W 1477 roku w stratowanym końskimi kopytami błocie pod Nancy dobiegło kresu średniowiecze i rozpoczęła się nowa epoka. Jak wyglądał zmierzch świata rycerzy?
W zimowy poranek 7 stycznia 1477 roku grupa burgundzkich dworzan mozolnie przetrząsała pobojowisko nieopodal Nancy, stolicy Lotaryngii. Ich władcę, księcia Karola Zuchwałego, ostatni raz widziano dwa dni wcześniej, gdy desperacko rzucił się w wir bitwy, której nie mógł już wygrać, ponieważ Szwajcarzy sprzymierzeni z księciem René Lotaryńskim w zacinającym śniegu podkradli się na tyły jego armii i uderzyli z dwóch stron.
Kiedy burgundzkie wojsko – zdziesiątkowane przez choroby, mróz, głód i dezercję oraz dodatkowo osłabione zdradą włoskich najemników – rzuciło się do bezładnej ucieczki, bitwa przerodziła się w rzeź. Zwycięscy Szwajcarzy pamiętali okrucieństwa popełniane niedawno przez burgundzką armię. Książę Karol nie słynął jako ucieleśnienie chrześcijańskiego miłosierdzia. Jak zanotował burgundzki kronikarz Jean Molinet, wieszał buntowniczych górali w takiej obfitości, że konary drzew łamały się pod ciężarem ciał.
Teraz, w poczuciu sprawiedliwej zemsty, szwajcarscy piechurzy bezlitośnie mordowali pokonanych rycerzy, nawet gdy ci się poddawali i oferowali okup. Lotaryńczycy okazali się bardziej pragmatyczni i podatni na opowieści o legendarnym burgundzkim bogactwie: wzięli w niewolę wielu książęcych dostojników i krewnych, w tym przyrodniego brata Karola, Antoniego, noszącego wymowny tytuł Wielkiego Bastarda Burgundii.
Po zwycięstwo lub śmierć
Wśród jeńców nie odszukano jednak księcia Karola. Nie znając losu pokonanego wroga, René Lotaryński rozesłał posłańców do okolicznych miast, gdzie książę mógł szukać schronienia. Wrócili z niczym. Zwycięzcy pozostawali jednak niespokojni i pełni obaw. Nie śmieli uwierzyć, że Karol Zuchwały, Wielki Książę Zachodu, po prostu zginął.
Władca Burgundii spędził wszak ostatnie lata na nieustannych wojennych zmaganiach i dotychczas z wszelkich opresji wychodził cało. Przed laty przetrwał nawet morderczą bitwę pod Montlhéry, gdzie – choć został ranny w szyję i brzuch – zdołał zebrać grupkę rycerzy, wyrwać się z okrążenia i odwrócić pewną, zdałoby się, klęskę. W ostatnich miesiącach fortuna mu co prawda nie sprzyjała. Po sromotnej klęsce pod Grandson, kiedy to w ręce Szwajcarów wpadły skarby księcia i, co gorsza, nieomal cała burgundzka artyleria, Karol popadł w głęboką melancholię.
Lecz książę nie potrafił się cofać. Ostrożność też nie leżała w jego naturze. Podobno oznajmił mediolańskiemu posłowi, że musi walczyć, póki nie zwycięży lub nie zginie, jeśli zaś los poskąpi mu śmierci w bitwie, jest gotów popełnić samobójstwo. – Czy człowiek uchodzący za niezwyciężonego wojownika i czujący się następcą Aleksandra Wielkiego naprawdę mógł zginąć w jakiejś niedorzecznej bitwie? – zastanawiali się lotaryńscy dworzanie. Zwycięstwa księcia René mogło zatem dopełnić dopiero odnalezienie Burgundczyka.
Poszukiwanie ciała
Okazało się, że jako ostatni widział go Baptista Colonna. Młody Włoch w służbie neapolitańskiego dowódcy najemników, kondotiera Cola di Montefortego, potrafił wskazać miejsce na skraju zamarzniętego jeziora, gdzie w wirze walki koń Karola potknął się i upadł. Odszukanie księcia nie było jednak łatwe, gdyż bitwa rozegrała się w lesie pełnym wąwozów i zamarzniętych strumieni. Poza tym pobojowisko zostało już splądrowane, martwych obdarto z przyodziewku oraz kosztowności, po czym pozostawiono na pastwę wilkom i drapieżnemu ptactwu.
