Zaczęło się od szkieletu dziecka. Potem worek z odkryciami się rozwiązał. Co dziś wiemy o naszych najwcześniejszych przodkach – australopitekach?
Niech nazwa nikogo nie zmyli. Australopiteki bynajmniej nie pochodziły z Australii. Ale zacznijmy od historii odkrycia tych praludzi. Początek naszej wiedzy o nich datuje się na rok 1924. Wtedy to w południowej części Afryki znaleziona została czaszka tzw. dziecka z Taung, a anatom Raymond Dart stwierdził, że mamy do czynienia z zupełnie nową istotą człowiekowatą. Nadał jej nazwę Australopithecus africanus. Oznacza ona w tłumaczeniu afrykańską małpę południową.
Rezultatom wczesnych analiza czaszki z Taung na samym początku towarzyszyły kontrowersje. Ponieważ należała do dziecka, pojawiały się zarzuty, że w takim przypadku istnieje ryzyko pomylenia tzw. cech juwenilnych z cechami zaawansowanymi charakterystycznymi dla istoty ludzkiej.
Paleontologiczna wolna amerykanka
W kolejnych latach i dziesięcioleciach podobnych odkryć przybywało. W roku 1936 na stanowisku Sterkfontein znaleziono zgniecioną czaszkę. Badał ją paleontolog Robert Broom. Uważał on, że osobnik ten mógł być spokrewniony z dzieckiem z Taung, ale m.in. uzębienie wskazywało na inny gatunek. Doszła zatem nowa nazwa: Australopithecus transvaalensis. Zresztą i pierwszy człon został potem zmieniony na Plesianthropus. Z kolei na stanowisku Kromdraai w 1938 roku odkryto szczątki tzw. Paranthropus robustus.
W 1948 roku w historii zapisał się ponownie Dart, odkrywając tym razem Australopithecus prometheus. Skojarzenia z Prometeuszem są tutaj jak najbardziej zasadne. Otóż w jaskini, w której znaleziono pozostałości tego australopiteka, odkryto rzekome pozostałości ogniska. Wniosek nasuwał się sam. Skąd jednak aż tyle nazw i problemy z ustaleniem właściwej przynależności gatunkowej? Kwestię tę wyjaśnia Katarzyna Kaszycka: W pierwszej połowie XX wieku problem nazewnictwa i anatomicznej zmienności kopalnych form człowieka traktowano zatem dość swobodnie. Naukowcy przypisywali nową nazwę gatunkową prawie każdemu nowoodkrytemu znalezisku, a każdy nowy wariant struktury anatomicznej uznawano za wyznacznik odrębnego gatunku, jeśli nie rodzaju.
Australopiteków ci u nas dostatek
Posprzątać zastany bałagan spróbował paleoantropolog John Robinson. Był on pracownikiem Trans-vaal Museum w Pretorii, kierowanego przez Roberta Brooma. Robinson postanowił ująć wszystkie 5 znanych w tamtym momencie stanowisk, na których odkryto szczątki różnych australopiteków, w ramach dwóch taksonów. Podziałem tym posługujemy się do dzisiaj. Jednym z tych taksonów jest tzw. forma „masywna”, czyli robustne, funkcjonujące w ramach rodzaju Paranthropus. Jak podaje Andrzej Borman, wyróżniamy Paranthropus aethiopicus (występowały ok. 2,5 mln lat temu), Paranthropus boisei (od 2,3 do 1,2 mln lat temu) oraz Paranthropus robustus (ok. 1,6 mln lat temu). Ta gałąź ewolucyjna bezpowrotnie wymarła.
Drobniejszą formą australopiteków były te gracylne. I to właśnie wśród nich powinniśmy po części doszukiwać się naszych praprzodków, acz nie ma pewności w której „linii”. Wśród australopiteków gracylnych znajdziemy przede wszystkim Australopithecus africanus (żyły od około 3 do 2 milionów lat temu) oraz Australopithecus afarensis (od 3,7 do 1,3 miliona lat temu), których przedstawicielką jest słynna Lucy. Za najstarsze australopiteki gracylne można uznać Australopithecus anamensis, które występowały już około 4 milionów lat temu.
