Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Jak poderwać rewolucjonistkę? Sztuka uwodzenia według Che Guevary

Kiedy w zagubionym w górach obozie partyzantów nagle pojawia się młoda i piękna dziewczyna, każdy marzy o tym, by zawrzeć z nią bliższą znajomość. I momentalnie zaczynają się próby podrywu. Można je podejmować z klasą dżentelmena, można na bezczela, albo… jak ostatnia ciapa. Czyli jak Che Guevara!

Aleida March była młodziutką członkinią Ruchu 26 lipca. Rewolucyjnej organizacji na Kubie, założonej w 1953 roku między innymi przez Che Guevarę, Fidela Castro i jego brata Raula. Dziewczyna tak głęboko zaangażowała się w konspirację przeciwko brutalnym rządom Fuglencio Batisty, że musiała uciekać z miasta, gdzie władze zaczęły ją ścigać. Jedynym w miarę bezpiecznym wyjściem dla niej było przedostanie się do obozu partyzantów, ukrytego w górach Escambray.

Kropla estrogenu w morzu testosteronu

Pierwszy raz Aleida wyruszyła do obozu jako kurierka, niosąc pomoc finansową dla oddziału. Pieniądze miała przyklejone bezpośrednio do ciała taśmą klejącą, w obawie przed kradzieżą. Nie przyznała się do ich przenoszenia nawet swoim towarzyszom podróży. Na miejscu zameldowała o swoim ładunku Ernesto Che Guevarze i… poprosiła go o pomoc w odklejeniu przesyłki. Wódz nie znalazł na to jednak czasu ani chęci. Zamiast osobiście wesprzeć niewiastę w potrzebie, wyręczył się podkomendnymi.

Aleida i inni partyzanci z oddziału Che. Cabaiguán, kampania w Las Villas, 1958 rok (zdjęcie udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki "Mój Che")..

Aleida i inni partyzanci z oddziału Che. Cabaiguán, kampania w Las Villas, 1958 rok (zdjęcie udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki „Mój Che”)..

Szybko znaleźli się ochotnicy, którzy z radością odklejali taśmę, ukrytą skrzętnie (a może też zmysłowo) pod ubraniem pięknej rewolucjonistki. To był zresztą dopiero początek. Przez cały pierwszy pobyt Aleidy w obozie partyzanci wciąż ją nagabywali.

Na co dzień całe mnóstwo walczących, kipiących testosteronem mężczyzn przebywało w obozie tylko z kilkoma kobietami. Nic dziwnego, że pojawienie się w pobliżu nowej ładnej buzi momentalnie rozpaliło ich wyobraźnię. Tymczasem Aleida, która od dwóch lat działała w miejskim ruchu oporu, chciała być postrzegana jako bojowniczka – a nie obiekt podrywu. Postanowiła, że wyszkoli się na najprawdziwszego żołnierza. Z tym pomysłem poszła do komendanta Ernesto Guevary. On jednak wcale się z marzeniami młodej idealistki nie zgodził. Stwierdził, że powinna zostać pielęgniarką. Jak na kobietę przystało.

Che Guevara ewidentnie miał problem z pogodzeniem się, że ta śliczna dziewczyna zamiast pracować jako pielęgniarka, czy sekretarka, chce walczyć z bronią w ręku na pierwszej linii (zdjęcie z wręczenia dyplomów, udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki „Mój Che”).

Che Guevara ewidentnie miał problem z pogodzeniem się, że ta śliczna dziewczyna zamiast pracować jako pielęgniarka, czy sekretarka, chce walczyć z bronią w ręku na pierwszej linii (zdjęcie z wręczenia dyplomów, udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki „Mój Che”).Kiedy zaprotestowała, przedstawił jej kilka innych opcji, sprowadzających się do tego, by nie szwendała się po obozie, tylko zajęła czymś pożytecznym. Żadna nie przewidywała walki z bronią w ręku. Kobieta wciąż uparcie odmawiała.

Uparta baba!

