Bez poparcia chłopów nie było co wszczynać narodowych zrywów. Jak przywódcy powstania listopadowego i styczniowego przekonywali ich do walki o niepodległość?
Upadł Napoleon. Upadło i Księstwo Warszawskie. Ostało nam się jedynie pseudo-Polskie Królestwo. Lecz Polacy wciąż chcieli więcej wolności. I zerwali się do walki. Do sprawy narodowej obietnicami próbowano przekonać również chłopów. Z różnym skutkiem.
Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane
Jeżeli chłopi myśleli, że powstanie listopadowe zmieni coś w ich doli, to niestety doznali zawodu. Zdawano sobie oczywiście sprawę z tego, że pozyskanie wsparcia chłopów dla tego zrywu narodowowyzwoleńczego będzie dość istotne. Zgłaszano nawet w tym kontekście konkretne inicjatywy. Spośród tzw. kaliszan Wincenty Niemojowski sugerował oczynszowanie chłopów czy nawet ich uwłaszczenie w dobrach narodowych. Antoni Rembowski szedł jeszcze dalej. Zobowiązał się do tego, że zaopiekuje się rodzinami chłopów wziętych do wojska, a po powrocie z niego obiecywał, że: otrzymają na własność magdeburską włókę ziemi na warunkach rocznego czynszu w wysokości 30 złotych polskich.
Z innych propozycji: Joachim Lelewel z Towarzystwa Patriotycznego sugerował, by za służbę wojskową nadać chłopom ziemię z dóbr narodowych. Tadeusz Krępowiecki – by np. z pieniędzy zebranych na budowę pomnika Aleksandra I zakupić ziemię dla chłopów. Natomiast Leon Drewnicki, uzbroiwszy chłopów, tak w swoich pamiętnikach pisał o ich nastawieniu, bazując na postawie jednego z wieśniaków: Bo myślał, że jak Moskali pozbędą to będą wolni od pańszczyzny i będą posiadać chałupy i ziemię na własność. Bo ja tą obietnicą wieśniaków cieszyłem. Jednakże przypadki, w których panowie za udział w powstaniu nie tylko zwalniali chłopów w pańszczyzny, ale nawet nadawali im ziemię, bynajmniej nie były częste.
Ostatecznie Rząd Narodowy zaproponował parcelację folwarków z dóbr narodowych. Chłopi mieli zostać w ciągu 10 lat oczynszowani. Stosowny projekt został przedstawiony Sejmowi. Jak podkreśla Stanisław Szpotański – było oczywiste, że w dłuższej perspektywie taki krok pociągnie za sobą zniesienie pańszczyzny oraz uznanie włościan za dziedzicznych właścicieli gruntów i budynków. Projekt ten, uchwalony 14 kwietnia przez mniejszy komplet Sejmu, nie doczekał się jednak rozpatrzenia w pełnym składzie, ponieważ odsunęły go sprawy naglące.
Zrozumienie istoty problemu nadeszło za późno
Na początku powstania chłopi odmawiali odrabiania pańszczyzny. W miarę jego trwania zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że ich los się nie poprawi. W ich świadomości zryw ten mógł przybierać, jak sugeruje Zygmunt Mańkowski, charakter szlacheckiej ruchawki. Mogli więc nawet zacząć odczuwać wezwania do walki kierowane przez „pański rząd” jako dodatkowe obciążenie. Faktem jest, że chłopi udział w powstaniu wzięli, ale zapewne część z nich preferowałaby taką oto postawę: Pójdziem na Moskala […], ale wprzód szlachtę wyrąbiemy, bo oni są przyczyną naszego dziś nieszczęścia.
Nie dziwią więc stwierdzenia takie, jak Krzysztofa Dunina-Wąsowicza, według którego klęska powstania listopadowego przyczyniła się do braku zaufania mas chłopskich do haseł niepodległościowych, bo hasła te w kontekście ich własnej sytuacji w praktyce nie zmieniły niczego. Ale przynajmniej członkowie ulokowanego później w Paryżu Towarzystwa Demokratycznego Polskiego wyraźniej dostrzegli potrzebę spełnienia postulatów chłopów. Powstała nawet radykalna Gromada Ludu Polskiego stająca po ich stronie, w której działał m.in. Tadeusz Krępowiecki.
