W 1382 roku Moskwa została zdobyta przez Tatarów, którzy urządzili jej ludności rzeź. W mieście rozgrywały się dantejskie sceny. Dlaczego tak łatwo się poddało?
8 września 1380 roku rozegrała się krwawa bitwa na Kulikowym Polu. Po przeciwnych stronach barykady stanęli wówczas wielki książę moskiewski Dymitr Doński (1359–1389) oraz Mamaj, nieformalny przywódca Złotej Ordy (1361–1380). Batalia ta była rozstrzygającym starciem w toczącej się od 1375 roku wojnie moskiewsko-tatarskiej. Po ciężkiej bitwie, w której szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną raz na drugą stronę, zatriumfowali Rusini, zadając Tatarom wielkie straty. Porażka Mamaja była zupełna. Zdołał on uciec z pogromu w ostatnim momencie w towarzystwie zaledwie kilku wojowników. Książę Dymitr, choć mocno poturbowany, został później obwołany przez swoich rodaków bohaterem narodowym.
Począwszy od 1380 roku rozpoczął się długi proces uniezależnienia się Moskwy od dokuczliwego zwierzchnictwa Złotej Ordy.
Nowa wojna na horyzoncie
Wkrótce po klęsce na Kulikowym Polu Mamaj musiał pożegnać się z władzą w Złotej Ordzie na rzecz Tochtamysza, chana Białej Ordy. Pod rządami Tochtamysza Złota Orda zaczęła na nowo rozkwitać. Nowy chan miał ambitny plan przekształcenia Rusi w zwykły ułus, zależny całkowicie od Tatarów. Zrealizowanie tego zamiaru nie było jednak łatwe, ponieważ Dymitr Doński chciał zbudować niezależne państwo ruskie pod egidą Moskwy, w którym Złota Orda nie będzie już miała nic do powiedzenia.
Tochtamysz dwoił się i troił, aby wprowadzić swoje plany w życie. Rozbił jedność Rusi, przeciągając na swoją stronę kilku książąt, którzy oddali mu do dyspozycji swe wojska (władcy Niżnego Nowogrodu i Riazania). Zaczął też gromadzić armię, co kompletnie umknęło uwadze szpiegów Dymitra Dońskiego. W sumie Tochtamyszowi udało się zebrać około 50 000 wojowników. Były to więc potężne siły, gwarantujące – przynajmniej teoretycznie – odniesienie szybkiego i łatwego zwycięstwa nad nieprzyjacielem.
Panika w Moskwie
W pochód przeciwko Rusinom Tochtamysz wyruszył latem 1382 roku. Po drodze dołączyły do niego oddziały sojuszników ruskich, co musiało szczególnie mocno zaboleć Dymitra Dońskiego, nieprzygotowanego do starcia się z prącymi do przodu Tatarami. Ci ostatni, zanim dotarli do Moskwy, po drodze palili i grabili napotkane wioski oraz mordowali lub brali w jasyr ich mieszkańców.
W momencie pojawienia się Tatarów na Rusi Dymitr Doński dysponował jedynie około 10 000 ludzi, którzy byli zbyt słabi, aby móc odeprzeć nieprzyjacielski najazd. W konsekwencji po naradzie z bojarami i wojewodami książę moskiewski pomknął z podległymi sobie siłami do Kostromy, prawie 400 kilometrów od Moskwy. Była to w rzeczywistości ucieczka, choć oficjalna wersja brzmiała, iż Dymitr szykował odciecz dla stolicy.
Tymczasem po odjeździe Dymitra w Moskwie doszło do zamieszek. W jednym ze źródeł zapisano, iż „ludzie popadli w panikę na podobieństwo owiec, nie mających pasterza. Mieszczanie zaczęli rozruchy i popadli we wściekłość, jakby byli pijani. Jedni chcieli pozostać, zamknąwszy się w mieście, a drudzy myśleli o ucieczce”. Bunt zdołał dość szybko opanować przybyły z Litwy książę Ostej (Ościk), którego miał do Moskwy przysłać ponoć sam Dymitr Doński. W tę wersję powątpiewają jednak współcześni historycy, uważając jednocześnie Osteja za postać legendarną.
