Bomby głębinowe, bezlitosne serie z broni maszynowej i bezbrzeżna głupota. Pięciu marynarzy zginęło, szesnastu zostało rannych. Tak zakończył się bratobójczy atak alianckich jednostek na polski okręt podwodny. Incydent, o którym wielka historia zapomniała. I który nigdy nie został należycie osądzony.
Na początku listopada 1941 r. Polska Marynarka Wojenna przejęła w bazie US Navy w New London okręt podwodny typu „S”. Jednostka ta, mimo remontu, była kompletnie wyeksploatowana długą służbą w amerykańskiej flocie. W opinii polskich marynarzy jedyny plus „nowego” nabytku stanowiła… lodówka. Dowódcą „Jastrzębia” – tak nazwano okręt – został kpt. Bolesław Romanowski, przyszły polski „as” wojny podwodnej.
Rutynowe zadanie
ORP „Jastrząb” w kwietniu 1942 r. otrzymał pierwsze zadanie bojowe: miał uczestniczyć w osłonie konwoju PQ-15 idącego z Reykjaviku do Murmańska. Konwój składał się z 25 statków i 14 okrętów bezpośredniej osłony. Jako zespół dalekiej osłony działały 2 brytyjskie ciężkie krążowniki, a w pogotowiu było jeszcze wsparcie w postaci ciężkich okrętów brytyjskiej Home Fleet i współdziałającej z nią eskadry amerykańskiej.
„Jastrząb” znajdował się w grupie 4 alianckich okrętów podwodnych, których głównym zadaniem było zaalarmowanie jednostek sojuszniczych o wyjściu w morze niemieckich ciężkich okrętów bazujących w norweskich fiordach, w tym superpancernika „Tirpitz”. Sektor patrolowania polskich podwodników znajdował się około 200 mil na południowy zachód od Tromsø.
Dziesięć w skali Beauforta
Polska jednostka wyszła w morze 25 kwietnia. Przejście do wyznaczonej pozycji odbywało się w bardzo trudnych warunkach, przy sztormowej pogodzie i w śnieżycy. W sektorze patrolowania warunki atmosferyczne nadal były bardzo ciężkie. „Jastrzębia” zaczęły nękać, jedna po drugiej, liczne awarie mechanizmów okrętowych.
Uszkodzony został m.in. lewy ster dziobowy, przez co okręt miał problemy z utrzymaniem się na odpowiedniej głębokości. W tej sytuacji dowódca wezwał na naradę oficerów. Zasadniczą kwestią było pytanie: czy w obecnej sytuacji kontynuować patrol?
Stan okrętu kwalifikował go do przerwania działań i powrotu do bazy, jednak oficerowie opowiedzieli się za pozostaniem w sektorze. Ostatecznie, „Jastrząb”, decyzją dowódcy, pozostał na pozycji.
Załogi nie opuszczał jednak pech. Piątego dnia rejsu fale zerwały część pokładu i aby uniknąć dalszych uszkodzeń polska jednostka musiała zejść na większą głębokość. Z kolei przez to nie można było prowadzić obserwacji i kpt. Romanowski zadecydował, że „Jastrząb” co pół godziny będzie wychodził na głębokość peryskopową, aby można było zlustrować powierzchnię morza.
W takich warunkach 2 maja około godziny 14.00 polscy hydroakustycy za pomocą szumonamierników wychwycili odgłos śrub jakiegoś okrętu idącego na powierzchni. Po wyjściu na głębokość peryskopową kpt. Romanowski ujrzał w okularze peryskopu niemieckiego U-boota znajdującego się w odległości zaledwie 400 m od ORP „Jastrząb”!
Sytuacja taktyczna była dogodna do odpalenia torped, szczególnie że Polacy nie zostali wykryci przez wrogą jednostkę. Zanim jednak przygotowano do strzału aparaty torpedowe, „Jastrząb” – na skutek niesprawności owego steru dziobowego – nagle gwałtownie zanurzył się na większą głębokość. Po ponownym osiągnięciu głębokości peryskopowej po U-boocie niestety nie było już ani śladu.
