Zagraniczne wakacje trwające 2–3 lata, wspinaczka na szczyt piramidy Cheopsa lub wizyta w komnatach króla – tak bawili się na „urlopach” polscy szlachcice.

Gdy 400 lat temu ktoś zapytał dworzanina księcia Albrychta Stanisława Radziwiłła, gdzie jego pan rezyduje, ów odparł, że: „w karecie, bo przywykł do drogi”. Elity I Rzeczypospolitej były bowiem niezwykle ruchliwe. Magnaci wizytowali majątki, podróżowali do stolicy i do leczniczych wód, ich synowie i bogaci szlachcice udawali się na naukę do obcych krajów. Zaściankowe szaraczki pielgrzymowały do świętych miejsc albo przyłączały się do orszaków możnych panów, aby nabrać obycia.
Zamiast wakacji panowie bracia wyruszali w wieloletnie wyprawy zwane peregrynacjami, których celem były nauka, zbawienie lub nabycie ogłady. Awantury, napady banditti, wojny, zarazy i egzekucje to atrakcje, które czekały na wczasowiczów i podróżnych w XVII wieku. A wakacje trwały wówczas zamiast dwóch miesięcy czasem nawet dwa–trzy lata.
Dokąd i po co podróżowała polska szlachta?
Najczęściej spotykaną podróżą była, jak podaje Dorota Żołądź-Strzelczyk, peregrinatio academica: wyprawa za granicę w celu zdobycia wiedzy i wykształcenia, do połowy XVII wieku obowiązkowa dla każdego magnackiego syna, a nawet – dla potomka średnio zamożnego szlachcica.
W Europie działało wówczas ponad 60 uniwersytetów, zarówno katolickich, z których wielką sławą cieszyły się Bolonia, Padwa, Paryż, Innsbruck, jak i protestanckich – w Wittenberdze, Heidelbergu i Genewie. Podróżował do nich Jerzy Ossoliński, późniejszy kanclerz, który najpierw zapisał się na uniwersytet w Grazu, a po półrocznej przerwie studiował w Lowanium. Następnie udał się do Francji przez Niderlandy, jak pisał: „dla widzenia i przypatrzenia się rzeczom godnym, także zwyczajom różnych narodów, co wiele młodemu człowiekowi pomaga do godności i eksperiencyjej”.

