Wiosną 1241 roku ciszę nad środkową Europą przerwał tętent setek tysięcy kopyt. Z dalekiego stepu nadciągnęła armia, jakiej kontynent jeszcze nie widział. Królowie, biskupi i możni próbowali zrozumieć, czy to tylko kolejny najazd — czy początek końca ich świata.
W marcu 1241 roku Mongołowie w sile co najmniej 130 tysięcy jeźdźców przekroczyli Dniepr i wtargnęli na teren Królestwa Węgier. W tym czasie król Bela przebywał w swojej rezydencji w Budzie. Usłyszawszy wieści o ataku Mongołów na Ruś, wysłał swego palatyna na czele oddziałów, aby bronił Przełęczy Wereckiej w Karpatach. Plan się nie powiódł. Przez posłańca nadeszła wiadomość, że Mongołowie dokonali inwazji i armii palatyna nie udało się ich powstrzymać. Atak na Węgry był bezpośrednią konsekwencją kampanii przeciwko Kipczakom i Rusinom. Otwierając drzwi przed uchodzącymi elitami Kipczaków i Rusinów, Bela stał się ucieleśnieniem oporu wobec Mongołów. Nie prowadził aktywnych wrogich działań, jak Baczman, ale w 1239 roku udzielił azylu Kocjanowi, chanowi Kipczaków, i jego ludziom. Pod patronatem Beli Kipczacy nawrócili się na chrześcijaństwo.
Wzmocniło to prestiż króla i wzbudziło uznanie papieża. Po wcieleniu do armii z przybyszów sformowano oddział konnicy podlegający bezpośrednio królowi i niezależny od feudalnych baronów, którzy nie zawsze chętnie angażowali własne siły w sprawy swojego władcy. Wszystko to miało jednak wysoką cenę. Gościnność Beli nie tylko sprowadziła na niego wrogość Mongołów, ale także rozbudziła spory wewnętrzne, ponieważ Węgrom trudno było zaakceptować decyzję króla o udzieleniu pomocy i ochrony Kipczakom.
Najazd Mongołów na Europę w 1241 roku
Subedej, z charakterystyczną dla siebie strategiczną przenikliwością, starannie przygotował się do inwazji. Koordynował pięć równoległych operacji w Europie Środkowej i Wschodniej, przeciwko Czechom, Polakom, Niemcom i Węgrom. Kilka armii przekroczyło Karpaty jednocześnie, wieloma szlakami: Batu i Subedej przeszli przez Przełęcz Werecką na Węgry, Orda skierował się północno-zachodnią trasą do Polski, a pozostałe armie posuwały się naprzód z południa i południowego wschodu. Przez cały czas celem były jednak Węgry. Operację zaplanowano w taki sposób, aby otoczyć siły Beli, podobnie jak chwyta się dzikie zwierzęta w polowaniu z nagonką.
Węgierski władca zdał sobie sprawę, że stoi w obliczu poważnego przeciwnika, jednak sformowanie oporu przychodziło mu z wielkim trudem. Ponaglał baronów i biskupów, aby zgromadzili swoje oddziały w Peszcie, dużym mieście ulokowanym przy głównej przeprawie przez Dunaj. Ci zaś nie spieszyli się zbytnio. Wedle słów kronikarza Rogera, włoskiego prałata, który był świadkiem inwazji, wahali się, albowiem uważali ryzyko ataku za zwykłą „plotkę”. Podejmowane przez samego Belę wysiłki w celu spowolnienia postępów najeźdźców okazały się w dużej mierze bezskuteczne.
fot.Autor nieznany / domena publicznaNajazd mongolski na ilustracji z Kroniki Thurócziego
Tomasz Archidiakon (Tomasz ze Splitu), który wkrótce osobiście znalazł się w oblężeniu, zanotował, że król Bela „wzniósł długie barykady z pni ściętych drzew, przegradzając wszelkie miejsca, w których przejście zdawało się najłatwiejsze”. W odpowiedzi Batu wysłał ludzi z siekierami, aby zniszczyli umocnienia, „oczyszczając przejście”. Mongołowie zaczęli nawet „wycinać lasy” i „kłaść drogi”, aby ułatwić sobie marsz.
