Pod względem liczby ofiar jest prawdopodobnie rekordzistą w kategorii seryjnych morderców w całych dziejach ludzkości. O ile oczywiście naprawdę istniał.
Można go nazwać człowiekiem o tysiącu twarzy. Swoich ofiar. Ale i nazwisk miał co niemiara. Wszystko zależało od tego, kto o nim pisał…
Zaczynał jako zwykły bandyta
Pochodził z Kerpen, prawdopodobnie z miasta w Nadrenii Północnej-Westfalii. Niestety trudno jest to dokładnie ustalić. W każdym razie był Niemcem. Z początku działał w gangu rabusiów, którzy napadali na podróżnych. Jednak spotykając go na swojej drodze, ryzykowali nie tylko, że zostaną ograbieni, ale także zabici. Zresztą, co tam jego potencjalne ofiary! Nawet jego kompani nie mogli być pewni, czy jeśli czymś mu nie podpadną (zresztą zapewne nawet to nie było konieczne), nie stracą życia.
Trzeba przyznać, że na tych rabunkach udało mu się zgromadzić dobra o całkiem pokaźnej (jak na tamte czasy) wartości 70 000 guldenów. Dla porównania: kiedy w 1639 roku Rembrandt kupował swój dom, kosztowało go to jedynie 13 000 guldenów. Czy jednak o czymś nie zapomnieliśmy? Ach tak. Ten okrutnik nazywał się Christman. A najczęściej wymieniane jego nazwiska to Gennipperteinga lub Gniperdoliga.
Miał upiorny cel w życiu
Tak… Christman Gennipperteinga/Gniperdoliga lubił okradać. Ale jeszcze bardziej lubił zabijać. Jego mordercza seria trwała przez 13 lat – od roku 1568 do 1581. A najbardziej szokujące jest w tym to, że operował właściwie z jednego i tego samego miejsca: położonej w górach jaskini. Był przy tym bardzo skrupulatny. Prowadził swoisty pamiętnik, w którym zapisywał każde kolejne udane zabójstwo. Do jakiej ich liczby doszedł? Trzymajcie się mocno: zamordował 964 osoby. Dla porównania: inny słynny seryjny zabójca (jeżeli przyjąć wynik Christmana za obowiązujący) Peter Niers miał na koncie „zaledwie” 544 zabójstwa…
Nie koniec jednak na tym. Oto bowiem Christman Gennipperteinga wyznaczył sobie życiowy cel. Jak się zapewne domyślacie, było nim zabicie 1000 osób. Na szczęście mu się to nie udało. Nie znamy dokładnego dnia, w którym mógł popełnić pierwszą zbrodnię, a jedynie moment, w którym przestał. A był to maj roku 1581. Poczyńmy małą kalkulację. W dużym przybliżeniu te 12 lat + część roku 13. daje około 4 500 dni. Podzielmy je przez liczbę ofiar, czyli 964. Otrzymamy w kolejnym zaokrągleniu 4,67. A zatem aby zabić te wszystkie osoby, musiałby mordować średnio co 4–5 dni. Naprawdę musiałby żyć pełnią… śmierci.
Czytaj też: Wampir z Düsseldorfu. Przerażająca historia jednego z najsłynniejszych europejskich morderców
Ten dewiant nawet założył „rodzinę”
W pewien sposób minimalnie ułatwił sobie zadanie. Założył rodzinę. Chociaż rodzina to w jego przypadku za dużo powiedziane. Po prostu w Boppard (prawdopodobnie o to istniejące obecnie miasto może chodzić, w najważniejszym źródle pojawia się nazwa Popert) nad Renem uprowadził młodą kobietę, która zmierzała do swojego brata. Uwięził ją w swojej jaskini, gdzie prowadziła nędzne życie, chociaż to i tak zapewne za mało powiedziane. Prawdopodobnie traktował ją jako seksualną niewolnicę. Oczywiście oczekiwał też od niej, że go nie wyda, bo trudno wyobrazić sobie, by mogła nie wiedzieć o tym, co robił. Zresztą zabezpieczał się. Wychodząc „w teren” obwiązywał jej nogę w kostce łańcuchem.
