Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Obozy pracy na Dolnym Śląsku

Dolny Śląsk ma czarną kartę historii, którą władze PRL chciały zamazać. W czasie II wojny działało tu poza KL Groß-Rosen ponad 120 niemieckich obozów pracy.

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Tomasza Bonka Repatrland ’45. Drogi Polaków na Ziemie Odzyskane (Znak Horyzont 2025).

***

Repatrland miał nie tylko stolicę, jeszcze niedawno majestatyczną, którą trzeba było teraz dźwignąć z powojennych gruzów i zacząć z niej rządzić terenami odbitymi od Niemców. Miał również swoje anus mundi. Było ich ponad sto dwadzieścia. Te mroczne miejsca, porozrzucane jak strupy na mapie Ziem Odzyskanych, szpeciły ten propagandowo sielski krajobraz, który Przybyszom dotkniętym wojną miał zapewnić nowe, dostatnie, beztroskie życie, bez powrotu do ich traum z dopiero co minionych lat.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Ślady ludobójstwa

Do czasu ich przyjazdu większość z tych miejsc przepełnionych cierpieniem już opustoszała. Tylko we Wrocławiu Drobner zastał jeszcze więźniów wciąż dogorywających w barakach filii obozu koncentracyjnego Groß-Rosen. Wiedział już doskonale, czym był Auschwitz, z wielką atencją zajął się więc nieszczęśnikami, którzy wychudzeni i schorowani przetrwali w nich aż do kapitulacji Festung Breslau, zmuszani przez Niemców między innymi do budowy barykad, na których przed Rosjanami bronił się Volkssturm. To właśnie oni, a nie lwowscy profesorowie czy krakowscy urzędnicy byli pierwszymi Repatrlandanami.

Wejście do obozu Gross-Rosen. Poza nim na terenie Dolnego Śląska działało przeszło 120 innych obozów pracy.fot. Lzur /CC BY-SA 3.0

Wejście do obozu Gross-Rosen. Poza nim na terenie Dolnego Śląska działało przeszło 120 innych obozów pracy.

Kolejni Przybysze na każdym kroku odkrywali ślady wielkiej zbrodni, ludobójstwa, które wydarzyło się przed chwilą w ich „nowym kraju”. Na obozowe baraki, place apelowe, szubienice, masowe mogiły natrafiali niemal wszędzie. Ale nie było w nich już żywych. Znaleźli tam tylko trupy, sterty butów, waliz, zaropiałe sienniki, drewniane prycze.

Zwłoki leżały też przy drogach – rozkładały się od wiosny 1945 roku, kiedy ustępować zaczęła sroga w tamtym sezonie zima, topniał jeszcze poniemiecki śnieg. Każdego miesiąca odkrywano, że na nowej zachodniej ścianie Polski Niemcy stworzyli zbrodnicze komanda, a przygnanych do nich niewolników wykorzystywali do pracy w rozmaitych zakładach produkujących broń i wszystko to, czego potrzebowała niemiecka armia.

Skarbiec III Rzeszy

Dolny Śląsk, niemiecka prowincja Niederschlesien, w ostatnich latach wojny stał się schronem, arsenałem i skarbcem III Rzeszy. Powstało tu wielkie imperium przemysłowej śmierci, z którego czerpały korzyści ogromne korporacje oraz reżim Hitlera. Niemcy byli przekonani, że tereny te, położone z dala od zasięgu alianckich bombowców, będą bezpieczne. Przenosili więc na nie niemal całą produkcję zbrojeniową, a w 1944 roku także swoje skarby – do niezliczonych zamków, pałaców, rezydencji i kościołów Dolnego Śląska zwozili zbiory muzealne Berlina i Generalnego Gubernatorstwa.

