Ciekawostki Historyczne

16 października 1813 roku pod Lipskiem rozegrała się „bitwa narodów” – jedna z największych batalii w dziejach i najcięższa porażka Napoleona...

„Oto pomnik wyzwolenia ojczyzny” – powiedział 20 V 1913 roku nadburmistrz Wrocławia Paul Matting o otwieranej przez niego Hali Stulecia. Ta perełka ówczesnej architektury jednak już na etapie projektu była kością niezgody między władzami miasta a cesarzem Wilhelmem II. Co ciekawe, w owym konflikcie wcale nie chodziło o kwestie budowlane, ale o… rozegraną 100 lat wcześniej bitwę pod Lipskiem.

Rozmiłowany w militaryzmie niemiecki monarcha liczył na to, że właśnie setna rocznica zwycięskiej dla Prus i wojsk koalicyjnych bitwy narodów będzie uczczona otwarciem wrocławskiej Hali Stulecia i inauguracją wielkiej wystawy prezentującej gospodarczy dorobek Śląska. Tymczasem rada miejska miała zupełnie inny pomysł. Wbrew zaleceniom dworu cesarskiego uznała, że to ogłoszona we Wrocławiu w marcu 1813 roku proklamacja króla Prus Fryderyka Wilhelma III wzywająca lud niemiecki do walki z Napoleonem będzie tematem przewodnim wrocławskich uroczystości.

„Oto pomnik wyzwolenia ojczyzny” – powiedział 20 V 1913 roku nadburmistrz Wrocławia Paul Matting o otwieranej przez niego Hali Stulecia.fot.Polona/domena publiczna

„Oto pomnik wyzwolenia ojczyzny” – powiedział 20 V 1913 roku nadburmistrz Wrocławia Paul Matting o otwieranej przez niego Hali Stulecia.

Wobec takiego afrontu cesarz zwyczajnie obraził się na miasto i na fetowanie niechcianej rocznicy wysłał swojego syna. Sam natomiast być może udał się oczami wyobraźni na pola wokół Lipska, gdzie…

Niezwyciężony

…16 X 1813 roku trzy salwy armatnie oddane około godz. 8.30 z pozycji wojsk austriackich ks. Karla Schwarzenberga rozpoczęły jedną z największych bitew w historii. Sprzymierzeni w VI już koalicji wrogowie Francji pokrzyżowali plany Napoleona. Ten bowiem liczył na to, że po niekończących się manewrach i przemarszach sił koalicyjnych uda mu się wreszcie wydać na własnych warunkach decydującą i zwycięską bitwę, która przesłoni ogrom klęski wyprawy na Moskwę sprzed roku.

Cesarz w dalszym ciągu wierzył w moc swego geniuszu, który przecież pozwolił mu na ocalenie resztek Wielkiej Armii nad Berezyną i odniesienie błyskotliwych zwycięstw nad wojskami prusko-rosyjskimi pod Lützen oraz Budziszynem w maju 1813 roku. Owszem, potem przyszły dotkliwe porażki jego marszałków pod Grossbeeren, nad Kaczawą, pod Kulm czy Dennewitz. Ale sam Napoleon nadal pozostawał niezwyciężony w bezpośrednim starciu z wrogą koalicją.

Zobacz również:

W niewiedzy

Mimo usilnych starań cesarskich sztabowców w połowie października Napoleon nie miał pojęcia, z jak wielkimi siłami przeciwników przyjdzie mu się zmierzyć. Zdając sobie jednak sprawę, że koalicjanci dysponują przewagą liczebną, postanowił pobić po kolei zmierzające koncentrycznie w kierunku Lipska wojska przeciwników.

