Ciekawostki Historyczne

James Gordon Wolcott jako nastolatek z zimną krwią zastrzelił siostrę i rodziców. Mimo to ukończył studia i został profesorem psychologii. Jak to możliwe?

Są takie zbrodnie, które latami pozostają bezkarne, a ich sprawcy cieszą się wolnością. W niektórych przypadkach nawet po całych dekadach nie udaje się rozwiązać śledztwa. Czasem winy początkowo nieuchwytnych morderców wychodzą w końcu na jaw jeszcze za ich życia. Natomiast historia Jamesa Gordona Wolcotta to ewenement.

Głośno jadła, miała zły akcent

James twierdził, że nienawidzi swojej rodziny. I choć są to mocne słowa, nie wydają się zbyt szokujące z ust 15-latka. Niezbyt dziwi też jego przekonanie, że „wszyscy zmówili się przeciwko niemu”. Bo który rodzic nie słyszał nigdy czegoś podobnego? W zachowaniu chłopaka podobno trudno było dostrzec jakieś inne niepokojące sygnały.

Najmłodszy syn Wolcottów, rodziny dosyć znanej i szanowanej w lokalnej społeczności, uchodził za wzorowe dziecko. Miał świetne oceny. Pracował z grupą młodych metodystów. Poza tym był działaczem antywojennym. Mieszkał z rodzicami i starszą siostrą w dużym, białym, murowanym domu w teksańskim Georgetown. Miejscowość liczyła wówczas około 5000 mieszkańców. Ojciec chłopca, Gordon Wolcott, pracował jako wykładowca akademicki. Kierował Katedrą Nauk Biologicznych.

James Wolcott (z prawej) zamordował siostrę (z lewej) i rodzicówfot.screen Chicago Tribune (chicagotribune.com)

James Wolcott (z prawej) zamordował siostrę (z lewej) i rodziców

Dlatego też szokiem była nagła śmierć trójki mieszkańców domu. A jeszcze większym zaskoczeniem dla sąsiadów okazało się… aresztowanie Jamesa. Nastolatek właściwie od razu przyznał się policji do zamordowania całej rodziny. Zapytany o powód odpowiedział ze stoickim spokojem, że miał dosyć mlaskania matki i złego akcentu siostry. Ojciec z kolei nie zgadzał się z jego poglądami politycznymi i kazał mu obcinać włosy, co również bardzo go irytowało. Według Jamesa cała rodzina była przeciwko niemu. Dlatego w nocy z 4 na 5 sierpnia 1967 roku chłopak chwycił za broń.

Zobacz również:

Rodzinna masakra

James Wolcott zabił swoją rodzinę karabinem kalibru 22 z długą lufą. Ojca znaleziono w salonie z dwiema kulami w klatce piersiowej. Siostra leżała w swoim łóżku. Została postrzelona w serce i nad prawym okiem. Oboje zmarli na miejscu. Matka została przetransportowana do szpitala w krytycznym stanie po dwukrotnym strzale w lewą stronę głowy. Nie udało się jej uratować.

Chłopak schował broń. Później wyszedł z domu i około 4:30 nad ranem zatrzymał przejeżdżający samochód. Powiedział pasażerom, że jego rodzice zostali postrzeleni i pokierował ich do mieszkania. Ci od razu znaleźli ciała. Sam nastolatek nie wszedł do środka, lecz został na werandzie.

Czytaj też: Prawdziwi urodzeni mordercy – Charles Starkweather i Caril Fugate

Proces nastolatka

Zachowanie Jamesa po aresztowaniu było szokujące. Nie wypierał się swojego czynu. Nie wykazywał też najmniejszej skruchy z powodu zbrodni. Odmówił nawet wyjścia z celi na pogrzeb. Twierdził przy tym, że będzie dla wszystkich lepiej, żeby nie brał udziału w ceremonii.

Siostra leżała w swoim łóżku. Została postrzelona w serce i nad prawym okiem.fot.Mail Online za: The Georgetown Advocate (dailymail.co.uk)

Siostra leżała w swoim łóżku. Została postrzelona w serce i nad prawym okiem.