Tak trafiły tu między innymi najwspanialsze dzieła sztuki z Krakowa i Warszawy. Większość z nich czekała na Polaków, niektóre w jeszcze nierozładowanych wagonach kolejowych odstawionych na bocznice. Część tych zbiorów odnaleźli na szczęście już w lipcu 1945 roku wysłannicy Stanisława Lorentza, dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. Niestety sporo przepadło. Te, których nie zdążyli zabrać Niemcy, trzeba było uchronić przed szabrownikami.

 

A wszystko zaczęło się od utworzenia na pięknych stokach Striegauer Berge, Wzgórz Strzegomskich, filii podberlińskiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, przekształconej szybko w samodzielny kacet. Od nazwy pobliskiej miejscowości nadano mu nazwę KL Groß-Rosen, ale ci, którzy przeżyli w nim pobyt, mówili o nim: „kamienne piekło”, bo mordowano w nim pracą przy wydobywaniu granitu z miejscowego kamieniołomu.

Czytaj też: Jak odbywało się przesiedlanie Polaków na Ziemie Odzyskane? Relacja repatrianta

Zamazana czarna karta historii Dolnego Śląska

Wojenny wirus poobozowej traumy przeniesiony na mnie przez babcię Helenę wywiezioną z Wileńszczyzny do Dachau uaktywnił się nagle, kiedy zmarła. Wertując archiwalne albumy ze starymi fotografiami, dostrzegłem wtedy, że mój ukochany Dolny Śląsk ma czarną kartę swojej historii, niestety jakby wymazaną czy raczej zamazaną, niezbyt pożądaną przez peerelowskie władze, przez co zapomnianą już w III Rzeczypospolitej.

O tym, że działało tu, w wielu miastach i wsiach, ponad sto dwadzieścia niemieckich obozów pracy oraz ich matka – KL Groß-Rosen – mało który mieszkaniec Repatrlandu w ogóle cokolwiek wiedział. Z pokolenia na pokolenia pamięć o nich się zacierała. Muzeum, miejsce pamięci, na terenie byłego obozu głównego utworzono dopiero w 1983 roku, bo mało co pozostało po tutejszym Ludobójstwie…

Ponoć na aż dwa lata tuż po wojnie w blokach opuszczonych przez ludzi więzionych przez Niemców „rozgościł się” NKWD i urządził tu swoje więzienie. Do dzisiaj historycy nie ustalili, co dokładnie w tym czasie działo się za tymi drutami, do jakich zbrodni za nimi doszło.

Czytaj też: „Jeśli chory nie mógł sam pójść do ustępu, wleczono do dojrzewalni lub zabierano wprost do krematorium” – horror więźniów KL Gross-Rosen

Ukryte zbrodnie

Dopiero w 2004 roku, dzięki wsparciu zagranicznej fundacji, udało się odkupić od prywatnych właścicieli kamieniołom, dla którego stworzono tę fabrykę śmierci (pierwszych więźniów przywieziono tu, aby wydobywali z niego granit na budowę Tysiącletniej Rzeszy), i przekazać go muzeum. Jeździłem więc do dzisiejszej Rogoźnicy (tak my – przybyli na Ziemie Odzyskane Polacy – nazwaliśmy wieś Groß-Rosen), szukałem informacji w archiwach, czytałem zeznania tych, którzy przeżyli. Odwiedzałem też dziesiątki miejsc, których do dzisiaj nikt nie upamiętnił – szukałem śladów po tych wszystkich upiornych „placówkach” lokowanych na prawie Groß-Rosen w moim Repatrlandzie.

Po większości z nich pozostało dziś zaledwie kilka cegieł i słupów – resztę pochłonęły lasy i knieje. Inne, jak na przykład sztolnie wykute przez skazańców z Arbeitslager Riese w Górach Sowich, przekształcono w atrakcje turystyczne i urządza się w nich suto zakrapiane alkoholem imprezy integracyjne. Mieszkańcy niektórych poobozowych bloków, między innymi w Bielawie i w Wałbrzychu, często nie zdają sobie sprawy z tego, że w ich pokojach, kuchniach, łazienkach przed osiemdziesięcioma laty umierali zamęczeni i zagłodzeni przez Niemców ludzie.