Szybko zajęli teren i wkrótce pomniejsze grupki Mongołów, pojawiwszy się wokół Pesztu, zaczęły nękać okoliczne wsie. Bela nie zareagował od razu. Wręcz przeciwnie, zakazał swoim ludziom odpowiadać na prowokacje nieprzyjaciela. Wiedział, że Mongołowie, podobnie jak inne ludy koczownicze ze stepu, z wielką zręcznością wciągają nieprzyjaciół w zasadzki; domyślił się więc, że oddziały te są zaledwie przynętą. Tymczasem arcybiskup Kalocsy, wykazując poważny brak koordynacji, który trapił całą obronę węgierską, nie posłuchał rozkazu króla. Wpadł w zasadzkę Mongołów, wskutek czego stracił znaczną część swoich ludzi.
Przeczytaj także: Imperium bez granic. Jak Mongołowie zbudowali świat, który połączył kontynenty
Król Bela IV sam przeciwko Mongołom
Stało się jasne, że król Bela nie jest w stanie zmobilizować w pełni sił węgierskich. Z braku wystarczającego wsparcia wewnętrznego zwrócił się o pomoc do swoich sąsiadów, ale znalazł się w osamotnieniu dokładnie tak, jak zaplanowali to Mongołowie. Król czeski Wacław i książę śląski, krakowski i wielkopolski Henryk II Pobożny walczyli już z Mongołami na swoich ziemiach i nie mogli udzielić mu wsparcia. Posiłki wysłał jedynie kuzyn Beli, książę Austrii Fryderyk II Bitny. Stawił się on jednak w Peszcie tylko ze szczupłą eskortą, ponieważ nie sposób było zmobilizować większej armii w tak krótkim czasie. Poza tym intencje Fryderyka były niejednoznaczne. Po zabiciu „Tatara”, pojmaniu kolejnego i wznieceniu zamieszek skierowanych przeciwko Kipczakom opuścił Peszt, zanim doszło do walki. Później, gdy pokonany Bela uciekał przed Mongołami, Fryderyk próbował wyłudzić od niego pieniądze w zamian za udzielenie schronienia.
Co gorsza, w trakcie przygotowań do wojny król Węgier stracił swojego najsilniejszego sojusznika: chana Kocjana i jego kipczackich jeźdźców. W przeciwieństwie do wielu węgierskich możnowładców chan odpowiedział na apel Beli, rozkazując swoim jeźdźcom przygotować się do wojny. Stanowili niebagatelną siłę; według mistrza Rogera na Węgrzech przebywało 40 tysięcy Kipczaków, w większości wojowników. Współczesne badania naukowe nie mogą potwierdzić dokładności tych szacunków, z pewnością jednak populacja kipczacka była wystarczająco duża, żeby zirytować miejscową ludność. Węgierscy chłopi bali się, że należące do koczowników „olbrzymie stada bydła” zniszczą „pastwiska, uprawy, ogrody, sady, zagajniki i winnice”. Baronowie zaś czuli się zagrożeni obecnością wojowników kipczackich, których nie mogli sobie podporządkować.fot.https://go.buybox.click/linkclick_4145_569?&url=https://www.empik.com/orda-jak-mongolowie-zmienili-swiat-marie-favereau,p1635755857,ksiazka-p
By załagodzić ten gniew, Bela rozproszył Kipczaków po całej Nizinie Węgierskiej i przeniósł Kocjana najpierw do swojego pałacu w Budzie, a następnie do Pesztu. W ten sposób mógł pokazać Węgrom, że ma baczenie na chana. Zarazem chronił go przed wściekłością tych, którzy upatrywali w nim przyczyny inwazji Mongołów – ostatecznie to właśnie Kipczaków szukali na Węgrzech. Wysiłki Beli spaliły jednak na panewce.
Kiedy Mongołowie podeszli do Pesztu, tłum Węgrów wdarł się do pałacu i zabił Kocjana, jego rodzinę i świtę. Również na wsi Węgrzy i Niemcy zwrócili się przeciwko Kipczakom; w ich oczach niczym nie różnili się od Mongołów. A przecież tylko jeźdźcy Kocjana byli w stanie powstrzymać agresora. Wojownicy kipczaccy, którzy mieli walczyć po stronie węgierskiej, ruszyli do Bułgarii, niszcząc wszystko na swojej drodze.
