„Ohydni templariusze, (...) a każdy zapału pełen i słabości wyzbyty, jak żmij gniazdo, węże w różnobarwnej skórze, rudowłosi z błękitnymi oczami, na swych czarnych koniach” – pisał o nich Imad ad-Din al-Isfahani. Jacy naprawdę byli ci rycerze służący Bogu z bronią w ręku?
Po pierwszej wyprawie krzyżowej większość zadań związanych z utrzymaniem obecności chrześcijan w Ziemi Świętej spadła na barki członków zakonów rycerskich. W oczach Kościoła ci rycerze-zakonnicy byli rzeczywistymi „żołnierzami Chrystusa”, ucieleśnieniem prawdziwej rycerskości.
Misją tych zakonów było początkowo ochranianie pielgrzymów odwiedzających sanktuaria w Ziemi Świętej. Do związanych z tym obowiązków rychło doszedł jeszcze jeden, który z czasem stał się głównym celem ich działalności: tworzenie garnizonów na podbitych obszarach do walki z nieustępliwymi i licznymi nieprzyjaciółmi.
Żelazna reguła
Zakon templariuszy został założony w 1119 roku przez dwóch rycerzy, Hugona de Payens z Szampanii i Gotfryda de Saint Omer z Artois. Ci dwaj ludzie złożyli przed patriarchą Jerozolimy śluby posłuszeństwa oraz życia w ubóstwie i celibacie, ogłaszając, że będą chronili i wspomagali pielgrzymujących.
Organizacja znana początkowo jako „Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona” uzyskała poparcie dwóch potężnych i możnych krzyżowców, hrabiego Szampanii Hugona oraz Fulka V, hrabiego Andegawenii, i została oficjalnie uznana przez Kościół w 1129 roku na synodzie w Troyes, który zlecił Bernardowi z Clairvaux, założycielowi zakonu cystersów, spisanie reguły templariuszy. Po tym synodzie grupa templariuszy z założycielami z ich zakonu wyruszyła w objazd po Francji i Anglii, werbując ochotników i zabiegając o nadania ziemskie.
Reguła opracowana przez Bernarda, wzorowana na regule cystersów, okazała się wyjątkowo odpowiednia dla zakonu rycerskiego. Dyscyplina, którą wyróżniali się templariusze w czasie przemarszów i bitew, szybko uczyniła z nich elitarne oddziały we wszystkich armiach krzyżowców.
(…) Templariusze nie narażali się na grzech zabijania, gdyż ich nieprzyjaciółmi byli wrogowie Chrystusa; nie dopuszczali się „mordu, jeno zabijania heretyków”. Żyli wedle surowych zasad, zapisanych przez samego Bernarda; nie mieli rzeczy osobistych, unikali wszelkiego nadmiaru i przesady w jedzeniu i odzieniu, zamieszkiwali „pospołu w jednym domu, gotowi strzec jedności ducha i więzi pokoju”.
Oprócz wystrzegania się takich próżnych zachcianek jak hazard, polowania, gawędy i inne świeckie rozrywki nie dbali przesadnie o swój wygląd, co tak absorbowało innych rycerzy; krótko strzygli włosy, nie rozczesywali bród i wyruszali do walki potargani, zakurzeni, z twarzami pociemniałymi od opalenizny, aby „poszukiwać nie chwały, jeno zwycięstwa […] pokorniejsi niźli owieczki i gwałtowniejsi od lwów”. Będąc zarazem mnichami i rycerzami, „czujnie i wiernie strzegą […] Grobu Pańskiego” (…).
Czytaj też: Rycerze Templum. Sekrety najbardziej tajemniczego zakonu rycerskiego w dziejach
Bankierzy Boga
Templariusze wystarali się o kolejne ulgi i przywileje – finansowe, administracyjne i te w sferze duchowej – co uwolniło ich od konieczności płacenia licznych podatków i w końcu uniezależniło od wszelkiej władzy kościelnej, z wyjątkiem zwierzchnictwa papieskiego; w istocie nie obejmowała ich jurysdykcja kościelna, a sądzić mógł ich jedynie papież.
Coraz większym przywilejom towarzyszyło powiększanie się bogactw zakonu. Poszczególni templariusze nie mieli niczego, cały ich zakon otrzymywał jednak wszelkiego rodzaju dary i zapisy w Europie i Ziemi Świętej: grunta, niewolnych chłopów, bydło, młyny, tłocznie win, pieniądze i inne dobra. (…) W większości miast w Anglii i w kontynentalnej Europie powstawały komandorie templariuszy, zazwyczaj z kościołem na planie okręgu, będące ośrodkami lokalnych społeczności tych rycerzy zakonnych.
Jednakże najważniejszym ośrodkiem tej rozbudowanej sieci pozostała siedziba w Jerozolimie, w pobliżu Bramy Złotej i Kopuły na Skale. Niemiecki pielgrzym Jan z Würzburga, który dotarł tam około 1165 roku, był pod wrażeniem wielkich stajni, które mogły pomieścić „ponad dwa tysiące koni albo wielbłądów pięć tysięcy”, a także „nowego i wspaniałego kościoła, który gotowy już był, gdym go odwiedzał” – Świętej Marii (…).
