Deportacje, ludobójstwa, egzekucje i przesiedlenia zniszczyły Galicję. Po drugiej wojnie światowej przemianowana na Małopolskę i Zachodnią Ukrainę zniknęła.
Powojenny Kraków w sztuczny sposób uczyniono niemal wyłącznie polskim, podobnie jak wszystkie okoliczne miasta – Tarnów, Rzeszów, Jarosław, Przemyśl, Krosno i Sanok. W przeciwieństwie do Warszawy, którą zrównano z ziemią, tkanka miasta cudem uniknęła zniszczenia, lecz ponad jednej trzeciej przedwojennych mieszkańców brakowało. W ramach powojennych komunistycznych planów odbudowy na przedmieściach miała powstać Nowa Huta z największym w Polsce kombinatem metalurgicznym, co poskutkowało ogromnym napływem przemysłowego proletariatu.
Odosobnione jednostki, takie jak Stanisław Frenkiel, Lili Stern czy Rafał Scharf, przeżyły, ale zdecydowana większość ich krewnych zginęła. W maju 1945 roku na murach Sukiennic wywieszono listę ocaleńców. Scharf, który trafił do Norwegii z misją armii brytyjskiej, udał się pośpiesznie do Krakowa i znalazł na liście nazwisko swojej matki. Lokalna historia miała jednak być bardzo selektywna.
Wymiana ludności
Powojenny Lwiw w niewielkim stopniu przypominał Lwów sprzed 1939 roku czy Lemberg sprzed 1918 roku. To samo można powiedzieć o wszystkich innych historycznych miejscowościach na wschód od Sanu – Brodach, Samborze (obecnie Sambir), Tarnopolu (obecnie Ternopil) czy Stanisławowie (obecnie Iwano-Frankiwsk). Podobnie jak w przypadku Krakowa, tkanka miejska Lwowa pozostała w znacznej mierze nienaruszona. Jego ludzki krajobraz został wszakże przekształcony nie do poznania, podobnie jak otaczające go obszary wiejskie uległy zmianie (i zubożeniu) wskutek kolektywizacji rolnictwa.
Być może nawet 90 procent przedwojennej ludności miasta zniknęło, a jej miejsce zajęli nie tylko Ukraińcy, lecz także Rosjanie, uchodźcy ze zniszczonego Donbasu oraz przybysze ze wszystkich odległych republik sowieckich. Intensywna powojenna zabudowa miała przytłoczyć historyczne centrum Lwowa, podobnie jak intensywnie tworzone po wojnie mity miały przesłonić jego prawdziwą historię.
Opustoszałe miasteczka i wioski
Poza jedną metropolią Galicja Wschodnia była w przeważającej mierze krainą wsi i małych miasteczek. One również utraciły dawną dynamikę i charakter:
Jak większość miast w regionie, Krakowiec przeszedł przemianę. Resztki pańskiego pałacu wyburzono. Rozciągające się niegdyś wokół posiadłości ogrody świeciły pustką. O nadanych miastu przez polskich królów „przywilejach” dawno zapomniano. W miasteczku był szpital, „dom kultury” i park – i niewiele więcej. Kościół rzymskokatolicki przekształcono w zakład naprawy traktorów, następnie w piekarnię, a na koniec w biuro kołchozu. Synagoga stała się kinem. Kościół greckokatolicki pozostał otwarty, lecz teraz zarządzała nim Cerkiew prawosławna.
Zniknął rynek, który przez wieki stanowił główną ekonomiczną rację bytu miasteczka. Krakowiec pełnił już najwyraźniej jedynie funkcję pogranicznej sowieckiej placówki wojskowej. Jego ludność stopniała do zaledwie tysiąca. Żydów wymordowano, Polaków [wymordowano lub] wypędzono. Społeczność, która przez kilka stuleci była wieloetniczna, teraz stała się prawie w całości ukraińska. Z trzech ryb [w herbie miasta] została jedna.