„Żona” spędziła z nim tak aż 7 lat, w ciągu których sześciokrotnie zachodziła w ciążę. I tutaj po raz kolejny Christman Gennipperteinga pokazał, że był psychopatą. Każde ze swoich dzieci, kiedy przyszło już na świat, po prostu zabijał. Chyba żadna kobieta nie wytrzymałaby tego aż tak długo. Nietrudno zatem domyślić się, co później się wydarzyło. Tym bardziej że miał jeszcze jeden upiorny zwyczaj: ciała zamordowanych dzieci wieszał, a kiedy poruszały się pod wpływem wiatru, wydawał się cieszyć, że udało mu się sprawić, iż tańczą…
Za swoje zbrodnie dosłownie łamało go w kościach
To właśnie ta kobieta przyczyniła się do jego ostatecznego upadku. I przerwania okrutnej serii morderstw. Jakimś sposobem udało jej się przekonać swojego dręczyciela, by pozwolił jej zobaczyć się z innymi ludźmi w pobliskim miasteczku Bergkessel. Kiedy się tam udała, zobaczyła biegające wesoło po uliczkach małe dzieci. To ją załamało. Zaczęła lamentować nad swoim losem. Zagadnięta nikomu nie chciała zdradzić żadnych szczegółów. Dopiero gdy zaprowadzono ją przed oblicze burmistrza, dała się przekonać, że jeżeli jest to sprawa życia i duszy, musi powiedzieć prawdę.
I powiedziała.
Możemy sobie tylko wyobrazić reakcję słuchaczy. Kobieta miała jeszcze doprowadzić uzbrojonych ludzi do Christmana, znacząc trasę ziarnami groszku, a potem uśpić jego czujność. Udało się. Uspokoiło go wybieranie przez nią wszy z jego głowy. Był 27 maja 1581 roku. Do śpiącego przy nieznanej z imienia nieszczęśnicy mordercy zbliżyło się 30 mężczyzn. Pojmali go. Psychopata próbował się jeszcze odgrażać, pomstując, że żałuje, iż jej nie zadusił.
W jaskini znaleziono olbrzymią ilość różnych łupów. I oczywiście główny dowód jego winy: pamiętnik. Proces musiał być tylko formalnością. 17 czerwca 1581 roku uznano go winnym i skazano na śmierć przez łamanie kołem. Jednak nie dane mu było umrzeć ot tak, po prostu, łatwo i szybko. Przeciwnie. Postarano się, by tortura trwała jak najdłużej, codziennie pojąc go odpowiednią ilością alkoholu, aby go wzmocnić. Wytrzymał tak aż 9 dni. O ile…
Czytaj też: Łamanie kołem – najgorsza tortura w dziejach?
O ile w ogóle istniał
No właśnie. Problem z historią Christmana Gennipperteingi polega na tym, że niezwykle trudno jest ją zweryfikować. Opiera się w zasadzie niemalże tylko i wyłącznie na jednym pierwotnym źródle. Jest to broszurka, której autorem był Caspar Herber z Lochem. Czyli skąd? Istnieje miejscowość Lochem, ale w Holandii. W Niemczech takiego miasta nie ma.
Zresztą i z ustaleniem, co kryje się za nieistniejącym Bergkessel, również stanowi problem. Możemy się tego jedynie domyślać. Odnośnie zaś autora: nie wiadomo o nim praktycznie nic. Co więcej, zgodnie z danymi, jakie posiada niemiecki odpowiednik Biblioteki Narodowej, nie są znane żadne inne jego publikacje. Zaś ta opowiadająca o Christmanie liczy sobie zaledwie 5 stron.
