Nie oszczędzali nikogo. Brutalnie pozbawiali życia kobiety, dzieci, starców, rannych i chorych. Na początku sierpnia 1944 roku Niemcy rozpętali na Woli piekło.
Do 4 sierpnia nadciągająca ze wschodu Armia Czerwona zdołała zabezpieczyć dwa przyczółki na zachodnim brzegu Wisły: droga do Warszawy stanęła otworem. Wbrew polskim oczekiwaniom Sowieci wstrzymali jednak natarcie. W słoneczny poranek 5 sierpnia wielu mieszkańców Warszawy obudziło się z nadzieją, że ich męka wkrótce się skończy. W rzeczywistości najgorsze miało dopiero nadejść. Główne posiłki niemieckiego garnizonu już przybyły i generał major SS Reinefarth przypuścił atak na robotniczą dzielnicę Wola po zachodniej stronie miasta.
Żywe tarcze
Operacja rozpoczęła się o 7 rano. Grupa bojowa Reinefartha składała się z jednostek SS, policji i Wehrmachtu. 608 Pułk 203 Dywizji Bezpieczeństwa pod dowództwem pułkownika Williego Schmidta ruszył w kierunku północnych cmentarzy. Na południe od nich do miasta wkroczyła grupa trzech zmotoryzowanych kompanii policji, a dwa bataliony Dirlewangera i batalion azerbejdżański ruszyły ulicą Wolską, główną arterią dzielnicy.
Celem brygady Dirlewangera, która stanowiła rdzeń grupy bojowej Reinefartha, było uwolnienie dowódcy garnizonu warszawskiego, generała majora Rainera Stahla, odciętego w pałacu Bruhla w Ogrodzie Saskim. Za sprawą pędzonych przed sobą Polaków brygada pokonała barykady Armii Krajowej na ulicy Wolskiej; wykorzystywała kobiety i dzieci jako żywe tarcze i dopuszczała się gwałtów na mieszkankach stolicy. Przemieszczając się na zachód, ludzie Dirlewangera niszczyli jeden po drugim budynki za pomocą benzyny i granatów ręcznych.
Wykonywali rozkazy Himmlera co do joty: nie oszczędzali nikogo, bezlitośnie mordując kobiety, dzieci, starców, rannych i chorych. W sierocińcu cerkwi prawosławnej przy ulicy Wolskiej 149 dokonali rzezi 350 dzieci, strzelając do nich i roztrzaskując im czaszki kolbami karabinów. Podobne sceny rozegrały się w czasie niszczenia prowadzonego przez zakonnice św. Wincentego a Paulo szpitala dla sierot, który został doszczętnie spalony.
Płonące szpitale
W innych szpitalach na Woli również nie okazano litości. Ludzie z brygady Dirlewangera przybyli do Szpitala Wolskiego w południe 5 sierpnia. Wypędzili wszystkich, którzy się w nim znajdowali, po czym rozstrzelali 2 tysiące osób, w tym kobiety i dzieci, na pobliskim wiadukcie kolejowym na ulicy Górczewskiej. Szpital Wolski podpalono, a wraz z nim spłonęli ukrywający się chorzy i ranni, którzy nie byli w stanie poruszać się o własnych siłach.
Kolejnym celem Dirlewangera tego dnia był Szpital Świętego Łazarza, w którym przebywało około 300 chorych, 300 rannych, personel i 600 szukających tam schronienia cywilów. Około 50 członków personelu medycznego i pielęgniarskiego zabrano do Szpitala Świętego Stanisława. Poza niewielką liczbą osób, którym udało się ukryć lub zbiec, reszta została zamordowana: 600 osób spalono w piwnicach, a 335 rozstrzelano na dziedzińcu. Gdy tylko ludzie Dirlewangera usunęli z budynku Niemców, którymi opiekowali się Polacy, szpital spalono.