W świetle przekazów źródłowych Ostej przystąpił do organizowania obrony miasta. Rozpoczęto umacnianie fortyfikacji, kopanie fos, gromadzenie żywności i sprzętu oblężniczego oraz uzbrajanie ludności. W sumie bram i murów miejskich broniło między 25 000 a 30 000 ludzi, z czego jedynie kilka tysięcy mężczyzn było zdolnych do walki. Było to zdecydowanie za mało, aby przeciwstawić się potężnej armii tatarskiej, która pojawiła się pod Moskwą wieczorem 23 sierpnia 1382 roku.
Czytaj też: Azjatyckie hordy ludojadów. Żaden naród w średniowieczu nie miał gorszej prasy!
Podstęp, który się opłacił
Otoczywszy Moskwę ze wszystkich stron, Tochtamysz rozpoczął szturm 24 sierpnia 1382 roku. Na miasto spadł grad strzał, z których część zabiła stojących na wałach i palisadach obrońców. Na wdrapujących się na mury Tatarów miotano kamienie i wylewano wrzątek. Ostrzeliwano ich także z łuków oraz „tiufaków” – lekkich dział. Wzmianka o tiufakach była pierwszą informacją o wykorzystaniu na Rusi artylerii.
Czwartego dnia zażartych zmagań Tochtamysz uciekł się do fortelu. Wysłał do obrońców kolaborujących z nim książąt ruskich, którzy w imieniu chana zapewnili ich o darowaniu im życia, jeśli wyjdą przed miasto z darami i wpuszczą do niego chana z przyboczną świtą.
Propozycja Tatarów zaniepokoiła część mieszczan. Woleli oni bronić się do ostatka, zamiast oddawać Moskwę w ręce wroga, który już wiele razy dał się mocno we znaki ludności Rusi. Ostatecznie jednak zwyciężyła przeciwstawna opcja, zakładająca współpracę z przeciwnikiem. W konsekwencji znaczna część mieszkańców Moskwy wyszła z miasta, otwierając na oścież bramy miasta.
Czytaj też: Trebusze, podstępy i tłuste świnie – jak wyglądały oblężenia średniowiecznych zamków?
Dantejskie sceny. Rzeź mieszkańców Moskwy
Tatarzy tylko czekali na wypełnienie ich prośby przez obrońców. Ci ostatni, gdy tylko znaleźli się w pobliżu wojowników Tochtamysza, zostali natychmiast otoczeni. Polała się krew. Najpierw ugodzony został Ostej, a następnie wyżsi dostojnicy miejscy. Na samym końcu przyszła pora na zwykły tłum, który był zarzynany przez skośnookich Tatarów jak bydło.
Siekący bez opamiętania Tatarzy wdarli się do miasta, kontynuując krwawą jatkę na ulicach i w domach. Przed napastnikami, niemającymi litości dla nikogo i niczego, nie ostali się ludzie, chroniący się w świątyniach. Chrześcijan wyciągano bezpardonowo z cerkwi, ograbiano, rozbierano do naga i zabijano. Niektórzy mieszkańcy Moskwy zostali wrzuceni przez żądnych krwi Tatarów w ogień, w którym spalili się wśród niewyobrażalnych jęków i okrzyków. Inni zostali na siłę wyciągnięci z miasta i potopieni w rzece Moskwie.
Rzeź Moskwy trwała kilka godzin. W jej trakcie mogło zginąć – według niektórych szacunków – nawet 24 000 ludzi. Jeśli rzeczywiście tak było, to oznaczałoby, iż wybito prawie całe miasto. Jedynie nielicznym udało się zbiec z tego piekła, pozostali zostali wzięci do niewoli. Musiało minąć wiele lat, zanim Moskwa wróciła do dawnej świetności.
Czytaj też: Prawdziwe piekło na ziemi. Jaki los czekał Polaków, którzy dostali się do tatarskiej niewoli?