Triumf natury
W miarę jak ludzkie życie w Krakowcu zamierało, natura potwierdzała swoją wyższość, dając rekompensatę i pocieszenie:
Miasto leży nad zachodnim brzegiem jeziora, zwanego niekiedy [błędnie] Stawem Krakowieckim. […] Na przestrzeni dziejów to sąsiedztwo zapewniało […] ochronę przed atakiem, a także spektakularną, mieniącą się barwami […] wodną scenerię. […] Obszar wokół miasta był w znacznej części pokryty lasem – rosły tam dęby, brzozy, buki i świerki, a w wyżej położonych miejscach wierzby, głogi, topole oraz czarne olchy. W lasach tych żyły jelenie, dziki i wilki. […]
Okoliczne lasy, bagna i sady przyciągały różnorodne gatunki ptaków. Powszechne były czajki i głuszce. Zimujące myszołowy trzepotały skrzydłami, po czym gwałtownie atakowały z góry. Wiosną pojawiały się dzikie kaczki, trznadle i jaskółki, a czasem dało się też dostrzec egzotycznie wyglądające dudki. […] Letnim wieczorem można było usłyszeć śpiew słowika. Szczególnie uwielbiane były bociany – właściciele domów wabili je resztkami jedzenia i kołami na dachach, na których budowały swoje ogromne gniazda.
Czaple i kormorany [osiedliły się] na wyspie na jeziorze. Przylatujący latem z Afryki batalion […] wydawał się dziwnie nie na miejscu. […] W powietrzu nad miasteczkiem wirowały gigantyczne stada padlinożernych wron, które opadały całymi setkami ku ziemi, ostro skrzecząc, i […] pożerały pisklęta.
To samo dysharmonijne połączenie spustoszenia siedzib ludzkich i naturalnego piękna uderzało po drugiej stronie nowej granicy międzynarodowej w polskich Bieszczadach.
Kościół wyjęty spod prawa
Życie religijne, które odgrywało w dawnej Galicji tak istotną rolę, doznało potężnego wstrząsu i stanęło w obliczu nieustannej wrogości ze strony przejmujących władzę komunistów. Wielu wierzących kwestionowało podstawy swojej wiary, zastanawiając się, jak miłosierny Bóg, który miał rzekomo rządzić światem, mógł zezwolić na takie zło i dopuścić do niemającej precedensu w dziejach gehenny.
Wydawało się, że pozbawiony znacznej części wspólnoty wiernych judaizm już się nie odrodzi. Kościół greckokatolicki, do którego należała większość ukraińskich Galicjan, wyjęto teraz spod prawa i poddano brutalnej kampanii urzędowych prześladowań. Następca metropolity Szeptyckiego arcybiskup Josyf Slipyj (1892–1984) został aresztowany i trafił na 18 lat na Syberię. Cerkiew prawosławną, która przyciągała wcześniej nieznaczną liczbę wiernych, tolerowano tylko w jej rosyjskiej/moskiewskiej postaci. Kościoły protestancki i rzymskokatolicki przetrwały wojnę mimo poniesionych strat, ale działały teraz w bardzo niepewnym otoczeniu. Prymas Polski kardynał August Hlond (1881–1948), który pochodził ze Śląska, został aresztowany przez Gestapo we Francji i był internowany do kwietnia 1945 roku.
Do Watykanu donosił, że Polacy czują się opuszczeni przez papieża Piusa XII. Pod nieobecność prymasa z niezwykłą przytomnością umysłu i siłą ducha zastępował go od 1946 r. Adam Sapieha z Krakowa, który prowadził też na szeroką skalę działalność dobroczynną; w 1944 roku udzielił on w swojej rezydencji schronienia młodemu seminarzyście Karolowi Wojtyle, który ukrywał się przed Gestapo i miał w nadchodzących dziesięcioleciach stać się symbolem powojennego odrodzenia Kościoła.
