W USA teoria ewolucji początkowo została uznana za... demoralizującą. W kilku stanach zakazano jej nauczania w szkołach. Zaowocowało to tzw. małpim procesem.
O tym, że opublikowana po raz pierwszy w 1859 roku teoria ewolucji Karola Darwina nie miała w Stanach Zjednoczonych łatwego startu, najlepiej świadczy sprawa Jamesa Woodrowa. Był szanowanym wykładowcą na Columbia Theological Seminary w Południowej Karolinie. Przygotowywał młody narybek teologiczny do odpierania ataków ze strony zwolenników coraz popularniejszych nauk przyrodniczych. Aż nadszedł dzień, w którym on sam zwątpił i przeszedł na stronę wroga.
Kiedy zaczął czytać prace dotyczące ewolucji, doszedł do wniosku, że ich autorzy mogą mieć rację. Gdy jednak zaprezentował swoje wnioski na uczelni, wyrzucono go z pracy, oskarżono o herezję i uznano winnym. Dobrze, że nie skończyło się spaleniem na stosie… W każdym razie jego sprawa, która w latach 80. XIX wieku odbiła się w USA szerokim echem, paradoksalnie przyczyniła się do tego, że sytuacja ewolucjonizmu nieco się poprawiła.
Biblię należy rozumieć dosłownie…
Na przełomie XIX i XX wieku w części amerykańskich Kościołów protestanckich zaczęto się jednak domagać się powrotu do podstaw (ang. fundamentals). W praktyce miało to oznaczać, że Biblia będzie rozumiana literalnie – łącznie z fragmentem o stworzeniu świata. Oczywiście oznaczało to nieuchronną kolizję z teorią ewolucji. Narodzony w ten sposób ruch fundamentalistyczny zaczął więc dążyć do delegalizacji nauczania tej – w ich mniemaniu – „fałszywej nauki”.
W latach 20. XX wieku pojawiła się nowa fala oskarżeń wobec zwolenników ewolucjonizmu. Twierdzenia Darwina odsądzano od czci i wiary, argumentując, że prowadzą do upadku moralności. Efektem tego poruszenia był szereg przyjętych w kilku stanach ustaw, które wprost zabraniały nauczania teorii ewolucji w szkołach. Wśród tych stanów znalazły się: Arkansas, Floryda, Oklahoma, Mississippi i Tennessee, w którym już wkrótce miał rozegrać się niesławny małpi proces.
Zgromadzenie Ogólne Stanu Tennessee przepisy zakazujące nauczania o ewolucji we wszelkich finansowanych ze środków publicznych szkołach przyjęło 18 marca 1925 roku. Trzy dni później swoim podpisem zatwierdził je gubernator Austin Peay. Odtąd nauczycielom wolno było przekazywać uczniom jedynie kreacjonistyczną wizję początków człowieka. Wprost zabroniono też choćby sugerowania, że człowiek może pochodzić od „niższych” gatunków zwierząt. Za złamanie zakazu groziła kara grzywny od 100 do 500 dolarów.
Prowokacja ewolucjonistów
Tymczasem w liczącym wówczas zaledwie 2000 mieszkańców mieście Dayton w Tennessee karierę nauczycielską rozpoczynał John Thomas Scopes. Na co dzień uczył fizyki, ale czasem brał zastępstwa. I właśnie w ramach lekcji biologii, które miał poprowadzić za dyrektora szkoły, zgodził się wyłożyć uczniom teorię ewolucji. Nie działał sam. Później okazało się, że była to prowokacja ze strony Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union, ACLU), której zależało na doprowadzeniu do procesu w tej sprawie.
Wcześniej organizacja zamieściła w lokalnej prasie ogłoszenie, iż poszukuje nauczyciela, który publicznie przyzna się do tego „haniebnego” czynu. Ba, próbowała nawet zaangażować w sprawę wspomnianego dyrektora, ale odmówił, obawiając się utraty pozycji.
John Scopes zasiadł na ławie oskarżonych w procesie, który z uwagi na tematykę natychmiast okrzyknięto „małpim”. Sąd pierwszej instancji uznał go winnym – zgodnie z planem ACLU. Organizacja planowała bowiem zaskarżenie wyroku. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze: sprawa zyskałaby znacznie większy rozgłos. A po drugie: wyrok w wyższej instancji stanowiłby źródło prawa dla innych stanów, gdzie – podobnie jak w Tennessee – nauczanie ewolucjonizmu było zakazane.