Więcej pytań niż odpowiedzi
Gdybyśmy nie znając pierwotnego źródła opowieści o Christmanie Gennipperteindze, próbowali czegoś się o nim dowiedzieć, mielibyśmy zapewne problem nawet z tym, aby ustalić, jak się dokładnie nazywał. W kolejnych wiekach zaczęły się pojawiać inne wersje jego imienia i nazwiska – Christmann Gropperunge, Christian Guipperdinga, Christian Gnipperdinga itp. Kolejni autorzy wspominali o nim, przedstawiając jego historię krócej, niż zrobił to Herber. Czy bazowali tylko na podanych przez niego informacjach? A może dysponowali innymi źródłami, o których nie wiemy?
Historia rekordowego seryjnego mordercy nie tylko ulegała skróceniu, ale i kolejnym zniekształceniom. Szczególnie o jednym z nich należy wspomnieć. Otóż późniejsi autorzy z jakiegoś powodu przedstawiali go jako coraz większego okrutnika i dewianta. Postanowili dodatkowo zrobić z niego kanibala, o czym Herber nie wspominał. Według części źródeł Christman zjadał mordowanych podróżnych, według innych – własne dzieci (miał im wyrywać serca w celach konsumpcyjnych)…
Czy jednak Christman Gennipperteinga w ogóle istniał? Zabójstwo co 4–5 dni niby nie jest niemożliwe. Tym bardziej że jest to średnia, a zatem mógł np. mieć „lepszy dzień”, w którym trafiła mu się grupa ofiar. Tylko czy mógłby przez tyle lat niezauważenie operować z tej samej jaskini? Wiadomo, czasy były niespokojne, wielu rabusiów i bandytów czyhało na podróżnych, ale przynajmniej części z tych osób zapewne ktoś by jednak zaczął szukać. Poza tym zapewne komuś mogło jednak udać się uciec. I zwrócić na niedoszłego w tym przypadku zabójcę uwagę władz. No i pozostaje pytanie chyba najważniejsze: dlaczego nikt inny w tamtych czasach o nim nie napisał? Czyżby była to jedynie XVI-wieczna miejska legenda?
Bibliografia
- J. Becherer, Newe Thüringische Chronica, Johann Epieffen, 1601.
- Christman Gniperdoliga – Der tausendfache Raubmörder (Deutschland, Kerpen, 1581), historische-serienmoerder.de, dostęp: 09.03.2023.
- Herber, Erschröckliche newe Zeytung Von einem Mörder Christman genant, welcher ist Gericht worden zu Bergkessel den 17. Juny diß 1581 Jars, Mainz 1581.
- Hondorf, Calendarium Sanctorum & Historiarum, Leipzig 1599.
- McIlvenna, Singing the News of Death: Execution Ballads in Europe 1500-1900, Oxford University Press, Oxford 2022.
- Neeb, Der Teufel vom Hunsrück: Roman, Ullstein Buchverlage, Berlin 2016.
- Kelly, The Prolific German Serial Killer Who Probably Didn’t Exist, www.grunge.com, dostęp: 09.03.2023.
- J. Pock, Alvearium Curiosarum Scientiarum, Oder Immen-Hauß Verwunderlicher Wissenschafften, Augsburg 1710.
- Sperber, Von den dreyen Seculis oder Haupt-zeiten, von Anfang biss zum Ende der Welt, Benedicto Bahnsen, Amsterdam 1660.
- von Wedel, Hausbuch des Herrn Joachim von Wedel auf Krempzow Schloss und Blumberg erbgesessen, Tübingen 1882.
- J. Wiltenburg, Crime and Culture in Early Modern Germany, University of Virginia Press,
KOMENTARZE (3)
Dziwne jest, że pisał w pamiętniku , w tamtych czasach mało ludzi potrafiło pisać. A tacy co mieszkali w jaskiniach to na pewno nie potrafili.
Ale to był Niemiec, a zgodnie z dewizą każdego Niemca – Ordnung muss sein (porządek musi być)😋
Bajka.