Czytaj też: Niewolnictwo po polsku. Sadystyczni panowie do cna wykorzystywali chłopów pańszczyźnianych
Na taki dokument chłopi czekali od wieków
Sytuacja przywódców powstania styczniowego w kontekście podejścia do pańszczyzny była diametralnie inna. Przez te ponad 30 lat, które upłynęły od listopadowego zrywu, sporo się zmieniło. Przede wszystkim zarówno w zaborze pruskim, jak i austriackim pańszczyzna została całkowicie zniesiona. W tyle pozostawał jeszcze jedynie zabór rosyjski. Trwanie zatem przy stanowisku, że pańszczyzna powinna zostać utrzymana, byłoby drogą donikąd. Tym bardziej że kierownictwu musiało zależeć na tym, by chłopi poparli rebelię.
Postanowiono wypowiedzieć się w sprawie pańszczyzny tak wyraźnie, że bardziej już się nie dało. Głównym tego przejawem był tzw. dekret uwłaszczeniowy wydany 22 stycznia 1863 roku przez Rząd Narodowy. Już na wstępie dokumentu podkreślono, że pomimo chęci uwłaszczenie włościan nie doszło do skutku z powodu przeszkód stawianych przez Rząd Najezdniczy. Najważniejszy dla chłopów był punkt 1 dekretu, który stanowił:
Wszelka posiadłość ziemska jaką każdy gospodarz dotąd tytułem pańszczyzny, czynszu lub innym tytułem posiadał – wraz z należnemi do niej ogrodami, zabudowaniami mieszkalnemi i gospodarskiemi, tudzież prawami i przywilejami do niej przywiązanemi – od daty dzisiejszego Dekretu staje się wyłączną i dziedziczną dotychczasowego posiadacza własnością, bez żadnych jakichkolwiek bąć obowiązków, danin, pańszczyzny lub czynszu, z warunkiem jedynie opłacania przypadających z niej podatków i odbywania należnej służby krajowej.
Straty miały zostać zrekompensowane dotychczasowym właścicielom z funduszy narodowych, jak to zostało określone z długu państwa. Co do służby wojskowej: w dekrecie postanowiono, że wszyscy obywatele mający utrzymanie jedynie z zarobku po zakończeniu wojny mieli otrzymać co najmniej 3 morgi ziemi. A gdyby polegli – prawo to przechodziło na ich żony i dzieci.
Czytaj też: Największe polskie powstanie. Czy powstanie styczniowe naprawdę nie miało szans powodzenia?
Reakcje chłopów były… zróżnicowane
Jaki w ogóle był stosunek chłopów do dekretu i do samego powstania? Cóż, nie wszyscy o nim wiedzieli – lub nie znali szczegółów, co starała się wykorzystać rosyjska propaganda. Próbowano im wmawiać, że cesarz już dawno chciał zlikwidować pańszczyznę, ale na przeszkodzie stała postawa polskiej szlachty. Mimo to część chłopów przyłączyła się do powstania sama, a część pod wpływem obietnic. Zdarzały się też sytuacje, w których to chłopi wiedli na danym terenie prym, próbując namówić do udziału w zrywie ociągających się panów.
Część natomiast pozostała z boku, ale nie przeszkadzała. Z jednej strony mogli się obawiać poparcia kolejnej pańskiej sprawy, a z drugiej – o swój los w przypadku, gdyby powstanie jednak upadło. Inni wykorzystali okazję, by własnoręcznie wymierzyć sprawiedliwość panom, odbierając od nich to, co im się – ich zdaniem – słusznie należało. Organizowali się, uzbrajali. Napadali na dworki, wójtów i innych urzędników. Porywali dziedziców i członków ich rodzin. O wcale nierzadkich przypadkach takich postaw w szczegółach pisze Zbigniew Stankiewicz.
Czytaj też: Zniesienie pańszczyzny w Rosji
Powstanie katalizatorem zmian?
Również powstanie styczniowe niestety upadło. Jednak wydaje się, że w jakimś stopniu udało mu się przyczynić do poprawy sytuacji polskich chłopów w zaborze rosyjskim. Przede wszystkim władze carskie musiały zareagować na to, co chłopom zaoferowali przywódcy zrywu. Według części opinii powstanie niejako wymusiło takie decyzje. I w ten oto sposób 2 marca 1864 roku dla Królestwa Polskiego wydany został stosowny ukaz, na mocy którego zniesiono obciążenia feudalne, a chłopi nabywali własność ziemi. Dla dziedziców przewidziano odszkodowania, które chłopi spłacali później – w formie podatków.