Książę Burgundii, kiedy go wreszcie odnaleziono, spoczywał nago w zamarzniętym błocie, wśród ciał towarzyszy, którzy do ostatniej chwili starali się go chronić. Trudno było rozpoznać w nim najbogatszego władcę w Europie. Głowę miał zniekształconą od potężnego ciosu zadanego halabardą poniżej ucha, policzek ogryziony przez wilki, a na brzuchu i udzie ślady po dwóch pchnięciach piką.
Czytaj też: Krwawa jatka, wrzący olej i modły. Jak wyglądało średniowieczne pole bitwy?
„Jeżeli przeżył, znów będziemy walczyć”
Dopiero gdy zmasakrowane ciało obmyto w ciepłej wodzie z winem i oczyszczono, najbliżsi słudzy księcia – portugalski lekarz, paź księcia, jego kapelan i mistrz dworskich ceremonii Olivier de la Marche – znaleźli ślady w niepodważalny sposób potwierdzające tożsamość zmarłego. Świadczyły o niej stare blizny, przetoka w pachwinie oraz wybite z górnej szczęki zęby, bo niedawno książę się przewrócił i dotkliwie poranił, a przede wszystkim paznokcie, które Karol zwykł nosić bardzo długie.
Zwłoki godnie przyodziano i umieszczono na czarnym katafalku przed ołtarzem kościoła św. Jerzego w Nancy. Lecz nawet wtedy wielu powątpiewało, czy Burgundczyk, od lat przyprawiający o ciężką zgryzotę króla Francji i książęta Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, rzeczywiście był martwy. – Daj znać, jeżeli książę Burgundii przeżył i znów rozpęta wojnę – mieli na odchodnym powiedzieć René Lotaryńskiemu jego szwajcarscy sprzymierzeńcy. – Jeżeli przeżył – odpowiedział młody książę – latem znów będziemy walczyć.
Tymczasem w oddalonych zamkach i rezydencjach wrogowie oraz przyjaciele burgundzkiego księcia wstrzymali dech w oczekiwaniu na wieści z lotaryńskiej kampanii, nieświadomi, że wielka rzeka historii uniosła już księcia Karola bezpowrotnie i toczy się dalej przez młodą krainę, którą my nazwiemy nowożytnością i w której nie będzie już Wielkiej Burgundii.
Czytaj też: Archetyp średniowiecznego rycerza. Ile ma wspólnego z prawdą?
Koniec średniowiecza
Na razie jednak, podczas pierwszych tygodni 1477 roku, cała Europa spekulowała, czy śmierć księcia Karola – jeżeli naprawdę umarł – zakończy niezwykłą karierę młodszej gałęzi francuskich Walezjuszów, którzy w przeciągu zaledwie czterech pokoleń zdołali pomiędzy Francją i Rzeszą stworzyć niezwykłą sieć księstw, hrabstw i innych posiadłości, różniących się historią i kulturą, lecz podlegających jednemu władcy.
Coś się wszakże skończyło. Według wielu późniejszych historyków właśnie w 1477 roku – w stratowanym końskimi kopytami, zamarzniętym błocie pod Nancy – dobiegło kresu feudalne średniowiecze i otworzyła się ścieżka prowadząca ku nowej epoce: epoce państw narodowych i wielkich imperiów.
Kolebka Walezjuszów
Kiedy na francuski dwór dotarły wieści o klęsce Karola pod Nancy, król Francji Ludwik XI, srodze doświadczony nieustanną walką z uciążliwym burgundzkim kuzynem, nie zamierzał udawać rozpaczy ani przywdziewać żałoby. Przeciwnie. Z radości wyprawił ucztę. – Burgundia nareszcie wraca do Korony – oświadczył, kiedy pogłoska o śmierci księcia zamieniła się w pewnik.
Ziemie burgundzkich Walezjuszów składały się niejako z dwóch części: hrabstwa i księstwa Burgundii, które od drugiej połowy XIV wieku dzierżyli oni jako wasale króla Francji, oraz kalejdoskopu rozmaitych lenn położonych nad kanałem La Manche, częściowo należących do cesarstwa, które niebawem zmienią się w Niderlandy.