Chmura wspomnień
Wojenne deportacje, ludobójstwa, egzekucje i przesiedlenia ludności przeorały do szczętu substancję ludzką tego, co było kiedyś Galicją. Społeczeństwo, które po 1918 roku mimo upadku Królestwa stanowiło całość, uległo atomizacji wraz ze swoją kulturą. Wieloetniczne i wieloreligijne ośrodki dawnej Galicji wyparowały. Żydów, którzy stanowili od jednej czwartej do trzech czwartych mieszkańców wielu galicyjskich miast oraz miasteczek, już nie było. Polaków i Ukraińców, którzy przez wieki żyli razem, sztucznie podzielono na odrębne grupy. Ponownie przemianowana na Małopolskę Galicja Zachodnia, gdzie od niepamiętnych czasów współistniały różne grupy etniczne, była teraz jednorodnie i wyłącznie polska.
Galicja Wschodnia – teraz nazwana już na stałe Zachodnią Ukrainą – przestała być miejscem, gdzie Ukraińcy, Polacy oraz Żydzi mogli wspólnie pracować i się bawić. W szczególności Lwów zmienił się w wyzutą z ducha, pustą niemal skorupę, którą wypełniali teraz bliżej nieokreśleni nowi mieszkańcy. Na miejscu pozostały, by dać świadectwo, milczące cmentarze – austriackie, polskie, ukraińskie i żydowskie. Zniszczona nawałnicami hańby, gniewu oraz nienawiści, niedowierzająca temu, co się stało, i pogrążona w żałobie Galicja pozostała jedynie niesioną wiatrem chmurą rozproszonych wspomnień.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Normana Daviesa „Galicja” (Znak Horyzont 2023).
KOMENTARZE (7)
Galicja to wymysł Austriaków. My mieliśmy Małopolskę Wschodnią i Wołyń oraz Podole. Utraciliśmy to nasze dziedzictwo i tego już nie da się cofnąć, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Nie było czegoś takiego jak Małopolska Wschodnia. No chyba, że dzisiejszy powiat mielecki czy Ropczycko-sędziszowski albo województwo lubelskie. To jest faktycznie Małopolska Wschodnia. Wszystko na wschód to Ruś i Galicja, a nie Małopolska.
Pan profesor raczy żartowac. Galicja to wymysł austriackiego okupanta. Rozbiory sztucznie rozdzieliły Małopolskę. Radom ma tyle wspólnego z Galicją, co Walia z Anglią. Walijczyk powinien to rozumieć.
Austriacki zaborca wymyślał tę sztuczną nazwę – Galicja, prawdopodobnie od hiszpańskiej prowincji, gdzie też rządzili przeklęci Habsburgowie. Tak więc jak można pisać takie kocopoły i do tego jeszcze wychwalać Więzienie Narodów czyli Austro – Węgry !
Nazwa Galicja pochodzi od miasta Halicz, a nie od hiszpańskiej Galicji :-)
Jeśli pochodzi od miasta Halicz to powinna się nazywać Halicja a nie Galicja. Bo Galicja to kraina historyczna w Hiszpanii. A tak z ciekawości od czego pochodzi drugi człon nazwy Lodomeria ? Czy istniało takie miasto ?
Nigdy nie było żadnej Galicji tylko polska historyczna Małopolska. Natomiast ziemie na wschód od Małopolski to historyczne Grody Czerwieńskie zwane w czasach 2 RP – Małopolską Wschodnią. Problem stanowi zasięg Grodów Czerwieńskich bo w czasach 2 RP zaliczano do nich cały obszar aż do Zbrucza, natomiast prawdopodobnie Grody Czerwieńskie kończyły się przed albo za Lwowem. Natomiast ten dziwoląg językowy Galicja wymyślony przez Austriaków niema z Polską i jej historycznymi ziemiami nic wspólnego.