Największy przebój Perfectu mówi więcej o życiu Polaków niż niejedna praca naukowa. Jakie fenomeny kulturowe z czasów PRL znalazły się w „Autobiografii”?
Któż nie zna wielkiego hitu grupy Perfect z 1982 r.? To jeden z największych polskich przebojów muzycznych wszech czasów. Jest to „Autobiografia”, opowiada więc o pewnym pokoleniu. Nietrudno zorientować się, o którą generację chodzi. O kim i kiedy „usłyszał świat”? „Blue Suede Shoes” wskazuje na Elvisa Presleya (najbardziej znanego wykonawcę tej piosenki), czyli drugą połowę lat 50. ubiegłego wieku. „Wiatr odnowy wiał. Darowano reszty kar. Znów się można było śmiać” – również te słowa odwołują się do tamtej dekady. Nawiązują do wydarzeń z października 1956 roku. W pierwotnej wersji piosenki było: „Wujek Józek (Stalin) zmarł”, ale zmieniono tekst ze względu na cenzurę.
W kawiarniany gwar jak tornado jazz się wdarł
„Autobiografia” niekiedy więcej mówi o historii Polaków w PRL, ambicjach, oczekiwaniach ludzi (zwłaszcza młodych) niż prace IPN czy wystawa stała w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. Oficjalna historiografia najczęściej skupia się na wątkach martyrologicznych, patriotycznych, etc., mało mówiąc o zwykłym życiu.
Autorem tekstu był Bogdan Olewicz (rocznik 1946), muzykę napisał Zbigniew Hołdys (rocznik 1951). Wykonawcą piosenki był Grzegorz Markowski (rocznik 1953). „Autobiografia” opowiada o trzech przyjaciołach: Andrzeju Mogielnickim, Zbigniewie Hołdysie, Bogdanie Olewiczu, którzy marzyli o muzycznej karierze. Ale też o całym pokoleniu i doświadczeniach życiowych pewnej generacji.
Druga połowa lat 50. to czas wielkich zmian nie tylko politycznych, ale też obyczajowych. Pewnego rozejścia się dróg młodszego i starszego pokolenia, które wyraźnie widać było także w gustach muzycznych. W czasie, gdy gdzieś na wielkiej budowie: „Ojciec, Bóg wie gdzie, martenowski (hutniczy) stawiał piec (…)”, młodsze pokolenie oczekiwało od życia już czegoś innego. W polskich doświadczeniach, a zapewne nie tylko w polskich, muzyka bywała najważniejszą częścią obyczajowych rewolucji, przejawem nonkonformizmu. Muzyka i ubiór. Oni nie chcieli już słuchać piosenek o Nowej Hucie czy przedwojennych szlagierów. W ich życie wdarł się jazz, ale też Elvis Presley. A później The Beatles, Led Zeppelin, Pink Floyd, The Doors i wielu, wielu innych.
Jakże się, chciało żyć!
Popaździernikowe nadzieje szybko się rozpłynęły. Nastała era siermiężnego i ascetycznego Gomułki. Otwarcia na świat nie było. Czasami delikatnie uchylano drzwi. Dotyczyło to również muzyki. Nowe trendy muzyczne odnajdowano w radiu Luksemburg, komercyjnej rozgłośni dobrze słyszalnej także w Polsce. A muzyki tej słuchano często na domowych prywatkach, gdzie „(…) alpagi (tanie wino jabłkowe) łyk i dyskusje po świt”.
Na marginesie warto dodać, że radio Luksemburg – nadające od lat 60. do 80. – było fenomenem historycznym i kulturowym. Dzięki tej rozgłośni kilka pokoleń Polaków kształtowało swoje gusta muzyczne. Marek Niedźwiecki zapisał na swoim blogu:
Tam było Radio „Lucky” Luksemburg. Się słuchało… Ja głównie w latach 70. Może trochę w końcówce 60. i jakoś pewnie do połowy lat 80. Do „This Is Not America”. David Bowie & Pat Metheny Group. W zeszycie zapisałem tytuł „This Is Not A Miracle”. Tak, to było jedno z moich okien na świat…
Każdy z nas ich pięćset miał zamiast nowej pary jeans
Fenomenem kulturowym był też „pocztówkowy szał”, czyli kolekcjonowanie tzw. pocztówek dźwiękowych. Była to odmiana płyty gramofonowej przypominająca wyglądem kartkę pocztową. W latach 70. pocztówki dźwiękowe i gramofony zostały zastąpione (nie do końca jednak) przez licencyjne, kasetowe radiomagnetofony Grunding, na których masowo nagrywano radiowe programy muzyczne, zwłaszcza radiową Listę Przebojów Programu III (od początku lat 80.).
Cała radiowa „Trójka”, podobnie jak radio Luksemburg, była oknem na muzyczny i nie tylko muzyczny świat, ale już o nieporównywalnie większym zasięgu. Można powiedzieć, że wychowywała całe pokolenia bardziej świadomych słuchaczy, dzięki wysokiej jakości programom i osobowościom radiowym. „Trójka” powstała na początku lat 60., ale jej największy sukces przypadł na kolejne dwie dekady. Z powodzeniem funkcjonowała przez ponad 20 lat nowej Polski, aż skończyła jak pozostałe media publiczne.
Nie płacz, Ewka
Wracając do „Autobiografii”, można powiedzieć, że inny wielki utwór Perfectu mógłby stanowić swoisty epilog do niej, gdyby nie fakt, że powstał rok wcześniej. Chodzi o „Nie płacz, Ewka”. Twórcy dokładnie ci sami. Można więc chyba potraktować ją jak dalszą część opowieści pokoleniowej. A w tej opowieści życiowej coś pęka, coś się kończy. Jak to w życiu.
Proza życia to przyjaźni kat, pęka cienka nić. / Telewizor, meble, mały fiat, oto marzeń szczyt. / Hej, prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz. / Już was w swoje szpony dopadł szmal, zdrada płynie z ust.
Bibliografia
- „Autobiografia”, słowa Bogdan Olewicz
- „Nie płacz Ewka”, słowa Bogdan Olewicz
- marekniedzwiecki.pl, dostęp 12.02.2023
KOMENTARZE (3)
Nie placz Ewka to hymn samobojcy… przeciez…
„Autobiografię” wykonywał zespół Perfect, którego wokalistą był Grzegorz Markowski, a nie sam GM jak sugeruje to opis w artykule.
Grundig, nie Grunding.