Wreszcie, kiedy companñeros ruszyli do boju, dano jej nawet broń do ręki, ale… Che odesłał zaraz Aleidę do miasteczka El Pedrero, co doprowadziło ją do szewskiej pasji. Po paru dniach pojawił się tam – dumny rewolucjonista i wódz partyzantów. Panna March, którą ominęła cała bitwa, siedziała naburmuszona przy ulicy, kiedy tuż przy niej zatrzymał się jeep Che. Ernesto zapytał, jak gdyby nigdy nic, czy ma ochotę potrenować z nim strzelanie. Po latach Aleida wspominała w swojej książce (A. March, „Mój Che. Bardzo intymnie”):

Dla mnie był po prostu znacznie starszym mężczyzną, który mógł ochronić mnie przed zalotami innych companñeros. […] Po spontanicznym przyjęciu zaproszenia Che nie miałam czasu zastanowić się nad tym, czy nie ma ono przypadkiem bardziej osobistego charakteru.

Artykuł powstał w oparciu o książkę "Mój Che" Wydawnictwa SQN (Kraków 2014).

Artykuł powstał w oparciu o książkę „Mój Che” Wydawnictwa SQN (Kraków 2014).

Podziwiała go i czuła przed nim respekt. O niczym więcej nie miała czasu myśleć, bo wciąż toczyły się zażarte walki. Partyzanci zdobywali kolejne miejscowości. Kiedy jednak wkroczyli do miasta Cabaiguán i utworzyli tymczasową centralę, w Che Guevarze nagle obudził się prawdziwy romantyk. Podszedł od tyłu do Aleidy rozmawiającej z kilkoma osobami i… publicznie wyrecytował dla niej wiersz. Kobieta nigdy wcześniej nie słyszała tego utworu i podejrzewała, że sam go napisał (co mu się zdarzało). Aleida tak wspominała tamtą chwilę:

W ten sposób chciał zwrócić moją uwagę. Podejrzewam, że zależało mu abym dostrzegła go nie jako dowódcę i przełożonego, ale jako mężczyznę. Im więcej czasu spędzaliśmy ze sobą, tym bardziej między nami iskrzyło.

I jak tu go spuścić z oka?

Aleida, orientująca się dobrze w Cabaiguán i mająca tu przyjaciół, postanowiła skorzystać z nadarzającej się okazji i wziąć prysznic. Poszła w tym celu do przyjaciółki. Kiedy wróciła do centrali, zastała tam Che z nietęgą miną i złamaną ręką.

Niewiele myśląc obsztorcowała dowódcę za to, że na nią nie poczekał i nie znając miasta zaatakował koszary.

Okazało się, że podczas szturmu przeskakiwał przez wysokie ogrodzenie i tam się połamał. Kiedy już wylała swoją irytację, zrobiło jej się żal dowódcy i… dała mu swoją czarną chustę z gazy na temblak.

Niedługo przed bitwą o Santa Clara (ostatnim starciem rewolucji na Kubie) Aleida zajęła posadę asystentki Guevary. Choć wykluczyło to ją z bezpośredniej walki, to w zamian mogła się cieszyć towarzystwem podziwianego wodza rewolucjonistów w o wiele większym wymiarze. Była z nim wszędzie, w objazdach, kolejnych miastach, w szpitalach wśród rannych żołnierzy. Pewnego dnia wśród romantycznej scenerii, o zachodzie słońca stało się jednak coś nieoczekiwanego.

Aleida i Che wracali do bazy, kiedy ten zaczął jej opowiadać o swoim życiu i poszedł… najbardziej stereotypową ścieżką jaką tylko się dało. Trzydziestoletni mężczyzna, przebywający od dawna z dala od rodziny, zaczął się żalić swojej dwudziestoletniej towarzyszce.

Mówił, że ożenił się dawno temu, jeszcze zanim przyjechał do tego kraju. Biadał: jego żona Hilda go nie rozumie, od dawna jej nie kocha i nie widuje. Taki jest samotny. Pewnie liczył, że tą sprawdzoną przez pokolenia podrywaczy metodą łatwo skruszy serce Aleidy.

