Większość starożytnych umierała młodo. Około połowa dzieci nie dożywała nawet okresu dojrzewania. A jeśli przeżyły, nie miały co liczyć na doczekanie starości.
Filozof Chryzyp umarł ze śmiechu w wieku siedemdziesięciu trzech lat. Najmłodszy syn Katona Starszego urodził się, gdy ów rzymski polityk miał lat osiemdziesiąt. Król Antygon I Jednooki, jeden z diadochów, zginął w bitwie, przeżywszy osiemdziesiąt jeden lat. Dziewięćdziesięcioletni Sofokles umarł podobno ze szczęścia lub udławił się winogronem. Historyk Hieronim dożył stu czterech lat i do końca życia był ponoć jurnym kochankiem. A grecki komediopisarz Aleksis z Turioj zmarł na scenie w wieku stu sześciu lat, odbierając nagrodę za swą ostatnią sztukę, czego sam lepiej by nie wymyślił. Bez wątpienia niektórzy Grecy i Rzymianie dożywali późnej starości, ale zdarzało się to bardzo rzadko.
Większość Greków i Rzymian umierała młodo. Mniej więcej połowa dzieci nie dożywała okresu dojrzewania. Trzydziestolatkowie mieli duże szanse dociągnąć do pięćdziesiątki lub sześćdziesiątki, starców jednak było bardzo mało. Ponieważ wielu umierało przed trzydziestką, spodziewana długość życia noworodka wahała się zapewne między dwudziestoma i trzydziestoma latami. Nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja z czasem się poprawiała, gdyż przyczyny śmierci – brak higieny, niedożywienie i choroby – się nie zmieniały.
Na co chorowali starożytni Grecy i Rzymianie?
Starożytni lekarze gdybali, że przyczyny chorób są splotem różnych czynników, takich jak zmiany pogody, morowe powietrze, zachwianie równowagi płynów ciała czy po prostu kara boska. Choć jednak wiedzieli, że pewne choroby są zaraźliwe, i podejrzewali, iż w morowym powietrzu żyją przenoszące je niewidoczne gołym okiem stworzenia, nie zaproponowali jakiegoś odpowiednika teorii zarazków. Nie mieli narzędzi pozwalających zapobiegać chorobom czy je leczyć.
Starożytni Grecy cierpieli (obok innych chorób) na świnkę, malarię, błonicę, czerwonkę, zapalenie wątroby, gruźlicę i tyfus. Rzymian na dodatek trapił trąd, który został przywleczony z Egiptu za czasów cesarza Augusta, dżuma, która zaczęła się szerzyć we wschodnich prowincjach mniej więcej w tym samym czasie, i ospa, która swoje śmiercionośne żniwo zaczęła zbierać za panowania Marka Aureliusza. Sto lat później pojawiła się nagle tajemnicza „zaraza Cypriana” – możliwe, że jakaś forma eboli – która uśmierciła dziesiątki tysięcy ludzi i zniknęła.
W normalnych okolicznościach największymi zabójcami dorosłych Greków i Rzymian były prawdopodobnie tyfus, gruźlica i (na niżej położonych terenach) malaria. Wśród dzieci jeszcze bardziej śmiercionośna była czerwonka i inne choroby układu pokarmowego.
Wylęgarnie chorób stanowiły miasta – zwłaszcza te największe. Przeludniona i nękana przez malarię rzymska metropolia należała prawdopodobnie do najbardziej niezdrowych miejsc w całym imperium i wymagała stałego napływu imigrantów, aby utrzymać swą populację. Na wsi żyło się stosunkowo bezpiecznie, zwłaszcza na terenach wyżej położonych niż malaryczne bagna. Jeden z rzymskich senatorów zwracał uwagę w listach na wyjątkową długowieczność mieszkańców żyjących na wzgórzach okalających jego willę – choć przyczyny szukał w przyjemnych wiatrach wiejących ze wzgórz.
Populacja antycznego świata
Pomimo chorób szalejących między X wiekiem p.n.e. a II wiekiem n.e. liczba ludności świata śródziemnomorskiego powoli, ale stale rosła. Było to możliwe tylko dzięki utrzymującej się dużej płodności: przez całe dzieje Greków i Rzymian kobiety musiały rodzić średnio pięcioro do sześciorga dzieci (z których dwoje lub troje dożywało wieku dorosłego). Podczas okresów wojen lub głodu zaludnienie w różnych regionach oczywiście spadało, ale ogólnie dominowała tendencja wzrostowa.
Podobnie jak oczekiwaną długość życia rzeczywistą liczebność populacji w danym miejscu i czasie można jedynie oszacować. Liczba ludności klasycznych Aten (obszaru równego w przybliżeniu stanowi Rhode Island lub Luksemburga) wynosiła najprawdopodobniej około 300 tysięcy. Uważa się, że za panowania Augusta cesarstwo rzymskie obejmujące basen Morza Śródziemnego zamieszkiwało około 50 milionów ludzi. Liczba poddanych cesarza znacząco wzrosła w czasie 150 następnych lat, osiągając szczyt najprawdopodobniej w połowie II wieku n.e., kiedy liczyła około 60 milionów – najprawdopodobniej połowę liczby ludności świata.