Hekatomby ciąg dalszy
Po ustąpieniu z Moskwy pewny siebie Tochtamysz kontynuował zwycięski marsz przez Ruś. Mieszkańcy dosłownie przed nim drżeli. Jego łupem padały głównie te ośrodki, których włodarze wcześniej wspomagali Dymitra Dońskiego w bitwie na Kulikowym Polu. Doszczętnie zniszczono Włodzimierz, Zwienigorod, Juriew, Możajsk i Dmitrow.
W jednym z przekazów po latach wspomniano, że „Tatarzy liczne grody zdobyli, włości zawojowali, sioła spalili, monastery rozgrabili, chrześcijan wysiekli, innych w niewolę uwieźli, i wiele zła Rusi przynieśli”. Rusini byli praktycznie bezbronni wobec Tatarów, którzy robili na napadniętym obszarze, co im się żywnie podobało. Dymitr Doński nie zamierzał, jak wcześniej obiecywał, przeciwstawić się najeźdźcom, oczekując na rozwój wydarzeń w Kostromie. Jesienią 1382 roku zwycięzcy powrócili do swych siedzib, pozostawiając po sobie zgliszcza i ruiny.
Bibliografia
- Bazylow L., Historia Rosji, Wrocław 1975.
- Grekow B., Jakubowski A., Złota Orda i jej upadek, Warszawa 1953.
- Ochmański J., Dzieje Rosji do roku 1861, Poznań 1980.
- Podhorodecki L., Kulikowe Pole 1380, Warszawa 1986.
KOMENTARZE (12)
Od tego czasu Tatarzy już nie wyszli z Moskwy. Spójrzcie na twarze obecnie rządzących Rosją. Czy są to rysy słowiańskie?
Jako mieszkaniec gminy zachodniopomorskiej, gdzie pani wójt po mężu nosi jak najbardziej tatarskiego pochodzenia nazwisko…
Mogę stwierdzić, że z nami jest teoretycznie podobnie (jak i z ruskimi), ale…
Najpierw krótkie wyjaśnienie: nawet tak wielkie magnackie rody jak Koryccy czy Nowosielscy, Piotrowscy, mają tatarskie korzenie, a szczególnie kniaziowie Glińscy, którzy to pochodzą od samego ww. chana Mamaja (!), czyli tego samego ww., który przegrał bitwę na Kulikowym Polu.
A i np. „zwykli” ;) Zawaccy, to z pochodzenia też Tatarzy litewscy, Lipkowie. Ten z kolei etnonim pochodzi od mongolskiej nazwy Litwy – Lipbka = Lipka.
… ale problem w tym, że Lipkowie przejęli naszą bardziej zachodnią kulturę, gdy tymczasem Rosjanie przejęli niestety tą azjatycką – tatarską, co widać i dzisiaj patrząc na skrajne zdziczenie putinowskich hord na Ukrainie.
…
Przy okazji…
Warto też dodać, że Tochtamysz był de facto „naszym” Tatarem, sojusznikiem Wielkiego Księcia Olgierda, a następnie Jagiełły i Witolda. Olgierd wcześniej 3 razy, zresztą z pomocą tatarską, próbował zdobyć, podjął się oblężenia Moskwy, co w konsekwencji przyczyniło się do rozbudowy przy pomocy zachodnich architektów, nowoczesnych – bardzo skutecznych, kremlowskich fortyfikacji, które mogłyby z powodzeniem wytrzymać i wyżej opisane oblężenie tatarskie.
…
Na marginesie: gdy Tochtamysz stracił władzę w wyniku przegranej z Tamerlanem, to Witold próbował go przywrócić na tron ordy. Po jednak, jak wszyscy wiedzą, słynnej klęsce Witolda pod Worsklą, spora część uciekających po tej bitwie Tatarów Tochtamysza, zwłaszcza elit tatarskich, dostała prawo do osiedlenia się na terytorium Wielkiego Księstwa, nadano im również tytuły szlacheckie, w zamian za służbę w wojskach koronnych i wielkoksiążęcych.
