Nowoczesna Wielka Flota miała zapewnić Wielkiej Brytanii triumf nad Niemcami w wielkiej wojnie. Kim byli admirałowie, którzy stanęli na jej czele?
John Rushworth Jellicoe, jak kiedyś powiedział Winston Churchill, był „jedynym człowiekiem po którejkolwiek ze stron, który mógł przegrać wojnę w jedno popołudnie”. Podczas publicznych wystąpień nowy naczelny dowódca Wielkiej Floty zdawał się bez cienia obłudy mówić o swojej wielkiej odpowiedzialności. Ten niski, cichy mężczyzna, który w 1914 roku, w wieku 55 lat obejmował dowództwo, był znany z tego, że nigdy nie podnosił głosu. Ci w marynarce wojennej, którzy go znali, twierdzili, że było tak, ponieważ nigdy nie musiał tego robić; polecenia Johna Jellicoe wykonywano instynktownie.
John Rushworth Jellicoe – o krok od śmierci
Z perspektywy czasu jego wygląd wydaje się bliżej nieokreślony. Mierzył zaledwie 5,5 stopy wzrostu. Jego piwne oczy były osadzone głęboko w pokrytej zmarszczkami, wyblakłej twarzy. Wydatny nos wystający spod staromodnej marynarskiej czapki czynił jego profil dystyngowanym, ale dalekim od przystojnego. Podchodząc bliżej, można było dostrzec coś, co go wyróżniało: błysk w jego oczach, który szedł w parze z błyskotliwą inteligencją oraz promieniującym spokojem, cierpliwością i uprzejmością. W 1897 roku otrzymał propozycję od wiceadmirała sir Edwarda Seymoura, dowódcy stacji w Chinach, służby na stanowisku dowódcy flagowego na okręcie liniowym Seymoura Centurion.
Przez 3 lata służba przebiegała rutynowo. Latem 1900 roku miały miejsce dramatyczne wysiłki sił międzynarodowych mających na celu uwolnienie zachodnich dyplomatów uwięzionych w Pekinie. Kiedy poselstwa, otoczone i zagrożone przez tysiące uczestników powstania bokserów, zwróciły się o pomoc, pospiesznie zorganizowano międzynarodowe siły desantu morskiego, złożone z ponad 2000 ludzi. Seymour, najwyższy stopniem zachodni oficer marynarki wojennej, objął dowództwo spieszącej z pomocą kolumny i wyznaczył Jellicoe szefem swego sztabu.
Siły wyruszające pociągiem w stronę Pekinu zostały w odległości 70 mil od miasta zatrzymane i zaatakowane przez tysiące Chińczyków. Jellicoe dowodził żołnierzami pod ogniem nieprzyjaciela, dopóki pewnego dnia nie został trafiony kulą w lewą stronę klatki piersiowej. Siła uderzenia powaliła go i leżał, krwawiąc. Lekarz, dając mu zastrzyk z morfiny, powiedział, że rana jest prawdopodobnie śmiertelna, w związku z czym Jellicoe spisał testament liczący 6 wierszy, przepisując wszystko swojej matce. Obandażowany leżał wyciągnięty na dnie rzecznego sampana. Jakimś sposobem, nawet w tym nierokującym nadziei miejscu, stan zdrowia Jellicoe zaczął się poprawiać.
Perspektywy międzynarodowej kolumny, znajdującej się teraz w odwrocie, nie były tak różowe. W pewnym momencie angielski dziennikarz chciał dodać mu otuchy, wymyślając dobre wieści. Dziennikarz napisał później: „Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zapomniał pogardliwy wyraz oczu Jellicoe, kiedy skierował na mnie wzrok z prośbą: «Powiedz mi prawdę. Nie kłam»”. Jellicoe powrócił do zdrowia, ale do końca życia nosił w płucu chińską kulę.
Admiralissimo z wyobraźnią
Jellicoe objął dowództwo Wielkiej Floty w sierpniu 1914 roku, ponieważ Jacky Fisher upierał się, że nikt inny nie sprosta temu zadaniu. Przez wiele lat Fisher, nieugięty twórca nowoczesnej Królewskiej Marynarki Wojennej, wpadający przez swoje życie z jednej gwałtownej kontrowersji w drugą, działał w ten sposób, że przydzielając kolejne funkcje swemu najbardziej obiecującemu protegowanemu, dążył do swego ostatecznego celu: mieć Jellicoe jako dowódcę brytyjskiej floty kiedy wybuchnie wojna z Niemcami.