Miejsce Pamięci obóz pracy „Brieg-Pampitz” (Pępic-Brzeg) – filia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen.fot.Ralf Lotys (Sicherlich) /CC BY 4.0

Miejsce Pamięci obóz pracy „Brieg-Pampitz” (Pępic-Brzeg) – filia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen.

Pozostałe wyburzono i postawiono w ich miejscu apartamentowce, jak we Wrocławiu, przy ulicy Jedności Narodowej, nieopodal pierwszego urzędu Drobnera, i, żeby nie odstraszały zainteresowanych kupnem nieruchomości, „wstydliwe” stare pamiątkowe tablice przypominające o tym, że dawno, dawno temu więziono tu ludzi ze znakiem „P” lub obozowymi trójkątami, skrzętnie ukryto.

Z rozżalenia i żeby pamięć o tych tragediach nie zginęła, napisałem serię książek o zbrodniach popełnionych w Konzentrationslager Groß-Rosen i jego filiach. Trafiłem nią chyba w czuły punkt, bo każdy z trzech tomów, pochwalę się, stał się szybko po wydaniu bestsellerem Empiku. Może chcemy sobie o tych wydarzeniach przypomnieć, poszukać informacji, poczytać i porozmawiać… A jest o czym, bo podobnych obozów Niemcy w całej Rzeszy i na podbitych przez siebie ziemiach zorganizowali tysiące.

Źródło:

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Tomasza Bonka Repatrland ’45. Drogi Polaków na Ziemie Odzyskane (Znak Horyzont 2025).

Zdj. otwierające tekst: Jacques Lahitte/CC BY 3.0

Zobacz również

Zimna wojna

Czym były Ziemie Odzyskane?

Miały być krainą mlekiem i miodem płynącą. Okazały się wydmuszką, w której wielu przesiedleńców nie potrafiło się odnaleźć. Oto historia Ziem Odzyskanych.

28 maja 2025 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Druga wojna światowa

Repatriacja na Ziemie Odzyskane

Komunistyczna propaganda zapewniała o czekającym na nich bogactwie, ale prawda była inna. Jeden z repatriantów wspomina drogę swej rodziny na Ziemie Odzyskane.

22 maja 2025 | Autorzy: Tomasz Bonek

Druga wojna światowa

Lekarze SS – sadyści w kitlach

W obozach koncentracyjnych pracowało 300 lekarzy SS. Zamiast ratować pacjentów, traktowali ich jak króliki doświadczalne, sprawiając im potworne cierpienie.

10 listopada 2023 | Autorzy: Maria Procner

Demony śmierci. Zbrodniarze z Gross-Rosen

Kapo i blokowymi w KL Gross-Rosen zostawali przede wszystkim niemieccy recydywiści: gwałciciele, złodzieje i mordercy. To oni znęcali się nad uwięzionymi.

5 lipca 2022 | Autorzy: Redakcja

Druga wojna światowa

Fort VII w Poznaniu

Fort VII w Poznaniu był pierwszym obozem koncentracyjnym w Polsce. Miał złowrogą sławę fabryki śmierci. Przeniesienie stąd do Oświęcimia było dobrą wiadomością.

3 marca 2022 | Autorzy: Grzegorz Okoński

Druga wojna światowa

Organisation Schmelt. Zapomniana, nieludzka korporacja, która tworzyła i prowadziła niemieckie obozy

Dla hitlerowców więzień obozu koncentracyjnego nie miał wartości jako człowiek, ale co najwyżej - jako chodzące narzędzie. Ta bezwzględna organizacja doprowadziła do perfekcji model biznesowy...

24 kwietnia 2018 | Autorzy: Łukasz Kępski

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.