Mordowali w biały dzień, w gwarnych miejscach. Ofiary zabijali zakrzywionymi nożami – tzw. sica. Po wszystkim odchodzili niezauważeni. Tak działali sykariusze.
Po śmierci Heroda Wielkiego napięcia w podporządkowanej Rzymowi ziemi żydowskiej narastały. Ostatecznie Judea została przekształcona w rzymską prowincję. Opór wobec okupanta narastał. Już w czasach prefekta Poncjusza Piłata w Jerozolimie dochodziło do krwawo tłumionych buntów. Państwo targane było wewnętrznymi konfliktami. Dotknęła je też katastrofa gospodarcza (m.in. klęska głodu z 40 r n.e.). W 66 roku po zamieszkach w Cezarei wybuchło powstanie, nazwane przez historyka Józefa Flawiusza wojną żydowską. Buntownicy początkowo odnosili spektakularne sukcesy. Wysłany do stłumienia buntu XII Legion, który przybył z Syrii, poniósł dotkliwe straty. Zginęło aż 6 tys. legionistów. Powstańcy zdobyli też złotego orła legionu.
Rzymscy legioniści – ludobójcy
Rok później Rzym wysłał do Galilei XIII legion pod wodzą konsula Tytusa Flawiusza. Okupanci krwawo rozprawili się z obrońcami twierdzy Jotopata. Ci bohatersko bronili się przez 47 dni. (Dowodził nimi Józef Flawiusz. Później – uniewinniony przez cesarza Wespazjana – już jako obywatel rzymski opisał dzieje wojny żydowskiej). Ostatecznie jednak wskutek regularnego oblężenia i ostrzału z katapult twierdza został zniszczona. Rzymianie wdarli się do miasta z pomocą zdrajcy. Przeprowadzili rzeź cywilów. Zginęło 40 tys. ludzi.
Kolejne epizody wojny były naznaczone równie brutalnymi ludobójstwami z rąk legionistów, ale też szaleńczym oporem powstańców. W 68 roku Rzymianie zdobyli twierdzę Gamala. Oblężenie trwało aż 7 miesięcy. Legionistom raz udało się przedrzeć w głąb zabudowań, lecz po zaciętych walkach ulicznych musieli się wycofać. Ostatecznie opór, z racji strat ludzkich, osłabł. Po zdobyciu Gamali aż 5 tys. ludzi – mieszkańców i zelotów (nacjonalistycznego, antyrzymskiego stronnictwa powstańców) zdecydowało się na samobójstwo, skacząc w przepaść ze wzniesienia.
W 70 roku Rzymianie zdobyli Jerozolimę. Według Tacyta w oblężonym mieście miało zginąć aż 600 tys. ludzi. Duża część zmarła śmiercią głodową w wyniku blokady rzymskiej. Ludzie – w tym wycieńczone kobiety i dzieci – umierali na ulicach. Ci, którzy przedzierali się po prowiant i trafiali w ręce legionistów, byli krzyżowani. Świątynia Jerozolimska została złupiona i spalona.
Ostatnim aktem brutalnej pacyfikacji powstania był upadek Masady – potężnej twierdzy na szczycie płaskowyżu na skraju Pustyni Judejskiej nad Morzem Martwym. Masada broniła się aż do 73 roku, oblegana przez 5 tys. legionistów i 9 tys. niewolników. W środku zamknęło się 1000 obrońców. Wobec bezcelowości dalszego oporu dowódca obrony Elzear Ben Jair podjął dramatyczną decyzję – skłonił wszystkich zamkniętych w murach do zbiorowego samobójstwa. Mężowie mieli zabić żony i dzieci, następnie sami byli zabijani przez wyznaczonych zelotów. Maskarę przeżyło tylko kilka osób ukrytych w kanałach. To był ostateczny kres powstania żydowskiego.
Sica dla zdrajców
Elzear Ben Jair był sykariuszem. Należał do najbardziej radykalnego odłamu zelotów. To ugrupowanie polityczno-zbrojne dążyło wszelkimi sposobami do zrzucenia rzymskiej dominacji. Zeloci łączyli poglądy polityczne z religijnymi. Uznawali, że każdy, kto akceptuje podporządkowanie Rzymowi, wypiera się jedynego Boga. Wierzyli też, że dzięki swej walce przyspieszą przyjście Mesjasza, który wyzwoli od cierpień lud żydowski. Sykariusze stanowili zakamuflowane ramię zbrojne stronnictwa zelockiego. Trzeba dodać, że ówcześni Żydzi byli mocno podzieleni w kwestii stosunku do Rzymu. Podporządkowanie cesarstwu akceptowali saduceusze – skupieni wokół arystokracji i kapłanów ze Świątyni Jerozolimskiej. Nie stawiali też oporu wobec hellenizacji społeczeństwa.
