Lata 40. i 50. USA. Al Capone już wolny, ale skończony, Lucky Luciano siedzi, John Gotti dopiero się urodził. Po przetasowaniach mafia nadal ma się dobrze.
Prym w amerykańskim świecie mafijnym wiódł Nowy Jork. To przede wszystkim tam działało słynnych Pięć Rodzin mafijnych: Gambino, Genovese (które przez wiele lat rywalizowały ze sobą), Bonnano, Lucchese oraz Colombo. Zajmowały się ściąganiem haraczy, wymuszeniami, przemytem, prostytucją, handlem narkotykami, hazardem i bukmacherką. Ośrodki w Chicago, gdzie schedę po Alu Capone przejął Paul Ricca, a po nim Tony Accardo, Nowym Orleanie czy Los Angeles (tam bossem próbował być Ignatius „Jack” Dragna, ale jego organizację nazywano Mafią Myszki Miki) zdecydowanie nie były wtedy tak silne.
Krajobraz po wojnie
Słowo „wojna” nie znalazło się tutaj przez przypadek. To, co działo się w świecie mafii w latach 40. i 50. w dużej mierze ukształtowały wydarzenia z lat 30. Przede wszystkim była to słynna wojna castellammaryjska, w której Salvatore Maranzano pokonał Giuseppe „Joe” Masserię i został capo di tutti cappi.
Po części zawdzięczał to zdradzie zaufanego człowieka Masserii, Lucky’ego Luciano, który zresztą potem zdradził i swojego nowego szefa. Maranzano został zasztyletowany w 1931 roku, a Luciano, umocniwszy swoją pozycję, stworzył Komisję, w skład której weszli bossowie z najważniejszych mafijnych rodzin. Z kolei Luciano został w 1936 roku przyskrzyniony na 30–50 lat za sutenerstwo przez prokuratora Thomasa E. Deweya, a w 1946 roku deportowano go do Włoch. Próbował jeszcze później zainstalować się na Kubie, ale po amerykańskich naciskach i przez to państwo został deportowany.
Na pierwszy plan wysunął się reprezentujący rodzinę Genovese Frank Costello, były consigliere Luciano. Ale i jemu nie dane było rządzić w spokoju. Oto bowiem w 1957 roku z Włoch powrócił boss Vito Genovese, który wcześniej ewakuował się z USA w obliczu oskarżeń o zabójstwo. Cóż, boss może być tylko jeden. Genovese nasłał nawet na Costello hitmana, Vincenta „the Chin” Gigante, ale ten nie wykonał zadania. Frank Costello uznał jednak, że zdrowiej dla niego będzie oddać stery rządów. Natomiast Vito Genovese sam źle skończył, po części na skutek słynnej „konferencji w Apalachin”, o której będzie jeszcze mowa.
Najsłynniejszy Polak w mafii amerykańskiej
Pisząc o mafii w USA, nie można nie wspomnieć o jednej osobie. To Meyer Lansky, a właściwie Majer Suchowlański. Urodził się 4 lipca 1902 roku w Grodnie. Pochodził z rodziny polskich Żydów. Zapytany o państwo pochodzenia, zawsze wymieniał Polskę. Już jako nastolatek zetknął się z Luciano, z którym trzymał później przez wiele lat. Lucky mawiał o nim, że rozumie włoski umysł nawet lepiej niż on sam. Lansky przez długi czas był ważną figurą, a Luciano zawsze mógł na niego liczyć.
W latach 40. i 50. Lansky robił interesy z Benjaminem Siegelem, którego dobrze znał jeszcze z czasów prohibicji. Tym razem zainwestowali w hotel z kasynem Flamingo w Las Vegas. Sposób, w jaki Siegel nim zarządzał, rozsierdził innych mafiosów – głównie z powodu strat kasyna i szastania pieniędzmi przez Siegela. Gangster został zastrzelony 20 czerwca 1947 roku w domu kochanki. Udział Lansky’ego w tej sprawie nie jest do końca jasny. Możliwe, że ostatecznie to jego głos okazał się decydujący, a wyrok został zatwierdzony przez samego Luciano, który wciąż miał wpływ na to, co działo się w amerykańskim światku przestępczym.