Ona tymczasem – zamiast pochylić się nad biednym rewolucjonistą i przytulić go do serca – wzięła stronę jego żony!

Ja cię kocham, a ty (prawie) śpisz!

Partyzanci dotarli wreszcie do Santa Clara. Razem z grupką companñeros, wśród których znajdowała się Aleida, Che Guevara natrafił na samochód opancerzony. Machina, stojąca w nieosłoniętej uliczce, mogła w każdej chwili zmasakrować oddział. Wódz spojrzał śmierci w oczy i nagle coś zrozumiał. Dotarło do niego, że panna March, bojowniczka rewolucji kubańskiej jest dla niego bardzo ważna. Postanowił zabrać się do rzeczy naprawdę na poważnie. Ale wyszło tak jak dotąd: zupełnie nieudolnie.

Aleida i Che tuż po wkroczeniu partyzantów do Santa Clary w 1958 r.(zdjęcie udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki „Mój Che”).

Aleida i Che tuż po wkroczeniu partyzantów do Santa Clary w 1958 r.(zdjęcie udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki „Mój Che”).

Po zdobyciu Santa Clara partyzanci wyruszyli do Hawany. Che i jego asystentka Aleida jechali razem. Kiedy zostali na chwilę sami w samochodzie, Guevara odwrócił się do niej i wyłożył kawę na ławę. Powiedział, że w Santa Clara zrozumiał że ją kocha i boi się o nią. Tymczasem Aleida na wpół śpiąc, nieprzytomna z wyczerpania, ledwie go słuchała.

W tamtej chwili płomienne uczucia były absolutnie ostatnią rzeczą, o której miała ochotę myśleć. Zresztą, nie była do końca pewna, co powiedział i nie chcąc palnąć gafy, nic nie odparła. Po chwili niezręcznej ciszy już nie byli sami.

W Hawanie Che i Aleida zachowywali się już jak para zakochanych. Panna March widocznie umyła się, wyspała, coś zjadła i na powrót była skłonna myśleć o sprawach mniej przyziemnych. Ona i Che chodzili na spacery (a za nimi ochroniarze), jeździli na przejażdżki, okazywali sobie czułość w drobnych gestach.

Ernesto Che Guevara, choć przystojny, był absolutnie beznadziejnym podrywaczem. Aż dziw, że mu się udało! (Che na ulicach Hawany).

Ernesto Che Guevara, choć przystojny, był absolutnie beznadziejnym podrywaczem. Aż dziw, że mu się udało! (Che na ulicach Hawany).

Czasami prowadząc samochód, Che prosił mnie żebym wyprostowała mu kołnierzyk koszuli albo poprawiła włosy (twierdził, że nadal boli go ręka) – było to jego sprytne sposoby na publiczne okazywanie naszych uczuć, zanim jeszcze zostaliśmy małżeństwem (Cyt. A. March, „Mój Che. Bardzo intymnie”).

Wszystko odbywało się grzecznie niczym między przedszkolakami. Nie było nawet mowy o trzymaniu za rękę, o ukradkowych całusach nie wspominając.

Najgorsze oświadczyny świata

Najbardziej rozbrajający z całych starań wydaje się mimo wszystko sposób, w jaki dumny Ernesto Che Guevara oświadczył się Aleidzie. Gdyby absztyfikant próbował zdobyć moją rękę metodą Che, daleko by nie zaszedł. I raczej nie minę się z prawdą wyrokując, że u większości współczesnych kobiet byłoby podobnie (ewentualnie dodatkowo z przeżegnaniem miotłą na drogę).

Jako osobista asystentka Che, Aleida March czytała jego korespondencję. Na początku 1959 roku poprosił ją o przeczytanie przed wysłaniem listu, który napisał do żony, chcąc zakończyć swoje małżeństwo.

Wyjaśnił w nim, że muszą wziąć oficjalny rozwód, ponieważ zamierza poślubić Kubankę, którą poznał w czasie walki. Jego pismo było raczej niewyraźne, dlatego zapytałam, kim jest ta kobieta, z którą chce się ożenić. Spojrzał na mnie zaskoczony i powiedział, że chodzi o mnie. Do tego momentu ani razu nie rozmawialiśmy na temat małżeństwa. Odpowiedź Che mnie zaskoczyła.

