Ponoć podmieniono ją w kołysce. Później wraz z siostrami stała się częścią haremu wuja. Wreszcie wydano ją za mąż w imię… przyjaźni polsko-rosyjskiej!
Jej panieńskie nazwisko – Engelhardt – pewnie niewielu osobom coś powie. Większość powinna jednak kojarzyć jej wuja. Była bowiem siostrzenicą Grigorija Potiomkina, kochanka Katarzyny II. Czy jednak faktycznie? Według jednej z wersji Aleksandra była tak naprawdę nieślubną córką przyszłej carycy (wtedy jeszcze wielkiej księżnej Katarzyny) i jej ówczesnego faworyta Sergiusza Sałtykowa, szambelana wielkiego księcia Piotra. Cesarzowa Elżbieta miała ją usunąć z kołyski, a w jej miejsce podłożyć noworodka płci męskiej – przyszłego Pawła I, bo potrzebny był następca tronu. Dziewczynkę rzekomo oddano na wychowanie Wasylowi Engelhardtowi i Marfie, starszej siostrze Potiomkina.
Ile w tym prawdy? Koncepcję tę trudno potwierdzić lub obalić. Aczkolwiek niektórzy zauważali zadziwiające podobieństwo rysów twarzy na portretach dorosłej już Aleksandry i Katarzyny II. Na dodatek Paweł już jako władca miał jawnie okazywać Aleksandrze nienawiść. Czyżby więc sensacyjna teoria miała uzasadnienie w rzeczywistości? Nie wiadomo, acz legendę skwapliwie podtrzymywała później rodzina Branickich.
Lubieżny wujaszek
Tak czy inaczej, Aleksandra dość wcześnie została osierocona przez Engelhardtów. Wychowywała ją potem matka wuja, Daga Potemkinowa. Wraz z czterema siostrami i babką przybyły do niego do Petersburga, gdzie zostały oddane pod jego „opiekę”. Miał im poszukać kandydatów na mężów (tylko najstarsza była już mężatką). Jednak Potiomkin„był epikurejczykiem. Uciechy zmysłowe stanowiły ważną część jego życia – namiętnie kochał kobiety i nic nie było go w stanie powstrzymać”. Nie miało dla niego znaczenia, że dziewczęta są jego siostrzenicami. Ostatni raz widział je, kiedy były jeszcze dziećmi. Ponoć kiedy zobaczył je po latach, był nimi oczarowany…
Dość szybko najstarsza z niezamężnych jeszcze sióstr została jego kochanką. Kiedy zaś została wydana za mąż, jej miejsce zajęła kolejna. Nic dziwnego, że francuski dyplomata, którego słowa przywołuje w swojej najnowszej książce Polacy w Ukrainie. Czasy carskie Violetta Wiernicka, pisał w liście do Ludwika XVI: „Próbką rosyjskiej moralności jest sposób, w jaki książę Potiomkin opiekuje się swoimi siostrzenicami”. Jeszcze dosadniej wyrażał się na ten temat rosyjski hrabia Siemion Woroncow: „książę Potiomkin zrobił sobie harem z własnej rodziny w pałacu cesarskim, którego część zajmuje. Co za skandaliczna zuchwałość!”. Upominać próbowała Grigorija nawet jego własna matka, ale on palił jej listy, nawet ich nie otwierając!
Małżeństwo w dobrze pojętym interesie… pana młodego
Pod „bezpośrednią opiekę” wuja trafiła w końcu i Aleksandra, jego najukochańsza po carycy przyjaciółka, do której miał szczególną słabość. Aleksandra uważana była za najinteligentniejszą z sióstr. Potiomkinowi udało się ją „wkręcić” na dwór Katarzyny II. Została jej frejliną, czyli damą dworu. Relacja panny Engelhardt z carycą miała bazować na wspólnym przywiązaniu do Potiomkina. Ale wydaje się, że władczyni naprawdę doceniała towarzystwo Aleksandry. Przykładowo zabrała ją do swojego powozu, gdy zmierzała na spotkanie z cesarzem Józefem II.