Najczęściej spotykaną podróżą była peregrinatio academica: wyprawa za granicę w celu zdobycia wiedzy i wykształcenia.
(…) Jan Zamoyski najpierw uczył się w Strasburgu w gimnazjum Jana Sturma, potem ojciec wysłał go za granicę – do Padwy, która była miejscem masowych wyjazdów Polaków. W XVI wieku studiowało ich tam około 1000. Jak podaje Stanisław Windakiewicz, spośród nich karierę w Rzeczypospolitej zrobiło 37 biskupów, 12 opatów, 14 wojewodów, 24 kasztelanów i nieutytułowani przedstawiciele elity, jak Klemens Janicki, Jan Kochanowski czy Marcin Kromer. Zamoyski został wybrany w 1561 roku konsyliarzem nacji polskiej, a potem rektorem uniwersytetu prawników.
Grand tour lub pielgrzymka
Kolejnym rodzajem podróży była – jak określał ją w XVII wieku Richard Lassels – grand tour, czyli wyprawa organizowana w celu zapoznania się z polityką, wojskowością, a także dla zdobycia ogłady i nawiązania znajomości. Tak podróżował w roku 1624 królewicz Władysław Waza pod przybranym nazwiskiem Snopek lub Snopczyński. Później wziął udział w oblężeniu Bredy przez armię hiszpańską pod wodzą Ambrosia Spinoli, uzyskał audiencję w Rzymie u papieża i modlił się w Loreto, dziękując Matce Bożej za uzdrowienie.
Książęta Wiśniowieccy – Jerzy, Aleksander i sławny z Trylogii Jeremi – podróżowali do Rzymu i Padwy, gdzie jednak tylko pro forma wpisali się do albumu Uniwersytetu Bolońskiego, następnie odwiedzili Niderlandy, aby zgłębić nowoczesną wiedzę wojskową.
Ostatnim i bodaj najliczniej występującym rodzajem podróży były pielgrzymki do świętych miejsc i relikwii. Peregrynował tak zarówno drobny szlachcic spod Rawy, Jan Chryzostom Pasek, dla którego pielgrzymka była pokutą za złamaną obietnicę małżeństwa w Danii, jak i najsłynniejszy polski podróżnik XVI wieku – Mikołaj Krzysztof Radziwiłł zwany „Sierotką”, który odwiedził Ziemię Świętą i Egipt i jako jeden z pierwszych Polaków widział piramidy oraz inne cudowności Bliskiego Wschodu.
Czytaj też: Skazany za zbrodnię szlachcic został pierwszym polskim konkwistadorem i bohaterem narodowym
Z wizytą u króla
Turystyka przypominająca dzisiejszą – zakładająca podziwianie piękna przyrody i wypoczynek nad wodą – w XVI i XVII wieku prawie nie istniała. Góry nie wzbudzały zainteresowania, ale strach. Przeprawa przez nie była tak ciężka, że wozy łamały osie, kolasy spadały w przepaści, ginęli ludzie. Starano się omijać ponure szczyty jak najszybciej, a jeśli już je oglądano – to z daleka i z równin.
Nie było modne opalanie się na plaży, zwłaszcza że spaloną słońcem skórę u kobiet uważano za przejaw prostactwa, a wszystkie damy starały się chronić oblicze przed słońcem. Co zatem zwiedzano? Przede wszystkim miasta – w szczególności te, w których znajdowały się pozostałości z czasów rzymskich; kościoły, katedry, rezydencje władców.
Choć może to dziwić, były one w dawnych czasach dostępne dla ciekawskich. Do królewskiego pałacu można było wejść, o ile wyglądało się dostatecznie dostojnie i dało się napiwek straży. Bogusław Radziwiłł, podróżujący pod przebraniem, przedostał się tak na dwór króla Ludwika XIII i widział parę królewską w Saint Germain przy wieczerzy (…). Bez żadnych kłopotów dostał się na dwór Jana Sobieskiego w Jaworowie szlachetka Jan Władysław Poczobut Odlanicki, gdzie obserwował audiencję hiszpańskiego posła i był na bankiecie pod namiotami, podziwiając piękny śpiew Clementiniego.
Pamiątki z podróży
Poza tym oglądano wszystkie dziwa natury i cuda świata. Mikołaj Krzysztof Sierotka Radziwiłł zwiedził Jerozolimę, bazylikę Grobu Świętego, gdzie spotkał Polkę – Dorotę Siekierzecką, z powodu wieku i prześladowania przez muzułmanów odchodzącą od zmysłów. Następnie ruszył na południe – do Egiptu, gdzie w Kairze napotkał kolejnego rodaka, Żyda, mytnika z Chełma, który rozumiał po polsku i oswobodził go z rąk Turków, biorących Radziwiłła i jego towarzyszy za francuskich kupców.
I wreszcie 13 sierpnia 1583 roku Sierotka ujrzał piramidy – zwiedził ich 17, ale tylko 3 duże, co zaznaczył w relacji. Podziwiał piramidę Cheopsa, wszedł na jej szczyt, co zajęło mu półtorej godziny, natomiast nie podobał mu się Sfinks, którego uważał za posąg mitycznej wszetecznicy Rodope. Należy jednak pamiętać, że w tamtych czasach był on prawie cały zagrzebany w piasku.