Powołani w sprawie biegli psychiatrzy stwierdzili, że chłopak jest niepoczytalny. Według ich opinii cierpiał na schizofrenię paranoidalną, a w trakcie zbrodni towarzyszyły mu urojenia. Ponadto od kilku miesięcy miał on się zmagać z myślami samobójczymi. Często odurzał się oparami kleju do modeli samolotów. Robił to również w noc morderstwa.

Opinia biegłych sprawiła, że chłopak został uznany za niewinnego. Skierowano go do szpitala psychiatrycznego na przymusowe leczenie. Zgodnie z zeznaniami badających go specjalistów James nie był w pełni świadomy i nie potrafił prawidłowo ocenić swojego czynu. Chłopak uśmiechał się podczas odczytywania wyroku. Mówił również dziennikarzom, że jest z tego powodu zadowolony. Trafił na prawie 7 lat do Szpitala Państwowego Rusk, a po wyjściu legalnie zmienił nazwisko. Uznano go za zdrowego po zaledwie piętnastu minutach narady. Pracownicy szpitala, w którym przebywał do 1974 roku, uważali go za inteligentną, niezawodną i godną zaufania osobę.

Czytaj też: Mary Flora Bell – przerażająca historia jednej z najmłodszych morderczyń w historii

Mroczny sekret wykładowcy

Jeszcze tego samego roku młody mężczyzna rozpoczął studia. Zyskał nową tożsamość. Dopiero w 2013 roku świat sobie o nim przypomniał. Dlaczego? Do mediów dostała się informacja, że Wolcott zmienił nazwisko na St. James i pracuje jako profesor psychologii na Uniwersytecie w Illinois.

Wolcott zmienił nazwisko na St. James i pracuje jako profesor psychologii na Uniwersytecie w Illinois.fot.Hied5 /CC BY-SA 3.0

Wolcott zmienił nazwisko na St. James i pracuje jako profesor psychologii na Uniwersytecie w Illinois.

Jak się okazało, popełniona w młodości zbrodnia w żadnym stopniu nie odbiła się na karierze naukowej mężczyzny. Choć wiele osób apelowało o usunięcie go ze stanowiska, władze uczelni nie dopuściły do zwolnienia. Studenci bardzo cenili sobie jego zajęcia z psychologii eksperymentalnej. On sam był nagradzany za osiągnięcia naukowe. Mało tego, pod koniec lat 90. zyskał posadę przewodniczącego Wydziału Nauk Behawioralnych. Współpracownicy opisywali go jako „starszego hipisa”. Morderstwo, którego dokonał jako nastolatek, nie pozbawiło go wsparcia ze strony środowiska naukowego. W 2013 roku media interesowały się sprawą, jednak St. James unikał komentarzy na ten temat.

Źródła:

  1. Gardner A. M., What Happened to Jim Wolcott? Lingering Questions Span Four Decades, Jarrell 2013
  2. Robinson M., Boy who killed family turns up 46 years later as college professor, www.nbcnews.com, dostęp: 7.02.2023
  3. Teenager who killed his family became a psychology professor, www.georgianjournal.com, dostęp: 7.02.2023

KOMENTARZE (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wojtek

Pytanie, czy był szanowany za to, że stał się przykładem, jak leczyć tego typu przypadki, czy też jedynie argumentem za tezą, że zamiana ról między personelem i pacjentami szpitali psychiatrycznych nie wpłynie znacząco na jakość funkcjonowania palcówki? Tematem tabu jest skuteczność leczenia psychiki, więc pozwalam sobie na humor, sprowokować dyskusję. Trochę, jak w tej anegdocie z adwokatem (proszę wybaczyć mi, że pozwalam sobie na humor pod takim artykułem, to w celach refleksji): – Tato – oznajmia dumnie młody adwokat do ojca, właściciela kancelarii – W cztery dni skończyłem tę sprawę, z którą męczyłeś się 30 lat!
– Co ty, synu najlepszego zrobiłeś?! My przez 30 lat żyliśmy z tej sprawy! Teraz durny szukaj podobnej!

