W dobie reformacji Polska była oazą tolerancji? Bynajmniej! Pierwszy męczennik unitariański zginął nad Wisłą, a do jego śmierci przyłożyła rękę sama królowa.
Podczas gdy w Europie w czasach reformacji szalały konflikty religijne, w Polsce potencjalne spory zostały rozwiązane przy pomocy jednego ważnego dokumentu: konfederacji warszawskiej podjętej 28 stycznia 1573 roku, gwarantującej wyznawcom religii innych niż katolicka pewien poziom pluralizmu. A przynajmniej tak się wydawało. Jednak uchwale tej daleko było do współczesnych gwarancji konstytucyjnych. Nie zapewniała również wolności wypowiedzi. O ile zatem nie można było zostać skazanym za „infamię” za wyznawanie własnej wiary, to słynna polska tolerancja religijna nie miała aż tak szerokiego zakresu, jak na się wydaje. Sporo było też kwestią interpretacji. A Iwan Tyszkiewicz boleśnie się o tym przekonał.
Ofiara sąsiedzkiej zazdrości
Iwan Tyszkiewicz był szanowanym mieszkańcem Bielska Podlaskiego, który przyłączył się do braci polskich, nazywanych też unitarianami, arianami lub antytrynitarzami. Była to najbardziej radykalna wspólnota religijna powstała w wyniku reformacji w Polsce. Tyszkiewicz nie przysporzył sobie w ten sposób przyjaciół wśród wśród katolików. Tym bardziej że – jak podaje Norman Davies – planował wybudować w mieście ariańską świątynię. Nie bez znaczenia był też zapewne fakt, że Iwan i jego brat odziedziczyli po ojcu sporą posiadłość, co wzbudziło zazdrość ich sąsiadów.
Przeciwnicy Tyszkiewicza zaczęli przekonywać burmistrza, by znalazł sposób na to, żeby Iwan nie dostał należnego mu spadku. Aby to osiągnąć, zmuszono go do zajęcia publicznego stanowiska – poborcy podatkowego. Wprawdzie oficjalnie nie wymagało ono złożenia przysięgi religijnej (której Tyszkiewicz jako arianin nie mógł złożyć), lecz burmistrz i tak postanowił wymusić na nim ślubowanie na Trójcę Świętą.
Początkowo Tyszkiewicz odmówił, tłumacząc to sprzecznością z naukami Chrystusa. Ostatecznie wyraził zgodę na złożenie przysięgi na Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego, ale nie na krucyfiks, który mu podsunięto, ani na Trójcę Świętą. Oświadczył, że „Trójca Święta nie jest Bogiem” i stwierdził, iż nie wie, czym właściwie ona jest. Odnotowano jego stanowisko i wydawało się, że sprawa przycichła.
Niesłusznie oskarżeni
Nic bardziej mylnego. Po pewnym czasie Tyszkiewicza wezwano przed trybunał. Miał go przesłuchać ksiądz. Duchowny pytał o religijne przekonania Iwana. W którymś momencie rozmowy miał się rozgniewać i uderzyć przesłuchiwanego w twarz. Po wszystkim Iwan i jego brat… zostali uwięzieni. Bez żadnych zarzutów czy wyroku. Dzięki wstawiennictwu przyjaciół ich miejscem odosobnienia stał się ratusz.
Kiedy sprawa w końcu wróciła na wokandę, poplecznicy Tyszkiewiczów podnosili argumenty o tym, że postępowanie naruszało postanowienia konfederacji warszawskiej. Protesty jednak zignorowano, a „oskarżonym” odmówiono przysługującym im praw. Ostatecznie magistrat zdecydował się przekazać sprawę do rozstrzygnięcia królowi, wyznaczając jednocześnie absurdalnie wysoką kaucję.
Obrońcy Tyszkiewiczów jednak nie próżnowali. Ponieważ król przebywał wtedy poza granicami państwa, skierowali sprawę do trybunału, oskarżając magistrat o przekroczenie kompetencji. I przyznano im rację! Bracia zostali bezwarunkowo zwolnieni, a grzywnę nałożono… na oskarżycieli!