Jednak nie zapominajmy, że głównym celem, dla którego Aleksandra pojawiła się w Petersburgu, było poszukiwanie męża. Ponoć jej serce było już wtedy zajęte, ale w życiu kierowała się przede wszystkim rozumem i zdrowym rozsądkiem. Zarówno dla niej, jak i wybranka miało to więc być małżeństwo z rozsądku. Padło na Franciszka Ksawerego Branickiego, który był zakochany w Izabeli z Flemingów (ona z kolei wyszła za Adama Kazimierza Czartoryskiego i została matką słynnego Adama Jerzego).
Małżeństwo z Aleksandrą było dla Branickiego korzystne pod wieloma względami. Przede wszystkim chroniło go przed rosyjską władzą i stawiało na uprzywilejowanej pozycji w polskim środowisku prorosyjskim, a także wzmacniało go jako hetmana. Zresztą sama Katarzyna II miała popierać związki Rosjanek z polskimi szlachcicami, ponieważ – jak twierdziła – pragnęła trwałego pokoju z Polską. Poza tym posag Aleksandry obejmował nie tylko spłatę aż 4 milionów jego długów, ale i dodatkową kwotę 600 000 rubli. O dwóch posiadłościach ziemskich i pałacu w centrum Petersburga nie wspominając.
„Pamiętaj, żeś ty nie Polka”
Aleksandra i Franciszek Ksawery pobrali się 12 listopada 1781 roku. Ich świadkową była Katarzyna II. Wśród gości znalazł się m.in. Nikołaj Repnin. Po ślubie zamieszkali w Białej Cerkwi. Aleksandra cały czas korespondowała z carycą, której zależało, by jej przyjaciółka (lub córka?) zachowała rosyjską tożsamość. Upominała ją np.: „Pamiętaj duszko, (…) żeś ty wcale nie Polka, ty Smoleńczanka” i zalecała wierne przywiązanie do rosyjskiej ojczyzny, „gdzieś się urodziła i wychowała”. Władczyni sugerowała też, by w domu Aleksandry jak najwięcej mówiło się po rosyjsku i francusku, a jak najmniej po polsku.
Bliskie relacje domniemanych matki i córki mimo odległości i upływu lat bynajmniej nie osłabły. Katarzyna II została matką chrzestną syna Aleksandry i Franciszka Ksawerego, Władysława Grzegorza. Co ciekawe, poznała go osobiście dopiero, kiedy chłopiec miał już 5 lat. Była nim zachwycona!
Czytaj też: Potężna, genialna i rozpustna – caryca Katarzyna Wielka
Żelazne ręce do pieniędzy
Nie da się ukryć, że to Aleksandra odpowiadała za najpierw podwojenie, a potem potrojenie dochodów rodziny Branickich. Niewątpliwie przyczynił się do tego fakt, iż była jedyną spadkobierczynią Grigorija Potiomkina, który zmarł 5 października 1791 roku. Po otrzymaniu spadku ujęła „ster zarządu fortuny w swe żelazne ręce”. Braniccy skupowali też kolejne dobra, m.in. bohusławskie od bratanka Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Sama Aleksandra z jednej strony potrafiła być nieprawdopodobnie wręcz skąpa. Pierwszy z brzegu przykład: wyrób świec na dworze. Do ich produkcji służyły zbierane przez dwie panie ogarki po wypalonych poprzednich świecach. Z drugiej strony urodziny jednej z jej córek były trzydniową fetą. Poza tym, jak pisze Violetta Wiernicka w książce Polacy w Ukrainie. Czasy carskie: „darowała tej córce ogródek, to jest kilka drzewek ogrodzonych gustownym płotem. Na tych drzewach były przymocowane kwiaty z brylantów, rubinów, szmaragdów i innych drogich kamieni, co przy oświeceniu lamp śliczne się wydawało”.