Nie ma to jak zadbać o odpowiednią oprawę! A gdzie wino i świece? Kolacja we dwoje? No dobrze, to był czas rewolucji, więc trudno było oczekiwać pełnego serwisu.

Jakimś cudem Che udało się zdobyć i zaobrączkować dziewczynę. Jakim cudem? Biorąc pod uwagę jego umiejętności Don Juana, ciężko stwierdzić. Wesele Aleidy i Che (zdjęcie udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki „Mój Che”).

Jakimś cudem Che udało się zdobyć i zaobrączkować dziewczynę. Jakim cudem? Biorąc pod uwagę jego umiejętności Don Juana, ciężko stwierdzić. Wesele Aleidy i Che (zdjęcie udostępnione przez wydawnictwo SQN, pochodzi z książki „Mój Che”).

Skoro już koniecznie chciał oznajmić dziewczynie, że ma zamiar ją poślubić, to na litość boską mógł to zrobić jakoś porządniej. Aż dziw, że Aleida nie dała mu kosza. W kwestii zdobywania ukochanej kobiety miał chyba więcej szczęścia niż rozumu.

Źródła:

KOMENTARZE (18)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leszek

To był taki facet, że za co się wziął, to spieprzył. Z Afryki musiał dać dyla. Boliwijscy chłopi, którym przyniósł socjalizm oddali go w ręce wojsk rządowych, jako prezes banku – ośmieszył się. Jedyne, co opanował do perfekcji, to egzekucje „wrogów ludu”, które wykonywał osobiście, i z wielkim zaangażowaniem. Oczywiście,że więzień musiał być skrępowany, no i potrzebna była asysta/ochrona/. Gdy Fidel usłyszał, że „Che” chce do Boliwii, czym prędzej go wyekspediował, nie udzielając żadnego wsparcia. I po kłopocie. Tak rodzą się „ikony”.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Tu się nie zgodzę! Artykuł jest o tym, że akurat tego jednego nie spieprzył, choć bardzo się starał :)

      Leszek

      To prawda, ale na ratunek przyszła dzielna kobieta, która wzięła „sprawę” w swoje ręce.

      Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

      bo to dzielna rewolucjonistka była! no!

slayer

Artykuł ciekawy, choć w moim przekonaniu książka na podstawie której powstał to kolejna próba promowania tego mordercy jako idola dla mas. Trudno się dziwić potem ludziom paradującym w koszulkach z wizerunkiem Che, znałem nawet gościa , wydawało by się inteligentnego , z którym można było porozmawiać na wiele tematów, który wytatuował sobie Che na ręku. Fenomen popularności tego seryjnego zabójcy jest naprawdę niesamowity.

    buzek56

    A ci, których wykańczał, to niby były aniołki? Rządy Batisty były brutalnym reżimem mordującym opozycję i wielu z tych, których załatwił, to byli mordercy. Nie neguję, że jest winny śmierci również niewinnych – jak to na wojnie. Poczytaj sobie rzetelną literaturę o Kubie w latach 50/60, a nie prawackie bzdury z Uważam Rze i Sieci, to może się czegoś dowiesz

      Grzesiu

      Z ideami Che Guevary można się zgadzać lub nie, ale są granicę. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, że literatura z lat. 50/60 wydawana w Polsce na temat „bratnich narodów” była rzetelna!

      I „prawackie bzdury” nie mają tu nic do rzeczy.

