Walki z tubylcami i przedzieranie się przez dżungle, a w nagrodę bogactwo i sława. Tak wyobrażamy sobie karierę konkwistadora. Ale jak było naprawdę?
Podbój Nowego Świata to proces, który trwał całe stulecia i miał różną intensywność w różnych momentach oraz miejscach. Można jednak przyjąć, że do końca XVI w. zasadnicza część hiszpańskiego imperium w Ameryce została spacyfikowana.
Przygotowania do wyprawy
Jak od strony organizacyjnej przebiegała hiszpańska konkwista? Było to swego rodzaju partnerstwo publiczno-prywatne. Ambitny organizator wyprawy starał się zawrzeć z Koroną umowę (capitulación) na podbój terytoriów w Nowym Świecie. Najczęściej określano je dość mgliście, ponieważ konkwistadorzy na ogół byli jednocześnie odkrywcami.
W razie sukcesu przywódca mógł liczyć na zaszczyty, władzę (w imieniu króla) nad pobitymi ziemiami i łupy. Zwykli żołnierze z kolei mogli spodziewać się nadania encomiendy, czyli majątku ziemskiego wraz z przypisanymi do niego Indianami. Z punktu widzenia hiszpańskich królów był to złoty interes. Nie musieli niczego ryzykować, ponieważ organizator wyprawy pokrywał koszty z własnej kieszeni, a w razie powodzenia ekspedycji Hiszpanii przybywały nowe prowincje w Ameryce, a do skarbca trafiało 20% łupów. Tyle teorii. A jak wyglądało to w praktyce?
Czytaj też: Catalina de Erauso. Zakonnica, lesbijka i… konkwistadorka
Czy warto było się starać?
Zacząć należałoby od najbardziej znanych postaci związanych z podbojem Ameryki – Francisco Pizarro i jego braci. Wywalczyli dla hiszpańskiej Korony nieprzebrane skarby i ogromne terytoria. Bili się dzielnie, wspinali na andyjskie wyżyny, cierpieli głód i niewygody. Czy ich wysiłek się opłacił?
Juan Pizarro zginął w 1536 r,. jeszcze w trakcie konkwisty. Podczas oblężenia Cuzco został trafiony kamieniem wyrzuconym z procy. Francisco Pizarro doczekał się nadania tytułu markiza i gubernatora Nowej Kastylii (obejmującej mniej więcej terytorium Peru). Zaszczytami i władzą nie nacieszył się długo. W 1541 r. został zamordowany przez spiskowców. Gonzalo Pizarro po śmierci brata był w Peru darzony ogromnym szacunkiem, jednak bunt przeciw królowi przesądził o jego losie. Został ścięty w 1548 r. Wreszcie Hernando Pizarro wyjechał do Hiszpanii jeszcze w trakcie podboju, by przedstawić relację z konkwisty. W Europie został uwięziony za zabicie wspólnika, Diego de Almagro. Na wolność wyszedł dopiero w 1561 r. Zmarł z przyczyn naturalnych w 1578 r.
Hernán Cortés również zdobył dla Hiszpanii ogromne bogactwa i liczne prowincje. W nagrodę dostał tytuł markiza Doliny Oaxaki, związany z prestiżem, wpływami i licznymi posiadłościami ziemskimi. Było to jednak zdecydowanie mniej, niż oczekiwał, ponieważ nie otrzymał żadnej władzy nad podbitymi ziemiami. Choć podejmował jeszcze próby eksploracji wybrzeża Pacyfiku, to jednak nie odniósł sukcesów choćby zbliżonych do podboju Meksyku. Zmarł w Hiszpanii z przyczyn naturalnych w 1547 r.
Czytaj też: Europejska masakra Azteków, czyli brutalny podbój Nowego Świata
Pechowi zdobywcy
Jak widać nawet konkwistadorzy mający najwięcej szczęścia (przynajmniej w kwestiach militarnych) raczej nie skorzystali na swoich triumfach. A przecież przecież konkwista Meksyku i Peru to przykłady oszałamiających sukcesów, które przez całe stulecia budziły podziw w Europie. Wielu było takich, którzy zaryzykowali wszystko i nie osiągnęli nic lub zginęli w walce albo z wyczerpania i chorób. Przykłady?
