Atak III Rzeszy na neutralną Holandię był błyskawiczny. Hitler potrzebował zaledwie tygodnia, by opanować ten kraj – i rozpocząć brutalne prześladowania.
Pierwszą osobą, którą tracą po kapitulacji, jest Anita, radosna dziewczyna z artystycznej wspólnoty przy Bankastraat. 14 maja 1940 roku Lien, Eberhard i reszta ich przyjaciół stoją w milczeniu i patrzą przez okno w pokoju frontowym na czarne kłęby dymu w oddali nad Rotterdamem – błąd Niemców, którzy po kapitulacji Holandii nie odwołali na czas swoich samolotów.
Nagle słyszą jakieś jęki dobiegające z pierwszego piętra. Lien biegnie po schodach na górę, Eberhard za nią, znajdują Anitę białą jak kreda i bezwładnie leżącą na łóżku, a obok niej spoczywa szklana fiolka. Młoda kobieta uciekła z Niemiec z powodu coraz gwałtowniejszych przejawów antysemityzmu i powiedziała kiedyś Lien o porcji arszeniku, którą jej ojciec, żydowski lekarz, dał jej w prezencie pożegnalnym. Chociaż jej opowieść po raz kolejny podkreśliła powagę sytuacji w Niemczech, gest jej ojca uznali za nieco dramatyczny. Do tej chwili.
„Lepiej umrzeć niż trafić w ręce nazistów”, wpajał Anicie ojciec. Wiele osób w całej Holandii myśli podobnie: kiedy ogłoszono wiadomość o kapitulacji, setki ludzi popełniło samobójstwo. A jednak życie publiczne dość szybko wraca do normy. Chodzi się do pracy, sklepy są otwarte, ukazują się gazety.
Jedną nogą w podziemiu
Janny i Lien [Brilleslijper – przyp. red.] regularnie odwiedzają rodziców i brata w Amsterdamie i także tam wszystko wygląda na pozór normalnie. Starsza siostra Boba, Aleid, biorąc dobry przykład, zaczyna prowadzić wspólnotę zrzeszającą ludzi o takich samych zapatrywaniach – przy Nieuwe Herengracht, w okolicy ogrodu botanicznego, gdzie mieszkają jej przyjaciele, tacy jak Janric van Gilse, starszy brat Mika, i inni, znajomi Janny i Lien.
Dopiero kiedy siostry odwiedzają Aleid i nie spotykają tam prawie nikogo z przyjaciół, dociera do nich, że niektórzy już jedną nogą zeszli do podziemia: nocują wszędzie i nigdzie i tylko czasem wpadają, żeby zabrać rzeczy. Janny i Lien słyszą, że krążą listy z nazwiskami walczących kiedyś w Hiszpanii, młodzieży lewicowej, socjaldemokratów, komunistów i innych antyfaszystów, których Niemcy mają już pod obserwacją.
Przy tworzeniu tych list wykorzystują wiedzę piątej kolumny: faszyzujących obywateli, którzy chętnie pomagają, dzieląc się znanymi od dawna informacjami – zaczynając od holenderskich przedsiębiorców podających nazwiska „czerwonych” klientów, a na niemieckich służących, donoszących na rodziny, u których od lat sprzątają, kończąc.
Janny obawia się, że ona, Bob i ich przyjaciele być może są już zarejestrowani na jakiejś liście, ale kiedy rozmawia o tym z mężem, ten wzrusza ramionami: „Przekonamy się”. I tak zaczyna się czekanie.
Budowanie nowej Europy
29 maja 1940 roku komisarz Rzeszy w Holandii Arthur Seyss-Inquart jako najwyższy urzędnik sił okupacyjnych wygłasza swoją pierwszą przemowę w Sali Rycerskiej w Hadze. Ten austriacki prawnik o przylizanych włosach i w okrągłych okularkach daje do zrozumienia, że naród holenderski nie musi się obawiać Niemców:
Przybyliśmy tutaj nie po to, żeby zagrozić charakterowi narodowemu i niszczyć ani żeby odebrać krajowi wolność. […] Tym razem nie chodziło o charakter narodowy ani o pieniądze, ani o wolność. Te dobra nie były nigdy zagrożone. Tym razem chodziło o to, żeby Holendrzy nie zostali wykorzystani jako odskocznia do ataku na wiarę, wolność i życie narodu niemieckiego.
Tekst stanowi fragment książki Roxane van Iperen „Siostry z Auschwitz” (Marginesy 2023).
[…] To są słowa, które chcę skierować dzisiaj do narodu holenderskiego podczas przejmowania najwyższego zarządu w Niderlandach. Nie przyszliśmy tu chętnie ze zbrojną siłą, chcemy być wyzwolicielami i wspierającymi, żeby potem pozostać przyjaciółmi, to wszystko jednak w imię wyższego zadania, jakie mamy my, Europejczycy, ponieważ chodzi tu o budowanie nowej Europy, której zasadniczą podstawą będą narodowy honor i wspólna praca.
