Komuniści w 1953 roku uwięzili Stefana Wyszyńskiego, by ostatecznie pokonać Kościół. Efekt okazał się odwrotny, a prymas stał się przywódcą duchowym Polaków.
Na przełomie lat 40. i 50. peerelowskie władze prowadziły bezprecedensową nagonkę antykościelną. Pomimo porozumienia dotyczącego obecności religii w szkołach i życiu publicznym, które zawarto w 1950 roku (w zamian wbrew woli Watykanu polski Kościół miał uznać nowe rządy), w kolejnych latach siłą usunięto kościelną administrację z Ziem Odzyskanych. Represje dotknęły również biskupów z diecezji śląskiej i krakowskiej, którzy w 1952 roku zostali wydaleni. Wreszcie w lutym 1953 roku wydany został dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych, który uzależniał zmiany personalne w Kościele od zgody organów państwowych.
Cel komunistów był prosty – zamierzali rozbić Kościół od środka. Oprócz aresztowań duchownych, przejmowania kościelnych dóbr, zastępowania biskupów swoimi ludźmi (należącymi do ruchu „księży patriotów”) czy likwidowania katolickich stowarzyszeń, zmierzali do niego również, prowadząc zakrojoną na szeroką skalę akcję laicyzacji życia społecznego.
Co ciekawe, nie zdecydowali się – jak w innych krajach bloku wschodniego – na siłowe rozprawienie się z Kościołem. – To nie wchodziło w rachubę na żadnym etapie PRL ze względu na mocno katolicki charakter Polski. Zrobili to w Czechosłowacji i na Węgrzech, ale u nas nigdy się nie odważyli. W Polsce Kościół nie był realnie zagrożony w przynajmniej częściowej suwerenności poza okresem 1951–1954, kiedy władza stawiała na ruch księży patriotów i izolację od Rzymu – tłumaczy prof. Andrzej Friszke na kartach książki Ignacego Dudkiewicza Pastwisko. Jak przeszłość, strach i bezwład rządzą polskim Kościołem. Rozstrzygającym ciosem, który miał pokonać tę ostatnią enklawę niezależności w stalinowskiej Polsce, stało się internowanie Stefana Wyszyńskiego.
Kościół wojujący
Prymas Polski, pełniący tę funkcję od listopada 1948 roku, w zasadzie mógł się tego spodziewać. Ponieważ wszelkie próby „pokojowego” uregulowania stosunków na linii Kościół–państwo spełzły na niczym, w końcu doszło do otwartej konfrontacji. W czerwcu 1953 roku w rozmowie z zaufaną osobą Wyszyński stwierdził: „Dość już pertraktacji, nigdy nie pójdę na rozmowy, gdyż one do niczego nie doprowadzają. Lepsza jest pozycja Kościoła, kiedy wojuje, wówczas władze bardziej się [z nim] liczą, chociaż są ataki w prasie i represje”.
Było to już po słynnym memoriale „Nie możemy” („Non possumus”), który w maju biskupi skierowali do Rady Ministrów w odpowiedzi na wspomniany dekret o obsadzaniu stanowisk. Napisali: „Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non possumus!”, wywołując polityczne trzęsienie ziemi.
Dwudziestego czwartego września 1953 roku komunistyczne władze podjęły decyzję o „zakazaniu bp. Wyszyńskiemu w związku z jego ogólnie wrogą postawą wykonywania funkcji związanych z jego dotychczasowymi stanowiskami kościelnymi”. Dwa dni później – nocą z 25 na 26 września – prymas Polski został zatrzymany w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wywieźli go ze stolicy do klasztoru kapucynów w Rywałdzie Królewskim. Wyszyński nie zabrał ze sobą żadnych rzeczy osobistych – poza różańcem i brewiarzem. Jak później wspominał tamte wydarzenia:
Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy – podał papier, zawierający decyzję Rządu z dnia wczorajszego. Mocą tej decyzji mam natychmiast być usunięty z miasta. Nie wolno mi będzie sprawować żadnych czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskami. Prosił, bym to przyjął do wiadomości i podpisał. Oświadczyłem, że do wiadomości tego przyjąć nie mogę, gdyż w decyzji nie widzę podstaw prawnych; nie mogę też poddać się decyzji z uwagi na sposób załatwiania sprawy.
W końcu jednak musiał podpisać podsunięte mu papiery.
Więzień sumienia
W ciągu kolejnych trzech lat Stefan Wyszyński przebywał w Rywałdzie, Stoczku Klasztornym na Warmii, Prudniku Śląskim i Komańczy. Był nieustannie inwigilowany. Tak opisał później doświadczenia z pierwszych dni internowania:
Rozpoczynam więc życie więźnia. Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenie moje prostuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko dwudziestu ludzi „w cywilu”. Nie opuszczają korytarza i w dzień, i w nocy; skrzypiące kroki słyszę cały dzień. Brak nam światła. Jeden z młodych ludzi usadza się na noc na koślawym krzesełku pod drzwiami i tu, przy kopcącej lampce albo przy świecach ołtarzowych, czyta książki. Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają oczu z moich okien. Zresztą, są grzeczni i trzymają się na odległość.
