Pobudzanie ładunkiem elektrycznym żabich udek przez Luigiego Galvaniego w latach 80. XVIII wieku wstrząsnęło światem. Martwe ciało nagle ożywało, mięśnie kurczyły się powodując ruch. Galvani sądził, że jego urządzenie umożliwia przywrócenie życia martwemu ciału na kilkanaście sekund. Eksperymenty przeprowadzano na coraz to większych zwierzętach, by dowiedzieć się jak za pomocą elektrowstrząsów ożywić zmarłego człowieka.
Na początku kolejnego stulecia Giovanni Aldini (siostrzeniec Galvaniego) przemierzał Europę wraz ze swoim urządzeniem składającym się z ogromnych miedzianych baterii i cynkowych tarcz. Urządzał pokazy, które wprawiały publiczność w osłupienie. Ciała owiec, krów, psów i innych zwierząt, pobudzone prądem, zachowywały się jakby nagle ożywały – członki ruszały się w każdym kierunku, powieki podnosiły się by ukazać obracające gałki oczne, a zęby szczękały. Nazwano to „zwierzęcą elektrycznością”.
Ożywające głowy
W końcu zaczęto eksperymentować na ludzkich ciałach. Na początku XIX wieku w Wielkiej Brytanii Aldini otrzymał ciało mordercy Georga Fostera (skazany na powieszenie), które wykorzystał do pokazu w Królewskim Kolegium Chirurgów. Przytknięcie urządzenia do twarzy zmarłego spowodowało, że pojawiły się skurcze mięśni a oczy otworzyły się. Nogi i ręce zaczęły się poruszać, a pięści zaciskać. Obserwatorzy zastanawiali się, czy rzeczywiście zmarły chwilowo ożył… Podczas kolejnych pokazów na twarzach zmarłych pojawiały się grymasy, a nawet uśmiechy.
Człowiek reaguje podświadomie na mimikę ludzkiej twarzy. Uśmiech powoduje u nas rozluźnienie, smutek współczucie etc. Ale co w sytuacji, kiedy taka twarz należy do zmarłej osoby? Nasz mózg nie radzi sobie z zamętem informacyjnym, ponieważ instynktownie zdajemy sobie sprawę, że osoba nie żyje i nie powinna okazywać żadnych emocji. Nie dziwne więc, że widzowie takich eksperymentów mdleli oraz wymiotowali. Odcięta ręka, która swobodnie podskakuje na blacie stołu nie wprawia w aż takie osłupienie jak martwa twarz, która okazuje emocje zarezerwowane dla żywych.
Już w 1803 roku we Wrocławiu niejaki doktor Wendt wykorzystał do badań głowę skazanego na śmierć przez ścięcie przestępcy. Tuż po ścięciu przyłożył sondę galwaniczną do rdzenia kręgowego zmarłego. Według opisów na twarzy pojawił się grymas, oczy reagowały na światło, a także na dźwięk (Wendt podobno krzyczał do ucha imię skazanego, a ten kierował źrenice w jego kierunku). Usta także ruszały się jak gdyby skazaniec chciał coś powiedzieć. Ludzie byli przekonani, że ścięty mężczyzna nadal żyje. W XIX wieku zakazano w Niemczech galwanizmu, ponieważ osiągnął niewyobrażalną popularność.
Problem gilotyny
Gilotyna pojawiła się w Europie już w XIII wieku. Udoskonalona została podczas rewolucji francuskiej i jak wiemy, stała się jej symbolem. Ludność musiała przygotować się mentalnie do tak nagłego sposobu uśmiercania. Ostrze z niesamowitą szybkością pozbawiało życia, tak szybko, że obserwatorzy egzekucji zadawali sobie pytanie: czy śmierć następuje tak szybko? Ta nieodgadniona chwila śmierci trwała wtedy zbyt krótko. A co jeśli człowiek jeszcze żył i zdawał sobie sprawę z tego, że został ścięty?
W trakcie rewolucji francuskiej popularne były pogłoski o żyjących głowach od razu po ścięciu, jak np. głowa Charlotte Corday d’Armont (zabójczyni Marata, francuskiego polityka), która po zgilotynowaniu miała być spoliczkowana przez kata, po czym zaczerwienić ze złości. Takich opowieści było więcej – o głowach próbujących krzyczeć, w których poruszały się usta, oczy etc. Czy rzeczywiście opowieści te można uznać za prawdziwe?
