„To był człowiek powiedziałabym »nadprzyrodzony«, nieustraszony i doskonały, jako szpieg. Gdy uciekł z więzienia, widziałam go jak usuwa kajdanki wężowymi ruchami, używając wazeliny. Nie interesował się kwestiami politycznymi, jak w przypadku większości partyzantów, ale celem jego była walka o wolność i zwycięstwo nad okupantem”. Kim był Jerzy Szajnowicz, jeden z najlepszych agentów II wojny światowej, za którego głowę Niemcy wyznaczyli wysoką nagrodę?
Pod osłoną nocy agent 033B wyszedł ze swojej kryjówki i wykopał minę z piachu. Jego zadaniem było zatopienie niemieckiego okrętu podwodnego. Cały plan był już ułożony. Teraz wystarczyło tylko dopłynąć do U-Boota i zamontować ładunek. Błahostka dla kogoś noszącego pseudonim „człowiek-ryba”.
Woda zdawała się cieplejsza niż powietrze, a ciszę przerywał tylko szum fal. Będąc u celu, 033B nabrał ogromny haust powietrza i dał nura w morskie głębiny. Zerwał ładunek z piersi i przyczepił do kadłuba. Następnie musiał ostrożnie się wycofać i znaleźć jak najdalej od tego miejsca.
Przepłynięcie kilku mil nie było dla niego żadnym wyczynem. Przed wojną byłaby to zaledwie rozgrzewka. Co rusz sprawdzał godzinę. Do świtu było coraz bliżej, a wybuch zaplanował na godz. 7:00. Po czterech godzinach spędzonych w wodzie znalazł wreszcie odpowiedni, bezpieczny grunt. Był przecież bez dokumentów. Każda, nawet przypadkowa kontrola oznaczałaby dla niego tragedię.
Gdy stawiał pierwsze kroki na plaży, nagle doszedł go potężny dźwięk eksplozji. Z daleka widoczne były kłęby dymu. Spojrzał na godzinę. Była 05:15. Dopiero teraz dotarło do niego, jakie ryzyko groziło mu, gdyby zwlekał z realizacją zadania. Najważniejsze jednak, że zostało ono wykonane.
Ten scenariusz niczym z filmów o Jamsie Bondzie opowiada o zatonięciu niemieckiej jednostki U-133, do którego przyczynić się miał Jerzy Iwanow-Szajnowicz, agent polskich i brytyjskich służb specjalnych. Co prawda brak potwierdzonych źródeł, że za posłaniem na dno wyżej wymienionej jednostki stał Szajnowicz, jednak to właśnie jemu przypisuje się tę akcję w licznych artykułach i opracowaniach. Pewne jest natomiast, że Jerzy Szajnowicz to jeden z najskuteczniejszych agentów II wojny światowej.
Agent 033B
Jerzy Iwanow Szajnowicz urodził się w Warszawie w 1911 roku. Jego ojciec, Władimir Iwanow, był Rosjaninem, a matka, Leonarda – Polką. Związek po kilku latach się rozpadł, a kobieta ponownie wyszła za mąż za Greka, Jannisa Lambrianidisa, i wraz z synem przeprowadziła się do Salonik.
Gdy w 1940 roku Grecja została zaatakowana przez Włochów, Szajnowicz postanowił walczyć. W tym celu przedostał się do Palestyny do Brygady Strzelców Karpackich, aby następnie w jej szeregach ruszyć do boju. Po niespełna dwóch miesiącach spędzonych w koszarach został zwerbowany przez brytyjski wywiad, który dostrzegł u Szajnowicza nieprzeciętne predyspozycje. Był on przecież wysportowany – jeszcze przed wojną został Akademickim Mistrzem Belgii w pływaniu, posiadał wykształcenie wyższe i – co najważniejsze w pracy agenta – był poliglotą. Znał pięć języków: angielski, rosyjski, grecki, francuski i niemiecki.
Po specjalnym szkoleniu w Aleksandrii, już jako agent Special Operations Executive o kryptonimie 033B został przetransportowany z powrotem do Grecji – na miejscu miał zorganizować ruch dywersyjny. Zadanie nie było łatwe, ponieważ Szajnowicz musiał zbudować całą siatkę szpiegów od początku i to jak najszybciej. Grecja bowiem stała się punktem strategicznym w walce o Afrykę Północną.
Siły włoskie po przegranej z Brytyjczykami otrzymały wsparcie od III Rzeszy – i to właśnie z Grecji wysyłane było zaopatrzenie dla niemieckiego korpusu ekspedycyjnego Afrika Korps. Przewaga wojsk niemiecko-włoskich w Afryce była znacząca, dlatego alianci potrzebowali człowieka, który będzie z niezwykłą dokładnością śledził ruchy przeciwnika.