„Jeśli wojna wybuchnie przed 1914 rokiem, Jellicoe będzie Nelsonem w bitwie pod St. Vincent (gdzie Nelson błyskotliwie służył pod rozkazami admirała sir Johna Jervisa). Jeśli wybuchnie w 1914 roku, Jellicoe będzie Nelsonem pod Trafalgarem”. Teraz Jellicoe jako admiralissimo armady zbudowanej przez Fishera był gotów. Upłyną 22 miesiące i wówczas, 31 maja 1916 roku, poprowadzi on najpotężniejszą brytyjską flotę kiedykolwiek wysłaną w morze do najważniejszej bitwy morskiej podczas wojny, największego starcia pancerników, jakie świat kiedykolwiek widział.
Doświadczenie zawodowe oraz umiejętności koncentracji i organizacji Jellicoe były wyjątkowe. Wprowadził do swego sposobu dowodzenia nieporównywalną wiedzę techniczną oraz głęboko zakorzenione, trwające do końca życia zaufanie do jego osoby. Poza tym Jellicoe miał jeszcze jedną cechę rzadką wśród setek konwencjonalnie działających oficerów, będących na liście marynarki wojennej; miał oryginalną wyobraźnię. Nie był to umysł marzyciela i geniusza jak Fishera, którego idee rozciągały się na całe spektrum spraw wojennomorskich. Jellicoe miał praktyczny, realistyczny umysł inżyniera. Kiedy Fisher pytał: „Dlaczego?” i „Czemu nie?”, Jellicoe zadawał pytanie: „Jak?” i „Jak dużo?”. Kiedy wreszcie znajdował odpowiedź, rozumiał lepiej niż ktokolwiek inny w brytyjskiej marynarce wojennej, na jakie trudności ona napotka.
Czytaj też: Jak Niemcy stały się morską potęgą militarną?
David Beatty – morski dandys
Podczas I wojny światowej najbardziej znanym brytyjskim admirałem nie był jednak John Jellicoe. Był nim David Beatty. Najmłodszy brytyjski admirał od czasów Nelsona, dowódca słynnej eskadry krążowników, a później, jako następca Jellicoe, głównodowodzący Wielką Flotą. Beatty był o 12 lat młodszy od Jellicoe i był ulubieńcem popularnej prasy. To zdjęcie Beatty’ego, a nie Jellicoe, widniało na pocztówce, która niczym plakat wisiała w oknie każdej agencji informacyjnej i sprzedawana była w milionowych nakładach. Aura Beatty’ego promieniowała częściowo z powodu jego niezaprzeczalnych sukcesów, a częściowo z jego skutecznej autoreklamy.
Był niski i niepozorny, łatwy do przeoczenia w tłumie, dopóki nie uczynił z siebie postaci stale rozpoznawalnej na okrętach i fotografiach, zmieniając się w morskiego dandysa – nosił swoją czapkę o wyjątkowo szerokim rondzie tuż nad oczami jak przedstawiciel junty, lekkomyślny anioł, zawadiacko wkładał kciuki do kieszeni kurtki swego granatowego munduru, w którym jego krawiec wykonał na polecenie Beatty’ego zapięcie na 6, a nie na 8 mosiężnych guzików.
Podobnie jak inni przesadnie egocentryczni i odnoszący sukcesy wojownicy – George S. Patton, który dowodząc czołgami nosił rewolwery z rękojeściami z masy perłowej i wysokie buty do jazdy konnej czy Douglas MacArthur, który wyskakując na brzeg (w kierunku kamerzysty armii) na nowo zdobytej wyspie na Pacyfiku zakładał przeciwsłoneczne okulary i zaprojektowany przez siebie obszyty złotym galonem kapelusz – Beatty, którego znakiem firmowym była trzymana w zębach charakterystyczna, przypominające kolbę kukurydzy, fajka, używał tego wizerunku do zwrócenia na siebie powszechnej uwagi.
Czasami na pomoście swego okrętu flagowego Beatty nie mógł odpocząć od wewnętrznej pokusy zakładania masek. „Bez szczególnego powodu – powiedział oficer, który służył z nim – potrafił przybrać przerażający grymas twarzy i bezwiednie utrzymywać go przez minutę lub dwie”.