To stąd tak licznie brali oni po naszej stronie udział pod wodzą syna Tochtamysza, już w bitwie grunwaldzkiej!
I idąc dalej, tak, tym sposobem, stały się one – tatarskie rodziny tochtamyszowskiej głównie proweniencji, lipkowskie jednym słowem, z czasem miejscem kultywowania polskości, patriotycznych tradycji, środowiskiem gdzie w dobie rozbiorów, przechowywano tradycje niepodległej, niezwykle licznie biorący udział w powstaniach narodowych…
Jazz spojżeć na swoją facjatę ; Polak Weger dwaj Bratanki… Węgrzy są Azjatkami z Dalekiego Wschodu pochodzą od Ujgorow, potomków tez Finów! A kim jesteś TY? Mieszancu Polan , Niemcow,Wikingow,Mongolow Czhinghiz- Khana; chcesz Zydow??? Wg TVPiSdy Ogórek,Sakowicza,Zienkiewicza:”Żydzi to Skurwisyny!” I co tyna to Katoliu ? Wszak Jezus i Maryja nadal ŻYDZI !Modlisz się do Kurewskiego towarzystwa; w sam raz na Święta
A w twojej rodzinie poza tobą to wszyscy zdrowi ? Natomiast prawdą jest że Rosjanie to mieszanka – Słowian, Finów i Mongołów.
Prawdą jest, że choć poprzednia wypowiedź była na tyle emocjonalna, że tragicznie odbiła się na polskiej gramatyce i składni, to ty też masz jakiś problemik. Wszyscy, im dalej w las, jesteśmy mieszanką narodowości. A Polacy szczególnie, jako wyraz wielonarodowej Rzeczypospolitej. A także wielu regionalno-historycznych „atrakcji” typu masowe gwałty wojenne. Także nie byłbym taki pewien swoich przodków, jak zdaje się, ty jesteś. Robiłeś jakieś inne badania genetyczne niż te nad Rosjanami? XD
Podobnie jak z tym naszym mieszanym pochodzeniem, co to wszyscy się wypierają żydowskiej krwi, jest i z pochodzeniem społecznym, co to jeszcze nie spotkałem rodaka, któren by się ze szlachty nie wywodził! XD
A że 90% społeczeństwa nią nie była, a i mieszczan było niewielu, to ze zwykłej statystyki wynika, że jesteśmy w większej części pochodzenia chłopsko-niewolniczego. Bo taki był status chłopa w Rzeczypospolitej przez długie lata…
Z wiarą też mamy sporą schizofrenię, więc to już chyba cecha narodowa. Takie wypieranie faktów niczym u alkoholika. Których zresztą u nas nie brakuje… Przypadek? ;)
Przykład Węgrów jest bardzo dobry, ale niestety jest dowodem na to, że geny mniejszości ulegają wypieraniu w każdej społeczności, nawet jeżeli ta mniejszość jest lub była rządzącą. Wśród obecnych Węgrów tylko ok. 0,5% to w pełni azjatyccy Madziarzy, 4% ma ich geny większościowe ale już wymieszane z innymi. Reszta i to może nawet w ponad 90%, ma dominujące geny słowiańskie. Obecni Węgrzy to więc w zdecydowanej większości Słowianie.
A w naszym dzisiejszym polskim społeczeństwie zmienność genetyczna jest też bardzo – rekordowo wręcz mała, również jesteśmy, zwłaszcza „po mieczu”, głównie Słowianami.
Jesteśmy więc jako Słowianie istnymi „ksenofobicznymi bestiami” mordującymi mniejszości?