Zbereźnik o wielkim apetycie i… słabej pamięci
Cóż można powiedzieć o mężu Aleksandry, Franciszku Ksawerym? Jego polityczną i spiskową przeszłość w tym momencie zostawmy. Bez pardonu pozbawiał pomniejszych właścicieli ziemskich ich własności. Dużo jeździł konno, był zresztą ich znawcą. Lubił też dobrze zjeść i wypić. Jeszcze przed ślubem słynął jako awanturnik i hulaka, który nie wylewa za kołnierz. Violetta Wiernicka wspomina, że potrafił obudzić się w środku nocy, by napełnić brzuch. A gdy pytał zaufanego Kozaka, który lubił podjadać Branickiemu najlepsze kąski, co stało się z frykasami, słyszał w odpowiedzi, że przecież on sam je zjadł! I co ciekawe – dawał się na to nabrać!
Prowadził się też, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Jak czytamy w książce Polacy w Ukrainie. Czasy carskie:
Hetman miał wiele kochanek, tak szlachcianek, jak i kobiet z ludu. Gdy przyjeżdżał do jakiegoś folwarku czy wsi na polowanie, chciał by w domu, gdzie miał nocować, czekały na niego „dwie zamiatające podłogę kobiety w czystych ubraniach, koniecznie o jędrnych twardych piersiach i z podwiniętymi spódnicami”. Miały go „oczarować, co im się najczęściej udawało, gdy hetman miał jeszcze wystarczająco dużo sił witalnych”.
A kiedy już ich zabrakło? Cóż, musiał się ograniczać do zadzierania kobietom koszul i szczypania w piersi.
Czytaj też: Agafia Gruszecka – polska feministka na Kremlu
Ideałem nie była, ale…
Aleksandra nie pozostawała mężowi dłużna. Co prawda nigdy nie przyłapał jej na gorącym uczynku, ale wiadomo, że jej kochankiem był Kozak słusznej postury o imieniu Grigorij. Czyżby jakaś słabość do tego imienia? Franciszek Ksawery mógł podejrzewać żonę o zdradę, jednak na czynienie jej wyrzutów nie pozwalały mu z jednej strony polska duma, z drugiej – hrabiowska godność.
Ale to tylko jedna z wielu twarzy Aleksandry Branickiej. O jej podejściu do spraw finansowych już wspomnieliśmy. Ponadto od 1786 lub 1867 roku aż do swojej śmierci w 1838 roku urządzała przy rezydencji wspaniały park nazwany Aleksandrią. Jedna jego część miała zostać rozplanowana przez „pejzażystę francuskiego”.
Nie można też powiedzieć, że hrabina Branicka nie czyniła niczego dobrego. Przeciwnie. Przeznaczyła aż 200 000 rubli na wykupienie z więzień dłużników. Wspierała zakładanie i bieżące funkcjonowanie szkół. W testamencie 250 000 rubli przeznaczyła na utworzenie szpitala dla biednych, w którym miało się znajdować 40 łóżek. Jej życzeniem było, aby placówka została nazwana na cześć jej męża: Ksawierjewskaja. I pomyśleć, że za posag Aeksandry można byłoby wybudować około 20 takich szpitali! A ona do tego chciała sławić nim imię Ksawerego – Polaka. Cóż, to całkiem sporo jak na domniemaną córkę Katarzyny II.
Bibliografia:
Literatura uzupełniająca:
- A. Bender, Zofia Katarzyna Branicka Odescalchi zwana pierwszym „polskim papieżem”, „Roczniki Humanistyczne”, z. 4/2020.
- M. Ruszczyc, Hetman się żeni, „Kamena. Kwartalnik Kresowy”, nr 1/1991.
- K. Sikora, Jak hrabina Zofia Branicka, wnuczka siostry faktycznego cara Rosji, stała się właścicielką hrabstwa tyczyńskiego, w tym Nowego Borku i Lecki, „Kurier Błażowski”, nr 129/2012.
KOMENTARZE (1)
Te świece z ogarków – dziś nazwalibyśmy to gospodarnością.