Nie trzeba być specjalistą, by zauważyć rosnący rynek usług psychologii, prawda? Może też ma takich mądrych ojców… Teraz zupełnie poważnie. 8 lat temu do zboru na południu Polski trafił kilkunastolatek, leczył się od 3 lat na natręctwo. Tym natręctwem był wewnętrzny przymus krwawego mordu. Chłopak był w rozpaczy, bo jego stan się pogarszał, wyobrażania podkładanych bomb, ludzi wrzucanych pod koła aut uderzały go zupełnie nieoczekiwanie. Tonący brzytwy się chwyta, ten był na tyle odważny, żeby po pomoc pójść choćby do „sekty”, bo w swoim tradycyjnym kościele dostał tylko radę, by leczyć się u psychologa. U psychologa dostał skierowanie do psychiatry, gdzie dostał leki, które co prawda otumaniają i odbierają chęć do działania, ale wewnętrzny przymus zbrodni rósł z miesiąca na miesiąc. Trafił do ludzi, których antropologia prócz somy i psyche bierze pod uwagę pneumę, czyli ducha. Tak, jak dla somy trucizną jest metanol, bo oślepia lub zabija tak dla ducha zabójczy i oślepiający jest okultyzm. Skąd to wiadomo? Z obserwacji przypadków. Tu „niewinnym” okultyzmem w postaci technik manipulacji zajmował się ojciec nieszczęśnika, bo był handlowcem. Zarabiał dużo, kosztem zdrowia pneumicznego dziecka, czego oczywiście nie był świadomy. Po rozmowie z pastorem i krótkiej modlitwie chłopak dostał uzdrowienie na kilka miesięcy w ciągu jednego spotkania. Wrócił po pomoc, gdy tylko zaobserwował wracające objawy. Znów dostał uzdrowienie. Sytuacja powtarzała się jeszcze 3-4 razy, do czasu wyleczenia. Taka ciekawostka historyczna i sposób, jak odebrać chleb z masłem i szynką vege kancelariom psychicznym…

Zobacz również

Historia najnowsza

Anioł śmierci z Grantham. Pielęgniarka zatruła 13 dzieci, wstrzykując im śmiertelne dawki potasu

Była zatrudniona zaledwie osiem i pół tygodnia. W tym czasie zatruła trzynaścioro dzieci, z których czworo zmarło. Wstrzyknęła im śmiertelne dawki potasu.

16 września 2022 | Autorzy: Neil Bradbury

Zimna wojna

Morderca królowych piękności

Jego „portfolio” wypełniają zdjęcia młodych, atrakcyjnych kobiet. Uczestniczek konkursów piękności i modelek. Obiecywał im karierę, po czym brutalnie mordował.

4 grudnia 2021 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Historia najnowsza

Chuć, śmierć i robactwo – czyli obłęd seryjnego mordercy Bogdana Arnolda

Przy tej historii bledną najstraszniejsze hollywoodzkie horrory. W latach 60. XX wieku, w komunistycznej Polsce, psychopata Bogdan Arnold urządził sobie i swoim kobiecym ofiarom wyprawę...

9 września 2021 | Autorzy: Marcin Moneta

XIX wiek

Katolicki ksiądz zabił i poćwiartował ciężarną. Wcześniej gwałcił i mordował dzieci

Rozprawy, w których sądzi się duchownych, od zawsze przyciągały dużo uwagi. Z jednej strony nie należą one do częstych, z drugiej – pozycja oskarżonych jest...

20 marca 2021 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

XIX wiek

Fritz Haarmann – krwawy rzeźnik z Hanoweru 

We wrześniu 1918 roku policja odwiedziła mieszkanie Fritza Haarmanna, hanowerskiego handlarza mięsem, w związku ze zgłoszeniem zaginięcia 17-letniego Friedela Rothego. Wizyta nie pomogła w odnalezieniu...

23 stycznia 2021 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Dwudziestolecie międzywojenne

Bestialskie zabójstwo 12-latki. Zbrodnia, która odebrała niewinność Los Angeles

Los Angeles w latach 20. ubiegłego wieku bynajmniej nie było miastem aniołów. Wysoka przestępczość, korupcja i rosnący brak zaufania do organów ścigania tylko pogarszały jego...

16 października 2020 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.