Wnuk Żyda, szpiegujący dla trzech różnych siatek wywiadowczych i pracujący w kwaterze głównej Luftwaffe w Paryżu. O jego pochodzeniu i związkach z ruchem oporu wiedział każdy, ale generałowie i tak nagminnie zwierzali mu się przy kielichu. Nic dziwnego: uchodził za najbardziej utalentowanego barmana w tej części Europy.
Frank Meier był niepozornym mężczyzną. Zawsze nienagannie ubrany i uprzejmy, przez dwadzieścia sześć lat rządził jednym z najsłynniejszych barów na świecie, lokalem w luksusowym hotelu Ritz w Paryżu. Przyrządzanie drinków opanował do perfekcji i uczynił z niego wręcz sztukę, czemu dał wyraz publikując w 1934 roku „The Artistry of Mixing Drinks”. Spod jego rąk wychodziły mieszanki, które od lat dwudziestych zachwycały największe osobistości epoki. Wiele sław przybywało do Paryża tylko po to, aby spróbować drinków Meiera…
Wojna w krainie luksusu
Wraz z wybuchem drugiej wojny światowej tak w barze, jak i w całym hotelu, na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło. Za kontuarem stał jak zawsze Frank, a tafle luster i mosiężne zdobienia lśniły wypolerowane wprawną ręką. Goście sączyli spokojnie ze swoich kieliszków, a personel dbał, by niczego im nie zabrakło. Słowem, luksus i beztroska.
Za tą pełną blichtru fasadą toczyło się jednak prawdziwe życie, któremu daleko było do sielanki. Po kapitulacji Francji 22 czerwca 1940 roku, w Ritzu – a więc pod najbardziej prestiżowym adresem w stolicy – zaroiło się od łaknących wygód i blichtru Niemców. Personel tymczasem ogłosił, że jest w tej wojnie jak Szwajcaria (skąd wywodził się César Ritz, założyciel hotelu), czyli zachowuje neutralność.
Apartament cesarski dla grubasa
Choć była to tylko pusta deklaracja (na terenie Ritza działały przynajmniej dwie siatki ruchu oporu i ukrywano zestrzelonych alianckich lotników), niemieccy wojskowi neutralność respektowali.
Czuli się w hotelu na tyle komfortowo, że założyli w nim nawet… kwaterę główną Luftwaffe, a do apartamentu cesarskiego wprowadził się Hermann Göring.
Specjalnie dla dowódcy lotnictwa poczyniono nawet pewne przeróbki. Z racji swojej tuszy nie mieścił się w wannie – trzeba było założyć nową, na specjalne zamówienie.
Żyd za barem
Frank Meier nie miał wyjścia. Troszczył się o to, by bez względu na wszystko, gardła gości były regularnie zwilżane jego autorskimi napitkami. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie drobny szczegół, z jego własnej biografii. Słynny twórca koktajli był w jednej czwartej Żydem.
Co ciekawe, o jego pochodzeniu wiedziało wielu mieszkańców hotelu, w tym Niemców, jednak nikt nie robił mu z tego powodu problemów. Nawet dla nazistów był po prostu „Frankiem z Ritza” i liczyło się tylko to, że potrafił ich obsłużyć jak nikt inny, przygotowując doskonałe koktajle. Gdyby tylko wiedzieli, co poza drinkami robi ten zawsze opanowany mężczyzna, mawiający, że:
Dobry barman naprawdę musi posiadać wszystko to, co powinien mieć dyplomata, a nawet więcej (cyt. za: Tilar J. Mazzeo, Hotel Ritz. Życie, śmierć i zdrada w Paryżu, Znak 2015).
Gdzie krzyżują się ścieżki szpiegów
W okupowanym Paryżu Plac Vendôme, przy którym stoi Ritz, szybko stał się ulubioną miejscówką agentów wywiadu.
Po sąsiedzku od słynnego hotelu, pod przykrywką firmy prowadzonej przez niemieckiego ekonomistę, działała komórka Abwehry. Kawałek dalej pracowała inna niemiecka siatka, której szefował hauptmann Wiegand.
