Ważący kilkaset kilogramów kamień z Rosetty krył klucz do odczytania hieroglifów. Ale potrzeba było jeszcze kogoś, kto będzie potrafił go użyć...
O samym momencie odnalezienia tego arcyważnego dla nauki kamienia wiadomo niewiele. Natrafiono na niego w okolicy miasta, które wtedy nazywało się Raszid (obecnie jest to portowa Rosetta). O wiele bardziej interesujący jest czas, w którym to nastąpiło. Otóż był to rok 1799, a wymieniane daty dzienne to 15 lub 19 lipca. Był to czas wyprawy Napoleona do Egiptu, która zakończyła się jego militarną klęską. Zresztą sam Napoleon wrócił do Francji wcześniej niż jego żołnierze.
7,5 kilometra na północny zachód od Rosetty budowany był akurat Fort Julien. I niewiele brakowało, by kamień, który stał się kluczem do odczytania hieroglifów, skończył jako fragment jego ściany. O to, by inskrypcje nie wylądowały na śmietniku historii, miał się zatroszczyć porucznik Pierre Bouchard, który nadzorował prace inżynieryjne. W tym kontekście wymienia się też dowódcę wojsk saperskich Dhautpola. Możliwe jednak, że kamień znalazł jakiś szeregowy żołnierz, którego nazwiska nigdy nie poznamy. Ktokolwiek za tym stał – zauważył, iż jest to coś szczególnie interesującego. Na szczęście.
Niedługo później kamień z Rosetty rozpoczął swoją instytucjonalną drogę. Najpierw zapoznał się z nim Michel-Ange Lancret z założonego przez Napoleona Instytutu Egipskiego w Kairze. Kamień trafił tam w połowie sierpnia. Na miejscu konsylium naukowców opracowało metody kopiowania znajdującego się na nim tekstu. Po wykonaniu kopii rozesłano je do lingwistów, mając nadzieję na szybkie odczytanie inskrypcji.
Zwycięzca bierze wszystko
Jednakże kamień z Rosetty miał wymknąć się Francuzom z rąk. Będące w odwrocie – po podpisaniu porozumienia z Brytyjczykami – wojska przetransportowały zabytek do Aleksandrii, skąd planowano wysłać go do Paryża. Nagle zjawił się tam pułkownik Tomkyns Hilgrove Turner. Na podstawie podpisanego przez stronę francuską aktu kapitulacji zażądał wydania kamienia. Artykuł XVI tego aktu zakładał, że znalezione przez Francuzów artefakty zostaną przekazane Brytyjczykom. Generał de Menou próbował jeszcze ratować sytuację, twierdząc, że jest to część jego prywatnego majątku, ale nic to nie dało.
Kamień na pokładzie również przejętej przez Wielką Brytanię francuskiej fregaty L’Égyptienne w lutym 1802 roku dotarł do Portsmouth. Najpierw trafił do zlokalizowanego w Londynie Towarzystwa Antykwarycznego. Pod koniec roku decyzją króla Jerzego III znalazł się w zbiorach British Museum, gdzie przebywa do dzisiaj. W roku 2003 kwestia jego powrotu do Egiptu została podniesiona przez słynnego egiptologa Zahiego Hawassa, ówczesnego sekretarza generalnego Najwyższej Rady Starożytności przy Ministerstwie Kultury w Egipcie, jednak jego wysiłki spełzły na niczym.
Pierwsze próby odczytania inskrypcji
Kamień z Rosetty waży niemało, bo około 762 kg. Jego wymiary to 112,3 cm x 75,7 cm x 28,4 cm. Został wykonany z czarnego granodiorytu. Znaleziono na nim napisane w 3 językach inskrypcje. Pierwsza z nich, licząca 14 wierszy (tylko tyle zachowało się do czasów współczesnych, przez wieki napisy bowiem uległy częściowemu wytarciu), była częścią hieroglificzną i została dość szybko rozpoznana.
Jeszcze naukowcom Napoleona w Kairze łatwo przyszło odczytanie części ostatniej, liczącej 54 wiersze, ponieważ została ona napisana w języku greckim. Zabrał się do tego jeden z napoleońskich generałów, prywatnie hellenista. Przez jakiś czas łamano sobie głowy nad tym, czym jest część środkowa (najmniej uszkodzona) o długości 32 wierszy. W końcu zorientowano się, że jest to zapis demotyczny. W skrócie była to po prostu „ludowa” (od greckiego „demos”, czyli lud), uproszczona wersja hieroglifów.
