Odkrycie Ameryki wpłynęło na życie wszystkich ludzi na Ziemi. Co więcej, wpływa do dziś, a bez sukcesu Kolumba świat wyglądałby zupełnie inaczej.
W opowieści o odkryciu Nowego Świata dominują wątki o wielkich czynach i ludzkich dramatach. Historie o podboju Meksyku i Peru dobrze się czyta, ponieważ mają wyrazistych bohaterów i wartką akcję. Tragedie rdzennych mieszkańców obu Ameryk, którzy masowo padali ofiarą epidemii, poruszają serce. Budowa imperiów kolonialnych robi wrażenie swoim rozmachem. Wszystko to jest oczywiście ważne, jednak często przykrywa inną historię, znacznie bardziej prozaiczną – a jednocześnie optymistyczną. Historię o jedzeniu.
Całkiem co innego na obiad
Nowy Świat był oddzielony od Starego przez tysiąclecia. W związku z tym rośliny uprawiane na obu kontynentach mocno różniły się od siebie. Podobnie zresztą jak hodowane zwierzęta. Nawiązanie kontaktu po pierwszej wyprawie Kolumba spowodowało, że wiele gatunków wyruszyło w transatlantycką podróż. Oprócz roślin i zwierząt – także bakterie i wirusy. W ich eksporcie zdecydowanie przodowała Europa. Mieszkańcy Starego Kontynentu zawieźli do Ameryki zarazki ospy prawdziwej, odry, grypy, dżumy, malarii, błonicy, tyfusu i cholery. Amerykanie z kolei odwdzięczyli syfilisem, choć co do tego istnieje spór wśród naukowców. Możliwe bowiem, że jednak miał swoje korzenie w Eurazji.
To jednak nie zarazki były najważniejszym produktem wymiany zapoczątkowanej po odkryciu Kolumba. Były nim rośliny uprawne, które po przybyciu do Europy, Azji i Afryki zupełnie odmieniły oblicze tych kontynentów. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.
Wspaniała kukurydza
Kukurydza była podstawą wyżywienia w wielu częściach Nowego Świata. Pierwsze obserwacje na jej temat można znaleźć już w liście datowanym na 13 listopada 1493 roku, wysłanym przez hiszpańskiego historyka Petera Martyra d’Anghiera. Autor listu porównuje ją do prosa. Rok później nasiona kukurydzy dotarły do Watykanu. Pierwsze uprawy w Niemczech są datowane już na 1539 rok, choć prawdopodobnie akurat ta odmiana została przywieziona z Ameryki Północnej przez Johna Cabota lub Jacquesa Cartiera, ponieważ musiała być bardziej odporna na chłodny klimat. Tak czy inaczej, kukurydza stała się ważnym składnikiem diety w Azji Mniejszej i na Bałkanach, a pod koniec wieku stała się także popularna w Niemczech i północnych Włoszech.
Europejczycy pokochali amerykańskie zboże, ponieważ było doskonałym źródłem węglowodanów. Kukurydza rosła szybko, dawała dobre plony, nie sprawiała wielu problemów i można było ją uprawiać w różnych klimatach. Co więcej, rosła nawet w miejscach, które były zbyt wilgotne dla pszenicy lub (w przypadku Azji) zbyt suche dla ryżu. Brytyjski pisarz Arthur Young, który w latach 80. XVIII wieku podróżował do Francji, tak opisywał kukurydzę w swojej relacji: „Gdzie nie ma kukurydzy, tam są ugory, a tam, gdzie są ugory, ludzie głodują. Dla mieszkańców tego kraju żyć z tej rośliny, która przygotowuje ziemię dla pszenicy, a której liście tuczą ich bydło, to jak posiadać skarb”.
Czytaj też: Niewolnictwo i krwawy podbój w imię Boga, czyli co Kolumb sprowadził do Ameryki
Podejrzany pomidor
Nieco inna jest historia pomidorów, które z początku spotkały się ze znacznie chłodniejszym przyjęciem. Pierwsze okazy przybyły do Europy krótko po podboju Meksyku. Rozprzestrzeniły się po Europie jako swego rodzaju egzotyczna ciekawostka – raczej roślina ozdobna niż nadająca się do spożycia. Pomidory nazywano „diabelskim owocem” albo „zatrutym jabłkiem”. Wierzono, że mogą powodować chorobę i zatrucie. Sprawy nie ułatwiał fakt, że zielone, niedojrzałe pomidory faktycznie były gorzkie i nie nadawały się do jedzenia.
Poza tym nowa roślina (w przeciwieństwie do kukurydzy) nie przypominała niczego, co znali Europejczycy. Z tego powodu trudniej było znaleźć dla niej jakieś zastosowanie. Włoski zielarz Pietro Andrae Matthioli, pisał w 1544 roku, że pomidor ma „złą opinię bycia z jednej strony trującym, a z drugiej źródłem pokusy”.