Czytaj też: Jaki był najbardziej pogardzany zawód dwieście lat temu? W Wielkiej Brytanii chyba… marynarze
Najnieszczęśliwszy mężczyzna na świecie
Jego pierwszym okrętem, którym dowodził, był Suffolk. Kiedy Beatty któregoś dnia zbyt ostro prowadził Suffolk, wracając na Maltę, uszkadzając jego silniki, pojawiły się głosy o podjęciu wobec niego kroków dyscyplinarnych. We flocie krążyła opowieść, że Ethel, jego żona pochodząca z Chicago, powiedziała wówczas: „Co? Sąd wojenny, mój Davidzie? Kupię im nowy okręt”. Shane Leslie, biograf Beatty’ego, napisał, że Ethel była „piękna, bogata, ambitna i nieznosząca sprzeciwu z powodu swojej dziedzicznej fortuny i szaleńczo dobrej passy. Przyniosła mu wiele: swoją niezwykłą urodę, pełną pasji i zazdrości miłość, synów, bogactwo, domy i niezwykłą osobowość; w odróżnieniu od niego miała silniejszą osobowość, która zmieniła ich domowe życie w niekończące się cierpienie”.
Beatty powiedział Lesliemu, że był „najnieszczęśliwszym mężczyzną na świecie”. „Słono zapłaciłem za swoje miliony” – powiedział. Małżeństwo Beatty’ego rozpadało się, ale jego kariera rozwijała się pomyślnie i w 1909 roku znalazł się na czele listy komandorów. Nie miał jednak wysłużonego odpowiedniego czasu w morzu do awansowania go na stopień admiralski. Interweniował sam Jacky Fisher i z jego rekomendacji wprowadzono wyjątek.
1 stycznia 1910 roku, na podstawie specjalnego rozkazu rady, David Beatty, w wieku 38 lat, stał się najmłodszym brytyjskim admirałem od czasu Nelsona. „Kontradmirał Beatty – jak zauważył „The Times” – będzie nie tylko najmłodszy na liście oficerów flagowych, ale młodszy od 90% oficerów znajdujących się obecnie na liście komandorów”.
Trudne relacje z Churchillem
Churchill tak wspomina pierwsze swoje spotkanie z Beatty’m, dowodzącym wówczas kanonierką: „Okrętem dowodził młody porucznik marynarki wojennej nazwiskiem Beatty. Odbyliśmy zabawną rozmowę przez rzekę, kiedy słońce zaszło w wodzie. Wówczas padło pytanie: «Co sądzisz o drinku? Możesz złapać?». I wówczas wielka butelka szampana została rzucona z kanonierki, wpadając do rzeki blisko brzegu. Szczęśliwie, dzięki Opatrzności, woda w tym miejscu była płytka, a dno miękkie”. Churchill natychmiast wskoczył do wody sięgającej jego kolan i triumfalnie zaniósł cenny prezent do kasyna.
Beatty, będąc w Admiralicji, nie miał wysokiego mniemania o Winstonie Churchillu, którego uważał za próżnego, nieodpowiedzialnego, niezależnego polityka. W 1902 roku napisał do Ethel: „Masz całkowitą rację, Churchill nie jest miły. Tak naprawdę jest człowiekiem, określanym powszechnie jako oszust”. Jego punkt widzenia nie zmienił się w grudniu 1909 roku, kiedy wyglądało na to, że Churchill może dowodzić Admiralicją: „Widzę w gazetach, że Winston Churchill może zostać Pierwszym Lordem Admiralicji. Prawdopodobnie nie może być większego ciosu dla brytyjskiej marynarki wojennej”.
Teraz, podczas ich spotkania w biurze Churchilla, 37-letni polityk i 40-letni admirał zwracali się ku sobie. (Krąży wątpliwa opowieść, że kiedy Beatty wszedł do jego gabinetu, Churchill spojrzał na niego w górę i powiedział: „Wygląda pan bardzo młodo jak na admirała”. Na to Beatty odpowiedział: „Zaś pan wygląda bardzo młodo jak na Pierwszego Lorda Admiralicji”). W każdym razie Churchill natychmiast zaczerpnął opinii Lordów do spraw Morskich na temat Beatty’ego. „Moje pierwsze spotkanie z admirałem – powiedział – skłoniło mnie natychmiast do odrzucenia ich niefortunnej rady. Od razu został moim sekretarzem do spraw morskich”.
Prywatnie Beatty wciąż uważał Winstona za entuzjastycznego amatora. Pisząc do Ethel, stwierdził: „Miałem 2 godziny solidnej rozmowy z W.C.… Sądzę, że na początku był w szoku, ale pod koniec zaczął patrzeć na sprawy moimi oczami”. W 1913 roku napisał: „Mam nadzieję, że będę mógł wcisnąć mu do głowy trochę oleju”.