Czytaj też: Mechanizm z Antykithiry. Antyczny cud techniki
Treść kamienia z Rosetty
O czym była mowa w tej inskrypcji? Pochodziła ona ze 196 roku p.n.e., a jej celem było rozsławienie pewnego dokumentu, tzw. dekretu memfickiego. Jego autorami byli kapłani egipscy, którzy zebrali się na synodzie w Memfis. Wychwalano w nim panującego w Egipcie w latach 204–180 p.n.e. Ptolemeusza V Epifanesa. Dziękowano mu w ten sposób za otrzymane od niego przywileje i wszelkie inne dobrodziejstwa.
O ile z wiadomych przyczyn kamień z Rosetty jest dla świata nauki wręcz bezcenny, to w momencie jego wykonania nie był czymś unikalnym. Wykonano nawet kopie tej inskrypcji. Zresztą zobowiązywał do tego ostatni jej paragraf, na mocy którego miała zostać wystawiona we wszystkich egipskich świątyniach od klasy pierwszej do trzeciej. Znane są i inne, młodsze wersje inskrypcji. Pierwsza została odkryta w Hermepolis Parva. Druga została wyryta na ścianie świątyni Izydy na File.
Jak odczytać hieroglify?
Ówczesny świat nauki dysponował greckim tekstem inskrypcji, w pełni zrozumiałym i odczytanym. Wydawać się zatem mogło, że odcyfrowanie hieroglifów będzie tylko kwestią czasu. Zresztą panowało takie właśnie powszechne przekonanie. Zabierali się za to nawet kompletni amatorzy, licząc, że zapiszą się na kartach historii. Okazało się jednak, że wcale nie jest to takie łatwe. Zapewne przyczyną było zbyt sztywne trzymanie się utartych schematów, sięgających – jak pisze o tym C. W. Ceram – nawet czasów Herodota, oraz błędnych założeń autorstwa Horapollona. Potrzeba było świeżego spojrzenia.
W tym kontekście często – i słusznie – wymieniane jest nazwisko angielskiego badacza Thomasa Younga, który prowadził swoje prace od roku 1814. Cztery lata później udało mu się zaprezentować listę ponad 200 hieroglificznych znaków, ale tylko w przypadku 25% z nich był w stanie wyjaśnić ich znaczenie. W odniesieniu do inskrypcji z kamienia z Rosetty skupił się głównie na kartuszu (były to dekoracyjne owalne ramki, w których występowały imiona królewskie) Ptolemeusza.
Główna nagroda w kategorii odczytania hieroglifów wędruje jednak do kogoś innego. Kogoś, kto dostrzegł nie tylko same litery, ale i podstawy systemu, na których oparte było to starożytne pismo.
Czytaj też: Mumie ze złotymi językami
Francuski geniusz
Już w młodości miał się odgrażać, że uda mu się odczytać hieroglify. I rzeczywiście stało się to jego życiową pasją, żeby nie powiedzieć obsesją. To urodzony w 1790 roku Jean-François Champollion. Wybitny lingwista tamtych czasów, znawca języków starożytnych i orientalnych. Pierwszą próbę odczytania hieroglifów, jeszcze nieskuteczną, podjął po przeprowadzce do Paryża w 1807 roku. Kolejne podejście wykonał w roku 1814. Znowu porażka.
W międzyczasie Champollion zaangażował się w politykę, co przypłacił trwającym 18 miesięcy aresztem domowym. W tamtym okresie zdarzało się, że ledwo wiązał koniec z końcem. Po powrocie do Paryża w 1821 roku często musiał liczyć na pomoc starszego brata. Nie rezygnował jednak z prób odczytania hieroglifów. Tym razem zaczął porównywać napisy z kamienia z innymi, jakimi dysponowano, skupiając się na kartuszach. Z pewnością pomocny okazał się też znaleziony w 1815 i przetransportowany w 1821 roku do Wielkiej Brytanii tzw. obelisk z Philiae, na którym znajdowała się inskrypcja zapisana hieroglifami oraz w języku greckim. I na niej również obecne były kartusze oraz imię Ptolemeusza. Champollionowi udało się m.in. odczytać imię Kleopatra.