Nikt nie chce skończyć jak „Titanic”
Tymczasem fatalne warunki pogodowe dały się również we znaki statkom konwoju. Na jego trasie zaczęło pojawiać się coraz więcej pływającego lodu. Zderzenie z górą lodową w warunkach ograniczonej widoczności stawało się bardzo realne, i aby temu zapobiec skorygowano trasę konwoju, przesuwając ją bardziej na południe.
Zrządzeniem losu przebiegała ona teraz przez sektory dozorowania alianckich jednostek. Na domiar złego, dowódców eskortowców nie poinformowano o możliwości spotkania z własnymi okrętami podwodnymi. W związku z tym każdą wykrytą jednostkę traktowano jako nieprzyjacielskiego U-boota.
2 maja około godziny 19.40 hydroakustycy „Jastrzębia” po raz kolejny wychwycili odgłos śrub okrętowych. Po wyjściu na głębokość peryskopową kpt. Romanowski w szkłach peryskopu ujrzał dwa okręty, które rozpoznał jako stary amerykański niszczyciel oraz trałowiec brytyjski.
„Jastrząb” niespodziewanie znów opadł na większą głębokość i gdy ponownie wychodził na peryskopową hydroakustycy usłyszeli charakterystyczny sonarowy „ping”, czyli odgłos fal dźwiękowych odbijających się od kadłuba. Oznaczało to, że Polacy zostali namierzeni przez okręty znajdujące się na powierzchni i za chwilę mogą spaść bomby głębinowe!
Nasi marynarze mięli dwie możliwości. Mogli uciekać na większą głębokość i tam przeczekać atak, lub wynurzyć się i podać swoje znaki rozpoznawcze. Ponieważ były to sojusznicze jednostki, kpt. Romanowski zdecydował się wystrzelić żółtą świecę dymną, która była umówionym sygnałem.
W tym momencie niszczyciel ruszył do ataku i rzucił serię bomb głębinowych. Polski okręt wówczas przyspieszył i zaczął schodzić na większą głębokość. W międzyczasie wystrzelono kolejną świecę dymną. Odpowiedzią na to była druga seria bomb. Niszczyciel zaczął się oddalać i do ataku przystąpił trałowiec. Na szczęście i te bomby udało się Polakom wymanewrować i nie doszło do żadnego bezpośredniego trafienia.
Bratobójczy ogień
Mimo wszystko uszkodzenia bliskimi wybuchami były duże. Na „Jastrzębiu” zgasło światło, stanęły obydwa silniki, z popękanych akumulatorów wydzielał się duszący, trujący chlor, co gorsza kadłub zaczął przeciekać.
Romanowski rozkazał zatem wynurzyć okręt. „Jastrząb” wyszedł na powierzchnię pomiędzy trałowcem i niszczycielem, obydwa alianckie eskortowce otworzyły do niego gwałtowny ogień z działek szybkostrzelnych i broni maszynowej.
Pierwszy na pomost polskiego okrętu wyskoczył angielski sygnalista Thomas Beard, aby aldisem podać znaki rozpoznawcze. Zakończyło się to dla niego tragicznie. Zginął na miejscu skoszony celną serią. Nieco więcej szczęścia miał kpt. Bolesław Romanowski, który wyszedł na pomost jako drugi. W jego przypadku skończyło się na postrzale w nogi.
W pewnym momencie widząc, że niszczyciel zamierza staranować polską jednostkę dowódca rozkazał otworzyć wszystkie włazy i wyjść na pokład całej załodze. Służący na „Jastrzębiu” Brytyjski radiotelegrafista Martin Dowd zaczął nadawać aldisem znaki rozpoznawcze polskiego okrętu w kierunku trałowca. Ten momentalnie przestał strzelać.