Z północy nadciągali Jean Baptiste Bernadotte (dawny marszałek Napoleona, który po porzuceniu służby u boku cesarza Francuzów został królem Szwecji i Norwegii) oraz feldmarszałek Blücher. Z południa ciągnęła armia ks. Schwarzenberga. Mały kapral pokładał jednak nadzieję w swoim położeniu. Wybór miejsca bitwy zdawał się bowiem znakomity. Lipsk był częściowo obwarowany średniowiecznymi murami oraz na wpół zasypaną fosą, wokół której rozciągały się szerokie bulwary wysadzane drzewami. Za sobą wojska francuskie miały rzekę Elsterę, a gęsta sieć jej dopływów i cieków otaczających miasto była trudną do sforsowania zaporą.

Mimo usilnych starań cesarskich sztabowców w połowie października Napoleon nie miał pojęcia, z jak wielkimi siłami przeciwników przyjdzie mu się zmierzyć.fot.Carl Rechlin/domena publiczna

Mimo usilnych starań cesarskich sztabowców w połowie października Napoleon nie miał pojęcia, z jak wielkimi siłami przeciwników przyjdzie mu się zmierzyć.

Położenie Napoleona miało tylko jedną, ale jak się okazało, poważną wadę. Otóż, w razie niepowodzenia siły cesarza mogły wycofać się właściwie tylko jedyną drogą – przez wiodący na południowy zachód most nad Elsterą w Lindenau.

Czytaj też: Napoleon Bonaparte – droga ku chwale wiedzie przez… mosty

Wiara to podstawa

Cesarz jednak w ogóle nie dopuszczał myśli o jakimkolwiek niepowodzeniu. Sądził, że jego zwycięstwo będzie pewne. I to nawet przy nieznacznej przewadze liczebnej przeciwników. A wybrany przez niego wariant bitwy z położenia środkowego będzie pozwalał mniej licznym siłom cesarskim na łatwiejsze oraz szybsze przemarsze na zagrożone odcinki. Napoleona nie przerażała myśl, że takie położenie stwarzało jednocześnie niebezpieczeństwo okrążenia przez nieprzyjaciela, a nawet zamknięcia wojsk cesarskich w prawdziwej matni.

Plan Napoleona zakładał, że jako pierwsze pod nóż pójdą austriacko-prusko-rosyjskie siły ks. Schwarzenberga. Tam też cesarz skierował zasadniczą część swoich wojsk. Komendę nad 7 korpusami liczącymi ok. 120 tys. żołnierzy z 480 działami powierzył marszałkowi Muratowi. Liczył, że zdąży wygrać bitwę na południowym froncie, zanim oddziały Bernadotte’a i Blüchera pojawią się na północnych rubieżach Lipska, gdzie pod wodzą marsz. Neya pozostawił 50 tys. ludzi z 300 armatami.

Co więcej, Napoleon przewidywał również udział części wojsk osłaniających miasto od północy w pobiciu austriackiego księcia. Tego zadania miały się podjąć ponad 20-tysięczne siły korpusu marsz. Marmonta. Ten jednak, zanim zdążył choćby pomyśleć o zrealizowaniu cesarskiego planu, został zaatakowany przez forpoczty Blüchera.

Marschall Vorwärts (marszałek naprzód), jak nazywano pruskiego dowódcę ze względu na jego popędliwość, nie oglądając się na ostrożnego Bernadotte’a, przyspieszył marsz i już 15 X zameldował się na północnych przedpolach Lipska. Niespodziewanie szybkie pojawienie się tam dodatkowych 60 tys. Prusaków spowodowało, że już na początku realizacja misternego planu Napoleona stanęła po wielkim znakiem zapytania. Wiele zatem zależało od bitności jego żołnierzy i determinacji dowódców.

Czytaj też: Napoleon w Gołyminie i Pułtusku

Machina ruszyła

A tych siłom Napoleona przygotowanym na południowym odcinku walk nie mogło zabraknąć. Następnego dnia, krótko po pierwszych salwach austriackich dział, do ataku ruszyło blisko 133 tys. żołnierzy ks. Schwarzenberga. Frontalny atak przy wsparciu paruset dział zdawał się mieć wielkie szanse powodzenia, tym bardziej że austriacki dowódca wiedział o związaniu części sił napoleońskich na północ od miasta przez oddziały Blüchera.