Część autorów (np. Maria Kostrzewska) sugeruje, że uczestnictwo w ruchu agrarnym w trakcie powstania styczniowego opłaciło się chłopom również pod tym względem, że część z nich nabrała doświadczenia i pewności siebie w kontekście walki o swoje prawa. Zyskali też większą ich świadomość. Skutkiem tego była aktywniejsza postawa w porównaniu do sytuacji, w której mieliby startować „od zera”.
Historia ucisku, jakim była dla polskich chłopów pańszczyzna, nieodwołalnie dobiegała końca. Jedynie na to, by ponownie móc cieszyć się odzyskaną wolnością jako Polacy, musieli poczekać jeszcze kilkadziesiąt lat. W każdym razie wyzysk człowieka przez człowieka w takiej formie nigdy się już w historii naszego państwa nie powtórzył. A przynajmniej nie pod postacią podległości usankcjonowanej ustanowionym na poziomie centralnym prawem. Czy jednak duch pańszczyzny straszył jeszcze w czasach istnienia II Rzeczypospolitej?
Bibliografia
- Białczak, Społeczeństwo Kurpiowszczyzny wobec Powstania Listopadowego, „Zeszyty Naukowe Ostrowieckiego Towarzystwa Naukowego”, tom XI/1997.
- Brodowska, Świadomość chłopów pokolenia powstania styczniowego, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Historia”, nr 48/1993.
- Dunin-Wąsowicz, Świadomość narodowa chłopów w świetle pamiętników w okresie powstań narodowowyzwoleńczych, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica”, nr 45/1992.
- Dutka, Udział chłopów a tzw. sprawa włościańska jako płaszczyzna dyskursu o powstaniu styczniowym w polskiej historiografii i publicystyce historycznej 1863–1918, „KLIO. Czasopismo poświęcone dziejom Polski i powszechnym”, tom 20/2012.
- Kostrzewska, Pouwłaszczeniowy ruch chłopski – podobieństwa i różnice z ruchem antyfeudalnym, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica”, nr 52/1995.
- Mańkowski, Rola mas plebejskich w Powstaniu Listopadowym 1830, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Nauki Filozoficzne i Humanistyczne”, nr 7/1952.
- Mencel, Udział społeczeństwa w życiu politycznym Królestwa Polskiego w latach 1815-1830 (sejmiki i zgromadzenia gminne), „Przegląd Historyczny”, nr 59/1968.
- Mroczkowska, Kluby patriotyczne w dobie powstania listopadowego 1830-1831, „Teka Komisji Historii OL PAN”, tom VIII/2011.
- Niewierowicz, Uwłaszczenie pod zaborami, „Mówią Wieki”, nr 7/2018.
- Rauszer, Bękarty pańszczyzny. Historia buntów chłopskich, Wydawnictwo RM, Warszawa 2020.
- Stankiewicz, Ruch chłopski podczas powstania styczniowego, „Przegląd Historyczny”, tom 50, zeszyt 2/1959.
- Szpotański, Powstanie listopadowe 1830-1831, Nakładem Komitetu Głównego Obchodu Setnej Rocznicy Powstania Listopadowego, Warszawa 1930.
- M. Wyżga, Chłopstwo. Historia bez krawata, Znak Horyzont, Kraków 2022.
KOMENTARZE (4)
Chłopi nie byli już wówczas bezbronni bo mieli sądy… Np. w kaliskiem w walce z bogatymi gospodarzami około 300 z nich nowy właściciel eksmitował z ich własnych zabudowań, odbierając im je na poczet kosztów procesu, który oni toczyli z poprzednim właścicielem wsi (obaj panowie proces przegrali więc można się domyśleć ile chłopi na tym mogli zarobić…).
Poprawa prawnej sytuacji chłopów prowadziła zatem do dobrze zorganizowanych wystąpień antyfeudalnych – protestów o różnej formie, licznych wniosków sądowych, zwłaszcza kierowanych przez bogatszych z nich. Te jednak nie dały im uwłaszczenia ale przyczyniły się do – już przed 1830 r., relatywnie częstej zmiany renty odrobkowej na pieniężną.