O tym, kto jeszcze rezydował przy placu pisze Tilar J. Mazzeo, autorka książki „Hotel Ritz. Życie, śmierć i zdrada w Paryżu”. Wspominając o lokalu Wieganda stwierdza:
Dzielił go z korsykańskim agentem o „bardzo wybuchowym temperamencie” Pierre’em Costantinim 22 . Bar od strony rue Cambon upodobała sobie wreszcie Inga Haag – „Malowana Laleczka”, Niemka o dorodnych kształtach, bywalczyni salonów, bratanica dyrektora Abwehry admirała Wilhelma Canarisa.
Choć wiele znanych i nieznanych osób związanych z wywiadem kręciło się po Placu Vendôme, ścieżki najważniejszych szpiegów krzyżowały się w barze hotelu Ritz.
Oni omawiali swoje tajne sprawy, a Frank serwował koktajle i… podsłuchiwał. A było kogo.
Operacja „Walkiria”… wymyślona przy barze?
Meier, mając bezpośredni dostęp do wielu nazistowskich dygnitarzy, mógł być bezcennym nabytkiem dla każdej siatki szpiegowskiej. Należał do Résistance (do komórki dowodzonej przez… dyrektora hotelu), ale jednocześnie dostarczał też informacje dwóm niezależnym od siebie niemieckim siatkom ruchu oporu. „Bar w hotelu Ritz, terytorium Franka, niemal od początku wojny stanowił centrum niemieckiego ruchu oporu w Paryżu” – podkreśla Tilar J. Mazzeo.
I nie jest to w żadnym razie przesadne stwierdzenie. Frank Meier, znany z przygotowywania drinków i napisania o tym książki, stykał się z Niemcami o różnych poglądach. Wśród jego klientów byli i ci, którzy za wszelką cenę pragnęli obalenia Hitlera. To w głowach tych ludzi zrodził się plan operacji „Walkiria”, który miał doprowadzić do śmierci wodza Trzeciej Rzeszy i zawarcia pokoju z aliantami.
Frank, choć nie był bezpośrednim uczestnikiem spisku, znacząco pomógł w jego przygotowaniu, dostarczając potrzebnych informacji.
Łatwo mu było je zdobyć pomiędzy jednym drinkiem, a drugim, gdy nawet wysoko postawionym fanatycznym nazistom rozwiązywały się języki.
Alkohol musi płynąć
Kiedy 20 lipca Claus von Stauffenberg zawiódł i nie zdołał zabić Hitlera, los większości spiskowców biorących udział w operacji „Walkiria” był przypieczętowany.
Słysząc stukot podkutych oficerek rozszalałych Niemców i widząc, że zachowują się jak rój oszalałych pszczół, Frank natychmiast nabrał obaw. Na szczęście biały, nieskazitelny uniform barmana i binokle pomagały ukryć strach. Gdyby fakt, że szpiegował dla spiskowców wyszedł na jaw, byłaby tylko jedna droga – śmierć.
Barman nie znalazł się jednak w gronie pięciu tysięcy osób aresztowanych zaraz po zamachu na Hitlera, ani wśród dwustu bestialsko straconych. O jego istotnym udziale w spisku Niemcy nie wiedzieli. 20 lipca 1944 roku Frank jak zawsze zamknął bar o 21:00 i udał się na spoczynek, by nazajutrz spokojnie wrócić do pracy.
Źródła:
- Gubler F., Waldorf Hysteria: Hotel Manners, Misbehaviour & Minibars, 2008.
- Kulp K., Booze for Babes: the Smart Woman’s Guide to Drinking Spirits Right, Washington 2014.
- Mazzeo T. J., Hotel Ritz. Życie, śmierć i zdrada w Paryżu, Kraków 2015.
KOMENTARZE (8)
Wnuk Żyda…?
Czy wnuk Żyda jest Żydem?
A „Żyd” – to narodowość? czy wyznawca religii?
Mam pytanie: Komorowski to wnuk…..?, Kwaśniewski to wnuk….?, Tusk to wnuk……? Geremek to wnuk…..?, Komorowska to wnuczka…?, Kwaśniewska to wnuczka….? Gronkiewicz to wnuczka…?
Frank Meier był w jednej czwartej Żydem, co nie było wielką tajemnicą. Tak się złożyło, że w czasie okupacji hitlerowskiej pracował w miejscu, w którym kręciło się wielu fanatycznych nazistów wysyłających na śmierć ludzi w całej Europie. Nawet za to, że czyjś pradziadek był Żydem można było zginąć. Myślałam, że nie trzeba tego wyjaśniać. Artykuł jest przede wszystkim o działalności szpiegowskiej i w ruchu oporu, która ze względu na pochodzenie Franka była szczególnie niebezpieczna. Niestety, wystarczy, że w tekście choć raz padnie słowo „Żyd”, natychmiast znajdą się osoby, które uczepią się go jak rzep psiego ogona i ignorując całą treść merytoryczną, zaczną politykować. Aż przykro się czyta takie komentarze.
