Ciekawostki Historyczne
Historia najnowsza

Polscy ochotnicy na Ukrainie

Nie wszyscy Polacy, którzy pojechali walczyć do Ukrainy, wrócą do domów. Jeden z ochotników, Piotr Mitkiewicz, wspomina kolegów, którzy zginęli na froncie.

Wiktor Świetlik: To nie jest problem, jeżeli na przykład do poprzedniej misji cały czas używasz grota i nagle do kolejnej dają ci kałasznikowa?

Piotr Mitkiewicz: My akurat w tamtej grupie mieliśmy kałasznikowy. Ja miałem swojego starego grota, a chłopaki AK. Tylko że te kałasznikowy były ładne, były zrobione szyny Picatinny do zakładania celowników, nałożona optyka taka w miarę porządna, wyzerowane, a on wcisnął im zdobyczną broń i powiedział, że mają z niej nawalać. I że im ją daje, by nie zużyli lub nie zgubili innej. I w ogóle takie argumenty tylko po to, by chronić swój tyłek. No człowieku, to było bez sensu.

Piotr Mitkiewicz wśród grobów żołnierzy poległych w walkach na Ukrainie.fot.Z archiwum prywatnego Piotra Mitkiewicza

Piotr Mitkiewicz wśród grobów żołnierzy poległych w walkach na Ukrainie.

Ryzykował ich życie?

Tak, by zaoszczędzić na karabinach! Po pierwsze, z niewyzerowaną bronią nie trafisz na czterysta metrów, a z wyzerowaną trafisz. Po drugie, gdyby była nagle jakaś zmiana decyzji i byłby szturm naszych pozycji, to mielibyśmy przerąbane. Za świadome wysyłanie ludzi do walki z niewyzerowaną bronią powinien być sąd. Ściągnięto to z jakichś trupów! Nawet nie było czasu, żeby to przestrzelali, i on ich wysłał. Wściekłem się, zjechałem go i powiedziałem: „Dobra, już tutaj nie chcę. To, co chciałem zrobić, zrobiłem, a teraz już nie jestem w stanie dłużej tego robić”. Po tym medalu jeszcze rozmawiałem z dowódcą, że prawdopodobnie będę chciał wrócić, ale do innej grupy. On się zgodził. Ale zanim wyjechałem, to jeszcze Daniel zginął…

Skandaliczny rozkaz

Pierwszy z waszego batalionu. Zastanawiałeś się wcześniej, jak to będzie, gdy zginie pierwsza osoba z batalionu i to nie będziesz ty?

Spodziewałem się, że w pewnym momencie ktoś zginie. To było oczywiste. Ale jednak nie, że on. Generalnie Daniel nie chciał zginąć i nie zachowywał się jak ci, którzy są na to gotowi.

Jak ty wcześniej…

Nie tak jak ja na początku. Był rozsądny i miał wszystko przemyślane. On już wcześniej przyjechał na Ukrainę, ale nie był w żadnej jednostce, tylko pomagał w jakichś szkoleniach. Z dronami chwilę pracował. Chciał żyć. Ale to był bardzo odważny chłopak i jako pierwszy zgodził się pójść na bardzo trudne zadanie. Taktycznie ono było wykonane w sposób idiotyczny, kretyński, bo w trakcie ukraiński oficer wydał im skandaliczny rozkaz.

Były miny, a oni mieli saperów. Normalna taktyka jest taka, że idą saperzy, a piętnaście metrów z tyłu stoją żołnierze. Jak sapera wywali w powietrze, to tylko jego. Oficer kazał im inaczej, bo stwierdził, że saperzy się boją. Powiedział: „Musicie trzymać ich za kamizelki i obserwować to, co przed nimi, żeby oni zajęli się swoją robotą”. No i Daniel tak szedł za saperem. A saper i tak, zamiast pilnować wykrywacza i min, to do przodu patrzył, bo sto metrów dalej była pozycja, którą mieli szturmować, i mogły stamtąd paść strzały.

Mieli pewność, że tam są miny?

Tak. MON-50. To jest taki rosyjski à la Claymore. Wiadomo było, że miny tam są, na dodatek dzień wcześniej spadło trochę śniegu, więc one były przykryte, a na ziemi leżały gałęzie. No i ten saper w końcu zahaczył o gałąź, a ta pociągnęła linkę do miny. Saper zginął na miejscu, a Danielowi weszło w głąb ciała kilka oskołków, nogi miał poharatane i połamane kości. Chłopaki go wyciągnęli i nieśli.