Jednak pewny swego Schwarzenberg – który na jednym z odcinków frontu nawet osobiście prowadził atak – trafił na zdecydowany opór wojsk francuskich. Nacierający tutaj Austriacy, Prusacy oraz Rosjanie starli się m.in. z doskonale spisującym się korpusem ks. Józefa Poniatowskiego. W okolicach wsi Dölitz polskie działa przez długie godziny skutecznie powstrzymywały nacierające kolumny koalicjantów. Dopiero podesłane przez Schwarzenberga silne jednostki rosyjskiej kawalerii rezerwowej zmusiły Polaków i wspierające ich dwie dywizje francuskie do cofnięcia się w kierunku Lipska. Dzięki temu Austriakom udało się tu przedostać na drugi brzeg rzeki Pleisse. Groziło to niebezpiecznym wyłomem w liniach francuskich.

Widząc tę sytuację, Napoleon posłał do ataku dywizję starej gwardii. To pozwoliło na zażegnanie niebezpieczeństwa. Do niewoli wzięto ponad 1,5 tys. austriackich żołnierzy wraz z dowodzącym nimi gen. Merveldtem – niechlubnie wsławionym rozstrzeliwaniem galicyjskich powstańców z roku 1809.

Czytaj też: Wunderwaffe pod Borodino. Czy tajna broń Rosjan mogła przyspieszyć upadek Napoleona?

To się może udać

Intensywność ataków koalicji na południowym froncie szła w zawody z zaciętością obrony wojsk Napoleona. Leżąca w centrum walk wieś Wachau w ciągu dwóch godzin aż sześciokrotnie przechodziła z rąk do rąk, by ostatecznie pozostać w posiadaniu żołnierzy napoleońskich. Podobnie rzecz się miała z Lindenau – najważniejszą trasą ewentualnego odwrotu sił cesarskich. Ta przeprawa dostała się na jakiś czas w ręce austriackiego korpusu gen. Giulaya, który za wszelką cenę chciał zamknąć Francuzom drogę ucieczki. Operujący na tamtym odcinku 20-tysięczny francuski korpus gen. Bertranda po blisko godzinnej krwawej walce zdołał wyprzeć Austriaków z Lindenau.

Intensywność ataków koalicji na południowym froncie szła w zawody z zaciętością obrony wojsk Napoleona.fot.Babaev P.I. /domena publiczna

Intensywność ataków koalicji na południowym froncie szła w zawody z zaciętością obrony wojsk Napoleona.

Nie mniej dramatyczne sceny rozgrywały się na lewym skrzydle wojsk napoleońskich. W okolicach wsi Liebertwolkwitz cudów waleczności dokazywali gen. Lauriston oraz marsz. Macdonald ze swoimi korpusami. Zabudowania i wznoszące się w pobliżu niezwykle ważne strategicznie wzgórze Kolmberg, zwane też Redutą Szwedzką, kilkukrotnie zmieniały swoich właścicieli. Dopiero około godz. 16 stało się jasne, że mimo brawurowych ataków Rosjan i Prusaków na tym odcinku nie uda się im zająć pozycji na wzgórzu. Jego posiadanie oznaczało kontrolę nad środkiem pola bitwy.

Sytuacja na froncie południowym zdawała się więc stabilizować. Poniesione do tej pory ogromne straty po stronie sprzymierzonych sprawiły, że Napoleon zaczął wierzyć w możliwość pobicia Schwarzenberga. Potrzebne było jednak zdecydowane kontruderzenie. I to jak najszybciej.

Łam i miażdż!

Będący cały czas na polu bitwy Napoleon już około godz. 14 uznał, że nadszedł czas na generalną rozprawę na południowych przedpolach Lipska. Do tego zadania oddelegował swego szwagra marsz. Murata. W krótkich żołnierskich słowach cesarz nakazał mu uderzenie 4 dywizjami wspieranymi 150 armatami oraz kawalerią rezerwową. Na odchodne rzucił: „Łam i miażdż!”.