Czytaj też: Co się stało z neandertalczykami?
Starszych już nie znajdziemy!
Wcześniej niż te 4 miliony lat temu żadnych innych praludzi być nie mogło. A przynajmniej tak się wydawało. I wtedy nadeszły lata 90. XX wieku, które wywróciły wszystko do góry nogami. Okazało się bowiem, że istniały człowiekowate starsze od najstarszych znanych dotąd australopiteków, chociażby ardipteki.
Żyjące około 4,5 miliona lat temu Ardipithecus ramidus, których szczątki zostały po raz pierwszy znalezione w Etiopii w 1992 roku, „mieszkały” co ciekawe nie na sawannach, ale w lasach. Miały nie tylko odwiedziony, ale i chwytny wielki palec u stopy. Pewne elementy ich budowy, choćby miednica, były na wpół ludzkie, na wpół małpie. Potrafiły się przemieszczać zarówno po ziemi, jak i po drzewach. Natomiast w przeciwieństwie do małp nie podpierały się na pięściach.
Istnieli jednak jeszcze starsi praludzie, jak np. Ardipithecus kadabba, których funkcjonowanie na Ziemi datuje się na przedział od 5,8 do 5,2 miliona lat temu. A za najstarszą formę człowieka uznaje się obecnie Orrorin tugenensis, na którego szczątki natrafiono w Kenii. Gatunek ten istniał już 6 milionów lat temu. Jednak zapewne archeologowie nie powiedzieli tutaj ostatniego słowa. Być może pewnego dnia odnajdziemy jeszcze starszych przodków. O ile to się już nie stało.
Czytaj też: Homo longi, czyli Człowiek Smok. Zaginiona gałąź ewolucji człowieka
Prometeusze prehistorii? Wolne żarty!
Pamiętacie wprowadzoną przez Raymonda Darta nazwę Australopithecus prometheus? Czy jednak australopiteki rzeczywiście znały się na ogniu? I co w ogóle potrafiły? Jak wyglądali nasi protoplaści? Zacznijmy od rzeczy najważniejszej, czyli mózgu. W ich przypadku był znacznie mniejszy niż np. u neandertalczyków. Jego objętość wynosiła zaledwie ok. 500 cm3. Byli niżsi od nas, a dymorfizm płciowy był dosyć wyraźny. Mężczyźni mieli ok. 150 cm wzrostu, kobiety jedynie ok. 100 cm. Ich waga oscylowała w przedziale od 45 do 50 kg. W odróżnieniu od neandertalczyków nie znali artykułowanej mowy.
Australopiteki żywiły się przede wszystkim pokarmem roślinnym – który wymagał dokładnego przeżucia. W ich diecie nie brakowało też mięsa. Jednakże same nie polowały. Jadły to, co znalazły, w tym padlinę. I zdecydowanie nie były Prometeuszami. Wszystko spożywały na surowo, ogniem nie posługiwały się w ogóle. A przynajmniej brak jest na to jakichkolwiek dowodów. Mogły wytwarzać pewne narzędzia kamienne. Uważa się, że były twórcami tzw. kultury oldowańskiej lub oldowajskiej (choć część naukowców sądzi, że za kulturę oldowańską „odpowiedzialni” byli już Homo habilis). Wszystko jednak, co „wytworzyły”, służyło im tylko i wyłącznie do obróbki pokarmu.
