W XVI- i XVII-wiecznej Rzeczpospolitej nazwisko (lub jego brak) mogło przesądzić o losie człowieka. Nic więc dziwnego, że niektórzy gorzej urodzeni podszywali się pod szlachtę. Walerian Nekanda-Trepka poświęcił całe lata na tropienie oszustów niegodnych szlacheckiego stanu. Jak wielu ich znalazł?

Ci, którzy nie mieli nic na sumieniu, mogli spać spokojnie. Jeśli jednak ktoś postanowił posługiwać się fałszywym herbem, ryzykował połową własnego majątku lub więzieniem. Taka bowiem kara obowiązywała ludzi, którzy podczas nagany szlachectwa nie byli w stanie udowodnić własnego pochodzenia. Co więcej, ten, kto po oskarżeniu faktycznie nie przeprowadził tzw. wywodu szlachectwa, lądował „na celowniku” osób, które mogłyby mu źle życzyć. Jak pisał Władysław Smoleński w Dziejach narodu polskiego: „Za zabójstwo lub zranienie szlachcica fałszywego nie wolno było pociągać do odpowiedzialności; pozywający o to do sądu podlegał karze pieniężnej lub wieży”.
Sprawy fałszywych szlachciców od końca XVI wieku były rozpatrywane przez Trybunał Koronny i Trybunał Główny Wielkiego Księstwa Litewskiego. Osoba naganiana (czyli oskarżona) musiała przedstawić dokumenty oraz świadków, najczęściej pochodzących z rodzin od strony ojca i matki. Gdy faktycznie dowiodła swojego szlachectwa – niesłuszny oskarżyciel był karany grzywną. Miało to zapobiec nadużywaniu całej procedury, co zdarzało się czasem przy okazji innych sporów sądowych – by przedłużyć proces lub podważyć wiarygodność świadków.
Co ciekawe, fałszywy oskarżyciel również mógł stanąć przed Trybunałem pod zarzutem bezprawnego używania szlachectwa. W takim wypadku, cytując dalej Smoleńskiego: „w razie niemożności dokonania wywodu, w Koronie karano śmiercią, a na Litwie smagano pod pręgierzem”.
Przeczytaj także: Jak ubierała się szlachta?
Walerian Nekanda-Trepka na tropie
Jak widać, do szlacheckości podchodzono naprawdę poważnie. Z obawy przed niekontrolowanym powiększaniem stanu i kupowaniem prawa do posługiwania się tytułem w 1616 roku Rzeczpospolita zakazała adopcji herbowej. Był to proces uznania kogoś niżej urodzonego za członka własnego rodu. Niektórzy wręcz uważali, że nadmierne bogacenie się mieszczan i nielegalne wchodzenie do stanu szlacheckiego przyczyni się do nieszczęścia całego kraju.

W 1616 roku Rzeczpospolita zakazała adopcji herbowej. Był to proces uznania kogoś niżej urodzonego za członka własnego rodu
Pogląd ten podzielał m.in. Walerian Nekanda-Trepka. Mężczyzna pochodził z szanowanego rodu. Jego ojciec, Hieronim Nekanda-Trepka, był dworzaninem Stefana Batorego, natomiast matka, Elżbieta Prowanówna, miała pochodzenie częściowo włoskie. Sam Walerian nie dysponował jednak szczególnie pokaźnym majątkiem. Po śmierci ojca w 1630 roku sprzedał przypadającą mu wieś Czaple w powiecie miechowskim i zamieszkał w Krakowie.
Jedni uważają, że kierował się silnymi przekonaniami i potrzebą „naprawy społeczeństwa”. Inni zarzucają mu raczej frustrację i chęć zysku. Jakikolwiek nie byłby powód, mężczyzna znaczną część życia spędził na zbieraniu informacji o fałszywych szlachcicach. Jego największe dzieło, pod skróconym tytułem Liber chamorum, powstawało prawdopodobnie w latach 1624–1640, czyli do końca życia autora. Pierwszy rękopis był gotowy już w 1626 roku, jednak ostatnie wpisy i uzupełnienia sięgają aż do 1639 roku.
Liber chamorum – Księga chamów
Lata badań zaowocowały listą 2534 nazwisk osób, których szlachectwo podważał Trepka. Księga ma ponad 800 stron i otwiera się nazwiskiem Abramowicz – „były furman z Biecza”, a zamyka Żyznański – „były szewc z Chęcin”. Autor barwnie opisywał głośne skandale i mniejsze, rodzinne spory, formalnie tworząc coś momentami bardziej na kształt powieści niż zwykłego spisu.
Zdarzają się nawet fragmenty wierszowane. Trepka we wprowadzeniu Księgi chamów najpierw opowiada, w jaki sposób plebejusze podszywają się pod szlachtę – choćby przy pomocy krakowskiego rajcy posługującego się podrobionymi pieczęciami królewskimi. Później autor poetycko określa, o kim dokładnie pisze:
Nie o tych się tu mówi, co są w ławie dawni / I ślachectwem z dawności przodków swoich sławni, / Ale który się owo wznieci jak z niczego? / I ze smrodu niesie się za ućciwego. / […] Nie tak mi w podziwięniu rozmaite włości, / Jak gdy leda kto wchodzi w ślacheckie godności.

