Działalność lohemet, funkcjonariuszek operacyjnych Mosadu, przez wiele lat była utajniona. Jedna z nich, Marcelle Ninio przeżyła piekło w egipskim więzieniu...
Marcelle chciała umrzeć. Koszmar zaczął się w nocy 25 lipca 1954 roku, kiedy policjanci włamali się do jej mieszkania i zaciągnęli ją do głównej siedziby Muchabaratu w Kairze. Marcelle, dwudziestoczteroletnia delikatna brunetka o łagodnym głosie, została wepchnięta do małego pomieszczenia bez okien, gdzie kilku mężczyzn brutalnie ją pobiło, zarzucając pytaniami o bomby, nazwiska i adresy. Oszołomiona i poraniona nie odpowiadała.
Wtedy oprawcy zaczęli bić ją po karku, smagać biczem po piętach, wyrywać włosy i paznokcie, a wszystko to przy akompaniamencie przekleństw i gróźb. Zemdlała, a oni ją ocucili i zaczęli od nowa. Znowu zemdlała i znowu tortury zostały wznowione. (…) Dręczyciele (…) wrzucili ją do więziennej furgonetki, która zawiozła ją do delegatury Muchabaratu w Aleksandrii, gdzie znowu zaczęły się tortury.
Nie zniosę tego dłużej, powiedziała do siebie. Chcę, żeby ten koszmar się skończył, nie chcę żyć! W chwili, gdy jej oprawca sięgnął po swoje narzędzia, rozłożone na stole z tyłu, rzuciła się do otwartego okna i wyskoczyła. Spadła na brukowany dziedziniec dwa piętra niżej.
Ludzki wrak
Ocknęła się w więziennym szpitalu. Potrzaskała się, ale nie umarła. Lekarze powiedzieli jej, że przywieziono ją nieprzytomną, z połamanymi nogami, ramionami i popękaną miednicą, z jedenastoma złamanymi żebrami, krwotokiem wewnętrznym i wstrząsem mózgu. Połowa jej ciała była unieruchomiona w gipsie, a lekarze powiesili ciężarki na jej nogach, aby zmniejszyć nacisk na pogruchotaną miednicę.
Zarówno oni, jak i większość pielęgniarek, należących do chrześcijańskiej mniejszości koptyjskiej w Egipcie, opiekowali się Marcelle z poświęceniem i szczerym współczuciem. Była jednak ludzkim wrakiem. Przez trzy miesiące leżała nieruchomo w łóżku, w potwornym bólu. Wspominała swoje życie i wydarzenia oraz decyzje, które doprowadziły ją do tej sytuacji.
Czytaj też: Dlaczego wywiad Izraela jest najlepszy? Tak działa Mosad…
Jak zostać tajną agentką?
Marcelle Victorine Ninio przyszła na świat w Kairze w rodzinie żydowskiej. Jej ojciec pochodził z Bułgarii, a matka urodziła się w Turcji. W domu, rozmawiając z rodzicami, posługiwała się ladino, dawnym hiszpańskim dialektem Żydów sefardyjskich, w szkole – francuskim. W katolickiej szkole dla dziewcząt zakonnice uczyły ją angielskiego. Poza domem mówiła po arabsku.
Jej ojciec trzymał się tradycji i co sobota zabierał rodzinę do synagogi. Umarł, kiedy miała dziesięć lat, i Marcelle dorastała z dwoma przyrodnimi braćmi, synami ojca z poprzedniego małżeństwa. Kilka lat później stała się żarliwą zwolenniczką syjonizmu i dołączyła do Ha-Szomer ha-Cair, Młodego Strażnika, lewicowej syjonistycznej organizacji młodzieżowej (…).
Marcelle chciała pomóc państwu Izrael, które powstało cztery lata wcześniej. Ale jak? (…) Miała dwadzieścia dwa lata, gdy odwiedziła ją przyjaciółka z Młodego Strażnika, Mira. – Marcelle – powiedziała – potrzebujemy kogoś, kto nam pomoże. Marcelle zrozumiała, że chodzi o pomoc dla Izraela, i zgodziła się od razu (…).
Mira przedstawiła ją młodemu żydowskiemu lekarzowi, Victorowi Saadii, a on zabrał ją na spotkanie z tajnym wysłannikiem z Izraela, „Martinem”. (…) Powiedział jej, że będzie musiała wykonywać pewne zadania, takie jak „przenoszenie paczek i rzeczy”, ale ostrzegł ją: „To ryzykowne przedsięwzięcie. Możesz skończyć w więzieniu” (…).
Czytaj też: Wielka porażka Mossadu. Dlaczego izraelskim agentom nie udało się schwytać Josefa Mengelego?
Pseudonim „Claude”
W ten sposób zwerbowano ją do raczkującego izraelskiego wywiadu. Tak jak Jolande Harmor i Szula Cohen nie przeszła żadnego szkolenia. A co gorsza, nie miała żadnego planu ucieczki z Egiptu w razie wpadki.
Krótko potem doktor Saadia poprosił Marcelle, by spotkała się z Johnem Darlingiem (…). Kiedy znalazł się z nią sam na sam w swoim biurze, ujawnił swoją prawdziwą tożsamość. Okazało się, że to Awraham Dar, były członek elitarnej żydowskiej jednostki bojowej Palmach, członek moszawu, czyli spółdzielni rolniczej, Kefar Jehoszua i funkcjonariusz izraelskiego wywiadu.