Współcześni dostrzegali ten dualizm, a w oficjalnych dokumentach książęcej kancelarii Burgundię właściwą – czyli księstwo Burgundii – nazywano niekiedy „krajami leżącymi tam”, podczas gdy prowincje niderlandzkie, przede wszystkim Flandrię i Brabancję, gdzie władcy przebywali najczęściej, tytułowano „krajami leżącymi tutaj, przy nas”. Z każdym pokoleniem ciężar władzy przesuwał się coraz bardziej na północ, ku ludnym portowym miastom Niderlandów.
Czytaj też: Bitwa pod Orszą 1514 – „Zderzenie moskiewskiego średniowiecza z jagiellońskim renesansem”
Prawa krwi i władzy
Domena księcia Karola liczyła niemal 80 tysięcy kilometrów, w dokumentach tytułowano go zaś księciem Burgundii, Brabancji, Lotaryngii, Limburgii, Luksemburga i Geldrii, hrabią Flandrii, Artois, Franche‑Comté, Haunaut, Holandii, Zelandii, Namur i Zutphen. Jednakże kolebką Walezjuszów pozostawało księstwo Burgundii, które w 1363 roku król Francji Jan II Dobry przekazał czwartemu ze swoich synów, Filipowi Śmiałemu. – A co król Francji dał – zacierał ręce francuski monarcha w 1477 roku – król Francji może równie łatwo zabrać.
Następnie pomimo zimowej pory zgromadził wojsko, by ruszyć po ziemie, które uważał za część Francji. Nie spodziewał się oporu. I nie przewidział, że na drodze staną mu kobiety – wdowa po Karolu, Małgorzata z rodu Yorków, i jego córka Maria.
(…) W przeciwieństwie do zaginionego męża i ojca nie mogły poprowadzić zbrojnych przeciwko francuskiej inwazji, której należało się lada dzień spodziewać – ich dłonie miały trzymać wrzeciono, nie miecz. Lecz jako córki władców rozumiały również prawa krwi i władzy, gdyż dzieje ich rodów były nierozerwalnie splecione z wojną stuletnią, zaciekłym feudalnym konfliktem pomiędzy królestwami Anglii i Francji.
Źródło:
Tekst stanowi fragment najnowszej książki Anny Brzezińskiej „Zmierzch świata rycerzy” (Wydawnictwo Literackie, 2023).
KOMENTARZE (4)
„…zdziesiątkowane przez choroby, MRÓZ, głód…”
…???
Czas był rzeczywiście ciekawy, także i w pogodzie, bo…
Po silnym ochłodzeniu w XIV w., jego koniec i pierwsza część wieku XV., to było z kolei wielkie ocieplenie nie gorsze od aktualnie notowanego. No bo… „W tym roku nie było zimy”, napisano w Kronice Augsburskiej na rok 1381/82. 7 stycznia 1409 roku było tak ciepło, że rolnicy mogli orać i siać w samej tylko koszuli. W roku 1412 zima była nadzwyczaj ciepła bez żadnego nawet przymrozku… …około święta Oczyszczenia N. Panny (2 lutego) ludzie mieli już jarzyny do jedzenia i kwiaty…” „Równie łagodna zima wystąpiła np. na przełomie 1425 i 1426 roku. W styczniu i lutym padały wtedy ciągłe deszcze i często zdarzały się burze z piorunami…” Lata trzech dekad 1420-50. były niezwykle ciepłe i praktycznie bez zim. Dodajmy, że były to lata niezwykle urodzajne.
Co się stało, skąd ten MRÓZ? – w efekcie głód i epidemie?
Wg NASA, gigantyczna winna była temu erupcja wulkanu…
„Wykorzystując wskazówki tak różnorodne, jak nawet słoje widoczne na drewnianych ramach brytyjskich portretów… …chiński badacz Pang ustalił rok tejże mega erupcji, na 1453.”
(miejsce: wyspy Tongoa i Epi – będące pozostałościami po wybuchu, w łuku wulkanicznym Nowych Hebrydów – około 2000 kilometrów na wschód od Australii).
Rozszalała się wg wielu, największa epidemia dżumy w Europie, większa nawet od tej z XIV w…
„W Szwecji dziesięciny z uprawy zbóż spadły do zera, ponieważ zbiory w ogóle nie powiodły się… …a wzrost drzew europejskich został zahamowany nieomal całkowicie w latach 1453-57.”