Czytaj też: Dojście nazistów do władzy. Jak NSDAP osiągnęła swój pierwszy sukces w wyborach parlamentarnych?
Złudne poczucie bezpieczeństwa
Holandia oddycha z ulgą. Tu będzie inaczej niż w krajach na wschodzie znajdujących się pod okupacją: dla ich kulturalnego zachodniego kraju Niemcy mają przynajmniej szacunek. Hitler zawsze dawał jasno do zrozumienia, że narody słowiańskie traktuje jak śmieci do posprzątania w ogrodzie za domem. Chce tam stworzyć Lebensraum, przestrzeń życiową, i ma nadzieję, że jego germańscy bracia na zachodzie Europy mu w tym pomogą.
Holandia liczy na to, że skoro zachowała neutralność w kwestii niemieckiej polityki ucisku, zostanie łagodniej potraktowana. Nawet niemieccy żołnierze nie wydają się tacy źli: przy pięknej letniej pogodzie widać ich wszędzie na ulicach, a na plaży w Scheveningen popijają, o dziwo, ciepłe mleko czekoladowe z bitą śmietaną.
Także w artystycznej wspólnocie przy Bankastraat czuć optymizm: to, że któreś z zaprzyjaźnionych mocarstw szybko pokona Hitlera, to pewne, pozostaje kwestią otwartą, czy będzie to trwało rok czy dwa. Dla Żydów tutaj nie będzie to miało jakichś wielkich konsekwencji. Holenderscy Żydzi są całkowicie zintegrowani ze społeczeństwem i reszta obywateli nie pozwoli, żeby coś się im stało.
Czytaj też: Zagra-Lin i polskie bomby w Berlinie. Tak Armia Krajowa mściła się za hitlerowskie zbrodnie
„Nie masz pojęcia, do czego są zdolne te szkopy”
Kiedy podekscytowana Lien idzie potem na kawę do Janny, siostra nie podziela jej optymizmu, jest jakby nieobecna i nieprzyjemna. – Nie przychodź tu już tak często. Mówi to przed zaproponowaniem siostrze czegoś do picia. Lien myśli o obcych mężczyznach, których ciągle widuje w mieszkaniu, zakazanych gazetkach, potajemnych spotkaniach. Czyżby Janny nie ufała własnej siostrze?
– Chodzi o Eberharda? To pytanie z trudem przechodzi Lien przez usta. Mruży oczy, przekrzywia głowę i patrzy na siostrę. Lien wie, że Janny nie ma żadnych złudzeń co do tej okupacji, i uważa, że każdy dzień z Niemcami w granicach kraju to o jeden dzień za dużo. A Eberhard jest przecież Niemcem.
– Skąd ci to przyszło do głowy? Ufam Eberhardowi jak własnej rodzinie. Janny przytula mocno do siebie Lien i wzdycha głęboko. Potem odsuwa siostrę na odległość wyciągniętej ręki i patrzy na nią poważnym wzrokiem. – Tu jest niebezpiecznie, Lientje. Nie masz pojęcia, do czego są zdolne te szkopy. Wierz mi: im rzadziej tu będziesz, tym lepiej. Dla ciebie i dla mnie.
Krótko po rozmowie z siostrą Lien stoi pod studiem tańca, gotowa na kolejną lekcję, kiedy podchodzi do niej obcy mężczyzna. Gdy ten zaczyna coś do niej mówić, Lien czuje strach, ale wtedy rozpoznaje jego głos. To jeden z jej żydowskich studentów ze Wschodu. Zgolił długą brodę i obciął pejsy. Z gładką, bladą twarzą i w nowym ubraniu – trudno go rozpoznać. Prawie nie śmie spojrzeć Lien w oczy. Ona z ogromnym trudem wyczarowuje na ustach uśmiech i niedługo potem zaczyna lekcję, jakby nic się nie stało. Przez resztę popołudnia ma jednak ściśnięty żołądek, a jej kończyny wydają się tak ciężkie, że podnosi je z trudem.