Czytaj też: Admirał Drax spieszy się do domu… Brytyjczycy i Francuzi tuż przed wojną usiłowali dogadać się ze Stalinem
„Co robi marynarka wojenna?”
Pod koniec maja 1914 roku admiralicja zdecydowała się zaprezentować brytyjskie siły morskie na wodach terytorialnych cesarzy Niemiec i Rosji. Beatty zabrał 1 Eskadrę Krążowników Liniowych, złożoną z Lion, Princess Royal, Queen Mary i New Zealand, do St. Petersburga. Przez 10 dni, kiedy odbywały się uroczystości, bankiety i wizyty w teatrze, operze i balecie. Wrodzona gościnność spowodowała, że Beatty okazał się aż nadto uprzejmy i zaprosił 2000 rosyjskich gości na bal na pokładach brytyjskich okrętów.
Ponieważ liczba gości przekraczała możliwości przyjęcia ich w obszernej nadbudówce Liona, New Zealand szybko podszedł do burty. Jego pokład zapewnił miejsce do tańca, podczas gdy pokład okrętu flagowego udekorowany zasłonami w czerwono-białe pasy był miejscem dla 200 wielkich, okrągłych stołów. Osłonięte trapy, obwieszone flagami i kolorowymi światłami, łączyły oba okręty. Z pomocą brytyjskiej ambasady w St. Petersburgu z dyplomatycznych piwnic w całym mieście wyciągnięto 1200 butelek szampana. W kawałkach lodu na stołach z przekąskami ustawiono 20 całych łososi, każdy ważący 20 funtów.
Po powrocie z Rosji otrzymał Beatty tytuł szlachecki, a 2 sierpnia, w obliczu zbliżającej się wojny, został awansowany do stopnia wiceadmirała w służbie czynnej.
W pierwszych tygodniach wojny Brytyjczycy, nie mogąc dosięgnąć swego przeciwnika siedzącego głęboko w Zatoce Helgoland , przeżywali frustracje. „Wciąż martwię się wizją oceanu będącego w całości w rękach niemieckich. Czekam, kiedy wyjdą w morze i zostaną grzmotnięci” – pisał Beatty do Ethel 24 sierpnia. „Przez 40 lat czekałem na ten dzień. Mam wspaniałe dowództwo, o jakim każdy marzy, i nie mogę zrobić nic! Minęły 3 tygodnie wojny i nawet nie widziałem nieprzyjaciela”. Prasa i opinia publiczna pogłębiały frustrację marynarki wojennej. Na oceanie już następnego dnia po wypowiedzeniu wojny Brytyjczycy spodziewali się kolejnego Trafalgaru. Kiedy to nie nastąpiło, powstał lament. „Co robi marynarka wojenna?”.
John Arbuthnot Fisher – „zakochany” w Churchillu
Długa zażyłość między Jackym Fisherem i Winstonem Churchillem zrodziła się w kwietniu 1907 roku, w Biarritz, gdzie obaj byli gośćmi wspólnego znajomego. Fisher, błyskotliwy 66-letni ekscentryk, był Pierwszym Lordem Morskim i znajdował się u szczytu sławy. Churchill, choć w jego żyłach płynęła błękitna krew i był, uchodzącym za niezależnego, wnukiem księcia, wówczas zaledwie 32-letni, służył pod rozkazami sekretarza do spraw kolonii. Jednak w to, że Churchill pójdzie dalej – o ile sam siebie nie zniszczy – nie wątpił nikt. „Jest cudownym stworzeniem – powiedział premier H.H. Asquith – w niezwykły sposób łączącym prostotę ucznia z tym co ktoś określił mianem geniusza: «z zygzakiem błyskawicy w jego mózgu»”.
Od początku Fisher i Churchill dostrzegli nawzajem swoje kwalifikacje. „Rozmawialiśmy cały dzień do późnej nocy – wspominał Churchill. – Opowiadał mi wspaniałe historie o marynarce wojennej i o wszystkich swoich planach – dotyczących drednotów, okrętów podwodnych… o wielkich działach, o admirałach wielkich i głupich, o Nelsonie i biblii… Pamiętam to wszystko. Często zastanawiam się nad tym”.
