Był jednym z najpotężniejszych ludzi w III Rzeszy. Jako zastępca Führera cieszył się wpływami i zaufaniem. Poświęcił to wszystko, by wyruszyć do Wielkiej Brytanii z tajną misją pokojową, którą sam sobie wyznaczył. Po drodze niemal postradał życie. Liczył, że przynajmniej na miejscu zostanie przyjęty z odpowiednią powagą i honorami... Nie mógł się bardziej pomylić.
Słynny lot Rudolfa Hessa z 10 maja 1941 roku to temat wielu artykułów – wbrew Hitlerowi i na własną rękę chciał nawiązać negocjacje z brytyjskimi władzami i zakończyć wojnę. Wprawdzie na Wyspy dostał się w niekonwencjonalny sposób (spadł na spadochronie z poranioną nogą w szkockiej wiosce Eaglesham), ale i tak oczekiwał, że zaraz otrzyma odpowiednie lokum, a na spotkanie z nim przyjedzie sam premier. Ba, może od razu król!
Najpierw jednak gościnę zaproponował mu tylko… miejscowy rolnik. Ten uczynny mężczyzna, niejaki David McLean, zaprowadził poobijanego Niemca do swojego gospodarstwa, posadził w fotelu przy kominku, a nawet
zaproponował mu filiżankę herbaty.
Hess podobno grzecznie odmówił, twierdząc, że o tej godzinie wolałby wypić szklankę wody. Może rzeczywiście ją dostał, ale chyba nie zdążył nic z nią zrobić. Do chaty wpadło kilku funkcjonariuszy Gwardii Krajowej, którzy dostrzegli katastrofę tajemniczego samolotu.
Można zgadywać, że żaden z nich nie znał niemieckiego ani nie wiedział, co począć z niespodziewanym jeńcem. Tak więc zaprowadzili Hessa prosto do swojego dowódcy: niejakiego Grahama Donalda, przebywającego w kwaterze ich oddziału.
Na miejscu rozegrała się prawdziwa groteska, opisana ze szczegółami przez Stephena McGinty’ego, autora książki „Sekretne życie Rudolfa Hessa”. Jeniec podał nazwisko swojego szwagra (z jakiegoś powodu obawiał się przedstawiania jako zastępca przywódcy III Rzeszy) i zażyczył sobie natychmiastowego spotkania z księciem Hamiltonem – wpływowym arystokratą i członkiem Izby Gmin. Utrzymywał, że ma „tajną, niezwykle ważną wiadomość”.
W jego towarzystwie Hess zdradził swoją tożsamość (spotkali się poprzednio na igrzyskach olimpijskich w 1936 roku – trudno powiedzieć, czy Hamilton mógł go w ogóle pamiętać) i zaczął tyradę o miłującym pokój Hitlerze, o bezsensie wojny i koniecznych negocjacjach. Słysząc to Hamilton pobladł ze strachu.
Drugi człowiek po Führerze właśnie próbował wejść z nim w jakieś tajne konszachty, które w okresie wojny każdy mógłby wziąć za oznakę zdrady! Oczywiście Hamilton nie chciał o niczym takim słyszeć.
Zerwał zamierzone negocjacje jeszcze zanim te się rozpoczęły i zaraz skontaktował się z Londynem. Szybko okazało się jednak, że władze nie są sprawą szczególnie zainteresowane. Dopiero po długich perswazjach Hamilton umówił spotkanie z premierem.
Churchill przyjął go na osobności, ale nie uwierzył w rewelacje o niezapowiedzianej „wizycie” czołowego nazisty w Wielkiej Brytanii. Nie zbagatelizował ich może zupełnie, ale stwierdził, że póki co ma bardziej palące interesy:
Wówczas Churchill, który lubił obejrzeć po kolacji jakiś holywoodzki film, a wcześniej powiedziano mu, że w pokoju obok na projektorze czeka już założona i gotowa do puszczenia w ruch szpula z „Braćmi Marx na Dzikim Zachodzie”, wypowiedział jedną z najkapitalniejszych kwestii drugiej wojny światowej:
„Cóż, Hess czy nie Hess, idę obejrzeć Braci Marx”. I z tymi słowami wyszedł ciężkim krokiem, bez wątpienia żując niezapalone cygaro (s. 74).
Churchill przyjął go na osobności, ale nie uwierzył w rewelacje o
Dopiero nazajutrz (a więc półtorej doby po przylocie Hessa do Wielkiej Brytanii!) szef rządu zgodził się wysłać do Szkocji dawnego ambasadora w Berlinie, Ivone’a Kirkpatricka, żeby sprawdził czy Hess to rzeczywiście Hess.