Tymczasem niszczyciel ustawił się w odległości około 50 m od polskiej jednostki i ponownie otworzył ogień. Na pomoście „Jastrzębia” znajdowało się w tym momencie wielu marynarzy, rozpoczęła się prawdziwa masakra polskiej załogi. Kpt. Romanowski podniósł nad głowę poplamioną krwią polską banderę. Niszczyciel przerwał ogień. Z jego pomostu dobiegło pytanie:
– Are you German? ( Czy jesteście Niemcami?)
Polski kapitan odpowiedział:
– We are Polish submarine „Jastrząb” can’t you see „P-551”- bloody fool? (Jesteśmy polskim okrętem podwodnym “Jastrząb”, czy nie widzicie P-551 przeklęci głupcy?)
„Pogromcami” polskiego okrętu okazały się norweski niszczyciel „St. Albans” i brytyjski trałowiec HMS „Seagull”. Przystąpiły one niezwłocznie do akcji ratunkowej, ewakuując załogę ORP „Jastrząb” na swoje pokłady. Polski okręt został tak ciężko uszkodzony bliskimi wybuchami bomb głębinowych i ostrzałem artyleryjskim, że praktycznie nie było już dla niego ratunku, powoli tonął. Ostatecznie został dobity ogniem artylerii trałowca.
Straty wśród załogi „Jastrzębia” były poważne: na miejscu zginęło trzech Polaków oraz dwóch Brytyjczyków, ponadto rany odniosło czterech oficerów, w tym dowódca, i 12 marynarzy.
Jednak nie ma tego złego…
Brytyjska Admiralicja powołała specjalną komisję do wyjaśnienia przyczyn tego incydentu. Werdykt, który wydała, był iście salomonowy. Ustalono, że polski okręt zatonął w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, na który składały się kiepski stan techniczny okrętu i fatalne warunki pogodowe uniemożliwiające określenie rzeczywistej pozycji „Jastrzębia”. Doszła do tego zmiana kursu przez konwój, o czym nie powiadomiono polskiego dowódcy.
W rezultacie uznano atak na polską jednostkę za usprawiedliwiony. Komisja wysoko oceniła postawę kpt. Romanowskiego i załogi, jak również wytknęła fakt niezrozumienia przez alianckich oficerów znaków rozpoznawczych w postaci żółtych flar, co mogło zapobiec tragedii.
W zamian za utraconego „Jastrzębia” Polska Marynarka Wojenna otrzymała kolejny okręt podwodny. Tym razem była to nowoczesna jednostka, bliźniak sławnego już wtedy „Sokoła”. Nowy okręt otrzymał nazwę ORP „Dzik”, jego pierwszym dowódcą został kapitan Bolesław Romanowski, a trzon załogi stanowili marynarze z zatopionego ORP „Jastrząb”. Jednak życia zabitym bez sensu podwodnikom to nie przywróciło.
Bibliografia:
- Edmund Kosiarz, Flota Białego Orła, Gdańsk 1980.
- Jerzy Lipiński, Druga wojna światowa na morzu, Gdańsk 1976.
- Jerzy Pertek, Wielkie dni małej floty, Poznań 1972.
- Bolesław Romanowski, Torpeda w celu, Warszawa 1985.
- Richard Woodman, Konwoje arktyczne 1941-1945, Warszawa 2002.
KOMENTARZE (48)
Komentarze do art. z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne
Szymon P.: i pewnie mówili że nie wiedzieli
Ciekawostki historyczne: Gorzej, nie znali umówionych sygnałów.
te zachodniaki to ciezkiej klasy jolopy,jak przygotowywali zalogi do wspolnego lotu kosmicznego,to ruscy plynnie mowili po angielsku,amerykan jak otworzyl dziuba to przypominalo to przesuwanie komody po nierownej podlodze
jeszcze raz podkresle,ze alianci t zn zwiazek imbecyli spychajacych ewoje bledy na najgorszego zgonie z zasada ,francuz wymysli,niemiec zrobi ladnie polak to kupi a ruski ukradnie
nie znali umowionych sygnalow,czyli mowiac krotko byli nie przygotowani do oczekujacych ich zadan.i tak to jest zawsze z tymi bucami mianujacymi sie aliantami.wojna jest zawsze licytacja .niekompetencji,bo jakby chcieli ich rozliczac wg.ich glupich czynow ,Toby nigdy wojen nie bylo
Ile złota wzieli Brytyjczycy za ten okręt
Uważam, że łańcuch nieszczęść zapoczątkował kpt.Romanowski. Niesprawny okręt powinien zawrócić, bowiem nie tylko jest nieprzydatny, ale trzeba go dodatkowo ochraniać. Kłania się Somosierra.