Warzywo powoli zdobywało jednak popularność, choć po raz pierwszy zostało wspomniane w książce kucharskiej dopiero w 1692 roku we Włoszech. Zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę, że dziś trudno wyobrazić sobie bez niego kuchnię włoską. W okolicach początku XIX wieku pomidor był już powszechnie spożywany w Hiszpanii, południowej Francji i Włoszech, lecz na uznanie w krajach położonych bardziej na północ musiał poczekać na akceptację jeszcze około 100 lat.
Czytaj też: 10 największych podróżniczek w dziejach. Mężczyźni mogliby się od nich uczyć
Niechciany ziemniak
Podobnie sprawy wyglądały z – pochodzącym z tej samej rodziny, co pomidor – ziemniakiem. Choć dziś wiele osób nie może sobie wyobrazić bez niego obiadu, Europejczycy długo nie mogli się do niego przekonać. Hiszpanie po raz pierwszy napotkali ziemniaki w trakcie podboju Peru, na początku lat 30. XVI wieku. Wiadomo, że w 1567 roku były uprawiane na Wyspach Kanaryjskich, a w 1573 roku w kontynentalnej części Hiszpanii. Na początku XVII wieku ziemniaki były uprawiane, ale tylko jako ciekawostka albo roślina ozdobna. Wielu uważało, że ziemniak może powodować trąd.
W końcu jednak jego czas musiał nadejść – w chłodniejszym klimacie północnej Europy z hektara obsadzonego ziemniakami można było uzyskać więcej składników odżywczych niż w przypadku innych upraw. Władcy zdali sobie sprawę z potencjału egzotycznej bulwy. W 1744 roku Fryderyk Wielki nakazał rozszerzenie upraw w Prusach, by przeciwdziałać klęsce głodu. Katolicki i protestancki kler stawiał opór, ponieważ ziemniak nie był wspomniany w Biblii. Mimo tego smaczna i pożywna bulwa przyjęła się. W 1764 roku w Szwecji królewski edykt zachęcał do uprawiania ziemniaków. Podobne działania czyniła Katarzyna Wielka, jednak w Rosji roślina zyskała popularność dopiero pod koniec lat 30. kolejnego stulecia.
Ogółem w początkach XIX wieku w wielu europejskich krajach ziemniak stał się ważnym składnikiem diety, a gdzieniegdzie wręcz jej podstawą. Tym większą tragedią okazała się zaraza ziemniaczana, który przybyła na Stary Kontynent w latach 40. XIX wieku. W żaden inny kraj nie uderzyła tak silnie jak w Irlandię. Wedle szacunków milion osób zmarło z głodu, a ponad milion musiało opuścić kraj, emigrując (o ironio losu) głównie do Ameryki.
Czytaj też: Nasi pradziadkowie głodowali bardziej niż dzieci w Afryce. Czy strach przed niedożywieniem mamy w genach?
I wiele, wiele innych
Oczywiście przedstawione tu historie to zaledwie mały wycinek całego bogactwa roślin, który przybyły z obu Ameryk. Wybrałem te, które przyjęły się w Europie do tego stopnia, że nie sposób wyobrazić sobie bez nich diety. A przecież z Nowego Świata pochodzi dużo więcej pożytecznych roślin. Na przykład bulwy manioku, dla których Europa była zbyt zimna, zdobyły popularność w Afryce i tropikalnych częściach Azji. Również mieszkańcy Chin pokochali słodkie ziemniaki, które stanowiły znakomite uzupełnienie dla ryżu, ponieważ rosły w innych miejscach. W latach słabych zbiorów zboża ratowały wielu przed śmiercią z głodu.
Z Ameryki przybyło też wiele roślin uprawnych, które niekoniecznie stanowiły podstawę diety, ale w znacznym stopniu ją urozmaicały. Mowa tu na przykład o dyni, licznych odmianach fasoli, chili czy słoneczniku. Nie bez znaczenia są także używki – w końcu wiele osób nie wyobraża sobie życia bez kakao (i czekolady) czy tytoniu.
Oczywiście wymiana nie odbywała nie odbywała się w jedną stronę. Do Ameryki przybyły europejskie zboża, a także banany, kawa i trzcina cukrowa. Przełomem było sprowadzenie zwierząt, w tym koni, które zrewolucjonizowały transport. Poza tym krowy, owce i kozy zaczęły dostarczać mięsa, skór i mleka. Wszytko to zmieniło podstawy utrzymania w Ameryce. To jednak zupełnie inna historia.
Bibliografia:
- James F Hancock, World Agriculture Before and After 1492. Legacy of the Columbian Exchange, Springer, Cham 2022.
- Alfred W. Crosby, The Columbian exchange. Biological and Cultural Consequences of 1492, Praeger, Westport, Londyn, 2003.
- Christopher Cumo, The Ongoing Columbian Exchange. Stories of Biological and Economic Transfer in World History, ABC-Clio, Santa Barbara, Denver, Oxford, 2015.
KOMENTARZE (2)
Ten pierwszy tytuł z bibliografii bardzo ciekawy się wydaje, ale cena zacna… 139 euro za twardą okładkę.
…i orzechy, wszechobecne fistaszki zwłaszcza..