Sykariusze sprzeciwiali się obcym wpływom. Podczas oblężenia Jerozolimy wybrali na naczelnego kapłana świątyni Fanni – kamieniarza w ogóle nie związanego z kastą kapłańską. Ich radykalizm wobec osób uznawanych zdrajców przybierał najczęściej formę morderstwa. Znakiem rozpoznawczym skrytobójców stał się sica – zakrzywiony sztylet, którego używali do zabijania swoich ofiar. Józef Flawiusz, który z dowódcy powstańczego stał się obywatelem rzymskim i sam został uznany za zdrajcę, tak pisał o metodach walki sykariuszy:
Mordowali ludzi w biały dzień i w samym sercu miasta. Mieszali się z tłumem szczególnie w czasie świąt i nosząc ukryte pod szatami małe sztylety, żgali nimi swoich przeciwników. Kiedy ci padali martwi, zabójcy przyłączali się do pomstującego tłumu i stając się w ten sposób wolnymi od podejrzenia, w ogóle nie dawali się wykryć.
Czytaj też: Kim był człowiek, który zdławił powstanie Spartakusa?
Pierwsi terroryści w historii
Flawiusz zarzuca skrytobójcom obłudę i fałszywą motywację:
W owym bowiem czasie sykaryjczycy zespolili swe siły przeciwko tym, którzy godzili się żyć w uległości Rzymianom. Tych traktowali zupełnie tak jak nieprzyjaciół, grabiąc i uprowadzając ich mienie i podpalając ich domy. Ci ludzie bowiem – mówili – nie różnią się niczym od obcych, skoro tak haniebnie wyrzekli się wolności, o którą żydzi tyle bojów toczyli i dobrowolnie ugięli karki przed jarzmem niewoli u Rzymian. Ale mowy te tylko miały służyć jako zasłona, za którą chcieli ukryć swoje okrucieństwo i chciwość, o czym wymownie świadczą ich czyny. Bo właśnie ci, którzy razem z nimi zbuntowali się i wspólnie prowadzili wojnę z Rzymianami, padali ofiarą szczególnych okrucieństw sykaryjczyków.
Czy historyk pisał tak, by „oczyścić” samego siebie z zarzutu kolaboracji? Tego nie wiemy. Z pewnością – jak w każdej radykalnej organizacji stosującej przemoc – także i w szeregach sykariuszy musiały znaleźć się „zgniłe owoce”, a więc ludzie, którzy zabijali dla satysfakcji czy korzyści – np. materialnych.
Czasem– ze względu na metody walki – nazywa się sykariuszy pierwszymi terrorystami w historii. To nośne hasło, choć mocno naciągane. Świat starożytny nie znał pojęcia terroryzmu, a skrytobójstwo jako metoda walki politycznej czy zbrojnej występowało na długo przed wojną żydowską. Sykariusze mimo wszystko byli bardziej powstańcami niż wyspecjalizowaną grupą morderców. Ten sam fałszywy mit profesjonalnych skrytobójców przyległ zresztą i do późniejszych o ponad tysiąc lat islamskich asasynów (nizarytów). W rzeczywistości zamiast wyszkolonych „maszyn do zabijania” stanowili oni raczej grupę straceńców – ich akcje często kończyły się śmiercią zamachowca.
Warto dodać, że i w polskiej historii mamy epizody skrytobójcze, bardzo podobne do działalności starożytnych sykariuszy. W czasie powstania styczniowego w Warszawie i innych ośrodkach działali sztyletnicy, którzy dyskretnie, za pomocą gwałtownych akcji, mordowali kolaborantów z administracją carskiej Rosji.
Bibliografia:
- Dawne dzieje Izraela, tłum. Zygmunt Kubiak, Jan Radożycki, Oficyna Wydawnicza „Rytm”, Warszawa 2001
- Dzieje wojny żydowskiej przeciwko Rzymianom, przeł. Andrzej Niemojewski, Wydawnictwo Armoryka, Sandomierz 2008 (wznowienie edycji z 1906 r.)
- Wojna żydowska, z języka greckiego przeł. oraz wstępem i komentarzem opatrzył Jan Radożycki, Oficyna Wydawnicza „Rytm”, Warszawa 1992
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.