Następnego popołudnia ten sam los spotkał Szpital Karola i Marii. Oszczędzono jedynie Szpital Świętego Stanisława przy Wolskiej 37, gdzie Oskar Dirlewanger i jego ludzie założyli swoją siedzibę, wymalowawszy na dachu znak Czerwonego Krzyża. Chociaż udało się uniknąć masowej rzezi, także tam zabijano. Kilka dni po zajęciu szpitala esesmani powiesili na drzewie na dziedzińcu dwóch młodych członków AK, a ich zwłoki udekorowali biało-czerwoną flagą.
Już pierwszego wieczoru mężczyźni z brygady Dirlewangera przyprowadzili do obozu kilka sanitariuszek. Przygrywając sobie na flecie, rozebrali i zbiorowo zgwałcili kobiety, a następnie zbudowali szubienicę i powiesili je nagie wraz z lekarzem. Porwania, gwałty i morderstwa młodych pracownic szpitala powtarzały się w ciągu kolejnych nocy. Jeden z kapitanów SS znany był z zabijania zgwałconych przez siebie kobiet poprzez włożenie granatu do pochwy.
Czytaj też: Dirlewangerowcy. To oni dopuścili się najpotworniejszych zbrodni w czasie powstania warszawskiego
Polowanie na ludzi w ich domach
Wielu ludzi zastrzelono w ich domach, w piwnicach i na strychach, na klatkach schodowych i na podwórkach; znaczna liczba zginęła w pożarach. Naprzeciwko parku Sowińskiego Niemcy ustawili trzy karabiny maszynowe. Następnie opróżnili pobliskie budynki mieszkalne ze wszystkich lokatorów. Wśród nich znalazła się Wacława Szlacheta, zabrana z domu przy Wolskiej wraz z mężem, dwoma synami i dwiema córkami. Niemcy rozdzielili mężczyzn i kobiety, ustawili ich przy barierkach parku i otworzyli ogień.
Upadłam na ziemię przy drugim słupie ogrodzenia siatkowego parku, licząc od bramy. Nie byłam ranna. Na moje nogi padały zwłoki. Żyła jeszcze leżąca przy mnie moja najmłodsza córka Alina. Leżąc widziałam i słyszałam, jak żołnierze niemieccy chodzili pomiędzy leżącymi, kopali ich sprawdzając, kto jeszcze żyje. Żyjących dobijali pojedynczymi strzałami z rewolweru.
Leżałam na brzuchu, jednakże głowę oparłam o koszyk z żywnością, mogłam więc trochę orientować się, co się dzieje blisko mnie. Widziałam w ten sposób, jak żołnierz niemiecki (formacji nie rozpoznałam) kopnął leżącą obok mnie kobietę, która jeszcze żyła, i następnie zastrzelił ją. Następnie widziałam, jak żołnierz podszedł do wózka, w którym leżały kilkumiesięczne bliźnięta mej sąsiadki Jakubczyk i zastrzelił je. Przez cały czas słyszałam jęki konających. […] Po obiedzie, godziny nie umiem określić, Niemiec dobił moją córkę Alinę.
Tego dnia w parku Sowińskiego zamordowano ponad tysiąc cywilów.
Czytaj też: Jak III Rzesza zalegalizowała pozbywanie się „gorszych” ludzi?
„Zabić wszystkich mieszkańców Warszawy”
Mordowanie warszawiaków w ich domach okazało się czasochłonne. Z powodu skrupulatności w wykonywaniu rozkazów Himmlera, by zabić wszystkich mieszkańców Warszawy, 5 sierpnia brygada Dirlewangera posunęła się tylko o 400 metrów. Reinefarth zdecydował więc, że więźniowie będą zbierani w duże grupy i zabijani masowo. W tym celu Niemcy utworzyli na Woli kilka miejsc kaźni. Oprócz parku Sowińskiego i wspomnianego wiaduktu kolejowego na Górczewskiej były to między innymi fabryki. W dniach, które nastąpiły po masowych rozstrzelaniach, do spalenia zwłok zapędzono polskich robotników. Jeden z nich, Franciszek Zasada, opisał później to makabryczne zadanie.