Autor barwnie opisywał głośne skandale i mniejsze, rodzinne spory
Mężczyzna działał przede wszystkim w swojej okolicy. Najwięcej wymienionych przez niego nazwisk – ponad 1300 – pochodziło z województwa krakowskiego. Kolejne na liście jest województwo sandomierskie, z wynikiem niższym o około tysiąc. Trzecie natomiast okazało się Mazowsze, z nieco ponad setką nazwisk.
Przeczytaj także: Polska szlachta na wakacjach
Cenne źródło czy zbiór plotek?
Autorowi Księgi chamów nie można odmówić ciętego języka i poczucia humoru. Trepka dobrze oddał współczesne mu stosunki dworskie, a także popularne wówczas żarty i docinki. Z tego względu książkę docenia się jako cenne źródło wiedzy na temat ówczesnej obyczajowości. Takiego zdania był choćby Aleksander Brückner, opowiadający się za wydaniem całości w druku. Z drugiej strony, do zawartości Księgi chamów nie można podejść bezkrytycznie.
Autor z niezwykłym uporem zbierał informacje – jego śledztwo trwało przez lata. Podejrzane nazwiska sprawdzał w Herbach rycerstwa polskiego Bartosza Paprockiego. Rozmawiał z przedstawicielami wszystkich stanów. Na marginesach rękopisu można znaleźć imiona ponad dwustu informatorów Trepki. Niestety, duża część wymienionych „oszustw” jest trudna do zweryfikowania. Mężczyzna opierał się głównie na niepotwierdzonych pogłoskach. Prawdopodobnie notował swoje rozmowy w różnych okolicznościach – na jarmarkach, w karczmie, a nawet u fryzjera.

Niestety, duża część wymienionych „oszustw” jest trudna do zweryfikowania
Niekiedy odwoływał się do bardziej wiarygodnych źródeł, takich jak relacje z procesów sądowych. Czasem nawet sprawdzał inskrypcje na rodzinnych nagrobkach. W książce przeważają jednak opinie mieszczan, szlachciców, a także chłopów, w tym służby podejrzanych o oszustwo. Z tego względu trudno odsiać podstawne podejrzenia od antypatii autora i jego rozmówców.
Przeczytaj także: Jacy naprawdę byli Sarmaci?
Puszka Pandory
Po rozbiorach rękopis trafił do Rosji, gdzie znajdował się aż do 1921 roku. Na krótko wrócił do Polski na mocy traktatu ryskiego. Podczas okupacji Warszawy wywieziono go do ZSRR, gdzie leżał do końca II wojny światowej. Aktualnie stanowi on część zbiorów Biblioteki Narodowej. Od 2024 roku można go obejrzeć na wystawie stałej w Pałacu Rzeczypospolitej.
Po trzech stuleciach, w 1963 roku, rękopis wreszcie doczekał się wydania w formie drukowanej. A czy w ogóle do tego dojdzie, nie było pewności. Pierwsze podejście do wydania Księgi chamów poczyniło w 1910 roku Towarzystwo Heraldyczne, a idei patronował Władysław Semkowicz. Zlecono więc Helenie Polaczkównie, początkującej wówczas naukowczyni, aby zbadała i zreferowała temat.
Liber chamorum jej zdaniem nie nadawało się do publikacji w całości. Polaczkówna oceniała Księgę chamów wyłącznie przez pryzmat przydatności genealogiczno-heraldycznej. Zdaniem badaczki dzieło Trepki pełne było oszczerstw, plotek i fałszywych zarzutów. Książkę należałoby wcześniej dokładnie sprawdzić i dopuścić do druku we fragmentach.

Dzieło Trepki miało być pełne było oszczerstw, plotek i fałszywych zarzutów.
Być może opinia Polaczkówny miała szersze podłoże, wykraczające poza zarzuty metodologiczne. Choć w kraju przed I wojną światową rola szlachectwa była nieporównywalnie mniejsza niż w czasach Trepki, nie można powiedzieć, że kompletnie straciło ono znaczenie. Przykładowo, na terenie Galicji Księga chamów mogłaby okazać się wręcz puszką Pandory – kwestia pochodzenia miała bowiem wpływ na pozycję towarzyską. Wiele z rodzin, które w XVII wieku zostały wskazane jako plebejskie, w czasach Polaczkówny uchodziły za śmietankę. Publikację wstrzymano więc m.in. z obawy przed ostracyzmem i skandalem.
Bibliografia:
- Bukowski A., Geografia „Liber chamorum”, “Przegląd Historyczny” 90 (1), 1999.
- Nekanda Trepka W., Liber generationis plebeanorum (“Liber chamorum”). Część I i II, Wrocław – Warszawa – Kraków 1963.
- Semkowicz W., Nagana i oczyszczenie szlachectwa w Polsce XIV i XV wieku, Lwów 1899.
- Smoleński W., Dzieje narodu polskiego, Kraków 1919.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.