Błazny dworskie bawiły, krytykowały i czasem kształciły. Kim naprawdę były te barwne postacie pełne sprytu i odwagi?
Trefniś, wesołek, błazen. Niezależnie od określenia – wiadomo, że chodzi o kogoś niepoważnego. A przynajmniej pozornie. Pod warstwą humoru często kryła się krytyka, na którą nikt inny nie mógł sobie pozwolić.
Praca marzeń?
Świta. Choć jego praca kojarzy się z wieczornymi występami, błazen zwykle wstaje wcześnie. Zakłada swój strój: barwną sukmanę i czapkę o trzech rogach, zakończonych dzwoneczkami. Mają one symbolizować ośle uszy i ogon. W ręce ma charakterystyczny kij błazeński, zakończony rzeźbioną głową. Gdzieś w kieszeniach schowane są różne drobne rekwizyty, które pomogą mu rozweselać widzów. Zwłaszcza władcę.
Bywa, że towarzyszy mu w codziennych obowiązkach. Stoi z boku podczas audiencji, obserwuje wszystkich uważnie. Wprawiony w dworskich bojach błazen wie, kogo ośmieszyć, a do kogo lepiej skierować najwyżej aluzję. Doskonale odczytuje nastroje zebranych. Wtrąca żart, gdy atmosfera gęstnieje. Czasem działa jak wentyl bezpieczeństwa i jako jedyny wypowiada na głos to, o czym wszyscy inni myślą. Niby w formie żartu, ale bez owijania w bawełnę. Krytykuje, zabawia, powstrzymuje pański gniew. A czasem nawet… kształci i pilnuje dworskich potomków. Córki margrabiego Kazimierza Hohenzollerna nauczył czytać i pisać właśnie jego błazen.
Wieczorne uczty to jego scena główna. Trefniś krąży między stołami, żartuje, daje występy. Wśród błaznów dworskich trafiali się wierszokleci, muzycy i akrobaci, a także mistrzowie ciętych ripost i żartobliwych zagadek. Występ czasem jest wyłącznie rozrywkowy, kiedy indziej balansuje między śmiechem a obrazą. Salomon Rysiński zanotował w pierwszym w historii zbiorze przysłów polskich: „Żadna biesiada nie może być bez błazna”.
Najsłynniejszy polski błazen
W wielu krajach błazeńska mądrość i trafność komentarzy urosły do rangi legendarnej. Bez wątpienia najbardziej symboliczną postacią polskich dworów był Stańczyk. Nie wiadomo, kiedy dokładnie się urodził i zmarł. Przebywał na dworach Zygmunta I Starego i Zygmunta II Augusta, a według niektórych niepotwierdzonych przekazów również Aleksandra Jagiellończyka i Jana Olbrachta.
fot.Jan Matejko / domena publicznaBez wątpienia najbardziej symboliczną postacią polskich dworów był Stańczyk
Znany był przede wszystkim z ciętego języka, trafnych komentarzy politycznych i krytycznej oceny niektórych wydarzeń, jak choćby dopuszczenia do utraty Smoleńska przez Zygmunta Starego. Z czasem, m.in. za sprawą renesansowych pisarzy i obrazów Jana Matejki, ów błazen stał się w Polsce symbolem głębokiego patriotyzmu.
Przeczytaj też: Zygmunt Stary – król błaznów
(Niemal) bezkarne drwiny
Co do zasady błazen mógł sobie pozwolić na komentarze, które dla każdego innego śmiertelnika zakończyłyby się tragicznie. Istnieje jednak kilka historii, na poły legendarnych, w których niewybredne żarty faktycznie rozgniewały władców.
Znany z dramatów Triboulet, błazen na dworze królów Francji Ludwika XII i Franciszka I, miał się ponoć otrzeć o śmierć, gdy klepnął władcę w pośladek. Wyrok zapadł, jednak gdy król się uspokoił, przedstawił mężczyźnie możliwość ratunku. Postanowił mu wybaczyć, jeśli tylko przyjdą mu do głowy przeprosiny bardziej obraźliwe niż sam gest, którego się dopuścił. Błazen odpowiedział wówczas: „Tak mi przykro, Wasza Wysokość, że cię nie poznałem! Wziąłem cię za Królową!”.
Nieco mniej szczęścia miał podobno nadworny błazen Bolesława II Rogatki. Tak dotkliwie zadrwił on z kapryśnego księcia, że ten postanowił się na nim odegrać. Skazał poddanego na śmierć, jednak kat wykonał „wyrok” za pomocą pęta kiełbasy. Choć samo w sobie mogłoby być nieszkodliwe, nieszczęsny błazen i tak zmarł ze strachu. Rogatka natomiast stwierdził, że widocznie brakowało mu poczucia humoru.
Przeczytaj też: Maski życia i śmierci – co kryje się za symbolami weneckiego karnawału?