Na takie słowa zdawał się tylko czekać kolorowy marszałek. Natarcie 16 tys. piechurów i 12 tys. kawalerzystów zatrzęsło ziemią. Zupełnie nieprzygotowane na taki obrót spraw linie sprzymierzonych ugięły się pod naporem masy ludzi i koni. Rzucone w sukurs rezerwy rosyjskich grenadierów i kirasjerów rozsypały się pod huraganowym ogniem francuskiej piechoty i doskonale wstrzelanych dział gen. Drouota, który tego dnia zdawał się być obecny na każdym odcinku walk.

Niestety impet francuskiego natarcia szybko osłabł. Kolejne szaleńcze szarże Murata nie przełamały naruszonego centrum linii wojsk aliantów, do których szybko dołączyły austriackie rezerwy. A tych niestety zabrakło Napoleonowi. Cesarz liczył, że w kulminacyjnym momencie do walki włączą się tak wypatrywane na północnym horyzoncie siły marsz. Marmonta.

Czytaj też: Wielu Polaków twierdziło, że nawet za cara było lepiej. Dlaczego nasi przodkowie tak bardzo nienawidzili Napoleona?

Nieposłuszny Ney

Tymczasem Marmont, uwikłany w walki z Blücherem, nie był w stanie ruszyć ku wojskom walczącym na południu. Co więcej, głównodowodzący na północnym froncie walk marsz. Ney uważał powierzony sobie odcinek za równie ważny co ten po przeciwległej stronie Lipska. Z uporem bronił każdej piędzi ziemi przed nacierającymi Prusakami. Wbrew cesarskiemu rozkazowi nie zgodził się na odesłanie poważniejszych posiłków na główny teatr zmagań. A odkomenderowane dwie dywizje gen. Souhama dotarły na południe dopiero wieczorem, gdy walki już dogasały.

Alexander Sauerweid - Bitwa pod Lipskiem fot.Alexander Sauerweid /domena publiczna

Alexander Sauerweid – Bitwa pod Lipskiem

Ney wespół z Marmontem, Bertrandem oraz dzielnie spisującymi się na tym odcinku Polakami gen. Dąbrowskiego musieli w końcu uznać wyższość wojsk Blüchera i wycofać się w stronę Lipska. Jedynym pocieszeniem dla Neya było to, że nieprzyjaciel poniósł sześciokrotnie większe straty niż on. Miało się to jednak nijak wobec faktu, że brak jego wsparcia na najważniejszym kierunku natarcia przyniósł ocalenie armii Schwarzenberga – co nie wróżyło dobrze na najbliższe dni.

Cisza przed burzą

Nazajutrz Napoleon zdał sobie sprawę z trudnego położenia, w jakim się znalazł. Owszem, na wielu odcinkach udało się jego wojskom utrzymać pozycje. Zalegające na polach wokół Lipska ciała blisko 40 tys. żołnierzy koalicjantów mogły robić wrażenie sukcesu. Cesarz jednak nie mógł liczyć na większe wzmocnienie swoich sił, które po pierwszym dniu bitwy stopniały o prawie 20 tys. ludzi.

Tymczasem poważnie uszczuplone szeregi aliantów zaczęły się na nowo rozrastać. W efekcie przybycia wojsk króla Szwecji oraz rosyjskich korpusów gen. Bennigsena siły sprzymierzonych wzrosły do 290 tys. żołnierzy wspieranych przez 1,5 tys. dział. Napoleon po pospiesznie ściąganych uzupełnieniach mógł liczyć tylko na około 160 tys. ludzi z 630 armatami. Nic dziwnego, że cesarz zdecydował o skróceniu frontu, przesuwając swoje pozycje bliżej Lipska. Jednocześnie podjął próbę negocjacji z koalicjantami. Wysłany z tą misją gen. Merveldt nie powrócił z odpowiedzią. A to oznaczało jedno – bitwa jeszcze się nie skończyła.

