Karol Dickens wiedział, jak poruszyć ludzkie sumienia. Czy wiecie jednak, że „Opowieść wigilijna” została napisana z zamiarem spłacenia długów angielskiego powieściopisarza? Finansowy aspekt w żadnym razie nie przysłania tutaj ponadczasowej wartości, jaką niesie ze sobą dzieło Dickensa. Warto jednak wiedzieć, że zanim stał się cenionym, majętnym twórcą, w swoim życiu zasmakował on także goryczy ubóstwa. A także był niezłym kobieciarzem!
I to zapewne właśnie dzięki bogactwu doświadczeń współcześnie możemy poznawać dziś jego pełnokrwistych bohaterów z różnych klas wiktoriańskiego społeczeństwa. A przy okazji obejrzeć społeczno-historyczną panoramę XIX-wiecznej Anglii…
Być jak Oliver Twist
Obrazy tworzone piórem Dickensa są doprawdy niezwykłe, bo i okres, w którym przyszło mu żyć, określić można jako dynamiczny, a pod wieloma względami przełomowy. Urodzony w 1812 roku, na parę lat przed ostatecznym zakończeniem wojen napoleońskich, natomiast już w czasie trwania wielkiej rewolucji przemysłowej, swoje wczesne dzieciństwo spędził w portowych miastach położonych na południowym wybrzeżu Zjednoczonego Królestwa.
W Landport niedaleko Porstmouth i Rochester, gdzie Dickens senior pracował jako urzędnik admiralicji, dorastający Karol spędził bodaj najlepsze momenty w swoim życiu. Tak przynajmniej zwykł o nich rozmyślać wiele dekad później. Choć skłonności do idealizacji wczesnej młodości są czymś naturalnym, to w tym przypadku trudno mówić o pomyłce – posiadanie szczęśliwego domu, kochających rodziców i zwyczajnego poczucia bezpieczeństwa jest przecież wartością samą w sobie. Niestety, nic nie trwa wiecznie.
Bo gdy w 1822 roku, wraz z całą rodziną przeniósł się do Londynu, wkrótce wiele rzeczy zmieniło się na gorsze. Ojcowskie długi sprawiły, że nad przyszłością Dickensów zaczęło majaczyć widmo nędzy, zwłaszcza, że główny żywiciel familii został osadzony w areszcie karnym. Tym też sposobem cała odpowiedzialność za losy najbliższych spoczęła dosłownie na barkach Karola. Praca w fabryce pasty do butów, a także inne, dorywcze zlecenia, były dla niego ciężkie i wyniszczające, nie tylko pod względem fizycznym. Świat młodego chłopca, który jeszcze do niedawna zaczytywał się w historiach łotrzykowskich czy „Przypadkach Robinsona Crusoe”, uległ wielkiej, nieodwracalnej przemianie. Mimo tego, że dziecięce fantazje nie zostały do końca wyparte, to proza szarego życia zaczęła w nim zdecydowanie dominować.
Dickens w pewnym sensie był kimś takim jak Oliver Twist. Rezolutny, pełen animuszu, samotny chłopak, który dzielnie stawiał czoła coraz to nowym wyzwaniom. Badacze zajmujący się jego życiem, twierdzą, że dysponował on bardzo przebojowym charakterem, który z powodzeniem mógłby mu pomóc w odnalezieniu się pod postacią aktora występującego na deskach londyńskich teatrów. Takie było też niezrealizowane marzenie angielskiego literata, znanego jako błyskotliwy obserwator codziennego życia mieszkańców Imperium. Nic zresztą dziwnego, wiemy przecież, że jego społeczna wrażliwość na krzywdę najuboższych miała swoje realne podstawy.
Okiem reportażysty
Wkrótce jednak karta się odwróciła. Względny spokój finansowy rodziny pozwolił na kontynuację nauki, chociaż trzeba przyznać, że już od najmłodszych lat Dickens starał się samemu dbać o edukację i intelektualny rozwój. Kolejna praca, tym razem w charakterze prostego urzędnika sądowego, nużyła go jednak rutyną, a sędziowie – wespół z innymi oficjelami – wydawali mu się być osobami o wyjątkowo nieciekawych charakterach. Kąśliwe spostrzeżenia znajdowały zresztą niekiedy swój wyraz w fikcyjnych postaciach zarysowanych na kartach literatury.