Wywarł na Marcelle wielkie wrażenie. Powiedział jej, że będzie z nim pracowała w jego mieszkaniu. Aby uniknąć jakichkolwiek podejrzeń ze strony służb rządowych co do natury ich związku, zamieścił w gazetach ogłoszenie, że szuka sekretarki na pół etatu. Marcelle „dostała posadę” i zaczęła pracować z Darem. Od czasu do czasu pisała dla niego na maszynie listy dotyczące biznesu, ale przez większość czasu skupiała się na tajnej pracy (…).
Dar nauczył ją posługiwania się szyframi i niewidzialnym atramentem oraz zlecił jej pisanie raportów i wysyłanie ich pod tajny adres we Francji. Dostała pseudonim „Claude”. Dar obiecał załatwić jej paszport, żeby mogła uciec w razie zagrożenia. Ale nie zrobił tego (…).
Początek koszmaru
Tego wieczoru, gdy do kina Rio w Aleksandrii wchodził duży tłum, policjant zauważył młodego, wijącego się z bólu mężczyznę, z którego kieszeni wydobywał się dym. Był to Philip Nathanson z komórki w Aleksandrii. Jego bomba wybuchła przedwcześnie. Nathanson został aresztowany, a po nim wszyscy jego towarzysze. Podziemie zawaliło się jak domek z kart.
Kiedy wiadomość o aresztowaniach pojawiła się na pierwszych stronach gazet, Marcelle była z przyjaciółmi poza miastem. Pośpieszyła z powrotem do Kairu, napisała list atramentem sympatycznym i wysłała go pod adres kontaktowy we Francji. „Dzieci są bardzo chore”, napisała, „choroba jest zakaźna i nie możemy ich odwiedzać”. Informacja była jasna: młodzi ludzie zostali schwytani.
Kilka godzin później ona również została aresztowana. Któryś z jej towarzyszy, może nawet nie jeden, zaczął mówić podczas tortur i ujawnił nazwiska członków podziemia, w tym jej własne. Marcelle nigdy się nie dowiedziała, kto podał jej nazwisko i adres Muchabaratowi (…).
I wtedy zaczął się koszmar.
Czytaj też: „W grę wchodzi cała planeta” – były szef Mosadu ostrzega przed islamskimi terrorystami
Kara za szpiegostwo
(…) 11 grudnia 1954 roku w Kairze rozpoczął się proces „syjonistycznych szpiegów”. Specjalnemu Sądowi Wojskowemu przewodniczył generał Fuad al-Digwi. (…) O procesie na pierwszych stronach pisały gazety całego świata. Zakończył się 27 stycznia 1955 roku. Dwóch oskarżonych uniewinniono, ale sześciu innych skazano na kary wieloletniego więzienia, od siedmiu lat do dożywocia. Dwaj przywódcy organizacji, Szmuel Azar i doktor Mosze Marzuk, zostali skazani na śmierć (…).
Marcelle wysłuchała swojego wyroku w oszołomieniu – piętnaście lat więzienia. (…) Jej frustracja wzrosła, gdy trafiła do kobiecego więzienia w Kairze i znalazła się w towarzystwie prostytutek, przemytniczek narkotyków i złodziejek (…). W końcu naczelnik powiedział jej, że zostanie przeniesiona do więzienia Al-Antar pod Kairem. Trafiła na oddział dla nieletnich przestępców (…).
Marcelle pozostała za kratami, jej nadzieje i marzenia wyparowały. Izrael, który podziwiała, ten Izrael, dla którego jej dwóch przyjaciół poświęciło życie, a pozostali najlepsze lata, odwrócił się do nich plecami. Marcelle zdała sobie sprawę, że przez wiele lat będzie widziała tylko cztery odrapane ściany celi w Al-Antar (…).
Znów na wolności
W lutym 1968 roku, po pięciu tysiącach dni i nocy spędzonych w więzieniu, Marcelle przybyła do Izraela. Wraz z nią przyjechali jej towarzysze z podziemia. Ich uwolnienie było utrzymywane w głębokiej tajemnicy. Marcelle otrzymała stopień podpułkownika SOI; nauczyła się hebrajskiego, zaczęła studiować sztukę i literaturę, aż wreszcie zdobyła największą nagrodę – miłość. W wieku czterdziestu dwóch lat poznała biznesmena Eliego Bogera i zakochała się w nim z wzajemnością. Postanowili się pobrać.
(…) Gościem honorowym na ślubie była premier Golda Meir, która uściskała Marcelle, piękną i promienną w białej sukni, gdy wchodziła pod baldachim, trzymany przez jej dawnych kolegów z więzienia.
Po przybyciu do Izraela Marcelle i jej towarzysze zostali zaproszeni na długą serię spotkań i przyjęć. – Nie wiedzieli, co z nami zrobić – powiedziała później Marcelle. – Wiele osób chciało nas zobaczyć. Wszystko, czego pragnęła ona i jej towarzysze, to otrząsnąć się z niepokojących wspomnień (…).
A jednak jej życie stało się mniej więcej normalne. Mieszkała przez pięć lat w Niemczech z mężem, który reprezentował tam izraelską firmę. W Izraelu kilkakrotnie gościła ukochaną przyjaciółkę Mary Papadopoulos. Obie godzinami wspomninały wspólną przeszłość (…). Marcelle zmarła w październiku 2019 roku (…).
Przy jej otwartym grobie przemawiał ramsad Josi Cohen. – Marcelle była bohaterką – powiedział – niczym lwica wyrwała się ze straszliwej udręki więzienia i wróciła do życia.
Źródło:
KOMENTARZE (1)
„gdy do kina Rio w Aleksandrii wchodził duży tłum, policjant zauważył młodego, wijącego się z bólu mężczyznę, z którego kieszeni wydobywał się dym. Był to Philip Nathanson z komórki w Aleksandrii. Jego bomba wybuchła przedwcześnie.”