        Szymon Pawlas

        jestem sobie w stanie wyobrazić 2 sposoby zrozumienia słów
        „Poczytaj sobie rzetelną literaturę o Kubie w latach 50/60”:
        1) oczywisty – jest to prośba o to, żeby odbiorca przeczytał jakieś książki o tym, co działo się na Kubie w latach 50. i 60.
        2) absurdalny – jest to prośba o to, żeby odbiorca przeczytał w latach 50. i 60. jakieś książki o Kubie

        nijak nie da się jednak z zacytowanego fragmentu wywnioskować, że te książki muszą być wydane w latach 50. czy 60…

        Krzysiek

        Hitler też nie zabijał tylko niewinnych, np. czerwońcy to najgorsze zło. Nie mówię, zę Hitlr to bojownik z komunizmem, bo Hitler to ścierwo które nia ma prawa do pamięci, ale nie można pisać „zabijał dobrych, ale zabijał też złych to przymknijmy oko”. Pozdrowienia

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Książka to żadna próba gloryfikowania Che. To wspomnienia jego żony, a skoro byli udanym małżeństwem, to trudno, żeby równała go z ziemią. Trudno sobie wyobrazić jak inaczej zakochana kobieta miała by się wypowiadać o obiekcie swoich uczuć?

      Grzesiu

      Rozumiem argumentację, ale chyba jednak to trochę zbyt ugrzeczniona wizja. Z cytatów podanych w tekście wyłania się nie tyle obraz kobiety zakochanej, co raczej zindoktrynowanej. Ślepo wierzącej swojemu mężowi i bezapelacyjnie oddanej sprawie.

      Swoją drogą – brzydka ta zielona okładka :P

        Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

        Może z cytatów w artykule tak, natomiast z całej książki nie. Aleida była po prostu na zabój zakochana w mężu i bardzo o niego zazdrosna. Według jej wspomnień, początkowo nie była „ideologiczna” jak Che, tylko po prostu chciała zakończyć rządy Batisty jak wielu innych. Dopiero z czasem przesiąkła mądrościami męża. A co do okładki, to nie jest wcale taka zła. Za to zdjęcie na niej ma swój urok.

    Dr.Maybach

    Macierewicz ma tatuaż na ręce?

Nasz publicysta | Redakcja

Wybrane komentarze do art. z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:

Piotras S.: che fujara

Ola Zaprutko-Janicka: czytając wspomnienia jego żony dokładnie takie wrażenie odniosłam kompletna fujara!

Darek W.K.: Człowiekiem był żałosnym – ale nie romanse o tym decydują, a zbrodnie jakich dokonał.

Ola Zaprutko-Janicka: Darek W.K.: tylko, że artykuł jest właśnie o tym, że był żałosnym podrywaczem, a nie o jego zbrodniach.

Śmierć Wrogom Ojczyzny: Darek mówi jako o Osobie

Bozena L.: wlasnie do mnie dotarlo polskie tlumaczenie bo holendrzy jeszcze nie wydali i nocka zarwana hihihi tak czy siak postac bardzo kontrowersyjna: dla jednych bohater a dla innych zbrodniarz. W kazdym razie byl : „jakis”

Anonim

Che był pięknym mężczyzna o niesamowitych oczach. Można patrzeć na niego bez końca. Co za wyraz oczu, wielka uroda.

    Nefariel

    Gdyby nie był mordercą, nosiłabym koszulki z jego twarzą tylko dla tych oczu.

      equality

      A o jakiej postaci historycznej można powiedzieć, że nie była mordercą? Czy do niedawna cokolwiek ustalano bezkrwawo?

Bombacjusz

Czytałem kiedyś wywiad z sierżantem Teraną, który pojmał Guevarę ( i wbrew temu co pisał Kapuściński żyje sobie chłop do dziś) jak doszło do schwytania „Supermena Rewolucji”. Facet został złapany około 650 metrów od reszty oddziału, który tworzył jeszcze wtedy dość zwartą formację. Innymi słowy dzielny Argentyńczyk porzucił swoich ludzi i wiał. W chwili schwytania skowyczał: Jestem Guevara! Mogę wam się przydać!. Generalnie Teran wyraźnie gardził Che. Twierdził też, że decyzje o zastrzeleniu Ernesto podjęło boliwijskie dowództwo pomimo sprzeciwu będącego na miejscu agenta CIA. Sam Teran też uważał, że zastrzelono gnoja niepotrzebnie. Wystarczyło go przedstawić takiego, jakim jest, a nie robić z niego męczennika.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.