W składzie narzędzi maszyn rolniczych przy ulicy Wolskiej nr 85 zastaliśmy około 300 zwłok w sutannach oraz około 80 w ubraniach cywilnych. Wszyscy byli zastrzeleni. Zwłoki spaliliśmy na miejscu. Po tej samej stronie co skład narzędzi rolniczych, parę domów dalej, przy ulicy Wolskiej 83, zastaliśmy około 50 zwłok zastrzelonych mężczyzn. Wiele zwłok miało pozakładane opatrunki. Przy ulicy Wolskiej 60, w fabryce makaronów, na środku podwórza zastaliśmy stos zwłok wysokości około 2 m, długości około 20 m i szerokości około 15 m. Były to w większości zwłoki mężczyzn, częściowo tylko kobiet i dzieci. Przy paleniu stosu pracowaliśmy szereg godzin. Sądząc na oko, mogło być ponad 2.000 zwłok.
Kobiety i dzieci, które zostały oddzielone od mężczyzn w fabryce makaronu, wyprowadzono i rozstrzelano w innym miejscu.
Czytaj też: Przeżyłem rzeź Woli. Wstrząsająca relacja człowieka, który był świadkiem szczytu niemieckiego bestialstwa
Szał zabijania
8 sierpnia ta sama grupa została wysłana do fabryki Ursusa przy ulicy Wolskiej 55, aby spalić kolejne 5 tysięcy ciał mężczyzn, kobiet i dzieci zamordowanych tam przez niemieckie oddziały trzy dni wcześniej, 5 sierpnia, podczas jednej z największych masowych egzekucji. Spopielenie zwłok zajęło robotnikom cały dzień. Jedną z nielicznych ocalałych z masakry na dziedzińcu fabryki była Zofia Staworzyńska. Rok później opowiedziała swoją historię.
Córka wówczas wzięła mnie za rękę i poszłyśmy w kierunku ściany. Kiedy doszłyśmy do ściany, strzelano kilka razy do nas. Pierwszy strzał trafił mnie w szyję. Upadłam i trafiono wówczas jeszcze trzy razy, raz w rękę i dwa razy w okolicę serca. Obok mnie upadła córka, posłyszałam wkrótce jeszcze jeden strzał, po którym już córka moja nie ruszała się.
W międzyczasie wprowadzono nowe partie Polaków, ile razy, nie umiem sobie zdać sprawy. Jak to długo trwało, nie wiem, gdyż byłam zupełnie osłupiała. W przerwach między egzekucjami oraz przed wieczorem SS-mani i Ukraińcy chodzili po leżących, dobijając rannych (dobijali tak moją córkę i osobę leżącą przede mną) oraz rabując biżuterię. Depcząc po mnie butami, złamali mi lewą rękę (tę, w którą byłam postrzelona) i prawy obojczyk oraz zdarli mi z palców pierścionek.
Nie oszczędzali nikogo
Lokatorka tego samego domu, Wanda Lurie, była w ostatnim miesiącu ciąży. Została zaprowadzona do fabryki Ursusa wraz z trojką dzieci w wieku czterech, sześciu i dwunastu lat. „Ja przyszłam ostatnia i trzymałam się z tyłu, stale się wycofując, w nadziei, że kobiet w ciąży nie zabijają. Zostałam jednak wprowadzona w ostatniej grupie. Na podwórzu fabryki zobaczyłam zwały trupów do wysokości 1 metra”. Straciła swoje dzieci.
[…] podeszłam do miejsca egzekucji, trzymając prawą ręką dwie rączki młodszych dzieci, lewą rączkę starszego synka. Dzieci szły płacząc i modląc się; starszy widząc zabitych wołał, że nas zabiją, i wzywał ojca. Pierwszy strzał położył starszego synka, drugi ugodził mnie, następny zabił młodsze dzieci.