Było im coraz trudniej. Wyszło słońce, śnieg topniał, zrobiło się błoto. Nieśli Daniela dwa kilometry. Musieli z nim dotrzeć do punktu ewakuacji. Żaden pojazd nie chciał podjechać. Te dwa kilometry to były dwie godziny niesienia, bo błoto sięgało kostek. Cały czas maksymalne zagrożenie. Chłopak, który miał pełnić funkcję medyka, nie wziął mocnych leków przeciwbólowych. Potem tłumaczył, że nie zabrał dużej apteczki, bo miał więcej amunicji.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

„Nie powinien być na tej wojnie”

Daniel był świadomy cały czas?

Cały czas, bez przerwy rozmawiał. Był bohaterem. Już pod koniec powiedział: „Zabierzcie mnie na front. Dajcie mnie na przód”. Cierpiał, ale jeszcze pytał, co się z tym Wadimem stało.

Z saperem?

Tak. Daniel nie wiedział, że ten saper zginął na miejscu, i do końca pytał o jego los. Dotarli wreszcie do BTR-a i ruszyli do ambulansu. To trwało jakieś dwadzieścia, trzydzieści minut. Nie było żadnego medyka po drodze i pięć minut przed dojechaniem do ambulansu Daniel zmarł w BTR-ze. Prawdopodobnie zabił go krwotok wewnętrzny.

Mam wrażenie, że z tą śmiercią najtrudniej ci się pogodzić. Duch i inni jakby na nią się pisali. Ty też. Daniel Sztyber nie?

Oczywiście, że ponosił ryzyko, ale wydawało się, że jego akurat to nie trafi. Poza tym to był bardzo fajny chłopak. Gość, który nie powinien być na tej wojnie. Powinien żyć i robić dobre rzeczy, bo do tego został stworzony. Był skromny, sympatyczny, wszyscy go uwielbiali. Chciał wrócić do Polski. Gdyby przeżył do świąt, a zabrakło czterech tygodni, na pewno pojechałby do domu. Myślę, że już by został. Już by nie wrócił na front. Żyłby.

Czytaj też: „Duch trafił do nas z pięć dni po tym, jak przyjechałem. Wybierał najlepszych”. Jak wyglądało szkolenie polskich ochotników na Ukrainie?

„Po co wychowałem bohatera?”

Jak się dowiedziałeś o śmierci Daniela?

Byłem w Charkowie, w budynku, który zajmowali logistycy. Ktoś zadzwonił, powiedział mi i od razu poproszono, żebym porozmawiał z ojcem Daniela, bo mówię po polsku. Popłakałem się przez telefon, jak usłyszałem emocje pana Sztybera. Na początku nie wierzył, że Daniel nie żyje. „Może żyje, może się pomylili”. Mówię, że nie. Nikt się nie pomylił. Jest ciało, przywieźli. To jest na sto procent. „Niech pan się nie łudzi, że…” Ciężka rozmowa była. Daniel fascynował się Powstaniem Warszawskim, miał kontakt z powstańcami. Jego tata mówił zapłakany: „Po co wychowałem bohatera?”. To jest coś, co bardzo boli.

Wiem, że utrzymujecie kontakt. Swoją drogą pan Sztyber jest szanowaną osobą na Pradze-Południe, gdzie mieszkam, przedsiębiorcą i społecznikiem.

Widujemy się. Cała rodzina nie może tego przeżyć. Dziś pan Mirosław obarcza winą Ukraińców, dowództwo ukraińskie za tę taktykę, której w wojsku się nie stosuje. I ma rację. To trzymanie żołnierza za saperem było wbrew wszelkim zasadom. Do tego nie trzeba zresztą znać taktyki, czytać książek. Przecież to jest oczywiste, że jak facet idzie szukać min, to powinien być sam. Ja wciąż mam wiadomości od Daniela w telefonie. Przekazywał mi samochód i pisał, żebym się jakąś kontrolką nie przejmował. Takie prozaiczne rzeczy.

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę do walki zgłosiło się wielu ochotników z Polski. Nie wszyscy wrócą do domów (na zdj. zniszczony w trakcie wojny Bachmut).fot.Dpsu.gov.ua/CC BY 4.0

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę do walki zgłosiło się wielu ochotników z Polski. Nie wszyscy wrócą do domów (na zdj. zniszczony w trakcie wojny Bachmut).

A jak zginął Karel, Czech, z którym się także przyjaźniłeś?