Fisher ze swojej strony „czuł się beznadziejnie zakochany” w Churchillu. Fisher przeszedł w stan spoczynku w swoje 69. urodziny, 25 stycznia 1910 r. Pomimo tego ani stary admirał, ani wschodzący polityk nie zapomnieli rozmów w Biarritz i w marcu Fisher napisał do Churchilla: „Mój drogi Winstonie: Teraz, kiedy jestem całkowicie uwolniony od Admiralicji mam nadzieję, że mogę podjąć ryzyko poproszenia abym ponownie został przyjęty przez ciebie, o ile w tym czasie mnie nie znienawidziłeś”.
Odpowiedź Churchilla przyszła następnego dnia: „Mój drogi Fisherze: Jestem szczerze uradowany z otrzymania twojego listu. Nawiązałem kilka słabych nici przyjaźni, ale na krótko… Naprawdę bardzo cię lubię… Odczuwam głęboki smutek, że nie starałem się o stanowisko w Admiralicji w 1908 roku”.
Czytaj też: Widmo upadku imperium. Bitwa, która zapowiedziała kres brytyjskiej potęgi morskiej
Doradca Churchilla
Od tego momentu ich korespondencja stała się częstsza. Listy Fishera redagowane były w jego kwiecistym, pełnym afektacji stylu, zwykle zaczynając się: „Mój ukochany Winstonie”, a kończąc: „Twój do grobowej deski” lub „Twój dopóki piekło nie zamarznie”, lub „Twój dopóki węgiel drzewny nie wypuści liści”. Odpowiedzi Churchilla były bardziej zrównoważone i pełne szacunku. Kiedy 25 października 1911 r. ostatecznie przeszedł on do Admiralicji, tego ranka, przed opuszczeniem Biura Spraw Wewnętrznych, napisał: „Mój drogi lordzie Fisher: Bardzo chcę ciebie zobaczyć. Kiedy spotka mnie ta przyjemność? Będę oczekiwał cię w Admiralicji”.
Trzy dni później spotkali się w wiejskiej rezydencji i ponownie rozmawiali do późna w nocy. „Zasypywałem go pytaniami, a on wylewał z siebie swoje idee – powiedział Churchill. – Zawsze była dla mnie przyjemnością rozmowa z nim na te wielkie tematy, ale zwykle stymulował ją w kierunku wszystkiego co wiązało się z projektowaniem okrętów. Błyskotliwie opowiadał również o admirałach, ale tu trzeba było brać znaczną poprawkę z powodu jego nienawiści. Moją intencją było utrzymanie równowagi i przyjmowanie głównych tez elementów polityki Fishera, przy domaganiu się całkowitego zaniechania wendety”. W tych dniach nowy Pierwszy Lord Admiralicji zaczął myśleć o sprowadzeniu byłego Pierwszego Lorda Morskiego z powrotem do Admiralicji.
Jednak Churchilla odstraszał wiek Fishera i lęk przed tym, że zgubna wojna między rodzajami sił zbrojnych może powrócić. Pomimo tego Fisher był zadowolony. „Sądzę, że Winston Churchill zrobi wszystko co mu sugerowałem – napisał do swego syna.– Jest bardzo przywiązany i serdeczny”. Przez następne ponad 3 lata Fisher pozostawał w stanie spoczynku, ale miał posłuch u Churchilla i wiele z tego, co Churchill dokonał w Admiralicji w czasach pokoju, odbyło się za sprawą rad Fishera.
Reforma brytyjskiej marynarki wojennej
To sugestia Fishera skłoniła Churchilla do zainstalowania 15-calowych dział na 5 drednotach typu Queen Elizabeth. Churchill przekonał Fishera, by zajął się kwestią najważniejszą dla marynarki wojennej: przejściem na paliwa płynne. Fisher od dawna miał obsesję na punkcie zastosowania paliw olejowych do napędzania turbin; ropa naftowa była czystsza, bezpieczniejsza i bardziej wydajna niż węgiel; mogła napędzać nowe okręty uzbrojone w 15-calowe działa z prędkością 25 węzłów.
Churchill pragnął teraz zmienić tę obsesję w rzeczywistość. „Mój drogi Fisherze – napisał. – Problem paliw płynnych [oleju napędowego] musi zostać rozwiązany … Nikt inny nie potrafi zrobić tego tak dobrze jak ty. Prawdopodobnie nikt inny nie potrafi w ogóle tego zrobić. Musisz znaleźć ropę naftową; pokazać w jaki sposób może być tanio przechowywana; jak może być dostarczana regularnie, tanio w czasie pokoju i z absolutną pewnością w czasie wojny. Następnie rozwiń jej zastosowanie w najlepszy sposób na istniejących okrętach i tych będących w perspektywie”.