Wreszcie przełom
Pierwsze istotne spostrzeżenia zawarł w wydanym w 1822 roku dziele Lettre à M. Dacier, relative à l’alphabet des hiero-glyphs phonétiques, które doprecyzował w wydanym w 1824 roku Précis du système hiéroglyphique des anciens Égyptiens. W kontekście możliwości odczytywania hieroglifów jego dzieła okazały się przełomowe, chociaż przez dziesięciolecia je szkalowano i traktowano jak wytwór fantazji. Sam Champollion do końca życia pracował nad słownikiem hieroglifów, nie zważając na pogarszający się stan zdrowia. Spędził nawet 18 miesięcy w Egipcie. Zmarł nagle w Paryżu w 1832 roku. Podejrzewa się, że przyczyną jego śmierci mógł być udar. Ostatnie prace Champolliona zostały opublikowane przez jego brata.
Champollionowi niestety nie udało się dojść do punktu, w którym mógłby płynnie czytać egipskie pismo. Względną tego typu sprawność osiągnięto dopiero w połowie XIX wieku. Jednakże jego badania m.in. nad kamieniem z Rosetty stały się kamieniem milowym na drodze ku odczytaniu hieroglifów.
Bibliografia
- Castleden, Wydarzenia, które zmieniły losy świata, Bellona, Warszawa 2008.
- Ceram, Bogowie, groby i uczeni, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
- Chalaby, Egipt: od Kairu do Abu Simbel i Synaju, Editoriale Bonechi, polska edycja: Łódź 1995.
- Dębowska-Ludwin, Champollion, kamień z Rosetty i refleksja na ich temat na światowych znaczkach pocztowych, „Perspektywy Kultury”, nr 2/2022.
KOMENTARZE (4)
błąd w dacie powrotu do Paryża
Dziękujemy za czujność, poprawione.
Dlaczego jest tak, że wszystkie te odkrycia są ujawniane w błyskawicznym tempie, tak jak turystyka gwałtownie spadła z powodu ograniczeń covidowych? Twierdzę, że od dłuższego czasu siedzą nad wieloma „odkryciami”, takimi jak to, zachowując je dla siebie z jakiegokolwiek powodu, dopóki rząd nie pozwoli im ujawnić informacji szerszej publiczności w celu poruszenia turystyki.
Gdzie jest przejrzystość ich odkryć? W tym momencie, biorąc pod uwagę, że najwyraźniej są spragnieni uwagi – co byłoby złego w pokazywaniu skanów papirusu lub zdjęć wszystkich posągów? Dlaczego dostajemy tylko setki drewnianych, malowanych skrzynek? Gdzie są skany LIDAR nowego miasta Luksor, które odkryli? Czy musimy lecieć na drugi koniec świata, żeby zobaczyć to w ich muzeach? Czy musimy być zatwierdzonym naukowcem i płacić duże sumy pieniędzy za dostęp do ich badań? Czy musimy czekać pięć lat, aż kanał Discovery nakręci o tym specjalny dokument? (uwaga: nie jest to kwestia specyficzna dla egiptologii – jest to stan starożytnej archeologii w każdym kraju)
Oni tak szybko przypisują daty i nazwy tym odkryciom – ledwie wyszli z ziemi i już dokładnie wiedzą, do której dynastii i okresu czasu są przypisani. Jaka jest ich metodologia? Wszakże – ich metodologia nadal twierdzi, że piramidy zostały zbudowane przez faraonów, którzy wyrzeźbili swoje imię w wejściu – tak jakbym miał namalować graffiti na konstrukcji, a 1000 lat później przypisanie tego, kto ją zbudował, to ja, ponieważ umieściłem swoje imię na to.
Skąd mają pewność, że infrastruktura otaczająca rzekome sarkofagi została zbudowana przez tych samych ludzi, którzy są tam pochowani? Jaki jest wyraźny związek między tym, co znamy jako kulturę egipską, a megalitami znalezionymi w Egipcie?
Ok, a dlaczego te odkrycia miałyby być przejrzyste i szeroko publikowane? Po co mieliby się dzielić tą wiedzą? Dlaczego miałaby ich interesować nasza pewnośc?
Wiedza to skarb a skarbem nie warto się dzielić.