„Otacza nas śmierć, ale toczy się tutaj także normalne życie” – tak mówią o wojnie w Syrii mieszkańcy Darajji. Przed rokiem 2011 to dziewięćdziesięciotysięczne miasto zamieszkiwała tętniąca życiem społeczność. Dziś jest tam tylko morze gruzów, ruin i krwi...
Darajja to miasto często nazywane przedmieściami Damaszku. Jednak takie spojrzenie jest ogromnym uproszczeniem. Żyjąca tam społeczność posiada bowiem odrębną tożsamość i własną historię. Darajja miała być miejscem nawrócenia świętego Pawła Apostoła, to tutaj miał się osiedlić Bilal uważany za pierwszego muezina. Miasto słynęło z rolnictwa, a w szczególności z jedynych w swoim rodzaju… winogron.
Początki rewolucji
Życie jego mieszkańców zaczęło się odmieniać w 1998 roku, kiedy to troje młodych mężczyzn i kobiet wyrzucono z meczetu. Studiowali oni Koran wraz ze zbyt postępowym duchownym. Grupa jednak – zamiast rozejść się do domów – postanowiła kontynuować spotkanie przed budynkiem. Już niedługo zaczęły się do nich przyłączać kolejne osoby i w ten sposób powstała Madżmua Szabab Darajja – Grupa Młodych z Darajji.
Zajmowała się ona problemami związanymi z edukacją i dostępem do książek dla ludności. Angażowała się także w dużo ważniejsze tematy polityczne. Początkowo wydawało się, że panujący w kraju reżim wspiera protestujących, ale z czasem w mieście zaczęło narastać niezadowolenie z władzy. Kumulacja nastąpiła podczas Arabskiej Wiosny w latach 2010–2012.
Te właśnie wydarzenia rozpoczynają książkę korespondenta BBC Mike’a Thomsona „Biblioteka w oblężonym mieście. O wojnie w Syrii i odzyskanej nadziei”. Autor relacjonuje:
„Dziś pierwszy raz nad głównym pałacem powiewa flaga rewolucji” – czytamy w styczniowym wpisie z wojennego dziennika jednego z uczestników wydarzeń. – „Widok naszego sztandaru nad miastem wywołuje piękne i niemożliwe do opisania uczucia. Odwiedzili nas przedstawiciele Ligi Państw Arabskich. To pierwsza zagraniczna delegacja, jaka tutaj dotarła. Uświadamiam sobie, że tylko i wyłącznie my możemy wyjaśnić naszą rewolucję światu.
Zwykle o tej porze roku przygotowuję się do egzaminów, ale postanowiłem pominąć kilka z nich i postarać się o pozwolenie na przedłużenie studiów. W ten sposób uniknę poboru do wojska, które morduje naszych ludzi. Na razie sytuacja wydaje się bardzo niejasna i nikt nie wie, co się z nami stanie. Ale mamy nadzieję, że reżim wkrótce upadnie”.
Masakra cywili
Zarówno nadzieje na upadek reżimu, jak i na zaangażowanie się zagranicznych sił w toczący się na tych ziemiach konflikt zaczęły z czasem upadać. Już w lutym 2012 roku wewnętrzne niepokoje w Syrii przerodziły się w regularną, otwartą wojnę. Miasto Hims zostało zbombardowane przez armię prezydenta Al-Asada, w lipcu walki dotarły do największego miasta Syrii – Aleppo. Miesiąc później, po nieudanych międzynarodowych mediacjach, Kofi Annan zrezygnował ze swojej funkcji wysłannika ONZ i Ligi Państw Arabskich.
Sytuacja pogarszała się także w Darajji, gdzie stacjonowało już wojsko reżimu. Nie było odtąd mowy o pokojowych negocjacjach – wszelkie zgromadzenia rozpędzane były otwartym ogniem; pozostawały po nich sterty trupów i rannych. Wkrótce miasto zaczęło być regularnie bombardowane, mieszkańców odcięto od produktów pierwszej potrzeby, a szpitale nie były w stanie pomóc potrzebującym.
Tak te okropne wydarzenia wspomina Abdul Basit, jeden z wolontariuszy pracujący w tym czasie w szpitalu:
Do końca życia nie zapomnę zapachu krwi. Wydawał się wszechobecny. Ale ludzie robili dla innych, co tylko mogli. Co jakiś czas zatrzymywałem się pośrodku tego chaosu i zastanawiałem: jak władze mogą w taki sposób zabijać swoich obywateli tylko dlatego, że chcieli oni reform.
W sierpniu 2012 roku do Darajji wkroczyło wojsko wspierane przez helikoptery i opancerzone pojazdy. Ludność została otoczona i odcięta od świata zewnętrznego, rebelianci przepędzeni, a na ulicach miasta zaczęły rozgrywać się dramaty. Przeszukiwanie mieszkań, masowe aresztowania i zbiorowe egzekucje to tylko kilka ze stosowanych w tym czasie przez wojsko Al-Asada „środków zapobiegawczych”. Jak wspomina jeden z uczestników:
Nie znali litości. Aresztowali mnóstwo ludzi i niektórych rozstrzeliwali całymi grupami. Ludzie ginęli tam, gdzie stali. Innych torturowano na oczach rodzin. Słyszeliśmy opowieści o zbrodniach dokonywanych w całej Darajji.
Następnego dnia było tak samo. Straszny widok, wszędzie leżały ciała. Było gorąco i miasto zaczęło cuchnąć. Szczerze mówiąc, wszyscy czuliśmy paraliżujący strach. Słyszeliśmy przerażające historie o makabrycznych zbrodniach dokonywanych wszędzie dookoła. Mieliśmy wrażenie, że to straszliwy koszmar, który już nigdy się nie skończy.
