta tradycja przetrwała ponad 1500 lat i jej kontynuacja były chadzki kozackie na czajkach?