Wtedy pojawiła się ospa. W pierwszym wybuchu epidemii zmarło, jak się szacuje, 10 procent ludności imperium, a choroba mogła zagościć na stałe w głównych miastach. Jeszcze większy szok demograficzny nastąpił na początku VI wieku, kiedy zjadliwa zaraza dżumy przetoczyła się przez wschodnie cesarstwo rzymskie, zabijając miliony ludzi. W następstwie tej i kolejnych pandemii populacja basenu Morza Śródziemnego najprawdopodobniej spadła do mniej niż połowy liczebności w połowie II wieku.
Mimo to pomiędzy wielkimi epidemiami sytuacja demograficzna się nie zmieniła: około połowy dzieci umierało przed osiągnięciem dojrzałości, a oczekiwana długość życia pozostała na poziomie dwudziestu lat. Jedynie mniej więcej jeden na dziesięciu dożywał sześćdziesiątki, a osiemdziesiąte urodziny celebrował zaledwie jeden na stu.
Czytaj też: Pięcioletnia ciąża, uzdrowienie wężem i zmartwychwstanie na zawołanie. Ukryte terapie starożytności
Starożytny przepis na długie życie
Pomimo brutalnej rzeczywistości Grecy i Rzymianie wciąż mieli nadzieję na długie życie. Oprócz zwykłego szczęścia osiągnięciu starości zdawał się sprzyjać łagodny klimat i dobre zdrowie. Doceniano także znaczenie właściwego odżywiania się: jeden z greckich oratorów przypisywał swe długie życie temu, że nigdy się nie obżerał i pił umiarkowanie. Doceniano także regularne uprawianie ćwiczeń. W wielu greckich miastach znajdowały się gimnazjony, ówczesne ośrodki sportowe, przeznaczone w części lub w całości dla starszych mężczyzn.
W starożytnych Atenach odbywał się nawet doroczny „konkurs piękności”, na którym wybierano starców zdolnych fizycznie do udziału w procesjach religijnych. Uważano, że najlepszym sposobem utrzymania jędrnego ciała na starość są marsze i gra w piłkę, zwłaszcza w połączeniu z energicznym masażem. Jeden z rzymskich senatorów po siedemdziesiątce twierdził, że co wieczór wybiera się na przechadzkę nago.
Czytaj też: „Wyrzygaj, by zjeść, jedz, by wyrzygać!” – jak NAPRAWDĘ ucztowali starożytni Rzymianie?
(Nie)wesołe jest życie antycznego staruszka
Grecy i Rzymianie mieli wiele stereotypów na temat ludzi starszych. Na przykład uważali, że są powolni, podejrzliwi, żyją przeszłością i po prostu są wredni. Krytyczne spojrzenie równoważyło jednak ogólne przekonanie, że z wiekiem idzie mądrość i dlatego starszym ludziom należy się szacunek. Tu i ówdzie starcy mieli realne znaczenie polityczne. W Sparcie na przykład istniała Rada Starszych, której członkowie – wszyscy po sześćdziesiątce – odgrywali znaczącą rolę w sprawowaniu rządów. Podobnie w rzymskim senacie najstarsi przemawiali pierwsi. Rzymianie ponadto oddali w ręce starców dużą część władzy w sprawach społecznych: najstarszy mężczyzna w rodzinie zachowywał do śmierci, przynajmniej w teorii, absolutną władzę prawną nad swymi dziećmi i wnukami.
Członkowie elity społecznej mogli się cieszyć czymś w rodzaju emerytury, jak byśmy to dzisiaj nazwali. Na przykład Dioklecjan po zrzeczeniu się godności cesarza wycofał się do swej willi i zajął ogrodnictwem. Większość jednak przestawała pracować tylko wtedy, gdy traciła siły fizyczne. A to mogło się zdarzyć we względnie młodym wieku: sądząc po badaniach szkieletów, wielu trzydziestolatków chorowało na artretyzm. Nie mogąc się samemu utrzymać, byli zdani na opiekę i dobrą wolę krewnych. W przeciwnym razie musieli żebrać lub głodować.
Większość Greków i Rzymian żyła krótko. Jednak, jak widzieliśmy, nieliczne jednostki miały szansę wygrać z losem. Skromny nagrobek z czasów rzymskich w dzisiejszym Libanie upamiętnia „Rufillę, łagodną i pogodną kobietę”, która dożyła stu lat. Możliwe, że Rufilla naprawdę żyła sto lat (epitafia na nagrobkach zwykle zaokrąglają wiek zmarłych), i miejmy nadzieję, że naprawdę była łagodna i pogodna. W czasie swego stuletniego życia musiała jednak najprawdopodobniej patrzeć, jak umierał jej mąż lub mężowie, jej wszystkie dzieci, wnukowie i przynajmniej połowa prawnuków. Sędziwy wiek w starożytności musiał się wiązać z okropną samotnością.
KOMENTARZE (2)
Ciekawi mnie metodolgia badania ,,spodziewanej długość życia noworodka,, która ,,wahała się zapewne między dwudziestoma i trzydziestoma latami,,
bo wyglada to na bajeczki. Śmiertelność noworodków i dzieci była wysoka, a po osiągnięciu pewnego wieku dożywali późnej starości. Przy liczeniu średniej życia, biorąc 2 osoby żyjące rok i jedną 90 lat otrzymujemy (1+1+90)/3= 92/3 codaje nam 30 lat i 8 miesiecy. I odpowiedzmy sobie jak długo zyli ludzie?
Właśnie. Malo kto umieral w wieku 20 czy 30 lat. Jesli szczesliwie przezyli wiek niemowlecy, mogli smialo oczekiwac, ze dozyja 60tki. Po prostu smiertelnosc niemowlat i malych dzieci byla duza.