O wiele więcej satysfakcji Dickens czerpał z pracy sprawozdawcy parlamentarnego, a przede wszystkim dziennikarza zatrudnianego w londyńskich pismach reformatorskich. Jego oczy i uszy były wtedy otwarte na rzeczywistość. Zgiełk na ulicach metropolii, międzynarodowe kontakty handlowe, dialogi pomiędzy włóczęgami, romanse z wyższych sfer, małe kłótnie, wielkie afery… Proza życia, która rozpisana była na tle rewolucji przemysłowej, miała jednak swoje dramatyczne akcenty. Eksplozja demograficzna inicjująca proces zmian technologicznych i gospodarczych, zmieniła także społeczno-kulturowy obraz świata. Zaniedbywanie rolnictwa, wzrost zróżnicowania klasowego, a także rozdźwięk na poziomie życia bogatych kapitalistów i biednych robotników – te elementy możemy zaobserwować w twórczości Dickensa, który na dobrą sprawę stał się kronikarzem dziejów ówczesnego Londynu.
Tak tez rozpoczął on swoją literacką karierę. Krótkie satyry, opowiadania ukazujące się w angielskich czasopismach, znane dziś jako „Szkice Boza”, które połączone z ilustracjami George’a Cruikshanka, w doskonały sposób ukazywały wizerunek Anglii XIX wieku. To, o czym jednak nie zawsze pisał wprost, również powinno zwrócić naszą uwagę.
Londyński Don Juan
Wiktoriański twórca był niezrównanym kobieciarzem. Jego pierwsza, wielka, ale i niespełniona miłość objawiła się pod postacią Marii Beadnell, córki bankiera, który z powodu mało prestiżowej pracy Dickensa, właściwie nie pozwalał na widywania młodych. Inną kwestią jest też niejednoznaczny stosunek Marii do Karola. Umiarkowane zainteresowanie było wypierane przez narastający dystans, efektem czego romans zakończył się szybko i bez nadziei. Jak się jednak okazuje – do czasu.
Przez większość swojego życia powieściopisarz związany był – przynajmniej oficjalnie – tylko z jedną kobietą. Gdy w 1836 roku doszło do zawarcia małżeństwa z Katarzyną Hoghart, córką angielskiego dziennikarza, można było odnieść wrażenie, że będzie to zwiastun rodzinnego szczęścia, którego Dickensowi szczególnie brakowało za młodu. Dziesięcioro dzieci, coraz większe sukcesy na polu literackim, a także kochająca żona zapewniały ciepło domowego ogniska. Jednak ta sama siła spokoju prowokowała w nim coraz to nowe pytania.
Nasz bohater nie czuł się szczęśliwy z kobietą, która choć wierna, nie zapewniała mu bliskości w sferze zainteresowań. W swoich wspomnieniach charakteryzował ją jako osobę bez odpowiedniej ogłady, wrażliwości, wystarczającej inteligencji. Co więcej, Dickens niepokojąco dużo uwagi poświęcał swojej uroczej szwagierce pomagającej przy wychowaniu potomstwa. To właśnie jej śmierć przyniosła głęboką żałobę kończącą platoniczne uczucie artysty.
Po kilkunastu latach od małżeństwa z Katarzyną na horyzoncie pojawiła się zaś ponownie Maria Beadnell. Popularność Dickensa musiała sprokurować uwagę, a w następstwie także sekretne spotkanie dwójki niedoszłych kochanków. Mężczyzna był tym faktem niesamowicie podekscytowany, jednak wyłącznie do momentu, w którym ujrzał Marię. Dlaczego? Pozbawiona swojego niewieściego wdzięku, delikatnej figury, osobistego czaru, który zapamiętał z przeszłości, była dlań wielkim rozczarowaniem. Stąd też ponownie nie można było mówić o żadnym związku, chociaż za drugim razem stało się to z zupełnie innych powodów.
Największą rysą na nieskazitelnym, jak czasami się wydaje, wizerunku Dickensa, okazała się być znajomość z Ellen Ternan, 18-letnią aktorką, w której zakochał się wówczas 45-letni powieściopisarz. Płomienny i zakazany romans utrzymywano jednak w ścisłej tajemnicy. W wiktoriańskiej Anglii z mocnym, obyczajowym gorsetem, samym skandalem był jednak już sam rozwód z Katarzyną. A potajemny związek z Ellen? Trwał ponoć kilkanaście lat, w czasie których mnożyły się kłamstwa i strach przed opinią publiczną.
