W wielu krajach był znany jako Lionel. Rzadka choroba genetyczna sprawiła, że Stefan Bibrowski został sławny. Jak wyglądało życie człowieka o lwiej twarzy?
Jego owłosione ciało wzbudzało zachwyt w Europie i Stanach Zjednoczonych. Rzadka choroba genetyczna sprawiła, że Stefan Bibrowski został międzynarodowym cyrkowym artystą.
Dziecko o lwiej twarzy
Mały Stefan o beztroskim dzieciństwie w rodzinnym domu mógł jedynie pomarzyć. Urodził się w 1890 roku w Wilczogórze k. Grójca. Miał zaledwie 4 lata, gdy został sprzedany niemieckiemu showmanowi, Sedelmayerowi. Za oddanie swojego syna matka otrzymała prawdopodobnie młyn i spory kawałek pola.
Mężczyzna kończył wówczas swoją trasę po Rosji. W drodze powrotnej, przejeżdżając przez tereny należące niegdyś do Polski, natrafił na niezwykłe dziecko. Było ono pokryte włosami w kolorze piasku. Te rosły na całym ciele chłopca, z wyjątkiem wewnętrznej części stóp i dłoni. Jak wspominała matka, już u noworodka dorastały one nawet do 2,5 cm. Z wiekiem były coraz dłuższe. Sedelmayer nazywał Stefana człowiekiem o lwiej twarzy i Lionelem. Szybko zaczął włączać go do pokazów organizowanych w Europie. Pseudonim artystyczny przylgnął do Bibrowskiego już na stałe.
Chłopiec dorastał z dala od matki i rodzeństwa. Mimo że Sedelmayer kupił go z myślą o potencjalnym zarobku, nie można zarzucić mężczyźnie złego traktowania Stefana. Przeciwnie – artysta po latach ciepło wspominał swoją młodość z przedsiębiorcą. W wieku 6 lat trafił do szkoły. Dorastał w religii, w której został ochrzczony. Niemiec zawsze starał się znaleźć czas na zabawę malcem. No i zapewnił mu międzynarodową karierę. W imieniu 12-letniego wówczas Lionela zawarł kontrakt na pięć lat z amerykańskim cyrkiem Barnuma i Baileya. Tak chłopiec lew znalazł się w Stanach Zjednoczonych.
Czytaj też: Ella Harper – The Camel Girl
Teatry osobliwości
Praca w cyrku trwała dłużej. Niecodzienny wygląd nastolatka zapewnił mu szybką karierę, z której nie zrezygnował po wygaśnięciu kontraktu. Z jednej strony Bibrowski był niezwykle ambitny. Marzył o pracy jako dentysta. Z drugiej – popularne wówczas pokazy osobliwości zapewniały społeczny awans osobom chorym i niepełnosprawnym z deformacjami ciała. W ich przypadku często jedyną alternatywą dla bycia „atrakcją” zostawało… całkowite wykluczenie z życia publicznego. Nieraz dotyczyło to też rodzin. Mężczyzna w swojej napisanej w wieku 38 lat autobiografii wspominał o ostracyzmie, z jakim zmagała się jego matka po urodzeniu „potwora”. Gdy dorastał, było tylko gorzej. Zdarzało się, że kobietę obrzucano kamieniami, a inni mieszkańcy naciskali, by opuściła miasto.
Dorosły Lionel miał pieniądze i sławę. Jego występy w Monachium podczas święta Oktoberfest przyciągnęły około 200 tysięcy ludzi w ciągu kilku dni. Malarze chcieli go portretować. Gdy dorósł, nie narzekał na brak zainteresowania kobiet.
Człowiek w ciele bestii
Działalność Bibrowskiego szybko przestała ograniczać się do pokazywania swojej choroby. Mężczyzna był sprawnym cyrkowym akrobatą. A gdy przemawiał do widzów, wprawiał ich w osłupienie. Spokojny głos i sposób mówienia artysty całkowicie odstawał od wyglądu. Ludzie określali go jako ujmującą osobę w ciele bestii. Ugodowy charakter i elokwencja ułatwiały mu zjednywanie sobie innych. Dodatkowo Bibrowski był niezwykle inteligentny. Potrafił posługiwać się pięcioma językami. Zawsze dbał, aby noszone przez niego ubrania były dobrze dopasowane.
Jego kariera cyrkowa przebiegała bez większych komplikacji. Jedynie rok 1912 kładł się na niej lekkim cieniem. Mężczyzna dotkliwie doświadczył wówczas szkodliwości palenia. Wyjście na papierosa skończyło się dla niego niezwykle boleśnie. Część włosów na jego ciele zajęła się ogniem i błyskawicznie spłonęła. Lionel doznał poważnych poparzeń, przez co na długie miesiące został wyłączony ze spektakli.
Pod koniec życia prawdopodobnie osiadł we Włoszech, choć część źródeł wspomina o Berlinie. Zmarł w wieku 41 lat z powodu zawału serca.
Czytaj też: Wielki Lentini. Życie „dziwadła”
Skąd te wszystkie włosy?
Za czasów Bibrowskiego niewiele wiadomo było na temat przypadłości, która dotknęła mężczyznę. Przypuszczalnie ta sama choroba dała początek baśni o „Pięknej i Bestii”. Sam artysta przytacza w autobiografii historię swojego przyjścia na świat:
Ojciec (…) miał niewielkie zoo wędrowne, a jako młody mężczyzna był również trenerem lwów i miłośnikiem dzikiej przyrody. Pewnego ranka, gdy pracował w klatce lwa, najbardziej niespokojne zwierzę zraniło właściciela. Jego żona słyszała jęki i agonię i była zszokowana widokiem okaleczonego ciała męża. Wdowa sprzedała wszystkie zwierzęta i postanowiła zamieszkać w Bielsku. Kilka miesięcy później urodziła dziecko, którego ciało było pokryte włosami. Niektórzy ludzie zastanawiali się, czy to nie małe, dzikie zwierzę zamiast człowieka.
Dziś wiadomo, co było przyczyną niecodziennego wyglądu Bibrowskiego. I bynajmniej nie miało to związku z tragiczną śmiercią jego ojca. „Człowiek o lwiej twarzy” cierpiał na hipertrichozę, nazywaną też „syndromem wilkołaka”. W skrajnych wypadkach, poza nadmiernym owłosieniem, choroba wiąże się z przerostem dziąseł, nienaturalnie dużym rozmiarem głowy czy deformacjami nosa. Przypadłość ta może być efektem mutacji genetycznej lub towarzyszyć innym schorzeniom. W pierwszym przypadku wyleczenie jest niemożliwe.
Źródła:
- Borowska-Beszta B., Taming Psychosomatic Diversities: Art and Circus as Cultural Spaces for Self-Fulfillment of Males with Rare Health Conditions: Andragogic Analysis of Life-Cycles, „International Research Journal for Quality in Education” 3 (1), Toruń 2016.
- Kastl J. M., “Wunder der Natur” – Konstruktion körperlicher Abweichung in der Freak-Show, „Einführung in die Soziologie der Behinderung”, Wiesbaden 2017
- Quick S., Lionel the Lion-Faced Man, www.bklynlibrary.org (dostęp: 30.04.2022).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.