Organizacja templariuszy uruchomiła ruchliwe szlaki transportowe między Europą a Ziemią Świętą, którymi przewożono na wschód złoto, srebro, tkaniny, zbroje i konie, a w przeciwnym kierunku podążali bracia zakonni, wysyłani z misjami na zachód, chorzy lub sędziwi rycerze okresowo zwalniani ze służby, funkcjonariusze przeprowadzający inspekcje. Strumień posłańców zmierzał w obu kierunkach.
Łączna liczba templariuszy w Ziemi Świętej nigdy nie była duża. Zapisane przez kronikarzy informacje o tysiącach ludzi uczestniczących w bitwach były z reguły przesadne i obejmowały serwientów, wasali, najemników i turkopoli, czyli żołnierzy werbowanych lokalnie oddziałów pomocniczych. Liczba rycerzy biorących udział w tej czy innej batalii rzadko przekraczała czterysta. Również w całej Europie templariuszy nie było więcej niż kilkaset, maksymalnie tysiąc lub dwa tysiące (…).
Zdobywanie funduszy przez zakonników przywiodło ich do zajęcia się niestosownym interesem: bankierstwem. Zaczęli od pożyczania pieniędzy na opłacenie pielgrzymów i krzyżowców. Pierwszy zapisek o pożyczce od templariuszy pochodzi z 1135 roku; udzielili jej wówczas pewnej parze, która zastawiła swoje nieruchomości w Saragossie, „domy, grunta, winnice, ogrody i wszystko, co posiadamy”, w zamian za pożyczkę umożliwiającą odbycie pielgrzymki do Grobu Pańskiego. Ten majątek ziemski miał zostać zwrócony po spłacie zaciągniętego długu, a do tego czasu templariusze czerpali dochody ze wspomnianych nieruchomości.
A zatem, mimo ogłoszonego przez Kościół zakazu lichwy, zakon niejawnie pobierał odsetki. Od tych skromnych początków upłynęła ledwie dekada, nim udzielili ogromnej pożyczki Ludwikowi VII na drugą wyprawę krzyżową. Poza pożyczaniem pieniędzy klientom templariusze strzegli pieniędzy i kosztowności i je przewozili (…).
Czytaj też: Ile jest prawdy w mitach o templariuszach?
Mistrzowie dyplomacji
W Europie i templariusze, i szpitalnicy służyli królom Francji, Anglii i Niemiec jako doradcy, posłańcy, emisariusze, a czasem także jako rozjemcy. W Ziemi Świętej uprawiali dyplomację, nie tylko wśród państw chrześcijańskich, lecz także prowadząc rokowania z krajami muzułmańskimi, w imieniu innych i swoim własnym.
Osiedlając się na stałe w Azji Mniejszej, zakony rycerskie były żywo zainteresowane utrzymaniem równowagi i stabilności politycznej wśród silnych państw muzułmańskich, takich jak Damaszek i Egipt, i nie wzdragały się przed wchodzeniem z nimi w taktyczne sojusze. (…) Niektórzy templariusze i szpitalnicy nauczyli się języka arabskiego, a członkowie obu zakonów utrzymywali przyjacielskie relacje ze swoimi arabskimi informatorami (…).
W czasie krucjaty zorganizowanej przez króla Francji Ludwika IX Świętego, ostatniej wielkiej wyprawy krzyżowej (1248–1252), zakony rycerskie uczestniczyły w typowych dla siebie rolach: jako żołnierze, dyplomaci i bankierzy. Zarówno templariusze, jak i szpitalnicy brali udział w podejmowaniu ważnych decyzji, które poprzedziły tę krucjatę. Przedstawiciele tych zakonów znaleźli się w radzie wojennej, która wybrała Egipt jako cel zbrojnej wyprawy (…).
Mimo że Ludwik IX podjął próbę zorganizowania jeszcze jednej krucjaty w ostatnim roku swojego życia, to nie uzyskał w Europie większego poparcia dla tej wyprawy. W istocie epoka krucjat dobiegła końca. Pozostałości zakonów rycerskich w Ziemi Świętej heroicznie walczyły do końca, padały kolejne ich zamki i ginęli sami rycerze-zakonnicy, aż wreszcie w 1291 roku templariusze i szpitalnicy stoczyli ostatni bój o Akkę.
W tej rozstrzygającej bitwie zginęli marszałkowie templariuszy i szpitalników, a mistrzowie obu tych zakonów zostali śmiertelnie ranni. Wielki mistrz szpitalników, umierając na Cyprze, napisał do przeora prowincji Saint-Gilles „ze smutkiem wielkim w sercu, żalem głębokim owładnięty…”. Trubadur Olivier lo Templier (Oliwier Templariusz) ułożył słowa gorzkiego requiem:
Gniew i żałość w sercu mym zagościły
I ledwie śmiem przy życiu pozostać,
Bo krzyż opuścili, któryśmy nieśli
Na cześć Jego, ukrzyżowanego.
