W XIX-wiecznej Galicji rządził pan i pleban. Chłop miał służyć i być cicho. Jednak we wsiach wrzało. Wystarczyła iskra, aby zapłonęły pańskie pałace. Tę iskrę podłożyli Austriacy.
Dla XIX-wiecznego chłopa świat się kończył zwykle za ostatnim skrawkiem pola, które obrabiał. Chłop nie interesował się polityką i polskość była dla niego czymś całkowicie abstrakcyjnym. Nie istniała wśród chłopstwa żadna świadomość odrębności narodowej. Winni temu byli szlachcice i Kościół, bardziej zainteresowani egzekwowaniem powinności feudalnych niż edukowaniem biedoty. W połowie XIX wieku chłop był zobowiązany służyć zarówno na dobrach kościelnych, jak i szlacheckich.
Ówczesny chłop był niemal w całości zależny od wyższych warstw społeczeństwa. Szlachcic, choć austriackie prawo na to nie zezwalało, mógł chłostać chłopa, osadzić go w więzieniu, a nawet torturować. Wielu zmarło po takim karbowaniu skóry. Inni stracili zdrowie.
Jednym z takich, okaleczonych był Jakub Szela, który został wybrany przedstawicielem mieszkańców gminy Smarzowa w sporze z właścicielami majątku – Boguszami. Tym nie spodobało się, że pospólstwo domaga się respektowania jakichkolwiek praw. Szela wiele razy został pobity, a w grudniu 1845 roku aresztowany i ponownie pokiereszowany.
Zakutego, zaprowadzono go boso i w samej bieliźnie pod kościół, do którego nie pozwolono mu wejść. Takie uczestnictwo we mszy skończyło się dla niego odmrożeniami i przeziębieniem, które odbiło się na jego późniejszym zdrowiu.
Chłopi, którzy bez zgody pana nie mogli opuścić wsi, byli bici i karceni za każde, nawet wyimaginowane przewinienie, zbliżali się do kresu wytrzymałości. Tymczasem szlachta planowała kolejny zryw patriotyczny.
Szlachta na folwarku
Polska szlachta w połowie XIX wieku zupełnie nie rozumiała potrzeb chłopstwa i mieszczaństwa. Nadal pokutował sarmacki styl życia i bycia oraz zmitologizowana wizja potężnej Polski i romantyczna chęć walki o jej niepodległość.
Na wybuch kolejnego powstania naciskała polska emigracja we Francji, zwana Wielką. Zwłaszcza odłam konserwatywno-ziemiański, który skupiał w sobie szlachtę. Początkowo emigranci byli hołubieni i witani jak bohaterowie. W końcu sami się tak poczuli i obrośli w piórka.
Wkrótce Francuzi mieli okazję poznać naturę polskiego szlachcica – pieniacza i awanturnika. Walki polityczne pomiędzy stronnictwami wyszły poza łamy prasy i druków ulotnych, a przeniosły się do kawiarni i na ulice, gdzie zaczęło dochodzić do pojedynków i pijackich burd. W takiej atmosferze i przy praktycznie zupełnym braku rozeznania sytuacji w Polsce, postanowiono doprowadzić do powstania.
O planowanym zrywie dość szybko dowiedziały się pruskie i austriackie służby państwowe. O ile Prusacy aresztowali jedynie emisariuszy i prowodyrów, tak Wiedeń postanowił pozbyć się większości problemów za jednym zamachem.
Czytaj też: Co sprawiło, że Jakub Szela został masowym mordercą?
Austriacka iskra
Wiedeń doskonale orientował się w stosunkach panujących w Galicji. Regularne raporty wysyłał m.in. starosta tarnowski, Joseph Breinlem von Wallerstern. On też, mając świadomość roli szlachty w przygotowaniu wystąpień przeciwko cesarstwu, podburzał chłopstwo, mając nadzieję, że mamione zniesieniem pańszczyzny, widziało w cesarzu obrońcę uciśnionych. Prawda była nieco inna.