Czytaj też: Szanowany medyk, wnuk nadwornego lekarza Zygmunta Augusta, za obrazę majestatu dostał najgorszą karę…
Złamana obietnica
Ale bynajmniej nie był to koniec tej historii. Oto bowiem dwór wreszcie podjął sprawę, przy okazji… zmieniając zarzuty! Iwan Tyszkiewicz miał być sądzony za to, że ponoć cisnął krucyfiks na ziemię i go podeptał, a ponadto dopuścił się bluźnierstw przeciwko Bogu w sądzie. Król nie wydał jednak wyroku, ale skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia w Bielsku Podlaskim. Tam postanowiono, że Iwan i jego brat muszą sprzedać odziedziczoną posiadłość oraz całą swoją własność i opuścić rodzinne strony w ciągu sześciu tygodni – pod groźbą śmierci.
Przyjaciele Tyszkiewiczów znów zainterweniowali. W Warszawie uzyskali od marszałka sejmu zapewnienie, że przy następnym podejściu uzyskają satysfakcjonujący wyrok. Poproszono ich jedynie w prywatnej rozmowie, aby nie sprawiali już sądowi problemów. Zaufanie tej obietnicy okazało się błędem. Oto bowiem podczas kolejnej rozprawy oskarżyciel wysunął najpoważniejsze z dotychczasowych oskarżeń. Tymczasem obrońcy wysłali na rozprawę jedynie pojedynczego przedstawiciela, który tylko przemówić w imieniu oskarżonych i zaprzeczyć zarzutom.
Czytaj też: Typowo polska tolerancja? Zobacz jak 400 lat temu polscy szlachcice rozprawiali się z Żydami
Królowa feruje wyrok
Sprawa miała następnie zostać przekazana ponownie na dwór – co stało się gwoździem do trumny Tyszkiewicza. Zainteresowała się nią bowiem sama królowa Konstancja Habsburżanka, żarliwa katoliczka i przeciwniczka innowierców. A że Bielsk Podlaski znajdował się w jej osobistej jurysdykcji, jako władza najwyższa władza formalnie dokonała potwierdzenia wyroku. W efekcie 7 października 1611 roku Iwan Tyszkiewicz został skazany na śmierć.
Wtrącono go do lochu. Przez kilka kolejnych tygodni odwiedzali go księża i mnisi, próbując przekonać arianina do przejścia na katolicyzm. On jednak pozostał nieugięty. 16 grudnia 1611 roku na rynku w Warszawie miał zostać za to ukarany w niezwykle okrutny sposób. Ponieważ bluźnił przeciwko Bogu i Maryi, jego język miał zostać odcięty. Pozbawiono go również ręki i stopy, które rzuciły i podeptały krucyfiks. Za sprzeciwienie się magistratowi własnego miasta i kwestionowanie jego wyroków miał zostać ścięty lub – jak podaje Norman Davies – przepiłowany na pół. Na koniec jako heretyk miał jeszcze zostać spalony na stosie.
Nawet po odczytaniu wyroku Iwan stanowczo twierdził, że jest niewinny i został skazany na podstawie fałszywych zeznań. Protestował tak długo, aż nakazano katowi, by przystąpił do egzekucji. W ten sposób Tyszkiewicz stał się pierwszym unitariańskim męczennikiem.
Bibliografia
- N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2020.
- L. W. Levy, Blasphemy, The University of North Carolina Press, Chapel Hill 1995.
- J. Mchangama, Free Speech. A Global History from Socrates to Social Media, Hachette UK, London 2022.
- E. M. Wilbur, A History of Unitarianism: Socinianism and its Antecedents, Beacon Press, Boston 1945.
KOMENTARZE (1)
No tak, tak przecież jest w Biblii – by „piłować bliźniego”, czy jakoś tak.