Jak pisze wzmiankowany tutaj w źródłach Z. Mańkowski: „Na wsi, w okresie Królestwa Polskiego, obserwujemy systematycznie pogłębiający się proces rozkładu stosunków feudalno – pańszczyźnianych oraz narastania stosunków kapitalistycznych. W wyniku tych przemian nastąpił względnie szybki proces proletaryzacji i ROZWARSTWIENIA [!!!]. U podstaw tego zjawiska, obok przyczyn natury wewnętrznej… …leży również świadoma polityka niektórych właścicieli folwarków, dążących do tworzenia wsi „parobczańskich”, oraz silnych ekonomicznie OSAD CZYNSZOWYCH. W wyniku działania tych przyczyn… …ZNACZNIE WZROSŁA ilość gospodarstw oczynszowanych. W roku 1827 było ich już około 50 tysięcy…” – formalnie, w praktyce szacuje się, że mogło ich być nawet 2-3 razy więcej. Powstały one w ramach niepisanej ugody dworu z wsią, bowiem była to zamiana – z pańszczyzny na czynsz, dla obu stron opłacalna. W wyniku rozwarstwienia wsi i oczynszowania się większości bogatych chłopów, powstała najbardziej agresywna na różnych płaszczyznach (często zamieniająca życie dziedzicom w prawdziwy koszmar), najbogatsza warstwa gospodarzy, która chciała być taką co najmniej „szlachtą drugiej kategorii”. Aby nią jednak się stać, musiała się jednak uwłaszczyć do końca. Zaś by to z kolei osiągnąć wykazać się musiała onaż w działaniach powstańczych. Ta droga była otwarta zwłaszcza dla przyszłych posiadaczy orderu „Gwiazda Wytrwałości”, który miał by być taką najszybszą „przepustką” do quasi lub nawet i pełnej nobilitacji. I to ta droga – przypomnijmy do nawet przynajmniej teoretycznie szlachectwa !, najlepiej zapełniała szeregi powstańcze „gospodarskim” wojskiem…
No cóż… Chłop rzadko był i jest romantycznym patriotą broniącym ojczyzny za darmo, i trudno mieć do niego o to pretensje…
Można jeszcze dodać, że razem z gospodarzami do powstania szli i ich parobkowie, którzy za odrobek na gospodarskim – w tym przypadku „wojenny”, otrzymywali u gospodarza miejsce do spania – mieszkania nawet, a często i kawałek gospodarskiej ziemi do użytkowania – czy czegoś to wam nie przypomina drodzy czytający ???
Szkoda że zapomina sie o tym co sejm uchwalił w roku 1792, a mianowicie – „Ustawe o sprzedaży królewszczyzn”. Ustawa ta nadawała chłopom mieszkającym w królewszczyznach użytkowany przez nich grunt na własność, nadawała im wolność osobistą, prawo wychodu i uwolnienie z poddaństwa chłopów nieposiadających ziemi. Wbrew propagandzie zaborców z Prus, Austrii i Rosji to właśnie w Koronie od XVI-XVII wieku zaczeła sie likwidacje pańszczyzny którą zaczeli Bracia Polscy oraz ariańska szlachta na Kujawach. W roku 1760 w dobrach Andrzeja Zamoyskiego zamieniono pańszczyzne na czynsz. Kolejnym krokiem była ustawa sejmu RON z roku 1792. Ustawa podobna do tej którą uchwalił sejm RON w roku 1792, w Prusach została przeprowadzona dopiero w latach …1799-1808. Tak wiec różni domorośli historycy szczególnie ci lewicowi którzy potrafią bredzić nawet o …”Polskich koloniach” myląc Polske z RON wypisują różne bzdury i przypisują np. polskiej szlachcie z Korony to co działo sie na Litwie albo na ziemiach Ruskich Korony gdzie szlachta była w ogromnej wiekszości Ruska a jedynie posługiwała sie polskim jezykiem i była wyznania katolickiego chociaż to drugie wcale nie było normą.
Można jeszcze dodać tutaj, że u nas już w 1768 r. zniesiono prawo panów do karania chłopów śmiercią.
Ale choć pańszczyzna nie wiele miała (nic?) wspólnego z niewolnictwem, to była jednak wysoce uciążliwa. Kiedy w końcu ostatecznie ją zniesiono (w zaborach austriackim czy pruskim, o czym rzadko „liberałkowie” mówią, trwało to de facto aż kilkadziesiąt lat!) to chłopi zwłaszcza na pd. i pd. wsch., gremialnie stawiali bogato zdobione krzyże pańszczyźniane – dziękczynne, a nawet kapliczki, a co bogatsi sypali i kopce… I tam, w tych miejscach, w każdą rocznicę zniesienia pańszczyzny, gromadzono się, świętowano i dziękowano Bogu, bywało, że aż do 1939 r. !