Stosunkowo mało znany, pikantny fragment z historii Dickensa staje się dziś kanwą opracowań, a także twórczych interpretacji. Szczególnie interesująca w tym względzie jest książka „Sekretna kochanka Dickensa” Claire Tomalin oraz „Kobieta w ukryciu” z Ralphem Fiennesem, który w filmie z 2013 roku wciela się w bohatera naszych rozważań. Najbardziej inspirującej bywa przecież samo życie, chociaż w tym wypadku czasem trudno jest się nim szczycić, a co dopiero dzielić. Nie znaczy to jednak, że Dickens nie robił tego w swoich opowieściach.
Życie w powieści spisane
Wspomniany wcześniej „Oliver Twist”, powieść obyczajowa „David Copperfield” czy bajkowy „Magazyn osobliwości” to tylko niektóre z tytułów, które odsyłają nas do autobiograficznych tropów w twórczości Karola Dickensa. To także jeden z kluczy do zrozumienia autorskiej osnowy dzieł Anglika, będącego postacią niesłychanie popularną nie tylko dziś, ale i na przestrzeni ostatnich wieków. Jego książki, najczęściej publikowane w odcinkach, raz po raz stawały się żywotnym tematem wśród zwykłych mieszkańców Londynu. Zadziwiające? Dobrym przykładem jest tutaj „Klub Pickwicka”.
Przygodowe podróże członków tytułowego klubu, a także ich przywódcy, Samuela Pickwicka, rozchodziły się w oszałamiającej ilości 40 tysięcy egzemplarzy miesięcznie, w czasie gdy standardowy nakład podobnych historii oscylował w przedziale dziesięciokrotnie mniejszym. Zasługą tego fenomenu okazało się być włączenie w poczet awanturniczych losów, także komentarzy na temat społecznej niesprawiedliwości, krzywdy najuboższych, słowem – wszystkiego tego, co dotyczyło codziennego życia wielkiej metropolii. Losy poznawane w odcinkach mogą budzić dziś wśród nas słuszne skojarzenia z serialami telewizyjnymi. Zmieniło się medium wyrazu, atrakcyjność fikcyjnych światów jest jednak podobnie inspirująca.
Wieczory, pora gdy Dickens najczęściej zasiadał do pisania, musiały sprzyjać ożywieniu wspomnień. Nic zatem dziwnego, że pod postacią Wilkinsa Micawbera z „Davida Copperfielda” możemy odnaleźć postać ojca, który został uwięziony w więzieniu za niezapłacone długi, a bardzo przejmująca śmierć szwagierki Mary swoje odzwierciedlenie znajduje w „Magazynie osobliwości”, miejscu wabiącym tajemnicami przeszłości i nostalgią. Biografowie wskazują także na szereg innych postaci czy powracających motywów. Charakterystycznym elementem twórczość dzieł Dickensa jest także podejmowanie tematyki związanej z dzieciństwem ujętym w perspektywie smutku, straty i niesprawiedliwości. Zupełnie jak ma to miejsce w wielokrotnie ekranizowanym „Oliverze Twiście”. Nie znaczy to jednak, że Anglik nie dzielił się nadzieją. Zwłaszcza w czasie świąt.
Nieznane opowieści wigilijne
Historia Ebenezera Scrooge’a jest dziś bez wątpienia jednym z najbardziej znanych utworów stworzonych przez Karola Dickensa. Opowiadanie nawiązujące do wigilii Bożego Narodzenia okazało się być jednak sukcesem tyleż spektakularnym, co nieoczekiwanym. Jako rzekło się na początku – chciał on stworzyć tekst, który zapewniłby mu przede wszystkim wyjście z finansowego dołka, w którym znalazł się po publikacji powieści łotrzykowskiej, zatytułowanej po prostu jako „Martin Chuzzlewit”. A jak właściwie mu się to udało?
Mroźny, grudniowy, świąteczny dzień. Szczególna nastrojowość. Stary mężczyzna o trudnym charakterze z bolesną przeszłością. Oto bohater. Metafizyczne akcenty i – który to już raz z kolei – doskonale naświetlony opis środowiska mieszczańskiego, a także ujmujące przedstawienie najuboższych, prostych ludzi. „Opowieść Wigilijna” Dickensa stanowi doskonałe zobrazowanie ducha epoki wiktoriańskiej. Z jednej strony poszukiwania tradycji, kultywowanie wartości rodzinnych, religijnych, przy równoczesnym szukaniu tego, co nowe. Premiera słynnego opowiadania, datowana na rok 1843, jest przecież także czasem, w którym pojawił się pierwsza kartka świąteczna, a w domostwach na dobre wyczuwalny zrobił się już zapach bożonarodzeniowych choinek, jak i zwyczaj rodzinnego kolędowania ze śpiewnikami.