Czemu Samosierra?
Bo bez chłodnej analizy sytuacji. Aby naprzód na łeb, na szyję, i może się uda. Tym razem nie udało się.
Powinieneś napisać „Kozietulszczyzna”
BTW: przełęcz w Górach Ayllon nazywa się Somosierra
To bardzo pobieżne rozumienie z Waszej strony. Nikt w ten sposób pod Samosierrą nie dowodził.
W sumie fakt. Sama sytuacja z niemieckim u-bootem mogła się potoczyć inaczej gdyby ster zablokował się nie tak jak to miało miejsce.
Bezpośrednią przyczyną zatonięcia okrętu nie był jednak jego stan techniczny tylko nieznajomość sytuacji taktycznej przez dowódców wszystkich trzech jednostek. Na miejscu Jastrzębia mógłby być równie dobrze inny okręt i pewnie skończyłoby się tak samo.
Dokładnie!
jestem z toba .w polsce jak im cos nie wychodzi to pozostaje zawsze metoda cepa i mlota no i ten co nad nami
jak sie znam na medycynie,to zostal zaatakowany przez swoich.jak ich zidentyfikowal powinien wyjsc na powierzchnie i poddac sie ,mozeby go do niewoli wzieli .
Ignorancka brednia. Pod Somosierrą rozkaz wydał cesarz. I szarżujący Polacy nie mieli żadnych uszkodzeń jak ORP „Jastrząb”.
Wybrane komentarze do art. z portalu Wykop.pl http://www.wykop.pl/link/1942546/niewybaczalna-pomylka-dlaczego-alianci-zatopili-polski-okret-podwodny/:
Endrius: Jak to na wojnie, zawsze znajdą się jacyś niedoinformowani, wolno myślący, albo strzelający do wszystkiego co się rusza – tak na wszelki wypadek. Wygląda na to, że na tamtych dwóch statkach udało się zgromadzić wszystkie wymienione typy…
azertaker: Warto jeszcze dodać, że Amerykanie chcieli dokonać ceremonialnego przekazania okrętu pod banderą brytyjską, a polska bandera miała zostać wciągnięta dopiero na morzu i tam dowództwo przekazane Polakom przez oficera RN. Oczywiście kapitan Romanowski odmówił wzięcia udziału w takiej ceremonii (po 3 miesiącach szkolenia naszej załogi). Spowodowało to małe dyplomatyczne zgrzyty, ale dzięki temu okręt został przekazy w porcie amerykańskim pod polską banderę z całym ceremoniałem. Na uroczystości były tłumy polskiej Polonii.
Z książki komandora dowiedziałem się również ciekawej rzeczy – otóż na okrętach podwodnych tamtego czasu do usuwania CO2 z powietrza w zanurzeniu używano ni mniej ni więcej, tylko sody kaustycznej, czyli 'kreta” do udrażniania rur.