Wanda została ranna, ale żyła; leżąc pod rosnącym stosem trupów, była świadkiem wszystkich kolejnych egzekucji. Ustały następnego dnia, ale Niemcy wrócili z psami. „Chodzili i skakali po zwłokach, sprawdzając, czy ktoś nie przeżył. Trzeciego dnia poczułam w łonie ruchy dziecka. Rozpaczliwie pragnęłam uchronić to dziecko od śmierci i rozejrzałam się w poszukiwaniu sposobu ucieczki”. Gdy Niemcy odeszli, Wanda zdołała wydostać się spod skrwawionych ciał i ukryła się w piwnicy. 20 sierpnia, gdy nad jej głową wciąż toczyły się walki, urodziła zdrowego chłopca.
„Operacja na wielką skalę”
Szał zabijania osłabł nieco 6 sierpnia, prawdopodobnie dlatego, że brakowało pocisków. Reinefarth narzekał, że nie ma dość amunicji, by zabić wszystkich cywilów. 5 sierpnia w zarejestrowanej rozmowie telefonicznej z dowódcą 9 Armii, generałem porucznikiem Vormannem, pytał: „Co mam zrobić z cywilami? Mam mniej amunicji niż jeńców”. Odpowiedź Reinefartha na pytanie Vormanna o straty pokazuje, że zdławienie powstania warszawskiego nie miało nic wspólnego z regularną walką: „Nasze straty to sześciu zabitych, dwudziestu czterech ciężko rannych, dwunastu lekko rannych; straty wroga łącznie z rozstrzelanymi to ponad dziesięć tysięcy”.
Podejście Niemców przypominało tak zwane operacje na wielką skalę prowadzone w ciągu poprzednich dwóch lat na okupowanej Białorusi, tyle że tym razem masowa rzeź odbywała się nie na wsi i w miasteczkach, ale w dużym europejskim ośrodku miejskim.
W ciągu zaledwie dwóch dni oddziały grupy bojowej Reinefartha zamordowały z zimną krwią na Woli aż 40 tysięcy polskich cywilów – mężczyzn, kobiet i dzieci. Sama brygada Dirlewangera dokonała 5 sierpnia rzezi 12 500 cywilów. Pod względem liczby ofiar śmiertelnych masakra Woli prześcignęła nawet masowe rozstrzelanie 33 771 ukraińskich Żydów w Babim Jarze 29 i 30 września 1941 roku i dorównała operacji „Dożynki”, podczas której na Lubelszczyźnie w dniach 3–5 listopada 1943 roku, w największej masowej egzekucji Żydów podczas wojny, zamordowano 42 tysiące ludzi.
Nie tylko Wola
Z Woli i sąsiedniej Ochoty, gdzie szalała brygada Kamińskiego, uciekło około 100 tysięcy cywilów, głownie na Stare Miasto i do Śródmieścia. Brygada Kamińskiego była częścią drugiej grupy bojowej, pod dowództwem brygadiera Gunthera Rohra. Sama brygada zaczerpnęła nazwę od dowódcy, rosyjskiego antykomunisty i kolaboranta Bronisława Kamińskiego, który – podobnie jak von dem Bach-Zelewski i Dirlewanger – był weteranem niemieckiego terroru na Białorusi.
Na Ochocie rzadziej dokonywano masowych rozstrzeliwań niż na Woli, gdyż oddziały Kamińskiego bardziej interesowały gwałty i grabieże, niemniej w pojedynczych i grupowych egzekucjach zamordowano tam wielu cywilów. Jedną z największych zbrodni ponownie popełniono w szpitalu – Instytucie Radowym. W ciągu dwóch tygodni, od 5 do 19 sierpnia, ludzie Kamińskiego zamordowali w nim 170 pacjentów i personel, często najpierw gwałcąc kobiety, niekiedy wielokrotnie, a na koniec spalili budynek szpitala.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Aleksa J. Kaya „Imperium zniszczenia”, Dom Wydawniczy Rebis 2024.