Przeczytaj także: Tajemnicza bitwa pod Legnicą 9 kwietnia 1241 roku
Bitwa pod Mohi 1241: triumf stepu nad Zachodem
Wiosną 1241 roku Mongołowie pobili Niemców, Polaków i Węgrów w dwóch starciach, do których niemal jednocześnie doszło na Węgrzech i w Polsce. 9 kwietnia pod Legnicą armia pod wodzą Ordy rozbiła księcia Henryka i jego niemiecko-polską jazdę. Dwa dni później, w odległości 676 kilometrów na południowy wschód od Legnicy, armie Batu i Subedeja starły się z siłami Beli na równinie Mohi nad rzeką Sajo. Mimo wszystkich dotychczasowych potknięć Węgrzy znajdowali się w sprzyjającej sytuacji. Pilnowali jedynego mostu na rzece i wiedzieli, że mają przewagę liczebną nad Mongołami, których niewielki obóz widać było po drugiej stronie. Mongołowie nie potrzebowali jednak mostu, aby pokonać rzekę, i wiedzieli, jak radzić sobie z przeważającymi siłami przeciwnika. Odkryli brody, przeszli je pod osłoną nocy i spadli na Węgrów.
fot.Autor nieznany / domena publicznaBitwa na równinie Mohi na ilustracji z epoki
Mistrz Roger zanotował, że 11 kwietnia 1241 roku „o świtaniu [Mongołowie] otoczyli całą armię królewską i poczęli obrzucać ją gradem strzał”. W ciągu kilku godzin zdobyli most i zmusili Węgrów do wycofania się do własnego obozu, gdzie zostali zamknięci jak w saku. Tomasz ze Splitu, który rozmawiał z naocznymi świadkami, informuje, że „armia Tatarów całkowicie otoczyła obóz węgierski, jakby tańczyła w kole. Wyciągnęli łuki i poczęli zewsząd razić strzałami, podczas gdy pozostali okrążyli obóz i starali się go podpalić”. Mongołowie pozwolili przerażonym Węgrom na ucieczkę i dezercję; „otworzyli pomiędzy sobą wyjście, w które nie strzelali”, pisał mistrz Roger. Wielka liczba Węgrów skorzystała z okazji. Wówczas Mongołowie metodycznie zniszczyli kurczące się niedobitki ich armii. Sam Bela uszedł do lasu, lecz wielu jego dostojników kościelnych i wojowników utonęło na pobliskich mokradłach, czując na karku oddech Mongołów.
fot.Sebastian Mrożek / CC BY-SA 3.0Kurhan upamiętniający poległych w bitwie na równinie Mohi
Po klęsce część węgierskiej elity wojskowej uciekła, pozostali zaś okopali się w Peszcie. Nie minęło jednak wiele dni, kiedy nadeszli Mongołowie. Młodszy brat Beli, Koloman, ogłosił, że „każdy winien zadbać o siebie” i wycofał się za Dunaj. Peszt, podobnie jak znacząca większość węgierskich miast na wschodnim brzegu Dunaju, nie posiadał kamiennych murów; jego ziemne obwałowania nie miały szans w starciu z mongolskimi katapultami.