Idealni kandydaci
Kto zostawał błaznem? Jak się okazuje, możliwości było sporo. Na dworach pojawiał się pełen przekrój: od prymitywnych wesołków, nazywanych pogardliwie „wylizywaczami talerzy”, przez prawdziwych artystów, po osoby dobrze urodzone i uczone. Wspomniany wcześniej Stańczyk najprawdopodobniej był szlachcicem. Jakob Paul Gundling, niemiecki profesor historii i prawa, pełnił funkcję błazna na dworze Fryderyka Wilhelma I. Zdarzały się wśród niemieckiej kadry akademickiej przypadki wykładowców, którzy dorabiali w ten sposób.
Co do samego Gundlinga, trudno ocenić, na ile dobrowolnie podjął się błazeńskiej profesji. Niewykluczone, że jego stanowisko miało być inne, jednak z czasem okazało się, że musi znosić niewybredne żarty. Raz na przykład otrzymał małpkę w przebraniu i usłyszał, że pewnie jest jego dzieckiem. Kiedy indziej wylądował w łóżku z dwoma niedźwiedziątkami. Nie był z takiego życia zbyt zadowolony. Nieraz próbował uciekać z dworu, na którym okrutnie z niego drwiono.
fot.domena publicznaJakob Paul Gundling, niemiecki profesor historii i prawa, pełnił funkcję błazna na dworze Fryderyka Wilhelma I
Jedna z prób zawiodła go do Wrocławia, gdzie zaoferowano mu stanowisko nauczyciela hrabiego Schaffgotscha, jednak pod warunkiem przejścia na katolicyzm. Gundling odmówił i wrócił do Prus, gdzie 25 września 1724 roku król wyniósł go do rangi barona. Nadał mu kilka oficjalnych stanowisk i mianował prezesem Pruskiej Akademii Nauk. Uczony błazen zmarł 7 lat później, z powodu wrzodów żołądka, wywołanych najprawdopodobniej stresem i zamiłowaniem do alkoholu.
Przeczytaj też: Interpretacja Stańczyka Matejki
Z marginesu na dwory
Było oczywiście więcej grup, z których mogli wywodzić się błaźni. Wśród nich znajdowali się ci, których na co dzień marginalizowano. Dla karłów kariera trefnisia mogła stać się rodzajem przykrego awansu. Z jednej strony na każdym kroku drwiono z ich wzrostu – choćby przez humorystyczne sceny walki z „olbrzymimi” rycerzami. Z drugiej mogli dzięki temu liczyć na społeczny awans, sporą swobodę na dworze, dach nad głową, jedzenie i całkiem niezłą pensję. Przykładowo – błaźni elektorów saskich otrzymywali 150 guldenów rocznie, czyli 5 razy więcej, niż wynosił koszt utrzymania studenta w Wittenberdze przez rok.
Wśród dworskich trefnisiów pojawiały się również osoby chore, szczególnie umysłowo. Ceniono ich za pewną nieprzewidywalność – drwiny z nietypowego zachowania urozmaicały znudzonym dworzanom nieciekawe wydarzenia. Niektórym podobała się też pewna „naturalna prostota”, pozwalająca na wygłaszanie różnych komentarzy bez obawy o konsekwencje.
Zawód stary jak monarchia
Skąd właściwie ta osobliwa profesja się wzięła? Zawód błazna nierozerwalnie związany jest z królewskimi dworami, a wywodzi się jeszcze z czasów starożytnych. Najstarsza wzmianka o karle pełniącym funkcję nadwornego błazna pochodzi sprzed ponad 4 tysięcy lat i dotyczy Pigmeja służącego u egipskiego króla Pepiego I. W imieniu władcy tańczył on taniec boga Ozyrysa. Błaznów spotykano również w Chinach, Persji, Grecji oraz w Rzymie.
fot.domena publicznaCharakterystyczny, do dziś rozpoznawany błazeński strój pochodzi ze średniowiecznej Europy
Charakterystyczny, do dziś rozpoznawany błazeński strój pochodzi ze średniowiecznej Europy. Wtedy też zawód został sformalizowany. Trefnisie mieli stałe miejsce na dworach przez wiele wieków – bawili, komentowali, czasem nawet wyrabiając sobie w ten sposób pewną renomę. Wspomniany Triboulet był pierwszym francuskim błaznem, uznanym jednocześnie za pełnoprawnego urzędnika państwowego.
Tak naprawdę dopiero oświecenie zapoczątkowało upadek profesji liczącej sobie tysiące lat. Po XVIII wieku błaźni w klasycznym rozumieniu pojawiali się już tylko na rosyjskich, hiszpańskich i niemieckich dworach. W większości krajów przekształcili się oni w wędrownych komediantów. We Francji funkcja ta zniknęła nagle – podobnie jak monarchia.
Bibliografia:
- Bobrzyński M., Stańczyk. Odczyt publiczny, Kraków 1883.
- Kościelna J. A., Śmierć i błazen. O śmierci (i życiu) błaznów: Hansa Mieszka (ok. 1540–1619) i Michaela Neubera (1596–1648), „Nadwarciański rocznik historyczno-archiwalny” (23), 2016.
- Kościelna J. A., Z dziejów błaznów na Pomorzu: Błazen Hintze (zm. 1599), „Przegląd Zachodniopomorski” (4), 2016.
- Słowiński M., Błazen. Dzieje postaci i motywu, Poznań 2021.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.