Czytaj też: Byli tak głodni, że zjadali się nawzajem. Horror odwrotu Wielkiej Armii Napoleona [18+]

Czarny poniedziałek

Po w miarę spokojnej niedzieli nadszedł 18 X – czyli poniedziałek konfrontacji. O godz. 8 od południa uderzyły trzy wielkie kolumny Rosjan i Austriaków. Jedną z nich prowadził sam Schwarzenberg. Każda liczyła 50 tys. szabel i bagnetów. Napoleon mógł im przeciwstawić na tym odcinku zaledwie 80 tys. ludzi.

Szczególnie zaciekłe boje toczyły się o wioski Dölitz i Probstheida, które parokrotnie przechodziły z rąk do rąk. W krwawych walkach po raz kolejny wyróżnił się polski korpus ks. Poniatowskiego, który jeszcze poprzedniego wieczora otrzymał od Napoleona marszałkowską buławę. Wzmocnieni siłami młodej gwardii Polacy osobiście prowadzeni przez księcia Pepi sprawili, że przez dłuższy czas ataki koalicjantów nie przynosiły żadnych postępów. Rzucane do natarcia pułki rosyjskie i austriackie był dziesiątkowane. W końcu szaleńcze kontruderzenia polskiego dowódcy sprawiły, że sam Schwarzenberg miał powiedzieć: „Obowiązek ludzkości rozkazuje nam ustąpić i wstrzymać rzeź! (…) Nie pokonamy dziś Poniatowskiego!”. Mimo to austriacki dowódca kontynuował natarcie, które wreszcie zmusiło Polaków do wycofania się w stronę Lipska.

Johann Peter Krafft - Deklaracja zwycięstwa po bitwie pod Lipskiemfot.Johann Peter Krafft /domena publiczna

Johann Peter Krafft – Deklaracja zwycięstwa po bitwie pod Lipskiem

Cesarskie orły również na innych odcinkach łatwo nie oddawały pola. Ney atakowany z północy i wschodu przez wielokrotnie liczniejsze wojska Blüchera i Bernadotte’a krwawo kazał sobie płacić za każdy utracony metr. Pruski feldmarszałek i król Szwecji zmuszeni byli sięgać do głębokich rezerw, by móc podejść do bram miasta. I tutaj nie mogło zabraknąć Polaków. Broniąca przedmieścia Hallskiego dywizja gen. Dąbrowskiego – mimo ogromnej dysproporcji sił (4,5 tys. Polaków wobec 22 tys. żołnierzy Blüchera) – odparła tego dnia wszystkie ataki wroga, tracąc przy tym ponad 800 ludzi.

Natomiast na zachodnim froncie korpus Bertranda przejął nawet inicjatywę operacyjną. Odrzuciwszy nacierających Austriaków, przebił się w kierunku mostów na Soławie. Jeszcze tego samego dnia ruszyły tamtędy tabory i ranni. Rozpoczął się – jeszcze nieoficjalnie – odwrót Wielkiej Armii.

Zdrada

Nacierający ze wszystkich niemal stron koalicjanci krok po kroku posuwali się ku miastu. Na nic zdawały się heroiczne wysiłki marszałków i ich żołnierzy. Niektóre pułki i szwadrony cesarskie stopniały do stanu kilkunastu żołnierzy. W ładownicach kończyła się amunicja, a jaszcze działowe zaczęły świecić pustkami. Owszem, wszystko to można było uzupełnić, ale najbliższe magazyny znajdowały się w Magdeburgu i Erfurcie.

Jakby tego było mało, kiedy ważyły się losy bitwy w okolicach Dölitz i Probstheidy, na stronę sprzymierzonych przeszła większość saskiej dywizji należącej do walczącego na północnym froncie korpusu gen. Reyniera oraz dwa pułki wirtemberskie. Wierny Napoleonowi pozostał tylko saski generał Zeschau z 500 ludźmi. Zdrada sojuszników wytworzyła szeroką lukę w centrum pola. Na dodatek zachęciła do podobnego działania oddziały bawarskie, badeńskie oraz heskie, walczące na pozostałych odcinkach.

