Muszkieterzy Stefana Witkowskiego byli jedną z najskuteczniejszych i najbardziej tajemniczych polskich organizacji podziemnych w czasie II wojny światowej.
Ostatnie walki w kampanii wojennej 1939 roku toczyły się pod dowództwem generała Franciszka Kleeberga w rejonie Kocka. Ten znakomity dowódca, zdając sobie sprawę, że Polska przegrała kampanię, w toku przygotowań swoich oddziałów do formalnej kapitulacji 5 października wezwał porucznika rezerwy Stefana Witkowskiego i w obecności pułkownika Eplera powierzył mu zadanie utworzenia tajnej organizacji ruchu oporu, która mogłaby kontynuować walkę przeciw Niemcom i Sowietom.
W ten sposób zainspirowano powstanie organizacji Muszkieterów. Od początku Witkowski postanowił koncentrować swe wysiłki na wywiadzie. Organizacja dzieliła się na wiele wydziałów: wywiadu wojskowego, techniki sabotażu, finansów, podrabiania dokumentów itp.
Na początku cztery osoby stały na czele siatki: inżynier Stefan Witkowski (pseudonim Stewit) – dusza i przywódca tej organizacji, pułkownik Jan Jastrzębski (pseudonim Ptaszek) – pierwszy zastępca Witkowskiego, inżynier Stefan Dembiński (pseudonim Antoni) – odpowiedzialny za kontrwywiad oraz Aleksander Wielopolski zajmujący się sekretariatem i gromadzeniem informacji politycznych.
Czytaj też: „Dobry Boże, ta dziewczyna ma jaja”. Czy to ona była najodważniejszą agentką II wojny światowej?
Polscy Muszkieterzy
Wkrótce organizacja się rozrosła. Dołączyło się do niej wielu świetnych i utalentowanych oficerów. Zaraz po przybyciu do owego „Zbawienia” spotkaliśmy pułkownika Tadeusza Komorowskiego-Bora – późniejszego generała, dowódcę Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego, wspomnianego już kuzyna mojej matki podpułkownika Klemensa Rudnickiego – wkrótce więźnia NKWD, a następnie jednego z dowódców polskich oddziałów wojskowych na Zachodzie, awansowanego na stopień generała za kampanię włoską 1944 roku, pułkownika Edwarda Godlewskiego – byłego dowódcę 14. Pułku Ułanów we Lwowie, doświadczonego oficera Karola Andersa, brata słynnego generała, kapitana Michała Gutowskiego i wielu, wielu innych.
Byli nie tylko wojskowi. Wszyscy przyjaciele Reny udzielali Muszkieterom rad, pomocy i poparcia, uczestniczyli w ich rozległej działalności. Ludwik hrabia Plater-Zyberk – przyszły mąż mojej siostry Beby – odgrywał tam dużą rolę. Jego kuzyn Stefan zajmował się wykonywaniem kopii i mikrofilmów z meldunkami wywiadowczymi dla polskich władz odbudowujących we Francji regularne oddziały wojska polskiego.
Czytaj też: Powstanie Warszawskie – bez broni, bez amunicji i… bez łączności
Klementyna Mańkowska – hrabina szpieg
Najpierw poznaliśmy działalność konspiracyjną Ludwika i Beby. Mieli organizować i ułatwiać ucieczkę polskich oficerów, którzy pozostawali jeszcze w niemieckich obozach przejściowych i szpitalach. Śmiali się często ze swoich przygód. Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że to, co robili, zasługiwało wręcz na miano wyczynów, które wymagały prawdziwej odwagi, wielkiego opanowania, i że po prostu narażali życie. Tej parze nigdy nie brakowało pomysłów, inicjatywy i zuchwalstwa. Słuchając ich opowiadań, aż paliłam się, żeby robić to samo (…).
Stewit zawiadomił już Londyn o możliwości wysłania mnie do Wielkiej Brytanii jako agentki Abwehry. Ustalili, że po moim przyjeździe do Londynu natychmiast zostanę aresztowana w jakimś publicznym miejscu pod zarzutem kolaboracji z wrogiem. Wiadomość o tym aresztowaniu, bez podania nazwiska, jeszcze tego samego dnia zostanie nadana jako depesza Reutera w dzienniku radiowym BBC o godzinie 22.00. Będzie to sygnał tak dla Stewita, jak i dla Niemców.
Po omówieniu tej sprawy zajęliśmy się raportami. Jego materiały o Niemczech, Rosji i Polsce były już gotowe. Moje o Francji wymagały jeszcze przejrzenia, poprawienia i zaszyfrowania przed zmikrofilmowaniem (…).
Czytaj też: Zabójczo skuteczne agentki wywiadu. Cztery kobiety, które odcisnęły głębokie piętno na biegu dziejów
Muszkieterzy vs. Związek Walki Zbrojnej
A teraz – mówił dalej Stewit – przejdźmy do instrukcji ustnej. Proszę dobrze zapamiętać wszystko, co pani powiem. To bardzo ważne. W Londynie będzie pani miała od razu do czynienia z oficerami Intelligence Service. Poprosi pani o skontaktowanie z Rohnem, któremu przedstawi naszą sytuację. Nie jest ona najlepsza z uwagi na walkę o wpływy i władzę.