„Bez przerwy śnieg niszczył uprawy pszenicy”.”, nawet latem „kilka stóp śniegu spadło w sześciu prowincjach [Chin]; dziesiątki tysięcy ludzi ZAMARZŁO na śmierć”.
„Duże piki kwasu siarkowego pochodzenia wulkanicznego datowane na lata 1452-60 zostały znalezione w rdzeniach lodowych tak Grenlandii jak i Antarktydy”. Katastrofa ochłodzenia była więc globalna.
„Erupcja nastąpiła tuż przed oblężeniem Konstantynopola, ostatniego bastionu niegdyś potężnego Cesarstwa Bizantyjskiego.” – a to przecież też jeden z umownych końców średniowiecza…
Efekty następcze? Np. w Europie?
„Ceny żywności wzrosły ośmiokrotnie, pensje zaś tylko trzy razy. Płace straciły dwie trzecie siły nabywczej i spadły – między rokiem 1470 a 1570 – aż o 60 procent. W latach 40., 50. i znów w 80. i 90. [XV w.] rozszalał się głód.” (…)
Rycerstwo zubożało, nie stać je było nie tylko na dobre zbroje, ale i na jakiekolwiek… Piechota owszem też „podrożała” – jej wyekwipowanie, ale i tak była sporo tańsza od rycerskiej jazdy – to stąd jej – piechoty, sukces, a nie dlatego że była lepsza od konnicy. Mimo więc, że zbroje tzw. maksymiliańskie, były właściwie odporne zarówno na ogień z muszkietów jak i strzały angielskich łuczników, to jednak ich cena… Wielu bowiem rzemieślników po prostu zmarło w czasie epidemii, a ci co przeżyli zaczęli się najzwyczajniej bardziej – bardzo cenić.
Dla nas, nam Polakom z tą katastrofą ochłodzenia było o tyle dobrze, że ustał zalew Rzeczypospolitej przez niemieckich rzemieślników kolonistów, ale „…jeszcze w XVI w. papieski nuncjusz Fulwiusz Ruggieri informował Rzym, że „Polacy w większości korzystają z pracy rzemieślników niemieckich, których tylu do nich napłynęło, że w wielu miejscach nie usłyszysz innego języka tylko niemiecki…”
…
No cóż, sumując, wielkie cywilizacyjne zmiany w ostatnim milenium w tym i koniec rycerstwa, zapewne nieprzypadkowo są paralelne z niedocenianą przez klimatologów – „fanów” tych obecnych rzekomo katastroficznych; skorelowane dobrze z „…zwiększoną i szybciej zmieniającą się zmiennością klimatu w ostatnim tysiącleciu (około 1200–1850 AD) w porównaniu z tą w poprzednim tysiącleciu. Zimne i gorące ekstrema również występowały częściej w ciągu ostatniego tysiąclecia. Zwiększona i szybko zmieniająca się zmienność klimatu wydaje się być związana głównie z częstymi erupcjami wulkanów i wielkimi minimami słonecznymi.” (za: Zwiększona zmienność klimatu w ciągu ostatniego tysiąclecia…, Lee, 2021.)
A…
A książęta burgundzcy tacy jak Jan bez Trwogi – Nieustraszony, czy Karol Zuchwały – Śmiały, ich kodeksy moralne, dalej są wzorem dla współczesnych, np. choćby słynnych lotników, przecież tzw. rycerzy przestworzy :)
Rycerstwo, rycerskość nie zginęło zatem, żyje, bo nie mogło jako coś rzadko w historii aż tak pozytywnego, tak po prostu przestać istnieć.
!
P.S. Swoją drogą nie mogę zrozumieć dlaczego do obecnych czasów zawsze gdy się ocieplało to był rozwój, a gdy ochładzało to katastrofa, a teraz…
…bo na marginesie: dzisiejsza zmiana klimatu dobrze się wpisuje w ten wyżej opisany „background” – czyli tło, warunki brzegowe.