Piętnastu czy dwudziestu żołnierzy, którzy znajdowali się wówczas w pomieszczeniu, wybuchnęło śmiechem. Rozmowę tłumaczył Roman Battaglia, przedstawiciel polskiego konsulatu, który podczas tej niesamowitej sceny zadawał każde pytanie wykrzyczane przez zgromadzony tłum („Sekretne życie…”, s. 70).
Churchill przyjął go na osobności, ale nie uwierzył w rewelacje o niezapowiedzianej „wizycie” czołowego nazisty w Wielkiej Brytanii. Nie zbagatelizował ich może zupełnie, ale stwierdził, że póki co ma bardziej
Major Graham Donald do głupich nie należał i szybko rozpoznał w dziwnym przybyszu Rudolfa Hessa. Udało mu się skontaktować z księciem Hamiltonem, ale ten… niespecjalnie się śpieszył z przyjazdem. Na miejsce internowania przybył dopiero o poranku.
13 maja Kirkpatrick spotkał się z jeńcem, wysłuchał jego godzinnego monologu i wrócił do Londynu. Po fakcie stwierdził, że Hess to zabawna postać:
Mówił przez prawie godzinę, ale nic nie powiedział. Z pewnością jednak jest zastępcą Führera i przez tę pierwszą godzinę czytał z notatek zawiłe przemówienie, w którym winę za obecny konflikt zrzucał na Wielką Brytanię (s. 75).
Na tym dyplomatyczna kariera Hessa – w roli emisariusza pokoju i budowniczego nowego ładu europejskiego – się skończyła. Churchill kazał go po prostu zamknąć, tak aby po wojnie mógł stanąć przed sądem. Może zareagowałby nieco przychylniej, gdyby nie drobny błąd Rudolfa.
Przy Kirkpatricku wymsknęło mu się, że jego wspaniałomyślna propozycja zawarcia rozejmu może być rozpatrywana jedynie pod warunkiem, że będzie negocjowana przez Niemcy z każdym brytyjskim rządem innym niż obecny (s. 77). Czyli z kimkolwiek, byle nie z Churchillem.
Premier wysłuchał tych rewelacji, uśmiechnął się pod nosem i polecił odstawić Hessa do obozu wojskowego. W niewoli przeczekał aż do procesów norymberskich. Później skazano go na dożywocie i już nigdy nie opuścił murów więzienia.
Źródło:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o:
- Stephen McGinty, Sekretne życie Rudolfa Hessa, Znak Literanova 2012.
KOMENTARZE (31)
Postradac to moze rozum, a nie zycie…
No chyba jednak życie też można postradać. A przynajmniej tego zdania byli autorzy dziesiątek różnych książek: http://tiny.pl/qd6d1
Nie do końca zgadzam się z artykułem. Może początkowo Hess został źle przyjęty, ale późniejsze go traktowanie czyli założenie podsłuchu w miejscu jego przebywania, próbowanie wyciągnięcia ważnych informacji (wielokrotnie) wskazywało, że Wielka Brytania potraktowała całą sprawę poważnie.
Dlaczego Brytyjczycy nie wykorzystali Hessa do celów propagandowych?
Mogli na przykład sfabrykować rozkaz Hessa o bezzwłocznej i bezwarunkowej kapitulacji Niemiec itp.
Jak niby Hess miał wydać rozkaz o kapitulacji? Przecież nie miał żadnego prawa wydać takiego rozkazu.
To akurat nie miałoby dużego znaczenia z propagandowego punktu widzenia. Natomiast być może Brytyjczycy po prostu nie chcieli się posuwać do podobnych zagrań, z jakich zasłynęli naziści…
Czy tak sam to wymyślił, to do końca nie wiadomo. Dlaczego niby chciał się spotkać z Hamiltonem, a nie od razu z Churchillem? Może inaczej by ta rozmowa wyglądała, gdyby nie przyprowadziło go wojsko, tylko wylądował tam, gdzie leciał. Robicie z niego czubka, co sobie wsiadł do samolotu, i poleciał do wrogiego kraju. Najbliższy współpracownik hitlera leci sobie sam, w ciemno negocjować pokój. Trochę to mało wiarygodne. Samolot był specjalnie przygotowany, a Hess nie odpowiadał za lotnictwo, więc parę osób musiało być wtajemniczonych. Ryzykowali by gniew fuhrera, dla takiej bezsensownej misji (zwłaszcza jego najlepszy przyjaciel Hess)?Wielu Brytyjskich szlachciców chciało dialogu z Niemcami (i nawet go nawiązywali za plecami władz)
Rudolf Hess ,ostatni plomien zgasl.
Nie ma to jak cytować neonazistów z Honoru. Barawo, mama jest na pewno z ciebie dumna.