Widząc, co się dzieje, wieczorem 18 X Napoleon wydał dyspozycje dotyczące odwrotu. Osłaniać go miały nieliczne jednostki z korpusu Reyniera, dywizja Dąbrowskiego, korpus Marmonta oraz gen. Lauriston i ks. Poniatowski na południu pod ogólną komendą marsz. Macdonalda. Pozostałe korpusy, rezerwowa kawaleria oraz większość artylerii jeszcze tej samej nocy rozpoczęły marsz ku zbawczemu mostowi w Lindenau.

O jedną rzekę za daleko

Sprzymierzeni nie zamierzali jednak zwlekać z generalnym szturmem. Około godz. 8 rozpoczęli działania na całej linii frontu. Jako pierwszy do akcji wkroczył Marschall Vorwärts, który po kilkugodzinnych walkach wdarł się od północy do miasta. Podobnie rzecz się miała z kierunkiem południowym, gdzie mocno ostrzeliwane ogniem działowym oddziały Macdonalda zostały około godz. 11 zmuszone do wycofania się z przedmieść, by szukać ratunku w przeprawie w Lindenau. Tam też, po pożegnaniu się z wiernym do końca królem saskim Fryderykiem Augustem, pojawił się Napoleon i przekroczył zbawczą Elsterę.

Horace Vernet - Śmierć księcia Poniatowskiegofot.Horace Vernet/domena publiczna

Horace Vernet – Śmierć księcia Poniatowskiego

Taki sam plan miał również ks. Poniatowski. Jednak jego liczący po 3 dniach walk zaledwie 2 tys. żołnierzy korpus nie mógł długo ochraniać odwrotu i w końcu uległ rozproszeniu. Ranny książę zaczął wycofywać się z niedobitkami swego oddziału. Po drodze udało mu się przebrnąć przez błotnistą o tej porze roku Pleissę, ale w Lindenau spotkał go srogi zawód. Oto bowiem jakiś znerwicowany i do tego pijany (!) francuski saper, przekonany o rychłym pojawieniu się przy przeprawie Rosjan, przedwcześnie wysadził w powietrze jedyną drogę ratunku. Tym samym odciął na drugim brzegu rzeki jeszcze około 15 tys. walczących towarzyszy i 15 armat.

Co prawda zbudowano pospiesznie prowizoryczny most, lecz ten po przejściu niewielkiej części napoleońskich formacji został porwany przez rzekę. Część oddziałów polskich i francuskich w końcu poddała się nadciagającym wojskom koalicji. Poniatowski za wszelką cenę chciał wydostać się z miasta i pomimo ostrzeżeń adiutantów postanowił przebyć wezbraną Elsterę wpław. Tego jednak było za wiele dla wymęczonego walką i wielokrotnie ranionego księcia. Podczas wdrapywania się na brzeg otrzymał on kolejny postrzał w pierś i osunął się w odmęty rzeki. Utonął również ratujący wodza adiutant.

Czytaj też: Polski sobowtór Napoleona

Hekatomba ofiar

Nie wiadomo, czy Napoleon usłyszał huk wysadzanego mostu i czy dotarły do niego wieści o straszliwym losie pozostawionych po drugiej stronie Elstery żołnierzy Wielkiej Armii. Nie wiadomo też, czy uronił choćby łzę nad losem bohaterskiego ks. Poniatowskiego. Wiadomo natomiast, że co koń wyskoczy pędził do Paryża, by zorganizować uzupełnienie strat spod Lipska.