KOMENTARZE (10)
Jaka szkoda że autor pisząc o niemieckich zbrodniach na polskiej ludności cywilnej, nawet słowem nie wspomniał komu ci cywile zawdzięczają swoja śmierć, pomimo że nazwiska tych zbrodniarzy z …AK którzy wywołali 01.08.1944 roku to idiotyczne powstanie w Warszawie są doskonale znane. Za śmierć ludności cywilnej w Warszawie razem z Niemcami, Rosjanami, Ukraińcami, Azerami i całą resztą tej hołoty ze wschodu odpowiadają również ci którzy to powstanie wywołali a byli to sanacyjni oficerowie AK którzy już w roku 1939 pokazali że życie zarówno cywili jak i nawet żołnierzy niewiele dla nich znaczy. Zanim …malarz po ASP – NW Rydz uciekł do Rumunii w dniu 18.09.1939, to kazał bronić Warszawy pełnej ludności cywilnej. W efekcie czego Warszawa walczyła w dniach 08.09-28.09.1939 roku, miasto zostało zniszczone w 10-20%, zginęło od 10 do 25 tysięcy cywili a kolejne 50 tysięcy zostało rannych. Do tego śmierć poniosło od 2 do 6 tysięcy żołnierzy WP a kolejne 16 tysięcy zostało rannych. Oczywiście nie można również zapominać o drugim okupancie Polski czyli o …ZSRR który w latach 1941-1944 przeprowadził kilkanaście nalotów na Warszawę, czego efektem była śmierć 1000 cywili oraz kilkanaście tysięcy rannych, 300 zniszczonych domów mieszkalnych oraz kilkaset ciężko uszkodzonych. Ale wracajmy do roku 1944 i powstania wywołanego przez zbrodniarzy z AK wśród których szczególnie przyczynili się do jego wybuchu tacy osobnicy jak agent NKWD – Okulicki, KG AK Komorowski, Chruściel, Pełczyński czy delegat z Londynu …Jankowski i premier z Londynu …Mikołajczyk. Decyzja o wybuchu powstania w Warszawie miała podtekst polityczny i miała stanowić atut dla Mikołajczyka w jego rozmowach ze Stalinem w Moskwie, co było naiwne, bo Stalin w roku 1944 miał w ręku wszystkie karty a powstanie w Warszawie interesowało go jak śnieg w zeszłym roku. W dniu 31.07.1939 na naradzie dowództwa AK pojawił się Chruściel który przekazał fałszywą informacje że Armia Czerwona wyzwoliła wiele miejscowości na prawym brzegu Wisły i że rosyjskie czołgi były widziane na Pradze, informacje te Chruściel otrzymał od …warszawskich przekupek. I chociaż narada miał się odbyć dopiero o godzinie 18:00 to decyzje podjęto w godzinach 17:30-18:00 wtedy ostateczną zgodę na wybuch powstania wydał delegat rządu w Londynie – Jankowski. Kiedy zjawili się się o godzinie 18:00 na naradę płk. Iranek-Osmecki, Szostak i Pluta -Czachowski, to jedynym obecnym na miejscu był Komorowski który po wysłuchaniu meldunków pułkowników które nie potwierdzały kłamstw Chruściela stwierdził jedynie że jest za …późno na odwołanie decyzji o wybuchu powstania. Najbardziej aktywnie do wybuchu powstania, parli agent NKWD – Okulicki który został przysłany z Londynu jako przedstawiciel NW – Sosnkowskiego z zadanie …niedopuszczenia do wybuchu powstania w Warszawie, który złamał rozkaz wydany przez swojego przełożonego oraz oszust Chruściel który okłamał Komorowskiego na temat postępów Rosjan. Ten sam wariat Chruściel pomimo faktu że zaledwie 10% powstańców posiadało broń, kazał żołnierzom AK …”broń zdobywać na wrogu” i zalecał tym którzy broni nie maja …uzbroić się w …łomy, …kilofy …siekiery a nawet …kamienie i z tym atakować Niemców. W efekcie decyzji tych zbrodniarzy wybuchło powstanie w Warszawie podczas którego zginęło od 150 do 200 tysięcy cywilnych mieszkańców Warszawy, 16 tysięcy żołnierzy AK a kolejne 20 tysięcy zostało rannych natomiast rannych wśród cywilnych mieszkańców Warszawy nie podał nikt. Po powstaniu wypędzono z Warszawy około 650 tysięcy cywili z czego aż 150 tysięcy wywieziono na roboty albo do obozów koncentracyjnych. Jest prawdą że za śmierć cywilnych mieszkańców Warszawy odpowiadają Niemcy i ich pomocnicy ze wschodu, ale taka saamą odpowiedzialność ponoszą również ludzie z dowództwa AK oraz kilku ludzi z Londynu na czele z aktualnym wtedy …premierem, który chciał prowadzić politykę nawet …po trupach cywili.