ZWZ, organizacja ściśle wojskowa, zresztą bardzo użyteczna, nie jest równie kompetentna w dziedzinie wywiadu. Ludzie z ZWZ chcą mieć monopol na wszystkie informacje i sami przekazywać je do Londynu. Mają do mnie pretensje, że utrzymuję bezpośredni kontakt z Anglikami, naszymi głównymi sojusznikami. Domagają się ode mnie pełnego podporządkowania, czego ja za żadną cenę nie mogę akceptować.
Taka siatka, jaką stworzyłem, może pracować jedynie jako top secret i być całkowicie niezależna. Byłoby wielkim błędem zgodzić się na powiązanie z ZWZ. Musimy działać na wzór Brygady Karpackiej w Tobruku, która podlega bezpośrednio wyłącznie dowództwu angielskiemu. Niestety nasz rząd w Londynie, prawdopodobnie pod wpływem raportów ZWZ, nie chce do tego dopuścić i chce nas zmusić do podporządkowania się. W związku z tym ZWZ odbiera nam zaopatrzenie. Nasz nadajnik radiowy ledwie dyszy, a ja nie mam pieniędzy potrzebnych na naprawy i konserwację.
Dam pani jeszcze nasze dwie monety dziesięciodolarowe do kontaktów ze mną. Jedną da pani Rohnowi, drugą temu, kogo uzna za użytecznego. Jutro porozmawiamy jeszcze o kilku innych ważnych sprawach. Spotkanie w „Zbawieniu” o godzinie czternastej. Nie może pani niczego notować, ale wszystko proszę dokładnie zapamiętać.
Misja specjalna Śmigłego-Rydza
W poniedziałek 24 listopada Stewit już na mnie czekał. Po wymianie kilku słów z Reną zaczął z bardzo poważną miną:
– To, co dziś pani powiem, jest bardzo ważne, absolutnie top secret. Marszałek Śmigły-Rydz, który we wrześniu 1939 roku postanowił opuścić Polskę i wyjechać do Rumunii, liczył na zreorganizowanie polskich sił zbrojnych na tym sojuszniczym terytorium i zaatakowanie Niemców z tej flanki. Niestety Rumuni go zdradzili i wraz ze sztabem oraz oddziałami, które poszły za nim, internowali w obozie. O tym, co nastąpiło później, trzeba by zbyt długo opowiadać. Nie mamy na to czasu.
Krótko mówiąc, marszałek znużony, wyczerpany długim pieszym marszem, wrócił do Warszawy, pragnąc tylko jednego: służyć ojczyźnie najlepiej, jak potrafi. Skontaktował się z ZWZ, który odrzucił współpracę z nim, chociaż on nie żądał ani uznania swojego stopnia, ani dowództwa. Po prostu go nie chcieli! Wówczas zwrócił się do nas. Przede wszystkim chce złożyć wiernopoddańczą przysięgę generałowi Sikorskiemu, naszemu najwyższemu przywódcy w Londynie, poddając się całkowicie jego rozkazom jak prosty żołnierz. Pójdziemy do niego, a on przekaże pani osobisty list, który należy wręczyć generałowi Sikorskiemu do rąk własnych (…).
Czytaj też: Edward Rydz-Śmigły był pantoflarzem i mięczakiem. Kim była kobieta, która owinęła go sobie wokół palca?
Rozłam w ruchu oporu
Witkowski polecił mi uzyskać spotkanie z generałem Sikorskim, żebym mu przedstawiła coraz trudniejszą sytuację Muszkieterów i ich szefa. Generał Rowecki żąda całkowitego podporządkowania się Muszkieterów Związkowi Walki Zbrojnej, co dla Witkowskiego jest nie do przyjęcia. Mówi on, że jego praca wywiadowcza musi być tajna i poza ingerencją jakiejkolwiek innej organizacji. On ma agentów we wszystkich okupowanych krajach, zwłaszcza w Niemczech. Utrudnia mu się pracę, ograniczając kredyty (…).
Ale dlaczego ta wojna ze Stewitem? (…) Anglicy mówili o nim wyłącznie dobrze. To wielki patriota, wybitnie inteligentny, z inicjatywą i odwagą jakże wypróbowaną. Wiemy, że współpracuje bezpośrednio z Anglikami. No to co? Przecież to nie my odgrywamy kluczową rolę w tej wojnie. Pomagać Anglikom znaczy pomagać wspólnej sprawie (…).
Z pułkownikiem Protasewiczem, z pułkownikiem Mitkiewiczem, z kapitanem Messingerem i wieloma innymi, których nazwisk już nie pamiętam. Zawsze takie same pytania na temat Muszkieterów, ich antypatii. W świetle tych pytań prawdziwa wojna jakby już dla nich nie istniała, a naszym głównym problemem miał być Stewit.
Źródło:
KOMENTARZE (1)
Stefan Witkowski najprawdopodobniej nie miał stopnia oficerskiego. W SGO „Polesie” pojawił się prawdopodobnie dopiero 1 X 1939 roku. Spotkał się wówczas w dworze Borki z płk Eplerem, dowódcą DP „Kobryń”. Jest bardzo zastanawiające dlaczego Epler przekazał mu (nieznajomemu dotychczas? ) sprzęt wojskowy i polecił strzec mostu na Wieprzu i ewentualne jego zniszczenie. W swoich zeznaniach Epler zaprzeczył, aby wiedział coś o znajomości Witkowskiego z Kleebergiem.