Przeczytaj także: Orda: metropolia w ruchu
Dlaczego Mongołowie opuścili Węgry? Zagadkowy odwrót Batu i Subedeja w 1242 roku
W styczniu lub lutym 1242 roku Mongołowie przekroczyli skuty lodem Dunaj, weszli do Węgier zachodnich i szturmowali królewską stolicę w Ostrzyhomiu, używając około trzydziestu machin oblężniczych. Stamtąd ruszyli do Austrii i Dalmacji w pogoni za królem Belą, który ukrywał się w Splicie na wybrzeżu dalmackim. Niespodziewanie w marcu Mongołowie zatrzymali się. Batu i Subedej rozkazali wycofać wszystkie siły. Była to decyzja całkowicie niezrozumiała dla miejscowej ludności, która obserwowała, jak najeźdźcy przygotowują się do długotrwałej okupacji. W Splicie znaleźli się nawet tacy, którzy zaczęli kolaborować z Mongołami, spodziewając się w nich nowych panow. Węgrzy, Polacy, Chorwaci i inni Europejczycy nie wiedzieli jednak, że w grudniu 1241 roku zmarł wielki chan Ugedej. Członkowie złotego rodu, a także dowódcy wojskowi musieli zawrócić na wschód, aby wziąć udział w kurułtaju i wybrać jego następcę. Brat Giovanni da Pian del Carpine (Carpini), wysłannik papieski, który w drodze do Karakorum w 1246 roku podróżował przez Europę Środkową i Wschodnią oraz przez Azję Środkową, wysunął przypuszczenie, że taki właśnie był główny powód wycofania się Mongołów z Węgier.
Najnowsze badania przyniosły dodatkowe wyjaśnienia nagłego odwrotu. Jednym z powodów mógł być niedostatek zasobów na Węgrzech. Kilku współczesnych historyków twierdzi, że Nizina Węgierska nie była w stanie wyżywić licznych obozów, stad i wierzchowców Mongołów. Warto zauważyć, że Mongołowie, którzy starali się być jak najbardziej samowystarczalni, zmuszeni byli prosić miejscową ludność o prowiant dla żołnierzy i zwierząt. Zima lat 1241/1242 była szczególnie mroźna. Niska temperatura ułatwiła Mongołom pokonanie Dunaju, jednak obfite opady śniegu mocno ograniczyły ich ruchliwość i uniemożliwiły dotarcie do wielu zamków i miast. Po surowej zimie nadeszły ulewne deszcze. Nieurodzaj doprowadził do klęski głodu, a ta do szybkiego ubytku populacji. Wsie, które od wiosny 1241 roku żywiły okupantów mongolskich, nie były już w stanie tego dłużej robić. W Dalmacji odwilż zamieniła ziemię w rozmiękłe błotnisko. Nie mogąc dalej holować machin oblężniczych i wozów, Mongołowie zostali zmuszeni do odwrotu.
Innym czynnikiem tłumaczącym rejteradę Mongołów prawdopodobnie były problemy natury wojskowej. Na Węgrzech zachodnich co najmniej dwanaście miast i zamków z powodzeniem odparło ich szturmy. Kiedy po dwóch miesiącach Mongołowie odeszli, okazało się, że region właściwie nie ucierpiał.
W Transylwanii trwała już odbudowa i jak donosił mistrz Roger, „wielu ludzi przetrwało” wojnę. Siły napastników zostały znacząco uszczuplone, pojawiły się też poważne tarcia w dowództwie, ponieważ Batu i Subedej nie zgadzali się w kwestii strategii. Według biografów tego ostatniego podczas bitwy na równinie Mohi Batu-chan podjął kilka błędnych decyzji, a nawet domagał się przerwania całej operacji. Napięcie między oboma przywódcami nie ograniczało się tylko do spraw strategicznych; było również odbiciem niezgody dzielącej obie gałęzie złotego rodu.
Biografowie Subedeja stali po stronie Tołuidów; Dżoczydów przedstawiali na ogół w złym świetle, na przykład opisując ich relacje z innymi gałęziami złotego rodu w latach czterdziestych XIII wieku. Pośród potężnych Dżoczydów narastała wówczas niechęć do władzy, jaką sprawowali nad nimi potomkowie Ugedeja. Rodzinny spor ujawnił się też w sposobie, w jaki wycofano się z Węgier: Batu wrócił na Step Kipczacki, a Subedej do Karakorum. W 1246 roku, po pięcioletniej regencji małżonki Ugedeja, na wielkiego chana wybrano ich najstarszego syna Gujuka. Subedej wziął udział w kurułtaju i poparł Gujuka, Batu natomiast nie zamierzał w nim uczestniczyć. Pozostał na stepie, umacniając swą ordę, i nigdy już nie powrócił do Mongolii.
Tekst stanowi fragment książki Marie Favereau, „Orda. Jak Mongołowie zmienili świat”, wydanej przez Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2025 roku.

KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.