Posiadając wiedzę, kiedy będzie wysyłany następny transport, Szajnowicz zaplanował spektakularną akcję. Wraz ze swoimi ludźmi podpalił kutry wypełnione amunicją płynące z Krety do Afryki Północnej. Pozbawił w ten sposób Niemców cennego zaopatrzenia, dając zarazem przewagę aliantom.
Czytaj też: Zabójczo skuteczne agentki wywiadu. Cztery kobiety, które odcisnęły głębokie piętno na biegu dziejów
„Nadprzyrodzony” szpieg
Później Szajnowicz wpadł na jeszcze bardziej genialny pomysł. Nawiązał kontakt z mechanikami pracującymi w fabryce braci Malziniotti w Atenach, gdzie naprawiano samoloty Luftwaffe, biorące udział w walkach o Afrykę Północną. W lipcu 1942 roku, udając robotnika przymusowego, zatrudnił się w zakładach. Przed oddaniem samolotu do użytku Szajnowicz dodawał substancje chemiczne oraz kostki cukru do oleju. Jaki to przyniosło efekt, możemy przeczytać w książce „Leonarda i jej synowie” Marii i Janusza Przymanowskich:
Część z nich poczęto nadziewać chemikaliami, co spowodowało uszkodzenie lub rozbicie w ciągu czterech miesięcy około 400 samolotów i okresowy paraliż Luftwaffe w Afryce właśnie w lipcu 1942 r., podczas dramatycznej bitwy pod El Alamein.
Inną bardzo głośną akcją przeprowadzoną przez Szajnowicza było podłożenie ładunku wybuchowego pod ateńską siedzibę NSDAP i Gestapo. Zorganizowanie takiej akcji wymagało nie lada odwagi i przemyślanego planu działania. Eksplozja budynku doprowadziła do śmierci kilkuset osób ważnych dla nazistowskich struktur w Grecji. Przez pewien czas o tym wydarzeniu mówiła cała Europa, a Reichsführer-SS Heinrich Himmler odwołał z tego powodu wizytę w kraju.
W podobną podróż do Grecji wybierał się Benito Mussolini. Współpracownicy Szajnowicza na wieść o tym obstawili hotel, w którym miał nocować dyktator. Sam Szajnowicz w przebraniu niemieckiego oficera wraz z dwoma współpracownikami podłożył bombę w holu głównym budynku. Plan był dopięty na ostatni guzik i pewnie zostałby pomyślnie zrealizowany, gdyby nie fakt, że w ostatniej chwili duce zmienił plany i spędził noc w innym miejscu.
Nie sposób wymienić wszystkich spektakularnych zadań, które z taką precyzją wykonywał Szajnowicz. Można powiedzieć, że był urodzonym agentem, z autentycznym talentem do planowania operacji, wydawałoby się niemożliwych do realizacji. Jedną z głośniejszych akcji, które możemy przypisać Szajnowiczowi, jest rozpracowanie umocnień przeciwinwazyjnych znajdujących się w Maratonie. Całą zdobytą wiedzę o rozkładzie fortyfikacji oraz o ich najwrażliwszych punktach agent przekazał dowództwu RAF.
Przypisuje mu się również zniszczenie okrętu podwodnego U-372 – w podobny sposób jak U-133, czyli poprzez zamontowanie miny do kadłuba. Na jego konto zalicza się też zniszczenie zagrabionego przez marynarkę III Rzeszy statku „Król Jerzy”, przemianowanego na niemiecki niszczyciel „ZG 3”. W obu przypadkach brak jednak źródeł, które jasno wskazywałyby, że stał za nimi Szajnowicz.
Czytaj też: Był najbardziej zaufanym emisariuszem polskiego rządu. Okazał się niemieckim agentem
Zaufanie równa się śmierć
Akcje, które były przeprowadzone przez Szajnowicza i jego grupę, odbiły się głośnym echem nie tylko w Grecji, ale również w całej Europie. Kunszt, z jakim dobierał sobie ludzi i planował działania wprawia w podziw do dziś. Pracowali dla niego robotnicy różnych fabryk i zakładów, policjanci, mechanicy, kolejarze czy studenci. A także wszyscy inni ochotnicy, którzy chcieli walczyć z okupantem. Przez swoją działalność zapracował na miano bohatera greckiego ruchu oporu. Tak wspominała Szajnowicza Gabriela Milonopoulou, członkini greckiego ruchu oporu:
To był człowiek powiedziałabym „nadprzyrodzony”, nieustraszony i doskonały, jako szpieg. Gdy uciekł z więzienia, widziałam go jak usuwa kajdanki wężowymi ruchami, używając wazeliny. Nie interesował się kwestiami politycznymi, jak w przypadku większości partyzantów, ale celem jego była walka o wolność i zwycięstwo nad okupantem.