Nic z tych rzeczy, zawsze znani byliśmy z otwartości, szybkiego wprowadzania do społeczności – np. „wyzwalania” niewolników, zwłaszcza poprzez mieszane małżeństwa, ale okazało się że… Iż wystarczy tylko nieco, nieznacznie wydawałoby się wręcz nieistotnie zatem, ograniczyć niektóre prawa mniejszościom przy wyborze swej „drugiej połówki”…, by za kilka pokoleń…
Na jednym z blogów jego autor precyzyjnie wyliczył, że gdyby uwzględnić nieskrępowane możliwości kojarzenia, to nawet 64% Polaków mieć musi(-ałoby) choć niewielką część genów żydowskich. W praktyce jednakże na tą chwilę wobec faktu coraz lepszej znajomości haplogrup ale i genomu autosomalnego, jest ich – Polaków z przodkiem żydowskim w którymś pokoleniu, najprawdopodobniej znacznie – o rząd, dwa wielkości nawet mniej, aż boję się powiedzieć ile się ich szacuje, by nie być posądzony o antysemityzm – bo tutaj akurat Żydom, to prawda, nie wiele trzeba ;)
Czy jest na polskim rynku wydawniczym jakaś książka (beletrystyka), coś jak „Ogniem i Mieczem” opisująca wydarzenia tamtych lat?
Jest. Poszukaj. Albo zapytaj sztuczną inteligencję, jeśli brakuje ci własnej do obsługi przeglądarki. Możesz też pójść na prawdziwą łatwiznę i zapytać w lokalnej bibliotece… ;)
Prosta matematyka dowodzi, że spór o pochodzenie w końcu może doprowadzić do pojednania. Oto przykład: masz 2 rodziców, 4 dziadków, 8-pra, 16-prapraprapra sto lat temu plus Twój wiek zakładając, że pokolenia trwają po 25 lat. Za Tadeusza Kościuszki to już 256 gałęzi w drzewie genealogicznym, za Sobieskiego 4096 a za Jagiełły to już cała ludność Korony i Litwy, jakieś 16 milionów praprzodków.
Są tam bohaterowie i szuje zwykłe pospolite, zdarzają arystokraci i ich pokojówki, rycerze i Tatarki w jasyr wzięte jako odwet, Szwedzi, Żydzi, Lutry i niewierni. Oczywiście Lachowie lub Sarmaci, Rusini lub Kozacy, Żmudzini lub Prusacy również. Masz mniej rozgałęzione drzewo, jeśli jesteś ze związków kazirodczych, a to w sumie mezalians jest być może większy niż dzielny Sas lub Jakut w linii prostej, jeśli taka istnieje?
Około czasów Mieszka to już ludności świata jest 1000 razy za mało, by się nie mieszali, bo 2 do potęgi 40 to ponad bilion. Więc skromnie trzeba przyznać, że pochodzimy wszyscy od Noego i nie ma co się wynosić nad przystojnego Roma czy mądrego Żyda.
Kiedyś w szkole średniej zrobiliśmy jako zgrana klasa rozmowę o pochodzeniu. Rozmowa była szczera, bo nieco zakrapiana. Na 22 osoby tylko dwóch z nas miało 4 dziadków samych Polaków.
Dlatego rozmowy o rodowodach to puste spory i kłótnie kto bardziej a kto mniej rasowy jest. Wiadomo tutejszym czytelnikom, że zdarzała się odpowiedź pytanych o pochodzenie w XIX w. chłopów taka „Tutejszy, i Polak, i Litwin, i w obu językach gadamy”. Lelewel się pogubił. W końcu 17 kryteriów przynależności do danej nacji było wciąż mało, a hitlerowcom suwmiarka z podziałem na setne milimetra nie wystarczyła.
Często w naszej historii poddaństwo danemu władcy wyznaczało kto wróg a kto przyjaciel i chłopi z jednej wioski strzelali do siebie ubrani we wrogi mundur. Tak było w Polsce w 1946, tak jest dzisiaj na derbach Krakowa czy Warszawy.
Wspomniani powyżej w złośliwy sposób Jezus i jego mama Miriam, to potomkowie największego króla Izraela, Salomona. Matka Salomona Betszeba zdradziła męża z mordercą męża po czym została żoną zabójcy, króla Dawida, który napisał sporą część Psalmów. Typowy święty to taki życiorys, że świętych nie ma. Królowie ci mieli wśród przodków Rut – Moabitkę (a Moab to syn Lota i córki Lota wychowanej w Sodomie), Rahab prostytutkę kananejską, czy Tamar mającą dziecko ze swoim teściem Judą (od którego Żydzi biorą swoje imię). Sam Abraham był bliskim kuzynem Sary i nazywał ją siostrą – oboje chaldejskiego pochodzenia.
