Narodziny kalekiego dziecka w starożytnej Grecji i Rzymie uważano za boską klątwę i zapowiedź katastrofy. Dlatego ułomnych maluchów zwyczajnie się pozbywano. Pretekstem do dzieciobójstwa bywał nawet dodatkowy palec u stopy! Z czasem podejście do niepełnosprawnych zaczęło się jednak zmieniać – choć niekoniecznie na lepsze…
O spartańskim wychowaniu słyszał chyba każdy. W tym starożytnym mieście zdrowie i dyscyplina wśród dzieci i młodzieży były kluczowe – jednostki chore lub ułomne nie miały prawa do życia. Ostatecznie państwo potrzebowało żołnierzy i sportowców, a nie kalek…
Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, że poglądy te podzielali niemal wszyscy mieszkańcy ówczesnego świata. Przez stulecia starożytni Grecy i Rzymianie byli przekonani, że niepełnosprawny noworodek jest karą od bogów za grzechy przodków – złamanie przysięgi, rabunek w świątyni czy niezłożenie odpowiedniej daniny. Osób upośledzonych bądź z wadami rozwojowymi tradycyjnie się pozbywano, gdyż wierzono, że jako wybryki natury przynoszą one nieszczęście. Gabriela i Jakub Nowińscy relacjonują:
W starożytnej Grecji porzucanie, zabijanie noworodków często wymagane było nawet przez państwo, a filozofowie Platon czy Arystoteles przedstawiali poglądy wykluczania niepełnosprawnych ze społeczeństwa. Rzymianie uważali, że narodzenie się dziecka z defektami było zapowiedzią zbliżającej się katastrofy.
Wspomagana selekcja naturalna
Źródeł takiego negatywnego podejścia do niepełnosprawności historycy upatrują w antycznej kulturze. Zarówno Grecy, jak i Rzymianie dążyli do tworzenia silnych, zdrowych społeczeństw, a w takich nie było miejsca na „słabe” jednostki, odstające od idealistycznej wizji człowieka. Najprostszą do tego drogą było eliminowanie wszelkich ułomności już na wstępie – a zatem tuż po narodzinach.
Chore, kalekie lub w jakikolwiek inny sposób odbiegające od normy dzieci pozostawiano więc w lasach na pewną śmierć, zrzucano z gór lub ze skał bądź topiono. Jak opisują Nowińscy:
W Grecji osoby niepełnosprawne oraz zwierzęta z poważnymi deformacjami nazywano taras. Tym określeniem oznaczano mitologiczne potwory. (…) Los takiego dziecka zależał od rady starszych, ponieważ niepełnosprawne dziecko było uznawane za własność państwa.
Zdaniem Platona, który uważał eugenikę za jedyną słuszną drogę do stworzenia utopijnej społeczności, kalekie bądź upośledzone dzieci powodowały deficyt społeczny, ponieważ absorbowały zasoby oraz pogarszały jakość populacji – dlatego należało się ich pozbywać. Postulował, by obywatele, którzy „ciała będą mieli liche, tym pozwoli się umrzeć, a których by dusze były złej natury i nieuleczalne, tych będą sędziowie skazywali na śmierć”. Do podobnych czynów nawoływał Arystoteles, pisząc: „W kwestii usuwania czy wychowywania noworodków winno obowiązywać prawo, by nie wychowywać żadnego dziecka wykazującego kalectwo”.
Nieco inną motywację do dzieciobójstwa mieli Rzymianie – choć ostatecznie efekt był ten sam. Przyjście na świat zdeformowanego noworodka traktowali bowiem jako symbol katastrofy, więc woleli zawczasu pozbyć się zagrożenia… Zgodnie z prawem niemowlę, u którego wykryto ślepotę bądź wady rozwojowe, należało uśmiercić przed ukończeniem trzeciego miesiąca życia. Alternatywna, łagodniejsza wersja uwzględniała podrzucenie kalekiego dziecka nieznajomemu.
Starożytne ludzkie zoo
Wraz z rozwojem medycyny i wiedzy o ludzkiej anatomii stosunek do „anomalii” zaczął się zmieniać – lęk przed katastrofą czy karą od bogów zamienił się w chorobliwą wręcz fascynację. W czasach imperium „potworów” (jak nazywano osoby ułomne) nie pozbywano się już tak systematycznie. Philippe Charlier tłumaczy:
W epoce cesarstwa rzymskiego stały się one zresztą symbolem prestiżu i rozrywki. W tym nowym kontekście chronologicznym i kulturowym uważano, że ten, kto ma „potwora” na własność, dysponuje ciekawostką przyrodniczą, a zatem – cennym dobrem. W Rzymie urządzano prawdziwe „targi potworów”, na których płacono bajońskie sumy za osoby z wadami rozwojowymi.
Niewykluczone też, że takie „nabytki” próbowano później krzyżować, by uzyskać jeszcze „ciekawsze” deformacje. Świadczyć o tym mogą znaleziska na cmentarzysku między Rzymem a Neapolem, nieopodal Lucreziae Romanae, gdzie archeolodzy natrafili na liczne szczątki zdeformowanych niewolników.
Co bardziej zamożni obywatele imperium gromadzili pokaźne kolekcje „potworów”, niewiele różniące się od ludzkich zoo i pokazów dziwadeł popularnych w Europie i USA na przełomie XIX i XX wieku. Starożytne „dziwolągi” zmuszano do zapewniania rozrywki gościom podczas słynnych rzymskich biesiad. W dążeniu do uzyskania jak najrzadszego „monstrum” posuwano się nawet do okaleczania niepełnosprawnych uznawanych za… nie dość szpetnych.
Po śmierci szczątki ludzi pośledzonych konserwowano w miodzie lub preparowano ich szkielety i wystawiano na widok publiczny jako makabryczną atrakcję. Takie praktyki opisuje m.in. Pliniusz Starszy w swojej Historii naturalnej:
Pod Cesarzem Augustem żyło dwóch ludzi, którzy o pół jeszcze stopy wyższymi byli, i których ciała dla tej osobliwości zachowywano w grobie w ogrodach salustiańskich. Nazwiska ich są: Posio i Sekundylla. (…) Że Maniusz Maximus i M. Tulliusz, rycerze rzymscy, dwa kubitus [jeden kubitus, czyli łokieć, mierzył ok. 50 cm – przyp. red.] tylko wysokości mieli, powiada M. Warro, i ja sam widziałem ich zachowanych w grobach.
A co z tymi, których nie było stać na kupienie sobie „potwora”? Cóż, oni musieli zadowolić się „reprodukcjami” z gliny. A że rzeźbiarze niekiedy puszczali przy pracy wodze wyobraźni, gdyby opierać się wyłącznie na ich dziełach, można by pomyśleć, iż starożytny Rzym po stuleciach „wspomaganej selekcji naturalnej” stało się kolebką deformacji…
Bibliografia:
- Arystoteles, Etyka nikomachejska, PWN 2007.
- P. Charlier, Czego uczą nas umarli. Patolog na tropie zagadek historii, Esprit 2015.
- G. i J. Nowińscy, Niepełnosprawność w czasach starożytnych, „Przegląd Medyczny Uniwersytetu Rzeszowskiego i Narodowego Instytutu Leków w Warszawie”, 1(2014), s. 119–127.
- Platon, Państwo, Biblioteka Filozofii Klasycznej. Wydawnictwo AKME 1991.
410. - Pliniusz Starszy, Historia naturalna, VII, 16, Księgarnia i Drukarnia Józefa Łukaszewicza 1845.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.