Jedni zbójcy rzekomo okradali bogatych i dawali biednym. Inni – zabijali bez litości. Nie wiemy, czy Sebastian Bury „wspierał” ubogich. Ale mordować umiał.
Trudno jednoznacznie ustalić, skąd pochodził, ale prawdopodobnie z Rajczy na Żywiecczyźnie. Pisano o nim, że grasował w żywieckim państwie. Pierwsze dostępne o nim wzmianki pokazują go jako brutala, dla którego zabić kogoś to jak splunąć. W roku 1624 przypadkowo napotkanego i złapanego chłopa zarąbał siekierą. Innym razem – i w tym przynajmniej była logika – wraz ze swoimi towarzyszami zabił żywieckiego mieszczanina, bo bał się, że ten go wyda.
Nie ma się zatem co dziwić, że mieszkańcy Żywiecczyzny zaczęli się domagać, by ukarać złoczyńcę, „który nachodził domy ubogich ludzi w Koronie polskiej, także i węgierskiej, na lesiech zastępował, rozbijał, ich chudoby odbierał, na czym zadosyć nie miał, ale i piekł, palił, strzelał i rąbał ubogich ludzi”. Poszukiwanym harnasiem był Sebastian Bury, aczkolwiek w jego kontekście pojawia się także imię Sobestian, a nawet można go kojarzyć z Sobkiem z Rajczy. Idąc za informacją, podaną przez Wacława Rosę, należałoby go przypisać do działalności bandy, która w roku 1624 napadała w okolicach Żywca na kupców.
Ta międzynarodowa zorganizowana grupa przestępcza (jak byśmy dzisiaj powiedzieli), na czele której stał Jerzy Drahorz z Czadcy, składała się z 25 osób. O grupie wiemy dzięki zeznaniom jednego ze zbójców nazwiskiem Jan Cebula, który wymienił Sobka z Raycze. Właśnie dzięki tym zeznaniom udało się złapać większość ludzi Drahorza. Aczkolwiek Bury zapewne uszedł wtedy wymiarowi sprawiedliwości. Spekuluje się, że po „wpadce” szefa sam „awansował” na harnasia. Sobka Burego, tym razem jako przywódcę zbójników, wymienił inny skruszony przestępca, Jacek Cyganik, w zeznaniach złożonych w 1624 roku.
Udany napad świętujemy z plebanem
Zdecydowanie najwięcej informacji o działalności Sebastiana Burego uzyskujemy dzięki Andrzejowi Komonieckiemu, autorowi „Dziejopisu Żywieckiego”. Donosi o zbójniku w kontekście wydarzeń, jakie miały miejsce w 1630 roku. Zmieniamy więc miejsce akcji. Jesteśmy w osadzie o nazwie Milówka. Jak pisze Stanisław Porwisz, już wtedy dobrze zorganizowana.
Dobrze zorganizowany był wówczas i harnaś Bury. Miał już doradcę z prawdziwego zdarzenia, Węgra o imieniu Dziurdzi. Ba, jego kompania – na wzór wojskowy – chorągiew za nim nosiła. A to już nie byle co. Sam Bury był traktowany niczym oficer. Drugiego sierpnia wraz ze swoją bandą napadł na Trzebinię i Juszczynę. Do Milówki zajechali, aby to uczcić. Pośledniejsi zbójcy wylądowali w karczmie u Zymana, natomiast herszt wraz z 9 swoimi ludźmi biesiadował u Szymona Szczotki, nie żałując sobie jadła i alkoholu. Towarzyszył im pleban radziechowski Walenty Iwanowski, o którym jeszcze będzie mowa.
Niewłaściwy przeciwnik
Wieść o uczcie Sebastiana Burego się rozeszła i dotarła do starosty żywieckiego Krzysztofa Czarnieckiego herbu Łodzia (tego samego, którym legitymował się legendarny hetman Stefan Czarniecki, prywatnie jego syn). I trzeba powiedzieć, że gorzej przywódca zbójców nie mógł trafić. Bo co jak co, ale na nitwach wszelkiego rodzaju Krzysztof Czarniecki zjadł zęby. Jako stronnik Jana Zamoyskiego walczył m.in. w bitwie pod Byczyną, w której do polskiej niewoli trafił arcyksiążę Maksymilian III Habsburg. W późniejszych latach brał udział w wojnie przeciwko Szwecji. Bił się chociażby w zwycięskiej dla nas bitwie pod Kircholmem.
I ten właśnie Krzysztof Czarniecki postanowił wykorzystać okazję i zorganizować obławę na Sebastiana Burego. Jednakże sam nie zamierzał w niej uczestniczyć. Wydał jedynie dyspozycje: w trybie natychmiastowym zmobilizował 150 uzbrojonych mieszczan i posłał ich, by schwytali zbójcę. Dom Szymona Szczotki został otoczony tak szczelnym kordonem, że wydawałoby się, iż mysz się nie prześliźnie. No właśnie, wydawałoby się.