Ludzka głowa po ścięciu nie musiała być pozbawiona ruchu, wszak powodem mogły być złożone procesy fizjologiczne. Ówcześni jednak w większości zastanawiali się nad tlącym się życiem w pozbawionej ciała odciętej głowie. Sądzili, że mózg jeszcze funkcjonował, a osoba ścięta odczuwa ból, stąd uważano gilotynę za karę śmierci bardzo bolesną. Badacze informowali, że ludzka głowa zatrzymuje więcej ciepła niż inne części ciała i jest w stanie „przeżyć” kwadrans po dekapitacji. Byli także uczeni, którzy uważali, że gilotyna jest humanitarną (jak na tamte czasy) maszyną śmierci, gdyż śmierć skazanego następuje natychmiast. Tak oto powstały dwa stronnictwa, które wymieniały się argumentami.
Badania
Starano się dowieść, że procesy życiowe nadal trwają w umyśle ściętej osoby na wszelakie sposoby. Odcięte głowy nakłuwano szpikulcami, uderzano, rwano włosy etc. Zastanawiano się, czy ruch pojawiający się na twarzy to oznaka życia, czy może być to ruch jego pozbawiony.
Doszło nawet do tego, że francuski lekarz Jean Baptiste Vincent Laborde połączył arterie ludzkiej szyi z układem krwionośnym żywego psa, po czym pompował krew. Według jego obserwacji na dwie sekundy na martwej twarzy pojawił się szok i niedowierzanie. Ale ten sam lekarz pisał o tym, że ścięta głowa po dekapitacji słyszy wiwaty tłumu gapiów, a także proponował katom, by starali się potrząsać głową ściętego w celu szybszego pozbycia się z niej krwi pozwalającej na życie nieszczęśnika.
W XX wieku badania dalej były przeprowadzane, lecz już nie z taką częstotliwością. Wykorzystywano częściej zwierzęta, starając się zrozumieć kwestie transplantologii. W 1908 roku w St. Louis Charles Guthrie przeszczepił głowę psa do ciała drugiego. Po kilku godzinach nastąpiły jednak powikłania. W latach 30. XX wieku ścięto ciężarną owcę podczas badań przeprowadzanych przez Uniwersytet Hebrajski. Owca, podpięta do aparatury podtrzymującej życie, urodziła jagnię w niecałą godzinę później. W ZSRR Władimir Demikow przeprowadzał eksperymenty transplantologiczne na psach wszczepiając jednemu psu kolejną głowę. Takie dwugłowe psy przeżywały nawet tydzień. Stąd było już niedaleko do prób udowodnienia, że przeszczep głowy jest możliwy także u ludzi.
Zamrożone głowy
Współcześnie niektórzy ludzie decydują się na krioprezerwację, czyli odcięcie głowy po śmierci i zamrożenie. Na świecie istnieją specjalne instytuty krioniczne, które umożliwiają taką praktykę. Klienci tychże instytutów sądzą, że być może w przyszłości uda się przeszczepić ludzką głowę, co umożliwi im powrót do życia.
Medycyna umożliwia przeszczepy wielu narządów, co kiedyś wydawało się niemożliwością. W końcu jest już możliwe przeszczepienie całej twarzy, dlatego też możliwe, że w przyszłości uda się to samo z ludzką głową. Wnikamy na grząski grunt, ponieważ twarz jak i głowa są dość niezwykłymi częściami ludzkiego ciała – w odróżnieniu do nerek, płuc, serca, definiują nas wizualnie kim jesteśmy. Pojawiają się tutaj problemy natury etycznej oraz kontrowersje.
Ludzkość posiada bardzo mocną fascynację ludzką głową. Fascynacja ta jest spowodowana różnymi przyczynami – kwestią biologiczną i filozoficzną a także praktyczną.
Bibliografia:
- Jordanowa L., Medical Mediations: Mind, Body and the Guilltine, [W:] History Workshop Journal, t. 28, nr 1, 1989.
- Kershaw A., A History of the Guillotine, Nowy Jork 1993.
- Larson F, Historia świata przez ścięte głowy opisana, Warszawa 2014.
- Smith P., Narrating thr Guillotine: Punishment Technology as Myth and Symbol, [W:] Theory, Culture and Society, t. 20, nr 5, 2003.
KOMENTARZE (4)
No i nie dowiedzieliśmy się czy głowa po dekapitacji żyje. Prawdopodobnie tak, dopóki mózg może korzystać z tlenu. Są lepsze publikacje w internecie na ten temat.
Te lepsze publikacje to zapewne relacje samych „zdekapitowanych” . :)
Jest tutaj przecież napisane w punkcie „problem gilotyny” że głowa odczuwa ból po ścięciu. Dopóki mózg może analizować przychodzące sygnały odczuwa ból przynajmniej od przebitej skóry. Ponadto dużym szokiem dla mózgu może być brak impulsów od ciała – może znajdzie się w internecie opis wrażeń człowieka który stracił jakąś kończynę.
Praktyczną? Rozwiń ostatnie zdanie proszę.