Początek prześladowań
Pewnego październikowego wieczoru Bob wraca z biura z formularzem. To oświadczenie o pochodzeniu aryjskim – wszyscy urzędnicy w Holandii muszą obowiązkowo podać, czy sami albo ich rodziny są Żydami. Po położeniu Robbiego do łóżka siadają obok siebie i z uwagą czytają dokument:
Niżej podpisany:… zawód:… zatrudniony:… urodzony dnia… w… zamieszkały w… oświadcza, że o ile mu/jej wiadomo ani on/ona, ani jego żona/jej mąż/jego narzeczona/jej narzeczony, ani jego (jej)/ich rodzice albo dziadkowie nigdy nie należeli do religijnej wspólnoty żydowskiej. Niżej podpisany/-na jest świadom/-a, że w przypadku gdy powyższe oświadczenie okaże się nieprawdziwe, naraża się na natychmiastowe zwolnienie z pracy. …, 1940 (własnoręczny podpis)
Przy ostatnim zdaniu zatrzymują wzrok na papierze. Potem patrzą na siebie. Zaczęło się. Bob nic nie mówi, z wyrazem ogromnego obrzydzenia na twarzy bierze kartkę za róg, otwiera drzwiczki żeliwnego piecyka i pozwala ogniowi wolno ją pochłonąć. – Co robisz? – pyta Janny. – Nie będę niczego wypełniał. Ty też nie. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, poczekamy, zobaczymy, co się stanie.
Miesiąc po tym, jak Bob spalił w piecyku formularz oświadczenia o aryjskim pochodzeniu, wszyscy zatrudnieni na posadach rządowych, o których było wiadomo, że są Żydami, zostają zwolnieni. Wśród nich ojciec ich przyjaciółki Tilly, prezes Sądu Najwyższego Lodewijk Visser. Żaden z jego kolegów nie podpisuje protestu.
Narodziny ruchu oporu
Janny i Bob nie wyobrażają sobie, co zapowiada skrupulatnie zorganizowana rejestracja Żydów, i nie przejmują się dłużej sprawą oświadczenia. Bardziej interesują ich podnoszące na duchu oznaki sprzeciwu we własnym otoczeniu. Słyszą o strajku wielu uczniów amsterdamskiego gimnazjum imienia Vossiusa i o obywatelskim nieposłuszeństwie profesora Rudolpha Cleveringi z Uniwersytetu w Lejdzie.
Mowę protestacyjną Cleveringi nielegalnie w tysiącach egzemplarzy rozprowadzają studenci w całej Holandii, trafi a ona także do rąk Janny i Lien. Cleveringa, tak jak Bob, należy do niewielkiej grupy holenderskich urzędników, którzy postanowili nie podpisywać oświadczenia o pochodzeniu aryjskim – w jego przypadku w geście solidarności wobec dwóch kolegów pochodzenia żydowskiego, profesorów Meijersa i Davida, którzy właśnie zostali zwolnieni. Wszystkim odmawiającym podpisania takiego oświadczenia także grozi utrata pracy.
Cleveringa nie jest człowiekiem skorym do aktów odwagi, dobrze zdaje sobie sprawę z możliwych konsekwencji, a mimo to chce zająć jasne stanowisko. 26 listopada 1940 roku rano udaje się na uczelnię oficjalnie po to, żeby odbyć zajęcia w zastępstwie swojego kolegi Meijersa. Następnie w Wielkim Audytorium Uniwersytetu w Lejdzie zwraca się do niczego niepodejrzewających studentów z mową protestacyjną do dzisiaj uważaną za jedno z najlepszych przemówień wygłoszonych kiedykolwiek w Holandii.
(…) Poczucie wspólnoty wypełnia ulice Lejdy, ale dzień później zostaje ono brutalnie zgaszone po aresztowaniu Cleveringi, który za swój sprzeciw aż do lata 1941 roku będzie przebywał w więzieniu w Scheveningen. Uniwersytet w Lejdzie zostaje zamknięty.
Czytaj też: Ogrom bestialstwa i nierozliczone zbrodnie. Prawda o latach niemieckiej okupacji
„J” w dowodzie osobistym
Janny i Lien rozmawiają o tym ze swoją przyjaciółką Tilly, żeby dodać jej otuchy, i podkreślają odwagę jej ojca – Lodewijka Vissera. Uważają za godne podziwu, że nie zgina karku, nawet gdy naziści i kolaboranci – przy tchórzliwym milczeniu jego kolegów – zwalniają go z pracy w wymiarze sprawiedliwości.
(…) Były sędzia Sądu Najwyższego Lodewijk Visser nie poprzestaje na tym i aktywnie stawia opór Niemcom. Jest pracownikiem nielegalnej gazety „Het Parool” i zostaje przewodniczącym Żydowskiej Komisji Koordynacji: niezależnej organizacji ogólnokrajowej, założonej przez dwa żydowskie związki religijne. Lien w postawie takich ludzi jak Lodewijk Visser widzi ogniska oporu, które z pewnością poruszą masy do oporu przeciwko okupantom – ci myśleli pewnie, że Holendrzy poddadzą się bez walki, ale jeszcze się zdziwią.
Janny natomiast nie liczy ani na łaskę Niemców, ani na ratunek ze strony narodu holenderskiego. Kiedy w styczniu 1941 roku, kilka miesięcy po wprowadzeniu obowiązku składania przez urzędników oświadczeń o pochodzeniu aryjskim, wchodzi w życie obowiązek rejestracji dla wszystkich Żydów w Holandii, ona także się nie zgłasza. Jako jedna z niewielu w jej środowisku nie pozwala na wstemplowanie sobie do dowodu osobistego wielkiej czarnej litery „J” od Jood (Żyd).