Kilka miesięcy później, w marcu 2023 roku. Też nie od razu. Był ranny. Chłopcy zanieśli go do okopów ukraińskich. Takich, powiedzmy, bezpieczniejszych. Wyglądało na to, że nie jest w takim złym stanie. Sami wrócili walczyć, bo Rosjanie szturmowali ich pozycje. Kiedy szturm się skończył, wrócili do okopu, a Karel już nie żył. Nie jechał do domu, bo bał się, że mama schowa mu paszport. W końcu pojechał, mama nie schowała paszportu. Wrócił…

Źródło:

Tekst stanowi fragment książki Piotra Mitkiewicza i Wiktora Świetlika „Znaleźć i zniszczyć. Rozmowa z polskim ochotnikiem walczącym na Ukrainie” (Dom Wydawniczy Rebis 2024).

Portret Piotra Mitkiewicza na zdj. otwierającym tekst pochodzi z jego prywatnego archiwum.

Zobacz również

Historia najnowsza

Szkolenie ochotników na Ukrainie

„Nie bałem się śmierci, ale martwiło mnie, że mogę zginąć, nie zabiwszy kilku wrogów”. Polski ochotnik opowiada, jak na Ukrainie szkolono żołnierzy do walki.

27 sierpnia 2024 | Autorzy: Piotr Mitkiewicz

Historia najnowsza

Czeczenia pod rosyjskim butem

Na przełomie XX i XXI wieku Czeczenia została zmasakrowana przez rosyjską armię. Nie był to jednak pierwszy raz w historii tego niewielkiego kraju.

21 kwietnia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Historia najnowsza

Ukraińsko-rosyjska sprawa Krymu

Gdy po upadku ZSRR Ukraina ogłosiła niepodległość, sprawa Krymu stała się solą w oku Rosji. Jak potoczyły się wypadki, które doprowadziły do aneksji półwyspu?

29 marca 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Historia najnowsza

Bitwa o Kijów (2022)

Zakrojona na pełną skalę inwazja rosyjska w lutym 2022 roku była zaskoczeniem dla polityków, zwykłych obywateli – i dowództwa ukraińskich sił zbrojnych.

25 marca 2024 | Autorzy: Serhii Plokhy

Średniowiecze

Mit założycielski Rosji

Większość Rosjan uważa, że początki ich państwa i narodu należy wiązać ze stolicą Ukrainy – Kijowem. Czy te twierdzenia mają jakiekolwiek historyczne podstawy?

20 marca 2024 | Autorzy: Serhii Plokhy

KOMENTARZE (5)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

tauro72

Trzeba być anty Polakiem żeby walczyć o ukraine

    kortez

    a kim ty jesteś żeby decydować kto jest Polakiem a kto nie? wystarczy że widzi sie więcej niż czubek własnego nosa i można dostrzec powody dla których tam pojechali. Wolna i niezależna od rossji Ukraina oznacza spokój dla Polski

      Mariusz Gajusz

      Ty jakiś głupi jesteś? Wolna i niezależna banderlandia,to ŚMIERTELNE NIEBEZPIECZENSTWO DLA POLSKI ,gospodarcze i militarne.Moze obiło Ci się o uszy,że ukry cały czas twierdzą ,że NASZE ,ODWIECZNE TERENY ,po Kraków i pod Warszawę,są ukraińskie ,mówią o tym bez przerwy, ostatnio Kułeba .Mają od dawna mapy z naszymi terenami jako swoimi . Wyobrażasz sobie,co by było, gdyby ukry wygrali tę wojnę? Co na szczęście jest niemożliwe. Na bank wyciągnęliby łapy po te tereny,a my co ? Jajco ,bo nie mamy czym się bronić ,bo oddaliśmy wszystko ukrom . Takie nasze? rządy są wspaniałomyślne.

        niepoprawny politycznie

        W Polsce są mapy, gdzie nie tylko Lwów ale i Kijów są polskie… I co z tego? Teraz po prostu powinniśmy być po raz pierwszy w naszej historii być może do końca, pozbawionymi skrupułów zimnymi realistami nie patrzącymi się na przeszłość: zaszłości i resentymenty. Lepiej mieć bowiem na granicy zależną w sporym stopniu Ukrainę niż ciągle potężną Rosję, lepiej by na froncie walczyli TYLKO nasi ochotnicy.
        A po wojnie Ukraińcy nie mogą myśleć, ze wykpią się tym, iż Bandera w czasie rzezi wołyńskiej był więzionym w obozie koncentracyjnym, bo gdyby nie jego szerzona w narodzie zbrodnicza ideologia czystek, skrajnie antypolska propaganda…

Neon RP

Skoro chcą w ten sposób zarabiać na życie , prędzej czy później skończą w ziemi. W obcej ziemi ,ku radości robaków i przy totalnej znieczulicy tych,którzy chcą żeby ta wojna trwała.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.