odpowiedz azertaker .zaciekawila mie metoda oczyszczania powietrza z CO2 soda kalstyczna. okazuje sie ze ta metoda sie rozpowszechnila w swiecie podwodniakow.wynalazca byl. inz,Drzewiecki ,polak w sluzbie carskiej,wynalazca i budowniczy wielu typow lodzi podwodnych ,peryskopow i sielenijakich technologji wynikajacych z samego tematu
odpowiedz endrjuz-.pojecie aljanci juz samo w sobie jest pojeciem bez odpowiedzialnosci ,albo przynajmniej rozwodnieniem jej,odpowiedzialnosc ,iest aktem jednoosobowym.chcac ja zastosowac w grupie pozostanie echo albo podej dalej
tak to bylo z tymi aljantami,grupa urlopowiczow z korpusu pancernego Gen Maczka pojechala do Paryza,no nie mozna bez przerwy pochlaniac miasta,trzeba gdzies pojsc do kafejki ,ulozyc plan dalszej peregrynacji ,odpoczac ,rabnac jakas kafke ,w czasie odbywania tych czynnosci zauwazyli w rogu grupe francowatych cos wykrzykujacych ,bardzo podekscytowanych,poniewaz byli juz poprzednio u tych zabojadow ,wiec kumali Trochu ich belkod ,wywnioskowali ze to oni byli przedmiotem tej awantury a temat byl z propagandy komunistycznej / te pasozyty zamiast walczyc u siebie w kraju woza sie po swiecie itd /,narazie nie prowokowali ale wkiedy jeden z grupy zabojadow podszedl do stolika i zlezacej na nim paczki papierosow odliczyl dziewiec sztuk i zabral, miarka sie przebrala .cztery nogi ze stolika znalazly inne przeznaczenie ,bitwa trwala krotko dziewieciu agitatorow MRP z porozbijanymi mordami wyladowalo na ulicy.pozniej pokazal sie policmajster .wywolal kafejkowego ,ktory ulotnil sie w czasie zajscia,ten nic nie widzial nic nie slyszal, cala sprawa skonczyla sie zaplata uszkodzonego mebeliul i tak to iest przelewac krew za aliantow .a to polacy gineli za tych bucy, nie na odwrot
A ta głupotka to niby skąd zaczerpnięta?
Do patrolowania Jastrzab nadawal sie po unieruchomieniu steru
dziobowego do patrolowania. Decyzja o niepowroceniu do bazy byla sluszna. Pozniejsze mylne ostrzelanie przez Norwegow nie mialo z tym nic wspolnego.
z kim sie zadajesz,takim sie stajesz ,amer ykanie byli bardzo niechlujni w wykonywaniu swoich powinnosci wojskowych korpus pancerny byl wielokrotnie bombardowany przez swoich i tak ciagle bijatyki na na orlogach,/ ,urlopach/
traktowali nas ,jak Kalego,dawali nam sprzet,do ktorego zaden logicznie myslacy by nie wsiadl,dywizji gen Maczka dali czolgi z poprzedniej wojny r-16,wsiasc mozna bylo,wysiasc z zyciem gorzej
nasi to maja fantazje,taka balie nazwac jastrzab.taz ta balia na obrazku wyglada ze sie juz rozleci.u nas w muzeum mamy/ Malmö/ mamy lepsza i mlodsza o dwadziescia lat.
poza tym w szwecji poprosily o azyl trzy nowoczesne polskie lodzie podwodne.chlopcy nie wyrazali wiekszego entuzjazmu do wojny,w kazdym razie nie za wszelka cene.poza tym i tak nikt nie bylby im wdieczny.a wladza ludowa w szczegolnosci. dorobili by sobie miano wrogow ludu.po przyjezdzie tow bierut podarowalby ich stalinowi jak ms sobieski
przezyli parokrotnie ataki bombami glebinowymi w zatoce puckiej a tam podobno bardzo plytko(,zreszta mowia ze caly baltyk to jedno podtopione paswisko)
po wojnie prawie wszyscy wybrali wolnosc,na wet nie probowali sie zaglebiac w meandry zycia tego tam.byly trudnosci z skompletowaniem zalog ,co przyslali nowe to te dawaly dyla,no i jeszcze dar pomorza ,tez tu bywal
przynajmniej zaoszczedzili sobie zadawania sie z tymi glupolami zwanymi aliantami
ano wlasnie,alianci ,chcialbys powiedziec ,rowni wobec czekajacych ich wyzwan.ale tak nie jest niemiec ma sie za madrzejszego od polaka,anglik od niemca,amerykanin od wszystkich,i te wszystkie kompleksy zaraz daja znac o sobie i to daje natychmiast znac o sobie przy wykonywaniu jakiegokolwiek zadania.t zn. sukcesy dla tych zasluzonych a niepowodzenia dla tych nadole chierarchji i tak bylo jest i zawsze bedzie
a Orla tez wykonczyli w dziwny sposob ,w okolicznosciach nie wyjasnionych.a w komunistyczne maliny tez nas wpuscili w okolicznosciach podobnych,a czy ktos pokwapil sie zanalizowac czy innych tez w konia robili i ile razy bo moze to bylo legio ,takie warunki ,ciemno wszedzie glucho tez nie widac nie slychac ,to wytniemy im kuranta
juz w czasie przekazywania jastrzebia zaczelo szydlo wychodzic z wora ,dobrze ze te chlopaki nie dodawaly tych pusli do kupy ,ale wynik sie wylanial do czego angole nas potrzebowali.uczcie sie jezykow obcych zebyscie wiedzieli w ktorym momencie krzaknac im -[…] mam gdzieś takie na ramie bron
Prosimy nie używać słów uważanych powszechnie za wulgarne. Komentarz został edytowany.