Czytaj też: Nie tylko teoria ewolucji. Te kontrowersyjne tezy Darwina wywróciły do góry nogami naszą wiedzę o świecie
Przebieg małpiego procesu
Akcja ACLU, dążącego do wykazania, że przyjęta w Tennessee ustawa jest niekonstytucyjna, zaskoczyła władze stanowe. Tymczasem w sprawę zaangażowała się World’s Christian Fundamentals Association (WCFA). Obie strony zatrudniły słynnych prawników. Co ciekawe, Scopesa oskarżać miał… demokrata William Jennings Bryan, trzykrotny kandydat na prezydenta USA, który z jednej strony walczył o prawa wyborcze dla kobiet, z drugiej jednak był prawdziwym „lwem fundamentalizmu”. Obrońcą nauczyciela został Clarence Darrow, prywatnie agnostyk. Obaj zgodzili się poprowadzić sprawę pro bono, rezygnując z wynagrodzenia.
Proces trwał od 10 do 21 lipca 1925 roku i był relacjonowany przez nawet 200 dziennikarzy! Oskarżenie bazowało na fakcie, że Scopes korzystał z podręcznika „Civic Biology”, w którym została opisana teoria ewolucji. Obrona dowodziła z kolei, że ustawa stanowa łamie Pierwszą Poprawkę, ponieważ faworyzuje nie tylko jedną religię, ale wręcz jedną z interpretacji religijnych. Sędzia nie zgodził się jednak wprowadzić do materiału dowodowego zeznań zaangażowanych przez Darrowa biegłych.
Ten poradził sobie w inny sposób: powołał na świadka… Bryana! Pytaniami o to, jak Jonasz mógł przeżyć we wnętrznościach wieloryba lub jak Jozue był w stanie wydłużyć dzień, zmusił oskarżyciela do przyznania, że literalne rozumienie Biblii w wielu przypadkach nie jest możliwe. Sędzia zareagował błyskawicznie. Uniemożliwił kolejne przesłuchania, nie włączył tego zeznania do sprawy i… zamknął postępowanie dowodowe.
Darrow jednak jeszcze raz przechytrzył Bryana, wnioskując o uznanie Scopesa winnym i tym samym pozbawiając oskarżenie możliwości wygłoszenia mowy końcowej. Z tego powodu, kiedy pięć dni po zakończeniu procesu oskarżyciel zmarł, kreacjoniści ogłosili go męczennikiem, twierdząc, że do jego śmierci przyczynił się obrońca Scopesa.
Finał sprawy teorii ewolucji
Mimo prawniczych popisów Darrowa amerykański wymiar sprawiedliwości ostatecznie zadziałał przeciwko ACLU: Scopesa skazano na zapłacenie grzywny w wysokości 100 dolarów. Pojawił się jednak pewien problem – choć kara była zgodna z ustawą, to jednak była ona… nielegalna. Najwyższą grzywną, jaką mogły wówczas nałożyć na oskarżonego sądy w Tennessee, było 50 dolarów. Do tego doszły błędy proceduralne (sędzia podczas wydawania wyroku pominął ławę przysięgłych). Ostatecznie więc wyrok został uchylony przez Sąd Najwyższy Tennessee.
Nie wpłynęło to jednak na złagodzenie prawa. Zakaz nauczania ewolucji w Stanach Zjednoczonych zniknął z ustawodawstwa stanowego dopiero w 1968 roku, kiedy proces wygrała nauczycielka z Arkansas Susan Epperson. Jej sprawa skończyła się Federalnym Sądzie Najwyższym, który orzekł, że ów zakaz jest niekonstytucyjny i faworyzuje przekonania religijne, naruszając Pierwszą Poprawkę. Musiało minąć ponad 40 lat, zanim plan ACLU ostatecznie się powiódł. Cóż, ewolucja zawsze musi „trochę” potrwać.
Bibliografia
- B. Borczyk, Korzenie współczesnego antyewolucjonizmu [w:] D. Leszczyński (red.), Ewolucja, filozofia, religia, Lectiones & Acroases Philosophicae, Wrocław 2016.
- R. Holloway, Krótka historia religii, Wydawnictwo RM, Warszawa 2017.
- T. Widłak, Małpi proces [w:] J. Zajadło, K. Zeidler, Fascynujące ścieżki filozofii prawa 2, Wolters Kluwer, Warszawa 2021.
Il. otwierająca tekst: Smithsonian Institution/no restrictions; domena publiczna
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.