Dziękuję za odpowiedz.
Tylko, że nie mam tam odpowiedzi na moje pytanie, które jest proste.
Nie czepiam się jak rzep, tylko pytam.
Bardzo często używa się słowa -określenia „Żyd”,
I na moje pytania nie tylko tutaj nigdy nie otrzymuję odpowiedzi i nadal nie jestem pewny, czy Żyd to narodowość, czy wyznawca religii?
Jeżeli czyś pradziadek był Żydem to można było zginąć, nie przeczę temu abym, nie był posądzony o stronniczość.
A jak ktoś był Polakiem to już Niemcy nie wysyłali go na śmierć?
To jakie narodowości był Frank?
A jakiej narodowości byli fanatyczni naziści?
Nie mogę pojąć jak to się stało,że w całej Europie, byli tylko naziści a co stało się z Niemcami?, gdzie oni byli i co robili?
W całej zajętej Polsce w każdym mieście, osadzie byli okupantami osobnicy, którzy posługiwali się językiem niemieckim.
Z szacunkiem Telesfor.
Szanowny Panie Telesforze, z całym szacunkiem, ale użycie słownika języka polskiego bądź ortograficznego nie boli. Jeżeli używamy wyrazu „żyd” pisanego od małej litery, winniśmy go utożsamiać z określeniem wyznawcy religii mojżeszowej, natomiast Żyd będzie członkiem narodowości żydowskiej.
Do Szanownej Redakcji: z niecierpliwością czekam na jakąś ciekawostkę o operacji „Walkiria”. Słyszałem sporo o niej, w sumie niedawno wybuchł spór o Stauffenberga, który był jednak zdeklarowanym, fanatycznym nazistą; przydałby się jakiś artykuł na ten temat.
Pozdrawiam,
Mysterium
Dziękuję za odpowiedz.
Dalej nie mam jasnej odpowiedzi na moje pytanie.
„żyd” pisany małą literą, winniśmy go utożsamiać z określeniem wyznawcy religii mojżeszowej…
to jest wyznawcą religii mojżeszowej?, czy winniśmy go utożsamiać z tą religią?
A z jaką religią utożsamiał się sam Frank? , bo to może być całkiem inna religia, lub mógł uważać, utożsamiać się za ateistę lub wyznawcę innej religii.
„Żyd za barem” a w tekście, że w jednej czwartej był Żydem.
A jeżeli w jednej czwartej był Francuzem, to ……
A jeżeli w jednej czwartej był Rosjaninem, to ……
A jeżeli w jednej czwartej był Polakiem, to ……
1/4 + 1/4 + 1/4 + 1/4 = 1.
To jakiej narodowości był Frank?
lub jakiej narodowości winniśmy go utożsamiać?
Pozdrawiam,
Telesfor.
Człowieku nie szukaj dziury w całym ten barman z racji pochodzenia był Żydem. Bycie Żydem nie wyklucza bycia Francuzem.
Wybrane komentarze do artykułu z serwisu wykop.pl, które mogą Was rozbawić
http://www.wykop.pl/link/2658633/czlowiek-ktory-chcial-zgladzic-hitlera-a-przy-okazji-robil-najlepsze/
MarcusPlinius:
W niektórych momentach nie da się nie skojarzyć z Rene.
kha_zix:
@MarcusPlinius: alllooo alloooo(⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
MagnitudeZero:
@MarcusPlinius: Gud Myrning!
Garść komentarzy z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1114701111891880
Dominik N.:
Czytając ten artykuł mam przed oczami allo allo i Rene stojącego za barem
Łukasz K.:
Haha dokładnie!!
Kamil Janicki:
Nawet wygląda dość podobnie
Dominik N.:
i ten fragment o zestrzelonych lotnikach
Ciekawostki historyczne:
Dominik N., Łukasz K.: Może powinniśmy zmienić tytuł na „Rene istniał naprawdę. I serwował najlepsze drinki w Paryżu”