morze nasze morze ,a w nim dziewcze chorze.rok panski 37 ,lalo ,przejazd pociagiem przez strefe wolnego miasta gdanska,pociag wjezdza od strony Oliwy /.wychowanie .w szkolach krajowych mielizmy patrjotyczne,/ jedzie jedzie na kasztance ,siwy strzelca stroj,hej hej kumendancie ,mily wodzu moj itd itp takiesmy zapiania mieli /a tu pierwszy szok,serja kamieni po pociagu.ledwie zdazylem schowac glowe za framuga,a pozniej kazdy kmiot grozil kopaczka.za Gdanskiem po prawej stronie.lotnisko bodajze Rumia,jakis Flugverein na dwuplatowcach ,markuja lot nurkowy na pociag jeden taki napalony bylby sie w komin zaplatal. prasa podaje, niemcy zajeli nadrenie a alianci nawet pletwa nie zaprotestowali, ale za to te nasze karzelki pokaza swiatu na co ich stac ,18 maja 39 r,wielka katastrofa kolejowa w Gdansku pociag expresowy relacji Warszawa-Gdynia wygruzili na dlugosci calej starowki.gdanszczanie mieli ubaw jak jak nasi technika flintstona dzwigiem na korbke probowali posprzatac to cale skrotowisko ,prasa polska pisala o sabotarzach ,umundurowali poczciorzy, dali im zamiast stepla do listu, karabiny,wszystkich potem rozwalili ,co te buce chcialy dowiezdz ,mamy rozkaz na dnie twoim lec
[…] Mam gdzieś takie na ramie bron
Prosimy nie używać słów uważanych powszechnie za wulgarne. Komentarz został edytowany.
tak sie sklada ze w mowie mozemy uzywac roznych form nastrojowych,w muzyce w partyturze stoi forte, znaczytsia ten na samym koncu orkiestry wojskowej wali w beben z calych sil,do ostatniej grochowki,w procesie katyliny oskarzyciel wola ,qvousqve tantem abutere Katylina patientiam nostra,juz nie bede mowil o amerykanach ,bo ci fuck-uja na okraglo i az do znudzenia ,tak ze zasadzenie jednego rodzynka wielkiej straty nie przyniesie.chyba ze chcecie byc bardziej papiescy
a u nas naprymier,grubianow niet ,kak u nas znachodzitsa grubian,my jewo za chuja i czeres burtu
t taz to jest eufemizm do kwadratu,w mowie w zaleznosci od momentu impresionalnego trzeba uzywac sformulowan krotkich ,dobitnych, to jest jak riposta w pojedynku,a nie jakanie sie na patelni z jajecznica,dlatego z tych wszystkich zlabizn pozostanmy przy chromole takie itd..