Czytaj też: Victor Lustig – człowiek, który sprzedał wieżę Eiffla i oszukał Ala Capone
Nietykalny Meyer Lansky
W latach 50. Meyer Lansky postanowił zainwestować w kasyna za granicą. Dogodnym terenem okazała się Kuba rządzona przez Fulgencio Batistę, z Lansky którym znalazł wspólny biznesowy język. Wydarzeniem było otwarcie 10 grudnia 1957 roku kasyna/hotelu Riviera, pierwszego w Hawanie budynku z klimatyzacją. Jednakże historia spłatała Lansky’emu figla: władzę na Kubie przejął Fidel Castro, który nakazał zamknięcie wszystkich kasyn. Lansky miał na tym stracić od 14 do 18 milionów dolarów. I przypłacił całą sprawę zawałem.
Ale jak to możliwe, że podczas gdy inni bossowie i gangsterzy lądowali za kratkami, Lansky żył sobie spokojnie przez tak wiele lat? Spekuluje się, że był w posiadaniu zdjęć kompromitujących ówczesnego szefa FBI Johna Edgara Hoovera, który nie chciał nawet przyznać, że w USA istnieje coś takiego jak mafia.
Na początku lat 50. przy okazji śledztwa Komisji Kefauvera Lansky został jedynie skazany za fałszerstwo i hazard. Zapłacił 2500 dolarów grzywny i odsiedział dwa z trzech miesięcy. Ostatecznie organy ścigania dorwały go dopiero w roku 1970, kiedy oskarżono go o oszustwa podatkowe. Chodziło o miliony dolarów pochodzące z kasyn w Las Vegas. Do procesu jednak nigdy nie doszło ze względu na coraz słabsze zdrowie Lansky’ego. Zmarł na raka 15 stycznia 1983 roku, przeżywszy niemalże 81 lat.
Czytaj też: Kim był Lucky Luciano?
Gdzie był wymiar sprawiedliwości?
Jak to możliwe, że tak szeroko zakrojona działalność mafii nie została ukrócona? Część policjantów, prokuratorów, a nawet polityków była po prostu skorumpowana. Ale czy to wszystko tłumaczy? Faktem jest, że amerykańskie organy ścigania były na tej płaszczyźnie nieproporcjonalnie nieskuteczne. Dlatego czasem inicjatywę próbowali przejąć politycy, jak np. The Senate Special Committee to Investigate Crime in Interstate Commerce pod wodzą demokratycznego senatora Estesa Kefauvera, która w 1950 i 1951 roku objechała Stany Zjednoczone, przesłuchując podejrzanych o ciemne interesy oraz lokalnych funkcjonariuszy i przedstawicieli władz.
Wśród osób, które zamierzano wziąć pod lupę przed przyjazdem Komisji do danego miasta, nagle zaczynała się szerzyć choroba nazywana „kefauveritis”. Dostawały one niewytłumaczalnych ataków serca, zapaleń krtani lub… nagle zaczynały czuć nieprzepartą ochotę na zwiedzanie świata. Ci, którym nie udało się uniknąć zeznań, masowo powoływali się na 5. poprawkę. Rezultaty nie były może spektakularne, ale wykryto wiele powiązań korupcyjnych. Utrącono też parę osób. Po tym, jak w Nowym Jorku przyciśnięto Franka Costello jego pozycja znacząco osłabła. Stwierdzono też potężne powiązania byłego burmistrza Nowego Jorku Williama O’Dwyera ze światkiem przestępczym. On sam stał się wręcz symbolem korupcji.
Wtopa w Apalachin
Czasami czynnikiem decydującym o ujawnieniu istnienia struktur mafijnych bywał (wątpliwy) przypadek. Tak było chociażby ze słynną konferencją mafii w Apalachin, w stanie Nowy Jork. Została ona prawdopodobnie zaaranżowana przez Vito Genovese, który być może miał chrapkę na tytuł capo di tutti cappi. Do omówienia były też sprawy związane z biznesem narkotykowym. Konferencję zorganizowano w posiadłości Josepha Barbary, szefa Canada Dry Bottling Company. Ale ilość pojawiających się tam limuzyn zwróciła 13 listopada 1957 roku uwagę funkcjonariusza policji stanowej, który wezwał posiłki i… trafił w dziesiątkę.