Choć władze starały się jak ognia unikać twierdzeń o uwięzieniu hierarchy, to fakty przemawiały same za siebie. W kolejnych „miejscach odosobnienia” czy „izolacji” – jak je określano – Wyszyński żył za ogrodzeniem z drutu kolczastego. Ograniczano mu swobodę poruszania się, a wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym odbywały się wyłącznie za pośrednictwem służby więziennej. Warunki były fatalne: „Niesamowicie marzły ręce i nogi. Nie pomogło nawet owijanie się pledem. Podobne kłopoty były w łazience, gdzie stary piec nie dawał się rozpalić (…). Dokuczał nam również brak wody (…). Wszystkie korytarze pokryte były na ścianach białym szronem i zamrozem” – wspominał prymas.
Jego sytuacja poprawiła się dopiero pod koniec października 1955 roku, gdy trafił do klasztoru nazaretanek w Komańczy.
Czytaj też: Stefan Wyszyński. Prymas z innego tysiąclecia
Zmiana kursu
Tymczasem w Polsce zaczynało wrzeć. Odwilż po śmierci Józefa Stalina 5 marca 1953 roku przyniosła częściową liberalizację życia społeczno politycznego. Uzależniony od Moskwy aparat władzy chwiał się w posadach. Mimo to komuniści nadal próbowali zaciskać pętlę wokół Kościoła. Ignacy Dudkiewicz opisuje:
Trzymając Wyszyńskiego w odosobnieniu, władze próbują całkowicie podporządkować sobie Kościół – zmuszają biskupów do składania przysięgi na wierność państwu czy zamykają nieposłusznych księży w więzieniu. Wszystko zmienia się w 1956 roku. (…) Kończy się okres stalinowski, władzę przejmuje Gomułka, który uwalnia Wyszyńskiego i zaczyna traktować jak partnera w negocjacjach.
Po tzw. Poznańskim Czerwcu i Październiku ’56 władze PRL musiały zrewidować dotychczasowy kurs polityki wyznaniowej. Ostatecznie 24 października 1956 roku Biuro Polityczne postanowiło uwolnić Wyszyńskiego. Dwa dni później przedstawiciele rządu – Władysław Bieńkowski i Zenon Kliszko – przybyli do Komańczy, by poinformować o tym głównego zainteresowanego. Na wieść o tym Wyszyński stwierdził: „Moim obowiązkiem jest wracać”.
Czytaj też: Religia od zakrystii. Jak doszło do tego, że lekcje religii wróciły do polskich szkół?
Wojna o rząd dusz
Prymas opuścił Komańczę 28 października 1956 roku i z miejsca objął swoje stanowisko przywódcy Kościoła w Polsce. Ignacy Dudkiewicz w książce Pastwisko. Jak przeszłość, strach i bezwład rządzą polskim Kościołem pisze:
Władza Wyszyńskiego była bezsporna, bo historia jego zmagań z władzą komunistyczną – porozumienie zawarte w 1950 roku, internowanie i wyjście z niego – budowała potęgę jego autorytetu. Nie bez znaczenia było również to, że w dużej części biskupi mieli nieczyste sumienia. Niektórzy poszli na ugody, złożyli przysięgi, ich stanowisko po internowaniu Wyszyńskiego było bardzo ugodowe.
Wprawdzie byli nieliczni – m.in. kardynał Kominek z Wrocławia, arcybiskup Tokarczuk z Przemyśla czy później kardynał Wojtyła – zdołali zachować pewną niezależność od prymasa, jednak – by ponownie oddać głos Dudkiewiczowi: „Także dla nich było jednak oczywiste, że przywódca Kościoła w Polsce jest jeden. Inni się nie liczyli”.
Tymczasem w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej rozpoczęła się właśnie niezwykła wojna polsko-polska w której nagrodą miał być rząd dusz Polaków. Skoro bowiem komunistycznym władzom nie udało się pokonać Kościoła na płaszczyźnie politycznej, postanowiły zrobić to na płaszczyźnie ideologiczno-dziejowej. Rywalizacja dotyczyła… obchodów 1000-lecia powstania Polski, które – tak się złożyło – zbiegły się w czasie z tysięczną rocznicą chrztu. Że też Mieszkowi I w 966 roku nie przyszło do głowy, by rozdzielić państwo i Kościół!
Pozostała bibliografia:
- 65 lat temu władze komunistyczne internowały prymasa Stefana Wyszyńskiego, dzieje.pl (dostęp: 24.03.2024).
- Ignacy Dudkiewicz, Pastwisko. Jak przeszłość, strach i bezwład rządzą polskim Kościołem, Wydawnictwo Agora 2024.
- Bartłomiej Noszczak, (Nie)obecność Prymasa, przystanekhistoria.pl (dostęp: 24.03.2024).
- Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne, Wydawnictwo im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego „Soli Deo” 2006.
KOMENTARZE (3)
Vide: dr Adam Szymanowski (PWT), Wrocław /książki, artykuły, wystąpienia/.
wielka szkoda,że nie rozbili koscioła w Polsce,problem był taki,ze Wyszyński byl agentem Kremla,tak jak wszyscy byli i obecni hierarchowie
Co ty gadasz człowieku prędzej to ty jesteś takim szpiegiem