przejezdrzaiem ieszcze raz to pechowe miejsce,byl rok 46.cale iotnisko zostalo utwardzone betonem,cale jak okiem siegnac bylo pelne zlomu ,wszystkich typow ktore sluzyly luftwaffe,co tam nie bylo ,stukasy FW-.190 dorniery.heinckle Ju-88,nawet gigant.kapitalna zabawka dla tych co z fragmentu probowali odgadnac reszte.caly Gdansk zrobion. w drobna kaszkiel,przy kosciele maryjackim dziwnym trafem zachowala sie laweczka coz przyjemniejszego dla utrudzonego wedrowcy.kiedysmy tak deliberowali na koleja rzeczy porzadku, zjawil sie on gdanszczanin i zaczal kompletowac czwarty i piaty wymiar opowiesci, mowil plynnie po polsku ale on nie byl z naszej klasy.opowiadal jak ruscy zaatakowali miasto,wyciagali z domow na ulicy,rozwalali ,,no mozna sie bylo nurzac w satysfakcji. dziwne w takich momentach czlowiek mieknie,nie wiadomo co odpowiadac,a dzisiaj w tym samym miescie polska janczarnia z orzelkiem na czapce mordowala swoich ,a moze oni nie nasi
jak to sie stalo ze przez caly okres okupacji kacapskiej,w roznych zajsciach w ktorych narod protestowal przeciw zniewoleniu ,janczarnia ani razu nie wystapila w obronie wlasnych .a bylo o co70% BNP bylo wyworzone. zarobki przedstawialy sie15-20 dolarow miesiecznie,w zaleznosci czy ruscy mieli zapotrzebowanie na dolara 1 60 zl a czasem 200 zakup sprzetu dewizowego,.a teraz podrosly do setek dolarow,skad oni biora te pieniadze,a moze juz niedaleko do kryzysu jak w Grecji,Portugalji
nasi ,wasi,pojecie relatywne.jak wuj Bolek powiedzial ,punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia
Kompletny bełkot bez żadnego potwierdzenia w historii.
mozna i tak.ogiera wykastrowac ,pozostanie walach
bon ton ,savoir vivre,pardon.—a jak bedziecie dobrych manier uczyli tych co nawa panstwowa wladaja.to robcie to przez ambasade Ruska
odpowiedz Jaroslawowi na 10715,-dobre pytanie, caly skarb narodowy zaciapali, caly narod obrocili tylkiem do wiatru na wielu obszarach wojskowym, etnicznym,kulturowym.nasza naiwna wierchuszka naganiala im wszystkich do chliwika i na mogilki.taz te pol wieku pod panowaniem kacapi tez ich zasluga.za tyle zaslug,Enigme ,Polish min detektor Mk-1.a nade wszystko wklad ludzki,bitwa o Anglie ,powstanie warszawskie tez powstalo w glöwach naszych durnowatych przywodcow na tle aljanta .jakby ktos zaproponowal taki interes a priori,toby nikt na niego nawet nie naplul.a juz to ze nasza wierchuszke tak zdegradowali (ale zasluzyli sobie)(.ale tutaj sie wylania nasz serwilizm narodowy ktory nosimy w sobie od wiekow
Coś ci się pomyliło z tym serwilizmem narodowym, bo powtarzasz to, jak najęty. Chyba, że mówisz z ruskiej perspektywy o swoim własnym serwilizmie, wtedy to zrozumiałe.
Co do przyczyn i pomyłek, chyba jedna bardziej wierzę pamiętnikowi Romanowskiego. Ciekawe jest, że Romanowski nie chciał podnieść bandery brytyjskiej w trakcie przekazania okrętu w New London. Po negocjacjach (wsparli go Amerykanie) i po groźbie wycofania załogi, podniósł polską banderę.
Na początku listopada 1941 r. Polska Marynarka Wojenna przejęła w bazie US Navy w New London okręt podwodny typu „S”. Jednostka ta, mimo remontu, była kompletnie wyeksploatowana długą służbą w amerykańskiej flocie.,,jak zwykle zlom zawsze dostajemyi jeszcze kase płacimy
ciekawe czy NATO przyjdzie Polsce z odsieczą jak nas ruscy zaatakują – z tydzień wytrzymamy do linii Wisły..