Teraz choć tutaj Ciebie nie ma, Wiatr wieje w stronę minionych dni
Ech, tak kończą idealiści… smutne… Aryjskie, europejskie narody wyrzynały się bezsensownie między sobą, a żydokomuna zacierała ręce… Rezultat? Spójrzmy na dzisiejszą upadającą Europę, wkrótce rządzoną przez mułłów i bambów… :(
Wybrane komentarze do artykułu z serwisu joemonster.org (http://www.joemonster.org/link/38798/):
Gietek:
Zaiste szczwany lis z tego Rudolfa…
pelnomocnik:
szczwany renifer z tego Rudolfa
Komentarz z serwisu wykop.pl (http://www.wykop.pl/link/1229151/):
genobis:
Jeżeli naprawdę wierzył w „miłującego pokój Hitlera” i w to, że bez konsultacji z władzami Rzeszy zaprowadzi w Europie pokój, to naprawdę był niepoprawnym idealistą, marzycielem z głową w chmurach. Nic dziwnego, że Churchill go zignorował – ktoś taki, w Niemczech już pewnie uznany za zdrajcę, nie miał już w rzeczywistości żadnej władzy i zapewne nawet jako jeniec nie był szczególnie cenny. Misja którą sobie wymyślił była od samego początku skazana na niepowodzenie.
Wybrane komentarze z naszego profilu na Facebooku (http://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne):
Johny Lemoniada: Czy miał nierówno to być może dowiemy się w 2015 r. :) W polityce nie zawsze 2+2=4 .
Max Stanulewicz: Tym bardziej, że ta angielska publikacja wygląda mi na jedną z tych pisanych „na zamówienie” i „pod tezę”. Jak wiadomo biały wywiad bywa często skuteczniejszy niż czarny, a czym więcej będzie wątpliwości tym – w razie czego – bardziej będzie można dezawuować nowe informacje. A wystarczy sięgnąć po doskonałych, choć popularnych „Buntowników” Olson by uświadomić sobie skalę prohitlerowskich, a raczej, proniemieckich sympatii w Anglii, zwłaszcza wśród jej elit.
Sprawa Hessa ma kilka „den”, w której niebagatelną rolę odgrywa ks. Windsoru czyli Edward VIII, nad którym Roosevelt kazał roztoczyć wiosną 1941 r. parasol FBI (przypadek?), odsunięci od władzy politycy partii liberalnej, Mosley, Haydrich i Borman. Zresztą w przypadku tego ostatniego, co do którego pojawiły się ostatnio sugestie, że był agentem wplywu… sowieckim(!), sprawa szłaby jeszcze dalej gdyż nie chodziłoby tutaj o propozycje sojuszu z Anglią (Hess robiłby wtedy za przedstawionego pajaca), ani o wizję puczu (nierealna), ale o ostrzeżenie Stalina i wymuszenie przeorientowania prac wywiadu sowieckiego: z azjatyckiego (Sorge!) na europejski…
Marcin Hencz: Nie widzę w tym nic szalonego, w Wielkiej Brytanii spora część wpływowych osób przedstawiała podobne wizje i nie mówię tutaj tylko o faszyzującej części lordów. W tym czasie ZSRR (i słusznie) był uważany za największe niebezpieczeństwo dla świata, a w III Rzeszy postrzegano jedyną siłą, która byłą wstanie stawić mu opór. Istnieją opracowania historyczne, które wskazują, że niepowodzenie misji Hessa było spowodowane tylko tym, że nie udało mu się dotrzeć okolicznego dworku w którym na niego czekano. Kto wie jak potoczyłoby się to wszystko gdyby w tym czasie nie rządził Churchill pałający niechęcią do wszystkiego co nie anglosaskie.
Przepraszam ,ale nie rozumiem tego artykułu opubikowanego ?
Z tego co mi wiadomo i samych wspomnień ,które Hess napisał podczas więzienia go w polsce wynika ,że dopiero po zakonczeniu wojny schwytano go w drodze [ chyba ] do Szwecji nic nie pisze o swojej wizycie do W.Brytani. We wspomnieniach pisał ,że z kolumna więzniów ewakułoał się z Oświęcimia ..Wiadomo natomiast ,że był komendantem obozu w Oswięcimiu dwukrotnie , więc coś tu nie jest tak ? gdzie tkwi prawda <<<<???
Te dwa linki powinny Ci wiele wyjaśnić :)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_He%C3%9F
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_H%C3%B6%C3%9F
Tak, jak wspominali Pan Tomasz i Pan Mateusz był Rudolf Hess, współpracownik Hitlera, o którym jest ten tekst, i był Rudolf Hoess, komendant w Auschwitz, o którym pisze zbys. To dwie zupełnie różne osoby, tak jak np. Erwin Rommel, dowódca wojsk niemieckich w Afryce Północnej, i Juliusz Rómmel, dowódca Armii Łódź i Armii Warszawa w kampanii wrześniowej.