A te były przerażające. Wielka Armia, która tak naprawdę już od kampanii moskiewskiej nie zasługiwała na takie miano, bitwę na saksońskich polach okupiła hekatombą blisko 50 tys. zabitych i rannych żołnierzy (w tym prawie 10 tys. Polaków). Do tego 15 tys. sojuszniczych Niemców porzuciło francuskie szeregi. Ceną pokonania korsykańskiego diabła była śmierć i rany blisko 70 tys. żołnierzy VI koalicji antynapoleońskiej.

Bibliografia

  1. Bielecki R., Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa 2001.
  2. Bielecki R., Marszałek Ney, Warszawa 1998.
  3. Bitwa pod Lipskiem 16–19 października 1813, „Chwała Oręża Polskiego”, nr 16/2006, dodatek do „Rzeczpospolitej”.
  4. Grzybowski H., Paul Matting. Burmistrz sukcesu i czasu wojny, „Ziemia Kłodzka” nr 204/2011.
  5. Macdonell A.G., Napoleon i jego marszałkowie, tłum. F. Rutkowski, Londyn 1992.
  6. Maciejewska B., Jak wyglądało otwarcie Hali Stulecia, wroclaw.wyborcza.pl [dostęp: 26.11.2022].
  7. Nadzieja J., Lipsk 1813, Warszawa 1998.
  8. Nieuważny A., Bukalska P., Lipsk: koniec nadziei, www.tygodnikpowszechny.pl [dostęp: 27.11.2022].
  9. Ryszka R., Największa bitwa XIX-wiecznej Europy, www.tygodnikpowszechny.pl [dostęp: 27.11.2022].

KOMENTARZE (1)

Skomentuj grenadier Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

grenadier

Po przeczytaniu mogę wskazać kilkanaście przeinaczeń, dziwnych interpretacji, wątpliwych faktów. Dla przykładu. Murat nie był marszałkiem, tylko królem Neapolu, Tytuł marszałka stracił gdy został władcą. I ta końcówka o Napoleonie, który wskoczył na koń i udał się do Paryża. A zwycięska bitwa pod Hanu, która utorowała drogę do Francji? Czyżby cesarz przejechał zdaniem autora na tym koniu przez pozycje bawarsko-austriackie? To tylko przykłady.

Zobacz również

Napoleon. Tom 2. Słońce Austerlitz

Kontynuacja fascynującej biografii Napoleona, po mistrzowsku napisana przez Maxa Gallo.

6 listopada 2023 | Autorzy: Redakcja

Nowożytność

Był kujonem, koledzy go prześladowali, pobił się z... księdzem. Napoleon Bonaparte nie miał łatwego dzieciństwa

Od dziecka czuł się inny. Potem stał się także obcy, upokorzony, pokonany. Czy patrząc na tego chłopca, można było przypuszczać, że wywróci europejski porządek?

27 października 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Napoleon. Tom 1. Pieśń wymarszu

Najlepsza fabularyzowana biografia Napoleona Bonaparte.

23 października 2023 | Autorzy: Redakcja

Możemy już zobaczyć zwiastun filmu „Napoleon”

Ridley Scott, twórca takich filmów, jak „Gladiator”, „Robin Hood” czy „American Gangster” (opowiadający o życiu Franka Lucasa) w tym roku po raz kolejny zachwyci nas...

12 lipca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

XIX wiek

Z ziemi włoskiej do Polski? Czym właściwie były Legiony Dąbrowskiego występujące w naszym hymnie?

Historia Legionów Dąbrowskiego dziś jest zapomniana. Walczyły we Włoszech, w Hiszpanii, a nawet na dalekiej San Domingo! Ale czy cokolwiek dały Polsce?

15 marca 2023 | Autorzy: Jarosław Czubaty

XIX wiek

Największa porażka Napoleona. Dlaczego w bitwie pod Waterloo poniósł sromotną klęskę?

Początkowo Francuzi mieli pod Waterloo przewagę. Jak zatem doszło do tego, że jedna z najważniejszych bitew w dziejach skończyła się klęską Napoleona?

30 sierpnia 2022 | Autorzy: Piotr Dróżdż

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.