17 lutego 2013 roku liczba ofiar syryjskiej wojny domowej przekroczyła siedemdziesiąt tysięcy. Walki w Darajji trwały. Miasto zostało całkowicie odcięte od wody, prądu oraz pomocy humanitarnej. Siła wspólnoty i pomysłowość pozwalały mieszkańcom przetrwać w tych nieludzkich warunkach. Podczas oblężenia zdarzały się niekiedy krótkie okresy zawieszenia broni – zatrzymywano wówczas przeprowadzaną tu masakrę i pozwalano ludności odetchnąć.
Czytaj też: Kropla nadziei w morzu ruin. W cieniu krwawej wojny w Syrii studenci stworzyli… podziemną bibliotekę
Odzyskana nadzieja
Podczas jednego z takich „okien życia” grupa młodych mężczyzn zaczęła zastanawiać się nad spędzanym w tej ciszy czasie. Dość szybko zdali sobie oni sprawę, że – niezależnie od okoliczności – nie mogą jedynie walczyć o wyrywanie wojnie kolejnych godzin życia. Jak wspominali:
Najtrudniejsze były pierwsze miesiące. Z trudem przychodziło nam myśleć o czymś innym niż tylko przetrwanie. Zaczęliśmy więc od uprawiania warzyw, ale szybko zdaliśmy sobie sprawę, że musimy nakarmić także nasze umysły.
Młodzi ochotnicy zaczęli wyruszać na swoiste misje ratunkowe, których celem było ocalenie… książek, które znajdowały się pod gruzami. Wraz z rosnącą liczbą ocalonych dzieł narodził się pomysł utworzenia tajnej biblioteki, którą można by oddać do użytku także innym ludziom.
Szybko podjęto kolejne działania. Wybrano odpowiednie miejsce i wyposażono je w regały, krzesła, stoły, a nawet sofy. Nie wprowadzano przy tym cenzury – takie zabiegi zbytnio kojarzyły się z panującym reżimem. Biblioteka miała stać się miejscem, w którym mieszkańcy zachowają swoje dziedzictwo, ale także położą podwaliny pod przyszłość.
Naszym zdaniem budowa biblioteki jest bardzo ważna nie tylko dla naszych umysłów, ale także dla naszych dusz. Jesteśmy przekonani, że wiedzy raczej nie przybywa przez bezczynne siedzenie. Zazwyczaj wymaga ona podjęcia wielkiego ryzyka.
Właśnie o tym ryzyku mówi książka Mike’a Thomsona „Biblioteka w oblężonym mieście. O wojnie w Syrii i odzyskanej nadziei”. To opowieść o odwadze, sile ducha i poświęceniu. To także opowieść o nadziei odzyskanej za pomocą książek zgromadzonych pod zgliszczami codziennego życia.
Bibliotekę otwarto w maju 2014 roku. Znajdowała się w piwnicy doszczętnie zniszczonego budynku, w bocznej ulicy jednej z najbardziej zrujnowanych dzielnic miasta. Jej otwarcie, choć w sekrecie, miało uroczystą oprawę:
Tajną bibliotekę wypełniał przepiękny aromat starych książek i papieru. Pachniała historią, literaturą, filozofią i kulturą. Był to głęboki, bogaty, pokrzepiający zapach. Niczym aromat wyśmienitej potrawy, który od progu rodzinnego domu każe kierować się prosto do kuchni.
Czeka tam bowiem już wyjątkowe danie ze wszystkimi przepysznymi składnikami. Właśnie czymś takim była dla mnie biblioteka. Dała nam bezcenną przestrzeń, gdzie mogliśmy oddychać nadzieją, a nie rozpaczą. Uwolniła nas od cierpienia i okrucieństwa.
Źródło:
Tekst powstał w oparciu o książkę Mike’a Thomsona „Biblioteka w oblężonym mieście. O wojnie w Syrii i odzyskanej nadziei.” Która ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
KOMENTARZE (5)
Rzetelność dziennikarska kazałaby dodać autorce, że rewolucja w Syrii inspirowana i finansowana była przez USA. Ponadto nie przypominam sobie demokratycznego państwa muzułmańskiego. We wszystkich panuje dyktatura lub monarchia ewentualnie państwo wyznaniowe. Szkoda poziom tego portalu coraz niższy.
Wystarczy spojrzeć na takie kraje jak Irak i Libia oraz to co się z nimi stało po tym jak Amerykanie obalili dyktatorów i wprowadzili demokrację. Syria jest następna w kolejce.
Masz rację. Też w pierwszym momencie, widząc tytuł, pomyślałem że tu chodzi o rządy PIS’u ;) Ale to tylko typowo judaszowata propaganda CIA… Z jej polskiego wydziału propagandy. W skrócie: CIPA… ;)
To nie jest żaden reżim tylko legalne wladze Syrii, które trzymają w szachu radykalnych islamistow. Poza tym w krajach muzułmańskich nie ma demokracji w naszym rozumieniu ani oni takowej nie chcą. Proszę to wreszcie pojąć, że to jest inna kultura, ktora rządzi się swymi zasadami, odmiennymi od europejskich.
Pytanie według autorki „zaangażowanie się sił zagranicznych” to inspirowane oddolnie powstanie narodowe? Interwencja zbrojna obcych wojsk to demokratyczne przemiany? Cha cha cha?