Ingerencja urzędników cesarskich w stosunki między właścicielem a chłopem miała nie tyle poprawić dolę włościan, ile zwiększyć dochody skarbu państwa przez sprawniejsze ściąganie podatków. Chłopi, którzy byli do tej pory wykorzystywani i oszukiwani przez szlachtę, w cesarskich urzędnikach, zawsze chętnie wysłuchujących ich skarg, zaczęli upatrywać prawdziwych obrońców. Przychodzące na wieś za pośrednictwem urzędników cesarskie rozporządzenia przekonywały, że najjaśniejszy pan pamięta o swych chłopskich poddanych. Chłopi rozumieli także, że na świecie jest ktoś ważniejszy niż właściciel wsi.
Wśród włościan zaczęły rozchodzić się plotki, jakoby panicze mieli zamiar zaprowadzić nowe porządki i zabić niepokornych. W tym samym czasie szlachta przygotowywała się zbrojnie, ale przeciwko Austriakom.
Pierwsza krew
18 lutego 1846 roku austriaccy agenci poinformowali chłopów, że szlachta zbiera się, aby ich wymordować. Chłopi, uzbrojeni w siekiery, kosy i widły, ruszyli na dwory. Po pierwszym dniu w samym Tarnowie pochowano 144 ofiary. Wiele z nich zginęło przed budynkiem tarnowskiego starostwa. Bardziej się to opłacało. Za martwego szlachcica urzędnicy płacili od 10 reńskich w górę. Za żywego zaledwie 5 reńskich.
A co za okropności w Tarnowie się działy! Jak zaczęli zwozić do Tarnowa, to całe miasto było pełne rozjuszonych i uzbrojonych chłopów. Wszystkich porzucali przed cyrkuł. Tych, co jeszcze żyli, szwoleżery kolbami dobijali. Chłopi wiercili rany widłami i cała publiczność Tarnowska zdjęta rozpaczą patrzyła na to, a zapobiedz nie mogła.
Gdyby ciocia Anusia Romer nie wypadła do Biskupa i nie zmusiła go swojem naleganiem do oparcia się jako sługa Boży tak okropnej obrazie praw Boskich i ludzkich, byliby wyrżnęli do jednego. Biskup poszedł do starosty, a ksiądz Serwątski na miasto i mową swoją powściągnął lud, ale go zaraz zaaresztowali – wspominała Emma Stojowska.
W tarnowskich szpitalach znalazło się wielu rannych. Nikt jednak specjalnie o nich nie dbał.
(…) w siedmiu salach po kilkudziesięciu rannych leżało. Widok tych ostatnich był okropny, z rozpłatanymi głowami, z połamanymi żebrami, rękami lub nogami, z wyłupionymi oczyma, bez szczęk, bez nosów, leżeli w malignie i bredzili ku wielkiej radości takich potworów jak Żminkowski i Trojanowski, którzy z ołówkiem w ręku czatowali, by pochwycić jakieś słowo i spisać jako dowód obciążający.
20 lutego 1846 roku z ręki Szeli zginęli Nikodem i Wiktoryn Bogusz, którzy przez lata byli jego ciemiężcami.
Czytaj też: 19 hektarów za zdradę Polski. Co się stało z Jakubem Szelą?
Bitwa pod Gdowem
Pięć dni po śmierci Boguszów szlachta ruszyła z Krakowa przez Wieliczkę ku Gdowi. Po drodze Pierwszy Oddział Jazdy Romana Prackiego pojmał i przesłuchaniu grupę chłopstwa. Dowódca zapisał w dzienniku, że:
rabunki i mordy, jakich się chłopi dopuścili na szlachcie, nie powstały z niechęci i zemsty ku tymże, ale z nakazu komisarza cyrkułowego z Niepołomic i starosty Bochni, którzy wydali piśmienne rozkazy wójtom, aby szlachtę do cyrkułu dostawiać, żywych lub umarłych; że za każdą osobę zapłacone mieć będzie 12 reńskich srebrem (…).
Szlachta po dotarciu do Gdowa urządziła sobie ucztę suto zakrapianą alkoholem. Następnego dnia, 26 lutego, do miasta dotarli austriaccy szwoleżerowie i chłopi. Dowódca powstańców „Suchorzewski wcale nie myślał o przyjęciu bitwy w Gdowie, on po prostu nie spodziewał się tak rychłego spotkania (…). W mieście – opowiada jeden z uczestników bitwy – zastali kosynierów pijanych, a Suchorzewski z kilkoma panami wybrał się do sąsiedniego dworku na przekąskę. Podobno nie pojawił się on wcale na placu boju”.