Jedyne, czego potem żałuje, to że nie zabroniła tego zrobić wszystkim w swoim otoczeniu. Na przykład własnej siostrze Lien, która nie przejmując się zbytnio biurokracją, zgłasza się i dostaje stempel „J” w dowodzie osobistym, tak jak 160 820 innych Żydów w Holandii. To drobny administracyjny zabieg o ogromnym znaczeniu dla wprowadzonego w życie wkrótce potem systemu deportacji, wspomaganego efektywnością i biurokracją, tak cenionymi przez Niemców u Holendrów.
Jedna karta na osobę
W samym tylko Amsterdamie zarejestrowano około siedemdziesięciu tysięcy Żydów – dziesięć procent wszystkich mieszkańców miasta. W Zentralstelle für Jüdische Auswanderung, Centralnym Biurze Emigracji Żydowskiej, przy placu Adama van Scheltemaplein, można dzięki temu na dalszym etapie wojny za pomocą kilku zwykłych pudeł wypełnionych kartkami dokładnie odnotować, kto już został, a kto dopiero ma być wywieziony.
Kopia listy nazwisk z każdego odjeżdżającego pociągu jest wysyłana do Zentralstelle, gdzie księgowy przekłada przynależną każdemu nazwisku kartę osobową z jednego pudła do drugiego. Jedna karta na wywiezionego mężczyznę, kobietę czy dziecko. Czynność powtarzana do chwili, kiedy pudło z zarejestrowanymi w Amsterdamie Żydami jest prawie puste, a to z deportowanymi niemal pełne.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Roxane van Iperen „Siostry z Auschwitz” (Marginesy 2023). To oparta na prawdziwej historii opowieść o Janny i Lien Brilleslijper – siostrach, które w czasie II wojny światowej prowadziły jedno z największych w Holandii miejsc schronienia dla osób ukrywających się przed nazistowskim terrorem.
KOMENTARZE (5)
Jedna uwaga do tego ważnego postu. Wg najnowszych ustaleń nalotu jednak nie odwołano bo interweniował sam Hitler w reakcji na rzeź niemieckich doborowych spadochroniarzy przez jednostki zmechanizowane holenderskie. Ponadto ocalałe z bombardowań lotnisk, znakomite holenderskie Fokkery D.XXI zestrzeliły na pewno aż 16 niemieckich maszyn. To było zaskakująco dużo dla Niemców, spowodowało liczne dymisje nawet na wysokich szczeblach – liczono bowiem, że Holandia padnie już po 1 dniu. Oba wydarzenia, plus rosnący opór Holendrów, miał wpływ na coraz cięższe warunki okupacji, z czasem porównywalne tylko z tymi w Polsce.
A to ciekawe jak w Holandii sami żydzi musieli wypełniać ankiety że są …żydami. Natomiast w Polsce wystarczyło żeby Niemcy wezwali rabina i żydowskich urzedników i zaproponowali im AUTONOMIE w Gettach i już sami żydzi sporządzili listy innych żydów. W końcu mieli żydzi swoja Autonomie, Getta tylko dla żydów, swój Judenrat i swoją Żydowską Policje, a nawet żółte tramwaje z Gwiazdą Dawida i napisem – Tylko dla żydów. Ale to wszystko urwało sie w roku 1942, kiedy Niemcy zaproponowali tzw. Ostateczne Rozwiązanie Kwestii Żydowskiej. A tytuł tej książki powinien być „Siostry z Birkenau” bo to właśnie obóz w Birkenau który powstał w roku 1942 i funkcjonował do roku 1944 był obozem dla żydów z Europy. Natomiast Niemiecki obóz w Auschwitz który funkcjonował w latach 1940-1945 był obozem dla Polaków którzy byli też jego pierwszymi wieźniami już w roku 1940, kiedy żydzi jeszcze mieszkali w Gettach i nie było planu ich zgłady, tylko chciano ich gdzieś wysłać, na Madagaskar a nawet do …ZSRR, który tworzył Republike dla żydów na …Syberii.
straszna okupacja zwieńczona wystawieniem formacji… Ochotniczy Legion Holenderski (nid. Vrijwilligerslegioen Nederland, niem. Freiwilligen Legion Niederlanden… buhaha
„Czynność powtarzana do chwili, kiedy pudło z zarejestrowanymi w Amsterdamie Żydami jest prawie puste, a to z deportowanymi niemal pełne.”… Zostali tylko bracia fachowcy od diamencików? :)
Co za oszołomy piszą komentarze..Wojna to wojna j….c nazistów….