Jak chłopi radzili sobie z pańszczyzną? Często mówi się, że „wypisz wymaluj” jak pracownicy PGR-ów. Pracowano byle jak, kradziono no bo jeśli to było „pańskie to i nasze, skoro i my pańscy” ;) – a to tylko wierzchołek góry lodowej „bydlenia” czyli kombinowania chłopów by „wyłgać” się od pańszczyzny – jak mówiła szlachta. Panowie – „dominium” próbowali sobie radzić wprowadzając pańszczyznę „mierzoną” np. w ha do obrobienia, tak jak… szefowie PGR pracą akordową. K. Janicki twierdzi, że główną spuścizną po pańszczyźnie, a nie po komunizmie czy zaborach, jest nasz: „wstręt do pracy, nieufność wobec wszelkiej władzy, podejrzliwość względem sąsiadów, skłonność do donosicielstwa, kombinatorstwo, bezradne rozkładanie rąk i „biadolenie”, pogarda szefów względem podwładnych, przekonanie, że drobna kradzież z firmy albo urzędu jest w pełni uzasadniona, przyzwyczajenie do łapownictwa…”
A dlaczego w Polsce nie dochodziło praktycznie do krwawych buntów, i nikt nie chciał kosą czy szablą „wyrąbać” szlachty?
No bo walczyli oni – chłopi, z pewnymi nawet znaczącymi i licznymi sukcesami, ze szlachtą na drodze sądowej…
Jak to? Przecież już w 1519., chłopów w dobrach prywatnych całkowicie pozbawiono dostępu do sądownictwa państwowego w tym prawa wnoszenia skarg do Referendarii Koronnej – majestatu królewskiego?
O tym, że prawa te np. przypisania do ziemi, były w znacznej części martwe, świadczy choćby ilość konstytucji sejmowych (aż 63!) próbujących wprowadzić je w życie! Także dot. samorządów wiejskich zakazy ich istnienia, były tylko na papierze, no bo skoro np. sołtys miał prawo do rady sołeckiej?
Otóż, uogólniając, w „Polszcze” od zawsze uważano, że praw podstawowych „przyrodzonych” raz wyartykułowanych, nie można „skutecznie” odwołać. Prawa te żyły zatem swoim życiem… I tak np. król jegomość chętnie nawet sam osobiście ingerował w spór szlachcic – chłopi, ano by pokazać, że jest władcą wszystkich poddanych… Starostowie i wojewodowie zaś by pokazać szlachcie, że „na zagrodzie (nie) są równi wojewodzie”… A sporów tych ww. pańsko-chłopskich, była (prze)ogromna ilość! Owszem czasami dochodziło do „podgrzania” ich temperatury. Np. żona pewnego starosty by wyegzekwować sądowe wyroki, najęła kozaków z armatą, w odpowiedzi bogaci chłopi zakupili muszkiety…
Bogatszy zwłaszcza, chłop polski nie stał jednak na tyle pod ścianą, żeby musiał mordować – jak to często bywało u sąsiadów. Wierzył, że prawo w końcu stanie po jego stronie: kwestia z filmu: „sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” – jest bardzo głęboko osadzona w przeszłości.
Sam Szela – co najmniej średnio bogaty chłop, nim zaczął z podpuszczenia austriackiego mordować, to złożył w ciągu 26 lat (!), 30 skarg, a pozostali chłopi z jego wsi, kolejne 36 !!! Głównie skarżono pana za nadmierny ucisk – słynne „pregrawacje” pańszczyźniane. Bogatszy chłop z czasem zwany gospodarzem, często błędnie nazywany kmieciem przez historyków (co jest iście „czystym” nonsensem – określenie to bowiem znikło kompletnie z użycia już w XVI w., zostało tylko pogardliwe kmiotek, kmiotki) „potęgą był i basta” jak widać od dość dawna… A nawet i wydawałoby się że zbyt biedny ogrodnik (miał za mało pola na uprawę zbóż, stąd produkował warzywa i owoce) – zagrodnik to raczej określenie szlachty zagrodowej. Owszem chałupnicy, komornicy, wyrobnicy i parobkowie byli praktycznie bezbronni wobec pana i gospodarza, lecz…
Sumując, bogaci gospodarze „powstańcy” preferowaliby zapewne (tylko?) taką postawę: Pójdziem na Moskala […], ale wprzódy szlachtę zmusiem do „zasług” naszych uznania i z niemi Panami w prawach zrównania…