Uważam, że gdy topnieją największe lodowce, Spitsbergenu, Alp, to nie ma co wyciagac wniosku, że w 15 wieku TEŻ klimat zmieniał się, wahał, wracały zimne okresy itd., nie ma sensu udowadnianie wg danych sprzed 300 lat czegoś, co my sami widzimy od dzieciństwa, tzn., że mamy 2 pory roku, zimna i ciepłą. Że śnieg ogladamy w telewizji. W XV wieku zima wyglądała jak w filmie „Krzyżacy” lub „Kopernik”, upały to są dzisiaj, nie miesza się wieków. Zobaczmy Grenlandię: jej mieszkancy uciekli wła0śnie wowczas, gdyz przyrost skorupy lodu i mróz ówczesny ich doslownie pozbawił wszystkich mozliwości przeżycia. Ostatni statek wypłynął bodajze w 1450r. Później było tylko gorzej, Grenlandia juz nie zostalazapsiedlona z Europy do XIX wieku!
Efekt cieplarniany istnieje i go naprawde odczuwamy coraz potworniej. Proszę poczytac o skwarze w Indiach, jak ludzie są zmuszeni trzymać w nocy wlasne dzieci w samochodach klimatyzowanych, by potomstwo uchronić przed udarem.
Kroniki kłamią, naukowcy kłamią?
No cóż…, w 2021 roku cały świat cytował i omawiał pracę znanych badaczy dawnych klimatów Lapointe’a i Bradley’a „Little Ice Age abruptly triggered by intrusion of Atlantic waters into the Nordic Seas.”, gdzie owi klimatolodzy porównali tamte ocieplenie z obecnym i… uznali oba za… bardzo podobne :)
Piszą oni bowiem tak: „Kiedy pod koniec XIV wieku masy ciepłej wody popłynęły na północ, spowodowało to wielką odwilż. Dane sugerują, że około 1380 r. miało miejsce ekstremalne wycielanie się lodowców, które mogło być jednym z najbardziej ekstremalnych w ostatnich tysiącleciach” – podają badacze.
!!!
Lodowce miały (s)topnieć szybciej i bardziej niż dzisiaj. W rezultacie góry lodowe przesunęły się niezwykle daleko na południe i przyczyniły się do ochłodzenia aż i tamtejszego klimatu. Jednocześnie zwiększony napływ wód roztopowych spowodował zmniejszenie siły prądów na północnym Atlantyku w tym i zatokowego – Golfsztromem zwanego (woda oceaniczna stała się rzadsza, tj. mniej słona – co za tym idzie lżejsza, i przez to nie opadała w kierunku dna oceanu). Paradoksalnie zatem to dopiero napływ ciepła na północ, zwiększenie tam frekwencji upałów, spowodował, że wkrótce potem klimat się gwałtownie zmienił. A kiedy nastąpiło ochłodzenie, dodatkowe czynniki i tzw. sprzężenia zwrotne sprawiły, że było barrrrrrrrrrrrrdzo długo chłodno, by nie powiedzieć mroźno.
„W szczególności seria poważnych erupcji wulkanów, które ograniczyły ilość dochodzącego do ziemi promieniowania słonecznego, pomogła w utrzymaniu tego trwającego setki lat ochłodzenia” – dodają Lapointe i Bradley.
(…)
A Sienkiewicz opisywał zimy takie jakie sam widział, tj. a la Mała Epoka Lodowcowa. W końcu za jego życia dopiero z tej katastrofalnie chłodnej epoki równie gwałtownie jak weszliśmy, to i wychodziliśmy… Nihil novi…
Tekst autorki jest nawet zabawny, jakaś potyczka pomiedzy francuzami miała rzekomo zakończyć epoke średniowiecza ! No cóż można i tak uważać podobnie jak z końcem epoki starożytnej pod koniec V wieku. Ale biedna ta Francja która musi żyć tylko wspomnieniami dawnej chwały którą zakończył definitywnie upadek Napoleona. Bo podczas I wojny światowej to Francja bez koalicjantów – Anglii, Rosji/USA wojne z Niemcami by przegrała. Ale to co udało sie jeszcze w latach 1914-1918 to był już łabedzi śpiew Francji która od roku 1870 ( przegrana wojna Francji z Prusami ) przestała sie liczyć jako mocarstwo europejskie, co dobitnie pokazał rok 1940, kiedy w ciągu 5 tygodni Francja skapitulowała po raz drugi przed Niemcami, które powstały w roku 1871 w wyniku wygranej wojny w 1870 roku z…Francją.