Lucy – najsłynniejsza „australopiteczka” świata
Chyba żadne szczątki australopiteków nie stały się tak sławne, jak te należące do Lucy. Zostały one odnalezione w Etiopii, w dolinie rzeki Auasz, w 1974 roku przez Donalda Johansona. Szkielet był w ok. 40% kompletny. Znaleziono fragmenty czaszki, a także m.in. niektóre kręgi, żebra, prawą łopatkę czy lewą kość ramienną. W całości zachowały się prawa kość ramienna, krzyżowa oraz lewa biodrowa i piszczelowa. Czyli całkiem sporo. Pierwotnie nadano jej imię Denkesh, które oznacza „jesteś cudowna”. Odkrywca szczątków był jednak fanem Beatlesów, którzy w 1967 roku nagrali piosenkę „Lucy in the Sky with Diamonds”. A że Johansonowi wpadła ona w ucho…
Lucy należy do gatunku Australopithecus afarensis. Szacuje się, że żyła ok. 3,2 miliona lat temu. Dożyła zaledwie 20 lat. Poruszała się całkowicie na dwóch nogach. Co prawda w jej budowie anatomicznej stwierdzono wiele cech charakterystycznych dla małp, jednakże zwrot w kierunku postaci ludzkiej był już wyraźny, dlatego niektórzy badacze nazywają ją „matką ludzkości”. Co ciekawe, w RPA znaleziony został później znacznie lepiej zachowany, a jednocześnie starszy szkielet kobiety z tego samego gatunku, nazwany Little Foot. Jest on znacznie bardziej kompletny. Dysponujemy aż 90% kości.
Wracając jeszcze na chwilę do Lucy: napisano o niej wiele prac, powstała nawet tzw. „opowieść naukowa” – „Marzenie Lucy”. Na pewnym etapie ruszyła w trasę po Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie stała się niekwestionowaną gwiazdą ekspozycji w Addis Abebie, w tamtejszym Muzeum Narodowym. Jak widać, australopiteki może i ogniem się nie posługiwały, za to ich reprezentantka całkiem dobrze poradziła sobie w showbiznesie, stając się pierwszą pracelebrytką.
Bibliografia
- L. Arsuaga, Życie. Fascynująca podróż przez 4 miliardy lat, Wydawnictwo Znak, Kraków 2020.
- A. Borman, Drzewo rodowodowe człowieka, komentarz merytoryczny, biology.ug.edu.pl, dostęp: 19.09.2023.
- A. Budurkiewicz, J. Budurkiewicz, Od Lucy do Wenus, „Archeologia Żywa”, nr 4/2009.
- B. Hałaczek, Australopithecus afarensis z Hadar i Laetoli, „Studia Philosophiae Christianae”, nr 27/1991.
- K. A. Kaszycka, Antropogeneza [w:] S. Tabaczyński, A. Marciniak, D. Cyngot, A. Zalewska (red.), Przeszłość społeczna. Próba konceptualizacji, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2012.
- K.A. Kaszycka, Dymorfizm płciowy południowoafrykańskich australopiteków, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Poznań 2009.
- K. A. Kaszycka, Pochodzenie i ewolucja człowieka, „Kosmos. Problemy Nauk Biologicznych”, nr 3-4/2009.
- F. M. Rosiński, Struktura psychiczno-behawioralna najstarszych człowiekowatych kopalnych, „Studia Philosophiae Christianae”, nr 12/1976.
- W. Sochacki, Starożytność, Wydawnictwo Druzus, Warszawa 2016.
KOMENTARZE (1)
1. …a R. Dart był Australijczykiem, stąd gatunkowi znalezionemu na południu Afryki jako zapewne patriota australijski korzystając ze zbieżności nazw kontynentu i łacińskiej strony świata… Nazwa australopitek jest więc w ten sposób jednak „mocno” związana z Australią.
2. A uważane za gatunek wczesnego australopiteka ardipiteki, a nawet ich przodkowie byli „prawie” całkowicie dwunożni – „chodzący” w lesie. Po co im to, ta dwunożność w tym lesie, było – była? …zachodzili i zachodzą w głowę naukowcy.
Najnowsza teoria mówi, że po to aby przemieszczać się sprawniej w lesie… parkowym.