Widok spanikowanych bossów uciekających do lasu musiał być tego wart. I chociaż na terenie posiadłości nie znaleziono wystarczających dowodów, by ich wszystkich powsadzać, to jednak „wtopa” z Apalachin odcisnęła swoje piętno. Wstyd. Kompromitacja. Dekonspiracja struktur mafijnych. Nawet FBI musiało przyznać, że mafia jednak istnieje. Tylko… czy ktoś nie wsypał? Być może stali za tym przeciwnicy Genovese, który zresztą w 1959 roku został skazany na 15 lat. Został po części wrobiony w handel narkotykami przez rodzinę Gambino. A w kontekście sprawy Apalachin w kręgu „podejrzanych” pojawiał się i Meyer Lansky.
Czytaj też: 10 sposobów na picie w czasach prohibicji. Dowiedz się, jak Amerykanie zręcznie omijali prawo
USA i mafia razem przeciw nazistom
Fakt zwrócenia się przez USA do mafii z prośbą o pomoc w zapobieżeniu sabotażom ze strony osób inspirowanych przez nazistów może wydać się zaskakujący. Chodziło o pracowników doków, którzy mieli otrzymywać instrukcje z zacumowanego w pobliżu wód USA U-Boota. Związki zawodowe miały znajdować się wtedy pod wpływem mafii, która miała w założeniu zapobiec tej infiltracji. Zresztą – jak się po latach okazało – mafia postanowiła dopomóc nieco losowi. Otóż 11 lutego 1942 roku nocne niebo nad Hudson River nagle pojaśniało. Na pokładzie byłego francuskiego liniowca Normandie (przechrzczonego na Lafayette i wykorzystywanego do transportowania żołnierzy) wybuchł olbrzymi pożar.
Czy był to sabotaż nazistów? Otóż… niekoniecznie. Jak po latach przyznali Meyer Lansky oraz w pośmiertnych wspomnieniach Lucky Luciano, była to robota mafii, która chciała dopomóc rządowi amerykańskiemu w podjęciu jedynej słusznej decyzji: zaangażowania Luciano w tę specyficzną działalność kontrwywiadowczą. Udało się. Ruszyła operacja „Podziemie” (Underworld), w którą Lucky rzeczywiście się zaangażował. Oczywiście nie za darmo. Został przeniesiony do lżejszego więzienia. Ale potem i tak trafił do Włoch.
Oprócz Luciano deportowano również innych zamieszanych w działalność przestępczą Włochów. Pewne straty, w tym na skutek konferencji w Apalachin, zostały poniesione, lecz to nieodłączny element tego biznesu. Mafią w końcu zajęło się FBI. Ale biznes nadal się kręcił. Na prawdziwy wymierzony w jej struktury cios USA musiały poczekać jeszcze kilkadziesiąt lat…
Inspiracja:
Bibliografia:
- Hendley, American Gangsters, Then and Now: An Encyclopedia, ABC-Clio LLC, Santa Barbara 2010.
- History of La Cosa Nostra, www.fbi.gov, dostęp: 09.12.2022.
- B. Jacobs, The Rise and Fall of Organized Crime in the United States, „Crime and Justice”, Vol. 49/2020.
- Repetto, American Mafia. A History of Its Rise to Power, Henry Holt and Company, LLC, New York 2004.
- Sifakis, The Mafia Encyclopedia, Facts On File, Inc., New York 2005.
KOMENTARZE (1)
Od 30 lat nie było wtopy grubej ryby z produkcji lub dystrybucji narkotyków. Wojna w Afganistanie o opiaty jest jakąś wskazówką, że mafia narkotykowa jest dziś mocniejsza niż 50 lat temu. W końcu skala narkomanii jest znacznie większa niż wtedy, więc i kwoty to już nie są miliony. Posłowie wąchający biały proszek i w szlafroku chodzący po Sejmie są bezpieczne usuwani w cień, nikt nie pęka. W międzyczasie rozkwitły wszędzie tzw. służby specjalne, które mają zgodę od polityków, aby nielegalnie zdobywać środki na działalność. Juarez w Chihuahua, miasto graniczne z USA jest mniej bezpieczne niż Dziki Zachód, jest siedzibą fabryk wielu legalnych koncernów – mafiosi mogą szmuglować tirami bez wiedzy właściciela transportu. Reżimy walczące drakońskimi karami za narkotyki są odsądzane od czci i wiary przez skorumpowane media domagające się swawoli dilerów i narkomanów. Młodzieży serwuje się wzory do naśladowania: zaćpane oczy, narkotyczne melodie, jarających skręty polityków. Ten świat potrzebuje przebudzenia.