Tymczasem szwoleżerowie i chłopi dopadli ukrywających się pod cmentarnym murem powstańców. Michał Łysakowski, późniejszy wójt gminy Zwierzyniec, wspominał:
(…) a wtedy chłopstwo, wyjąc jak wilki, rzuciło się na nas by dobić i obedrzeć. W tej chwili nadbiegł jednak oficer z kilku żołnierzami od piechoty i zasłonił nas od niechybnej śmierci. Obdarty ze sukni, skrwawiony do pasa, doznałem w ulewnym deszczu, jaki się równocześnie opuścił, dobroczynnej pomocy i otrzeźwienia. (…) odwieziony zostałem zaraz po południu tegoż samego dnia do Wieliczki, gdzie po zdjęciu nam butów, zostaliśmy jak śledzie do beczki, do piwnic magistratu zapakowani. Przez 48 godzin nie dostaliśmy ani kawałka chleba, ani źdźbła słomy na posłanie.
Zginęło 154 powstańców. 59 trafiło do niewoli. Austriacy i chłopi nie ponieśli żadnych strat. Powstańcy byli tak pijani, że jedynie drasnęli jednego konia…
Czytaj też: Nędza, Kościół i ziemniaki. Jak bardzo zacofana była Galicja na początku XX wieku?
Upadek powstania i rabacji
Bitwa pod Gdowem przesądziła o upadku powstania. Tym samym chłopi przestali być potrzebni cesarskim urzędnikom. Wojsko powoli zaczęło uspokajać nastroje. Szela został internowany w Tarnowie. Wkrótce otrzymał w darze 30-morgowe gospodarstwo na rumuńskiej Bukowinie. Było to niejako zesłanie, ale w końcu był wolny.
W ciągu pięciotygodniowej rabacji chłopi splądrowali ponad 500 dworów i kilkanaście kościołów i plebanii. Zginęło od 1200 do nawet 3000 osób. Głównie ziemian, zarządców, urzędników dworskich i kilkudziesięciu księży. Chłopi oszczędzili Żydów, urzędników cesarskich i nauczycieli.
Rabacja pod wieloma względami nie została dokończona. Co prawda chłopi dwa lata później zostali uwłaszczeni, jednak do pełnego równouprawnienia było jeszcze daleko. Rabacja zostawiła jednak trwałe ślady w kulturze i ekonomii. Szlachta była w szoku. Nie tylko z powodu brutalności chłopów, ale także z powodu nagród, jakie były wypłacane. Ziemianie nie zauważyli, że poniekąd sami doprowadzili mieszkańców wsi do granicy wytrzymałości.
Rabacja przez szlachtę była zwana buntem chłopskim i we wspomnieniach najczęściej pojawia się buta i zdziwienie, że poddani śmieli podnieść rękę na swoich panów. Wydarzenia te na dziesięciolecia określiły politykę galicyjską i wzmocniły poczucie więzi wśród chłopów, a także rozbudziły dążenia narodowościowe. Nie przypadkiem to właśnie Galicja stała się ośrodkiem chłopskich ruchów politycznych w drugiej połowie XIX i w pierwszej XX wieku.
Bibliografia:
- Dembiński S., Rok 1846: kronika dworów szlacheckich zebrana na pięćdziesięcioletnią rocznicę smutnych wypadków lutego, Jasło 1896.
- Kieniewicz S., Ruch chłopski w Galicji w 1846 roku, Wrocław 1951.
- Leszczyński A., Ludowa historia Polski. Historia wyzysku i oporu. Mitologia panowania, Warszawa 2020.
- Semczyszyn M., Kryzys ziemiaństwa w Galicji Wschodniej na przełomie XIX i XX wieku (do 1914 roku), [w:] „Zeszyty naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego”, Prace Historyczne 146, 4/2019.
- Stojowska E., Wspomnienia o rabacji, „Wiadomości Literackie”, Warszawa 1938, nr 40 (779).
- Szubert T., Kilka faktów z życia Jakuba Szeli, „Kwartalnik Historyczny”, 3/2013.
- Wielgosz P., Pięćset lat kacetu. Ojczyzna-pańszczyzna, „Przekrój”, czerwiec 2012.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.