WIELKI SZACUNEK PANIE ANONIM . Całkowicie się zgadzam . Idioci z K.G.A.K plan Burza akcja ujawniania się i Ostra Brama Wilno . Ci co wstapili do Berlinga przeszli szlak do Berlina . Reszta do Kaługi i na ziemie odzyskane . Komenda ma terz na rękach Zeż LUDNOŚCI POLSKIEJ na UKRAINIE symbolem jest Wołyń. Komenda to zbrodnicza organizacja złamała rozkaz a wcześniej utajniła N. Wodza o nie wywoływaniu Powstania.
Przerzucanie winy na powstańców to czysty nonsens.
Czy niepoprawny politycznie wykonałby rozkaz ataku na umocniony punkt oporu, uzbrojony dodatkowo w karabin maszynowy, gdyby zamiast 30 pistoletów maszynowych dla 30 żołnierzy dostał …3 pistolety maszynowe i kilka granatów ? A jego dowódca powiedziałby mu beztrosko – na jego uwagę że ludzie są nieuzbrojeni – że „broń zdobywa się na wrogu” a na razie wystarczą do tego …siekiery …łomy …kilofy a nawet …kamienie ??? Ja osobiście odmówiłbym wykonania takiego zbrodniczego rozkazu, który mógł doprowadzić jedynie do …masakry tych nieuzbrojonych żołnierzy. Jako żołnierz mogę zginąć, ale dlaczego maja umierać bezbronne kobiety i dzieci tylko dlatego że ktoś chce sobie zrobić powstanie, które niema w tym czasie żadnych szans na powodzenie ? Bo wcześniejszy los Wilna i Lwowa niczego Durni z AK i Londynu nie nauczył. Tam była współpraca AK z Armia Czerwoną, w Warszawie takiej współpracy NIE BYŁO. Natomiast cała Akcja Burza to był antypolski sabotaż w interesie …ZSRR.
Nie na powstańców-to bohaterowie,ale na dowódców!
To nie jest wszystko prawda , Już 1 sierpnia Komando Warschau szykowało się , tylko czekali na oddziały Policaj w których służyli Ukraińcy Schutz man schaft , Łotysze , Litwini. Dirlewanger przybył pod koniec 4 sierpnia .
Oczywiscie o Ukraìńcach teraz nie można nic złego powiedzieć..
Np. że mordowali i gwałcili z Dirlewangerem…
Za tę zbrodnię ludobójstwa, naród niemiecki powinien zniknąć z powierzchni ziemi a nie przewodzić uni europejskiej
Chcesz karać wnuki i prawnuki za zbrodnie przodków? Tak to było jedynie w III Rzeszy i stalinowskiej Rosji. Idź się leczyć człowieku.
To sa owoce decyzji politycznej o wybuchu Powstania. Okulicki i Pelczynski razem z Borem Komorowskim ponosza odpowiedzialnosc za te decyzje.