Churchill upierał się, że Fisher musi zrobić to dla samego siebie, a nie jedynie dla marynarki wojennej. „Potrzebny ci pług do orania. Twoje napędy bujają w obłokach”. Fisher zgodził się i został przewodniczącym komisji do spraw ropy naftowej.
Miesiąc miodowy trwał 3 lata. Obaj, Churchill i Fisher, cieszyli się z tych relacji i czerpali z nich korzyści. 11 stycznia 1914 r. Churchill napisał do Fishera: „Kontakt z tobą jest dla mnie jak oddychanie tlenem”. 19 października, kiedy gabinet wiedział, że zmiany w Admiralicji są konieczne, Haldane zasugerował Churchillowi, że powrót Fishera na dawne stanowisko „przekona nasz kraj, że dawny duch marynarki wojennej jest wciąż żywy i powrócił”.
Powrót Fishera
Następnego dnia Churchill udał się do Asquitha i poprosił o zatwierdzenie sprowadzenia ponownie Fishera do Admiralicji i zadeklarował, że „nie będę w stanie pracować z nikim innym. Zdaję sobie sprawę z tego, że wyznaczenie Fishera napotka na silny, naturalny i słuszny opór wielu dowódców, ale wyrobiwszy sobie własne zdanie o nim, jestem zdeterminowany nie pozostawać w Admiralicji, jeśli nie będę mógł go powołać na stanowisko. Na koniec więc, na dobre czy na złe, znalazłem swoją drogę”.
Nie bez oporów ze strony najwyższych osobistości w kraju Churchill odwiedził króla 27 października, by ostrzec go co się święci i poinformować, że proponuje nominowanie Fishera jako następcy Battenberga. Król Jerzy od dawna nie cierpiał Fishera (który ze swej strony nie lubił monarchy) i nie miał zaufania do reform inicjowanych przez admirała. Spierał się, że Fisher był za stary, nie budził zaufania, a jego powrót do Admiralicji mógł otworzyć stare rany. Król wolałby niemal każdego zamiast Fishera i podczas rozmowy sugerował alternatywne rozwiązania.
Churchill jednak postawił na swoim i Fischer został Pierwszym Lordem Admiralicji. 30 października, nowy Pierwszy Lord Morski spędził godzinę na audiencji u króla w pałacu Buckingham. Wizyta zakończyła się sukcesem i król Jerzy, który nie widział Fishera od 6 lat, wyznał w swoim pamiętniku: „Wydawał się młody jak zawsze”. Władca i admirał zgodzili się spotykać raz w tygodniu, a kiedy Fisher powrócił do brytyjskiego rządu, Churchill napisał triumfująco do Asquitha: „On już jest faworytem dworu!”
„Straszliwe mianowanie”
Opinia publiczna owacyjnie przyjęła powrót Fishera. „Bez wątpienia kraj zyska na tym” – napisał „Times”. Kilku admirałów wyraziło swoją konsternację: kontradmirał Rosslyn Wester Wemyss nazwał to „straszliwym mianowaniem” i przewidywał rozbrat między Fisherem a Churchillem. „Na początku będą zgraną parą złodziei, dopóki nie wystąpią między nimi różnice, prawdopodobnie na temat tego kto ma być numerem jeden, wtedy zaczną intrygować jeden przeciw drugiemu”.
„Sytuacja jest wyjątkowo kuriozalna – napisał Beatty do Ethel 4 grudnia 1914 r. – Mamy dwóch bardzo silnych i mądrych mężczyzn: jeden jest stary, przebiegły i o wielkim doświadczeniu, drugi młody, stanowczy i o wielkim poczuciu swojej wartości, ale niezrównoważony. Nie mogą pracować razem. Nie mogą razem prowadzić tego przedstawienia”.
Dużo później, kiedy z powodu sprzeczności interesów między admirałem i politykiem, obaj mężczyźni zostali pozbawieni władzy, Violet Asquith, córka premiera, napisała: „Kochany Winston… W niezrozumiały sposób istniało coś takiego jak miłość między nim a Fisherem, rodzaj magicznego przyciągania, które często było odwzajemniane. Ich relacje były kuriozalnie emocjonalne, ale tak czy inaczej, nie mogli żyć ani razem, ani jeden bez drugiego”.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.