Najsłynniejszy polski podróżnik XVI wieku – Mikołaj Krzysztof Radziwiłł zwany „Sierotką” – odwiedził Ziemię Świętą i Egipt i jako jeden z pierwszych Polaków widział piramidy.
Sierotka chciał przywieźć do Polski dwie egipskie mumie – kobiety i mężczyzny, co nie było łatwym zadaniem. Musiał przemycić je na statku, ponieważ Turcy nie pozwalali ich wywozić, obawiając się, że chrześcijanie odprawiają z mumiami czary przeciwko wyznawcom Proroka. Niestety w trakcie przeprawy przez Morze Śródziemne statek pielgrzyma wpadł w burzę, a Sierotka, słuchając perswazji towarzyszącego mu księdza Szymona, wrzucił mumie do morza.
Kolejną licznie odwiedzaną atrakcją były biblioteki posiadające w zbiorach antyczne manuskrypty, takie jak Biblioteka Laurenziana we Florencji szczycąca się rękopisami Tacyta, Wergiliusza, Apulejusza. Sensację wzbudzały też gabinety osobliwości gromadzonych przez książąt i królów, takich jak kości smoków, diabelskie zęby, szczątki ludzi dotkniętych wadami czy zrośniętych bliźniąt. Tego typu zbiory dały później początek kolekcjom muzealnym.
Czytaj też: Zygmunt Stary – król błaznów
Okno z widokiem na egzekucję
(…) Jedną z atrakcji turystycznych XVII wieku były publiczne egzekucje. Jak podaje Antoni Mączak, wielką uwagę podróżnych przykuwały te dokonywane na Piazzetcie w Wenecji, gdzie palono heretyków i grzesznych księży uwodzących zakonnice. Kiedy zapowiadano widowisko, ówcześni turyści zmieniali plany i trasy podróży, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
Jakub Sobieski, gdy dowiedział się o kaźni François Ravaillaca, zabójcy Henryka IV, pośpieszył na plac Greve w Paryżu i utyskiwał, że ściągnęły tam tak liczne tłumy, iż mieszczanie wynajmowali za pieniądze okna z widokiem na egzekucję. Sobieski razem z Radziwiłłami sporo przepłacił za jedno z nich; zaszokowała go też furia, jaka wybuchła po rozerwaniu końmi zamachowca. Jego ciało stronnicy króla rozsiekali na strzępy, a niektórzy Francuzi zabierali jego resztki, aby potem niszczyć je w domach lub nawet – zjadać z zemsty!
Przewodniki dla podróżnych
W połowie XVI wieku pojawiły się przewodniki dla podróżnych. Pierwszym był bez wątpienia wydany w 1552 roku Przewodnik po drogach Francji. Informuje on skąpo o historycznych miejscach, wskazuje, gdzie zachowały się pamiątki po Rolandzie, a gdzie po Juliuszu Cezarze, poucza, w którą stronę zwrócić się na rozstajach (nie było wówczas drogowskazów), ostrzega przez zbójcami, a nawet wychwala potrawy regionalne.

Orszak magnacki w podróży – Jan Chełmiński (1880)
W Polsce wielką popularnością cieszyły się Delicje ziemie włoskiej, będące tłumaczeniem z łaciny Deliciae Italiae Gaspara Ensa. Antoni Mączak wyliczył, że w ciągu ponad stu lat, jakie upłynęły od końca XV wieku, w Europie ukazało się aż 127 wydań różnych przewodników. Wśród nich wyróżnia się Prawdomówna marionetka Giuseppe Misellego, pierwsze na świecie rozmówki… włosko-francusko-hiszpańsko-niemiecko-polsko-tureckie.
(…) W Polsce upowszechniły się także instrukcje dawane synom wyjeżdżającym na dalekie wojaże. Niektóre porady pokazują, że niewiele zmieniło się od XVII wieku do współczesności i największym wrogiem Polaka za granicą jest… drugi Polak. Na przykład poradnik Jakuba Sobieskiego dla synów Marka i Jana ostrzegał przed brataniem się z rodakami spotkanymi za granicą: „Jam też peregrynował lat sześć, wszędzie bywali Polacy. Ale muszę przyznać […], że więcej bywało wszędy złych niż dobrych”.
Źródło:


KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.