Otóż w takim obecnie głównie pd. europejskim lesie, gdzie i dzisiaj czujemy się najlepiej, drzewa mimo, że są bardzo rzadko, to z reguły stykają się koronami ale… Lecz grubsze gałęzie są jednak w takiej odległości, że skok z drzewa na drzewo jest ryzykowny. Lepiej zatem „na piechotę” w pozycji wyprostowanej przemieszczać się od drzewa do drzewa i na nie się dopiero wspinać.
Nawet mocno nadrzewne gibony, nie tylko szympansy, goryle, czy orangutany, to czasami nieudolnie robią. U człowiekowatych dodatkowo stymulowały dwunożność rosnąca perspektywiczność widzenia stymulująca rozwój mózgu, który wtórnie pobudzał w sprzężeniu zwrotnym dodatnim ww. wzrok, który był stymulowany też przez rozwój rąk (wtórnie mając na ich z kolei doskonalenie także pozytywny wpływ) i obecność płaskich paznokci znakomitego narzędzia do „iskania”, niszczenia pasożytów skóry…
Dwunożność mogła być też stymulowana początkowo sporadyczną, a później regularną potrzebą przenoszenia ognia uzyskanego z pożarów po uderzeniu pioruna – bo jest praktycznie faktem, że australopiteki korzystały jednak z takiego typu ognia, który mógł nawet miliony lat służyć im li tylko i wyłącznie ale jednak, do odstraszania drapieżnych zwierząt (!!!), a dopiero dużo, dużo, wieki całe później i być może dopiero już gatunkom z rodzaju Homo, do ogrzewania się i gotowania potraw.
To dlatego np. pawian nie mając rozwiniętych tych tendencji ewolucyjnych nigdy nie stał się dwunożnym. Decydujący chyba był „u nas” na początku przynajmniej, rozwój perspektywicznego widzenia, bo to on głównie stoi za zaawansowaną dwunożnością aczkolwiek jeszcze ciągle niepełną, u np. lemurów czy kangurów.
3. A skąd „europejskie” lasy parkowe w tropikalnej Afryce? Ano okres 10 – 5 milionów lat temu to czas gwałtownych ochłodzeń, skrajnego kurczenia się równikowych lasów deszczowych tropikalnych, zwłaszcza około 8 milionów lat temu. Co ciekawe najstarsi dwunożni „przodkowie przodków” australopiteków mieliby powstać w okresie ciepłym 15-12 milionów lat temu z driopiteków na terenie pd. Europy (Bałkany) i Anatolii, a nie Afryki, i którzy to dopiero wraz z ochładzaniem się klimatu, wrócili niej – Europy, z powrotem do Afryki.
3. No i obecnie się uważa, że żaden ze znanych gatunków australopiteków nie był naszym bezpośrednim przodkiem, a jedynie „boczną linią”. Ten – te „brakujące ogniwo”, ciągle jest zatem nieznany – nieznane…
4. Kompletnie błędny jest też „malunek” powyżej z Wiki, tj. z silnie – czarnym kwadracikiem zasłoniętym :) – rozwiniętym dymorfizmem płciowym australopiteków. W wyniku konieczności coraz dłuższej opieki nad potomstwem (długi „wzrost” i rozwój funkcji mózgu) samiec australopiteka przekształcił się bowiem w tzw. „dostawcę pizzy” – myśliwego i zbieracza – zaopatrzeniowca jednym słowem. Zmalały mu zatem kły, no bo mniej agresywnie walczył o samice gdyż opiekował się przecież rodziną, dziećmi i „swoją” jedną, jedyną samicą. A u tej z kolei znikło np. intensywne zabarwienie okolic odbytu, no bo ona z kolei została głównie „opiekunką” do dzieci. Wtórna presja dymorficzna skutkująca np. zwiększeniem gruczołu mlecznego u kobiet, to wynik głównie gwałtownego wzrostu w ostatnich ledwie kilku tysiącach lat, „eksplozywnego” wręcz liczebności ludzi, związanego z tym powstawania matriarchatu i później (?) patriarchatu, zaburzających pierwotną monogamię, poligamią i poliandrią – tą ostatnią obecną „szczątkowo” :) do dzisiaj np. w pd. Indiach…