Działalność tajnego agenta „psuła robotę” Niemcom oraz narażała ich na ogromne koszty, jak w przypadku niszczenia samolotów Luftwaffe. Szajnowicz swoimi działaniami odbierał Niemcom również efekt zaskoczenia, tak decydujący dla przebiegu wielu bitew. Przypisać można mu to przy okazji monitorowania transportów z Grecji do Afryki Północnej. Dzięki temu znał dokładne położenie wojsk niemieckich i ich ewentualne ruchy.
Działania Szajnowicza musiały spotkać się z reakcją niemiecką. Wróg wysłał do walki równie dobrą siatkę szpiegowską, a oprócz tego znał dokładny rysopis „angielskiego agenta”: Wzrost 170 cm. Szczupły. Twarz pociągła z wystającymi kośćmi policzkowymi. Oczy niebieskie. Włosy – ciemnoblond, zaczesane do tyłu.
W grudniu 1941 roku udało im się nawet schwytać Szajnowicza. Ten jednak, niczym filmie akcji, wyskoczył z pędzącego auta wiozącego go do aresztu. Z pewnością Niemcy nie do końca zdawali sobie sprawę, kogo udało im się ująć. Pewnie wówczas pilnowaliby go nieco dokładniej.
Z czasem jednak działania wywiadu niemieckiego przyniosły skutek, ponieważ udało im się ustalić personalia agenta 033B. Wyznaczyli wówczas 500 000 drachm za pomoc w schwytaniu „przestępcy”. Do Szajnowicza coraz częściej dochodziły informację o aresztowaniach jego współpracowników, a na ulicznych słupach wisiały listy gończe z jego podobizną. Wiedział, że Niemcy depczą mu po piętach.
Do ostatecznego aresztowania doszło we wrześniu 1942 roku. Jedna z hipotez mówi, że Szajnowicz podał adres swojej kryjówki spotkanemu na ulicy znajomemu z dawnych lat, który następnie zdradził miejsce jego pobytu włoskim karabinierom. Kolejna, że został przypadkowo rozpoznany i zdenuncjowany przez innego znajomego – Pandelisa Lambrenopoulusa.
Aresztowanie Jerzego oznaczało zatrzymanie również jego współpracowników ukrywających się razem z nim. W sprawie Szajnowicza interweniował sam metropolita kościoła prawosławnego, ateński Damaskinos, późniejszy premier Grecji.
Szajnowicz został skazany na potrójną karę śmierci. Prowadzony na miejsce egzekucji, postanowił podjąć jeszcze jedną próbę ucieczki, jednak został postrzelony przez strażnika. Wyrok wykonano. Został odznaczony pośmiertnie orderem Virtuti Militari. W Grecji jest uznawany za bohatera narodowego. Losy Jerzego Szajnowicza opisał Stanisław Strumph-Wojtkiewicz w powieści „Agent Nr. 1”. W 1971 roku na podstawie książki powstał film pod tym samym tytułem, w którym w rolę polskiego agenta wcielił się Karol Strasburger.
Bibliografia:
- Gabriela Jatkowska, Jerzy Iwanow-Szajnowicz. Polski James Bond, bohater greckiego ruchu oporu, Polska Times+ (dostęp: 9.02.2021).
- Waldemar Kowalski, 71 lat temu Niemcy rozstrzelali Iwanowa-Szajnowicza – asa dywersji i wywiadu, Dzieje.pl (dostęp: 9.02.2021).
- Maria i Janusz Przymanowscy: Leonarda i jej synowie. Wydawnictwo Literackie, 1980.
- Marcin Szymaniak, Nazywali go „człowiek-ryba”. Kim był najlepszy dywersant II wojny światowej?, Gazeta.pl (dostęp: 9.02.2021).
KOMENTARZE (4)
Polski agent, do tego w połowie Polak, który – wedle artykułu – nie znał języka polskiego.
Tacy ludzie rodzą się rzadko. Pan Jerzy swoją szansę wykorzystał wspaniale.
Jak można być Polakiem w połowie? Jerzy Iwanow-Szajnowicz do 14 roku życia żył w Polsce i chodził do polskich szkół. Jak można mówić, że nie znał polskiego? Później z matką przeprowadził się do Grecji (stąd jego teatr działań w czasie II Wojny Światowej). Był sportowcem kadry Grecji i Polski. Maturę zdawał i studia odbywał w języku francuskim. Dobrze byłoby zapoznać się z życiorysem postaci, zanim zabierze się głos na jej temat na podstawie własnych wyssanych z palca mniemań.
cześć i chwała bohaterom!
Warto dodać, że Niemcy próbowali wymienić Go na swoich szpiegów. Nasi „przyjaciele” Anglicy jednak na to nie poszli.