Jan Chrzciciel celnie zrugał tych, którzy chlubili się czystym pochodzeniem: Niech wam się nie zdaje, że możecie wmawiać w siebie: Ojca mamy Abrahama; powiadam wam bowiem, że Bóg może z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi. To Jana Chrzciciela Jezus nazwał największym z ludzi, a przecież umarł bezdzietnie, nie przekazał dziedzictwa genów.
Jezus Chrystus sprowadza kwestię pochodzenia do jednego kryterium: postępowania. I to wydaje się najbardziej jasne kryterium kto wróg a kto przyjaciel.
Spisał to Jan Ewangelista:
31 I właśnie do tych Żydów, którzy uwierzyli, Jezus powiedział:
(…)
37 Wiem, że jesteście z rodu Abrahama, lecz usiłujecie Mnie zabić, gdyż nie ma w was miejsca dla mego Słowa.
38 Mówię to, co Ja widziałem u Ojca, i wy też czynicie to, co słyszeliście u waszego ojca.
39 Odpowiedzieli Mu: Naszym ojcem jest Abraham. Gdybyście byli dziećmi Abrahama — zauważył Jezus — postępowalibyście tak, jak Abraham.
40 Wy natomiast chcecie Mnie zabić — człowieka, który powiedział wam prawdę usłyszaną od Boga. Tego Abraham nie czynił.
41 Wy postępujecie tak, jak wasz ojciec. Powiedzieli Mu: My nie urodziliśmy się z nierządu; mamy jednego Ojca — Boga.
42 Jezus na to: Gdyby Bóg był waszym Ojcem, darzylibyście Mnie miłością, ponieważ Ja wyszedłem od Boga i oto jestem. Nie przyszedłem bowiem od siebie samego, ale On Mnie posłał.
43 Dlaczego nie rozumiecie tego, co mówię? Dlatego, że nie jesteście w stanie słuchać mojego Słowa.
44 Waszym ojcem jest diabeł i to jego żądze chcecie zaspokajać. On od początku był mordercą i nie wytrwał w prawdzie, ponieważ w nim nie ma prawdy. Kiedy kłamie, przemawia własnym językiem, gdyż jest kłamcą, a nawet ojcem kłamstwa.
45 Mnie natomiast, ponieważ mówię prawdę, nie wierzycie.
46 Kto z was może dowieść Mi grzechu? A jeśli mówię prawdę, dlaczego Mi nie wierzycie?
47 Kto jest z Boga, słucha słów Bożych. Wy nie słuchacie dlatego, że nie jesteście z Boga.
A obecnie dominującymi w Polsce grupami są potomkowie zbiedniałej szlachty zagrodowej oraz szaraczków-gołoty; i gospodarzy, chłopów którzy de facto nigdy nie byli rzekomymi „niewolnikami” i to nawet w „chorym” ujęciu np. a la prof. Chwalba.
Z pewnym uproszczeniem ale jednak nie tylko moim zdaniem dopuszczalnym, możemy również zatem powiedzieć, że większość z tych pierwszych stanowi elektorat PO, a drugich PiS.
W uproszczeniu to – patrząc po zachowaniu – raczej elektorat PiS pochodzi od zbiedniałej szlachty o patriotyzmie w genach, a elektorat PO od chamstwa, któremu awans społeczny z pomocą zaborców, okupantów i komuny otworzył drogę w górę, ale nic nie pomogło nasiąknąć etyka i patriotyzmem.
BRAVOOOO!!! Jak przyjemnie zobaczyć jakieś okruszki zdrowego rozsądku i przyzwoitości, bezradnie dryfujące na falach bezkresnego internetowego oceanu głupoty, chamstwa, pogardy i agresji