Koniec potęgi
W istocie duch 1095 roku zniknął z Europy, dawniejszy fanatyzm i idealizm zostały zastąpione przez nastawienie bardziej racjonalne i materialistyczne. Być może nastroje panujące w 1291 roku w mniejszym stopniu uosabiali ci z templariuszy, którzy ginęli z mieczem w ręku w płonącej Akce, a bardziej pewien rycerz, niejaki Roger de Elor, który walczył dzielnie, póki sprawa nie okazała się przegrana, a potem spokojnie uciekł, obładowując statek klejnotami, jedwabiami, zdobieniami ze świątyń i innymi kosztownościami, odpływając ze zniszczonego portu pod gradem pocisków i uchodząc z katastrofy z zagrabioną fortuną.
W związku z nieobecnością europejskich chrześcijan w Ziemi Świętej zakony rycerskie utraciły rację bytu, istniały jednak nadal dzięki swoim majątkom, wpływom i organizacji. Do zguby generacji templariuszy żyjącej już po upadku Akki i cieszącej się największym prestiżem ze wszystkich przyczyniły się właśnie ich majętności, gdy król Francji Filip IV Piękny przeprowadził likwidację tego zakonu, aby przejąć jego zasoby finansowe.
Templariuszy oskarżono wtedy o rozmaite zbrodnie, głównie o herezję, bałwochwalstwo i sodomię. Wiele zeznań wymuszano torturami, wielkiego mistrza i kilku innych czołowych przedstawicieli zakonu spalono na stosie, a sam zakon został zlikwidowany. Papież, który ogłosił rozwiązanie tego zakonu, nakłonił Filipa IV do przekazania skonfiskowanych ziem templariuszy szpitalnikom, co dla tych ostatnich stanowiło ożywczy zastrzyk. Sam Filip bardzo skorzystał na wyprzedaży przejętego majątku ruchomego templariuszy i anulowania własnych długów zaciągniętych w tym zakonie (…).
Jednakże prawdziwym wkładem zakonów rycerskich w dzieje europejskiego rycerstwa nie były skutki wydarzeń ze schyłkowego okresu ich historii, lecz stworzony przez nie atrakcyjny wzór chrześcijańskiego wojownika, rycerza służącego Bogu z bronią w ręku.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Frances Gies „Życie średniowiecznego rycerza”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
KOMENTARZE (4)
Król Francji był zadłużony po uszy, między innymi u Templariuszy. Postanowił więc pozbyć się problemu, likwidując dłużników oraz konfiskując należące do nich dobra. Później opowiadał król Francji o rzekomych skarbach Templariuszy które mieli przed nim ukryć. W rzeczywistości skarbami były dobrze gospodarowanie dobrą ziemskie, które przejął król Francji, oraz zamki i komandorie w których urzędowali Templariusze oraz operacje finansowe, których król Francji nie był w stanie przechwycili bo obejmowały różne obszary Europy. Templariusze byli zamykani w więzieniach głównie we Francji oraz na terenach gdzie Francja miała swoje wpływy.Po rozwiązaniu i likwidacji zakonu, część byłych Templariuszy przeszła do Joannitów, część do innych zakonów rycerskich, natomiast bracia zakonni odpowiedzialni za operacje finansowe zostali bankierami w różnych krajach Europy. Po rozwiązaniu zakonu Templariuszy, zakon Joannitów przeniósł się na Rodos, później na Maltę. O tym że zakony rycerskie mogą być groźne dla państw świadczy dobitnie historia Krzyzaków, którzy po pokonaniu pogan zaczęli fałszować dokumenty, robiąc z nadań czasowych nadania na własność, oraz prowadząc wojny z chrześcijańskimi władcami, zamiast na przykład walczyć z Turkami atakującymi Bałkany. Tak więc część podejrzeń króla Francji co do Templariuszy była uzasadniona.
Wierzycieli zlikwidował. On sam był ich dłużnikiem. To tak, en passant.
Królestwo niebieskie oglądać będą ,nasz PAN BÓG wziął ich w opiekę ,nagroda dla nich w niebie .Umierali za Chrystusa naszego za wiarę i krzyż ,podstępnie i w męczarniach ginęli,ale chwała im za to że byli są i zawsze będą w naszych sercach ,obrońcy krzyża i wiary niedościgniony wzór ,w naszych czasach tak bardzo potrzebny,żyli i umarli dla chwały PANA NASZEGO ,oświeć PANIE ich dusze AMEN.
do kropelki…ślicznie napisane zgadzam się z tobą w stu procentach, kocham templariuszy chociaż nie ma ich z nami już tyle lat,sam robie rekwizyty templariuszy jak miecze,tarcze,tuniki,maluje sobie obrazy z ich podobiznami itd.zeby mi przypominały ze był kiedyś ktoś co walczył w imięBOGA.amen