Kultowy moralitet nie jest jednak jedynym z cyklu opowiadań wydanych pod nazwą „Opowieści Wigilijne”. „Świerszcz za kominem”, w którym elementy baśniowości uwidocznione są za sprawą tytułowego owada i baśniowych elfów, „Nawiedzony”, gdzie tajemnicze Widmo proponuje niecodzienny układ profesorowi chcącemu pozbyć się najgorszych wspomnień ze swojego życia, „Dzwony, które dzwonią, gdy odchodzi stary rok i nadchodzi nowy”, z mistyczną aurą życia w pobliżu kościoła, a także filozoficzna „Bitwa o życie” – w każdej z tych historii możemy dostrzec głęboko zakorzenioną troskę o człowieka, a także radość, która płynie ze świątecznego czasu.
Bo i Dickens, chociaż często krytykował instytucjonalną religię, nie stronił od metafizycznych refleksji i prac poświęconych postaci Jezusa, choć akurat jego świętość zdarzało mu się poddawać w wątpliwość. Nie ulega jednak wątpliwości, że humanistyczne myśli zawarte w dziełach Anglika wciąż potrafią być uniwersalną busolą wartości dla wielu współczesnych czytelników.
Moralny głos narodu
Postać ze spiżowego pomniku wytworzonego w czasie epoki wiktoriańskiej. Pisarz o nienagannych manierach, artystycznym geniuszu i wyglądzie nobliwego, pogodnego staruszka. Z taką charakterystyką spotykamy się najczęściej w odniesieniu do Karola Dickensa. Jak się jednak okazuje, prawda nie zawsze bywa krystalicznie czysta. Targany niezrozumiałymi namiętnościami, chcąc stworzyć rodzinne szczęście, sam potrafił je unicestwić. Nie pomogły w tym miejscu zapewne ani doświadczenia z dzieciństwa, ani trudny charakter i przekonanie o własnej wielkości.
Świąteczne wspomnienie nie powinno przybierać jednak aż tak dramatycznych tonów. Realizmem, społeczną satyrą i wrażliwością w portretowaniu najbardziej bezbronnych, zachwycali się nie tylko zwykli ludzie, dla których był on moralnym głosem narodu. Twórczość Dickensa doceniali bowiem inni, wielcy literaci – Lew Tołstoj, Gilbert Keith Chesterton czy George Orwell. Po śmierci w 1870 roku w wielu angielskich domach postanowiono przyjąć uroczystą żałobę. A jego „Opowieść Wigilijna”, od której rozpoczęliśmy nasze rozważania?
To przecież wiecznie żywa klasyka literatury z pochwałą rodzinnego spędzania Świąt Bożego Narodzenia, propagowaniem hojności dla ubogich, zrozumienia wobec drugiego, obcego człowieka, zobrazowanie archetypicznych postaci symbolizujących skąpstwo, dobroć, przemianę, a także spopularyzowane wówczas wyrażenie „Merry Christmas!” I ten trudno definiowalny nastrój niesamowitości wytworzony nie tylko za sprawą duchów przypominających najważniejsze, ludzkie wartości. W jedną z wiktoriańskich zwid wciąż wciela się dziś Karol Dickens. Niesie przestrogę i nadzieję. Takiej zasługi nie możemy mu odmówić.
Bibliografia:
- Stefan Majchrowski, Dickens. Opowieść biograficzna. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1984.
- „Dickens, Charles”. Dictionary of National Biography.
- Agata Buda, Powieść wiktoriańska i jej dwudziestowieczne życie, Wydawnictwo UTH 2014.
- Historia literatury angielskiej w zarysie, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1966.
- Krystyna Kaplan, Londyn w czasach Sherlocka Holmesa, Wydawnictwo Naukowe PWN 2016.
KOMENTARZE (3)
Miło poczytać. Dobrze napisane i dobre zakończenie pierwszego dnia świąt. Dziękuję
Bardzo się cieszymy i pozdrawiamy świątecznie!
Świetnie napisany artykuł! Bardzo dobrze się czyta. Chyba pora poczytać więcej Dickensa.