Czytaj też: Janosik – historia prawdziwa
Niewychowany uciekinier i… ekshibicjonista
Nadchodzącą obławę spostrzegł jeden z ludzi Burego, niejaki Czyżyk. Podniósł alarm, a potem… schował się pod kadzią. Ponoć zauważył go ksiądz Iwanowski, ale ani słowem o tym nie pisnął. Nawiasem mówiąc, uratował w ten sposób zbójcy skórę. Czyżyk cierpliwie przeczekał pod kadzią najgorsze, a potem uciekł. Co zresztą uczynili i kompani imprezujący w międzyczasie u Zymana. Po co niepotrzebnie nadstawiać karku?
Tymczasem Bury i jego banda zebrali broń i rozlokowali się na strychu szopy. Stamtąd na tyle skutecznie się ostrzeliwali, że ludzie Czarnieckiego bali się podejść. Wreszcie wpadli na pomysł, by podpalić szopę i w ten sposób wykurzyć zbójców. Tym razem poszło łatwiej. Przy jednym z kolejnych natarć udało się pojmać samego Sebastiana Burego i 7 jego ludzi. Jednemu udało się jakoś przedrzeć. Dotarł do pobliskiej rzeki, wskoczył do niej i dopłynął do drugiego brzegu. Będąc już bezpiecznym, postanowił ponaigrawać się z tych, którzy dosięgnąć już go nie mogli. Jak pisze Andrzejow Komoniecki: na despekt ubranie opuściwszy zadek na nich wypiął, a potym do lasu uciekł.
Czytaj też: Gangi średniowiecznej Anglii. Przestępczość zorganizowana w mrocznych wiekach
Jeżeli umrzeć, to z uśmiechem na ustach?
Schwytanych zbójców mieszczanie dokładnie związali i wsadzili na tratwę, aby tą drogą dostarczyć ich do miasta. Obawiano się, że jeżeli spróbują przewieźć ich normalnie, drogą, ktoś może spróbować ich odbić. Sebastian Bury i jego zbójnicy zostali szybko osądzeni. Skazano ich na śmierć. Ale nie byle jaką. Siedmiu kompanów harnasia miało zostać poćwiartowanych. Bury miał zawisnąć. Ale bynajmniej nie na szubienicy.
Jak na porządnego zbója przystało, miał zostać powieszony za poślednie ziobro. I tę właśnie chwilę miał uatrakcyjnić swoim pamiętnym komentarzem. Kiedy zaczęto już go podciągać, wykrzyknął: Wio Bury do góry! Wisząc zaś, miał idealny wręcz widok na kata, który ćwiartował jego towarzyszy. Nawet w tej chwili nie opuścił go animusz. Wykrzyknął pod jego adresem: Narąbałeś teraz mięsa, jedzże go! Zapewne zgromadzeni dosyć już mieli jego bezczelnych odzywek, ponieważ nakazano katu go zastrzelić – i tak właśnie się stało.
Z egzekucją harnasia związana jest jeszcze jedna informacja, którą jednak trudno potwierdzić. Otóż Bury, zapytany przez kata o ostatnie życzenie, miał odrzec: Kciołbyk, cobyście mnie wszyscy panowie ślakcice, wszyscy sędziowie wszyscy wojacy, wszyscy miscuchy, ty kacie i wy wszyscy głuptocy coście się zgruchali dziwaj na zbójnickom śmierć – cobyście mnie wszyscy kielo wos haw jes – w goły zadek pocałowali – a wartko. Część źródeł powołuje się tutaj na „Dziejopis” Andrzeja Komonieckiego. Problem w tym, iż zarówno w wydaniu z pierwszej połowy XX wieku, jak i o wiek starszym próżno szukać tych słów. A szkoda, bo potwierdzone czyniłyby z Sebastiana Burego protoplastę Juliana Tuwima.
Bibliografia
- A. Komoniecki, Chronologia albo Dziejopisz Żywiecki, polona.pl, dostęp: 29.08.2023.
- Andrzeja Komonieckiego Dziejopis Żywiecki, tom I (do roku 1704), Żywiec 1937.
- M. J. Barański, Beskid Śląski: przewodnik, Oficyna Wydawnicza „Rewasz”, Pruszków 2022.
- S. Figiel, P. Krzywda, U. Janicka-Krzywda, W. W. Wiśniewski, Beskid Żywiecki: przewodnik, Oficyna Wydawnicza „Rewasz”, Pruszków 2006.
- J. Kachel, Bury na hak! Czyli Hetmana zbójnickiego smutny koniec, „Nad Sołą i Koszarawą”, nr 6/2003.
- Z. Kuchowicz, Obyczaje i postacie Polski szlacheckiej XVI–XVIII wieku, Wydawnictwo Polonia, 1993.
- K. Przyboś, Zbójnictwo karpackie, „Almanach Muszyny”, rocznik 10/2000.
- S. Porwisz, Sebastian Bury – hetman nad zbójnikami, „Wieści z Gmin”, nr 9/1994.
- W. Rosa, Przestępstwa z użyciem przemocy w świetle akt sądów kryminalnych wybranych miast dawnego województwa krakowskiego od połowy XVI do XVIII wieku, Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Kraków 2023.
- Sebastian Bury harnaś spod Żywca, www.zbojnickiszlak.pl, dostęp: 29.08.2023.
- Sebastian Bury zbójnik stracony w Żywcu, tuzywiec.pl, dostęp: 29.08.2023.
Ilustracja otwierająca artykuł: domena publiczna
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.