Biografię tego pana można przeczytać tu:: http://www.sww.w.szu.pl/postacie/post_osi/hess.html
a tu dowiedzieć się jako ciekawstkęo nawróceniu:
http://wadowice24.pl/kultura/historia/4416-kat-hoess-nawrocil-sie-w-wadowicach
i teraz już chyba wszystko jasne…
Albo można przeczytać książkę Rudolf Hess: Ciekawa Historia.
Kowalskich, kilku jest
Nowakowskich, kilku jest
Kwiatkowskich, kilku jest
Hess rozumie się jest jeden jedyny ?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_H%C3%B6%C3%9F
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_He%C3%9F
Ma jedyne takie brwi.
Ostatnie zdanie to bzdura, człowiek który zmarł w więzieniu w Norymberdze będąc skazanym na dożywocie jako Rudolf Hess tak naprawdę nim nie był co jest potwierdzone badaniami uzębienia. Początkowo, w trakcie procesu w istocie był to on niemniej kiedy to uległo zmianie, nie wiadomo.
Drogi Sherlocku, obawiam się, że jednak się mylisz. Według mojej wiedzy teoria spiskowa o tym, jakoby Rudolf Hess nie był samym sobą opiera się tylko na jednej dość ekscentrycznej książce („The Murder of Rudolf Hess ” z 1979).
Jeśli znasz inne potwierdzone źródła do tego tematu zachęcamy do podzielenia się nimi.
Były też inne kontrowersyjne/sensacyjne teorie n/t Hessa, oprócz tego że już w Norymberdze a potem w Spandau miał być sobowtór a nie on sam to są też chyba trzy wersje jego zgonu: śmierć z przyczyn naturalnych, samobójstwo i zabójstwo.
Kolejna porcja komentarzy z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Marek R.: Bo to juz nie był Rudolf Hess tylko jego sobowtór. Sobowtór który występował potem w Norymberdze i który dożył 1987 roku w Spandau..
Adam W.: Tylko ktoś tak niepoczytalny mógł asystować przy pisaniu przez Hitlera „Mein Kampf” – nikt normalny spisywania tych bredni by nie wytrzymał
Marek C.: Pytanie, czy to był w ogóle Rudolf Hess? Moim zdaniem poszlaki świadczą o tym, że jednak nie.
Marek Z.: On był chory psychicznie tylko jak nazwać te tłumy które mu wierzyły
Paweł B.: Idiota…
W sumie nie rozumiem za co spotkała go tak surowa kara, za samo bycie współpracownikiem Hitlera? Co mu zarzucono?
Jaki sobowtór siedziałby dożywotnio w więzieniu do śmierci, nie za swoje grzechy? Przecież gdyby ujawnił prawdę w latach sześćdziesiątych to by go wypuszczono, a na sensacyjnej książce zarobiłby grubą kasę. Przecież Anglicy już nie okupowali, a Rodacy by go uwielbiali.
Wołoszański w jednej ze swoich książek przytoczył wydarzenia rzucające dość głęboki cień na tą sprawę, a mianowicie sam lot (a konkretnie część nad Morzem Północnym) i wysłanie myśliwców w celu przechwycenia naszego „bohatera”, a także dość dziwne losy tegoż już po uwięzieniu (bodajże jako jedyny siedział konsekwentnie do końca, a także z niezrozumiałych przyczyn odmawiał widzeń z rodziną), plus kontrowersje podczas badania ciała (brak blizn po ranach odniesionych w czasie Wielkiej Wojny)…
Przecież to nie był Hess. Goring kazał go zestrzelić. W jego miejsce doleciał sobotwór.
Hess podsłuchał, jak Hitler krzyczał, że „Anglicy chyba oczekują, że przyjdzie do nich na kolanach błagać o pokój”… No i posłuszny Rudolf zrozumiał to dokładnie. Zamówił więc w fabryce Mesershmita własny samolot, a sekretarce kazał nadać do Londynu wiadomość, w której liczył na to, że „dogadają się po dżentelmeńsku”. Polecem numer 21 wiek historia w którym jest artykuł 7 wpływowych nazistów, którzy zdradzili Hitlera.
tylko dlaczego dostał w Norymberdze dożywocie ? Wielu z mniejszym dorobkiem dożyło swoich dni na wolności. Hess musiał duuużo wiedzieć na temat rodziny królewskiej i elit ówczesnej Anglii.