Pedro de Valdivia podbił znaczącą część Chile i założył tam szereg miast, z których część istnieje do dzisiaj. Podczas jednej z bitew został wzięty do niewoli przez wojowników ludu Mapuche. Wedle niektórych relacji oprawcy wlali mu do gardła roztopione złoto, mówiąc, że skoro tak lubi ten metal, to teraz będzie mógł się nim nacieszyć.
Z kolei Hernando de Soto odznaczył się w trakcie podboju Peru, jednak jego ambicje sięgały znacznie dalej. Zorganizował wyprawę, która przez lata eksplorowała tereny współcześnie stanowiące południowy wschód USA. Nie udało mu się znaleźć spodziewanych bogactw, żołnierze cierpieli z powodu głodu, a wielu zginęło w potyczkach z miejscowymi plemionami. Sam de Soto zmarł w 1542 r., a mniej niż połowa uczestników wyprawy zdołała powrócić do Meksyku, nie osiągnąwszy zupełnie niczego.
Czytaj też: Obalamy mity. Jak NAPRAWDĘ byli uzbrojeni konkwistadorzy?
Los przeciętnego żołnierza
Wszystkie przytoczone tu historie dotyczą jednak dowódców, pochodzących zwykle ze niższej szlachty (hidalgos). Jak wyglądało życie zwykłego żołnierza? Na ogół źle. O ile kierujący wyprawą mogli liczyć na lepsze wyżywienie, uzbrojenie i jakieś wsparcie w trakcie bitwy, to przeciętny konkwistador nie miał już tak dobrze. Jeśli nie udało się pozyskać wsparcia od lokalnych plemion, cierpiał głód. Zaopatrzenie w żywność było problemem, z którym zmagały się wszystkie wyprawy. Liczące po kilkaset osób grupy nie były w stanie zabrać ze sobą wystarczających zapasów. Dlatego konkwistadorzy szybko musieli uciekać się do rabunku lub negocjacji. Alternatywa była mało zachęcająca. W relacjach z wyprawy Francisco de Orellany, który jako pierwszy dokonał spływu Amazonką, można znaleźć informacje o… zjadaniu skórzanych części ubrań.
Ogromne niebezpieczeństwo stanowiły też potyczki, a nieraz wręcz regularne bitwy z tubylcami. W trakcie podboju Meksyku, podczas tzw. Smutnej Nocy, kiedy Aztekowie zmusili armię Cortésa do ucieczki z Tenochtitlán, poległo nawet 800 żołnierzy. Stanowiło to ponad 2/3 uczestników wyprawy. Wielu utonęło podczas przeprawy przez groblę, ponieważ zabrali ze sobą zbyt wiele złota.
A i tak śmierć na polu bitwy była dla żołnierzy lepszym losem niż dostanie się do niewoli. W trakcie oblężenie Tenochtitlán Aztekowie pod koniec czerwca 1521 r. zdołali pojmać grupę 50–60 Hiszpanów. W ciągu kolejnych dni wszyscy zostali złożeni w ofierze. Zgodnie z lokalnym zwyczajem wyrwano im serca. Ich towarzysze mogli z dołu piramid obserwować ten mrożący krew w żyłach spektakl.
Śmierć w walce i z głodu, to oczywiście tylko niektóre z niebezpieczeństw. Ameryka Południowa i Środkowa to miejsca, w których warunki naturalne bywają naprawdę ekstremalne. Hiszpańskim zdobywcom groziła więc również choroba wysokościowa i wychłodzenie (w Andach), odwodnienie (na pustyni Atacama), dzikie zwierzęta (w dżungli) czy utonięcie (liczne rzeki bez mostów).
Czasem się udawało
Nieliczni, którzy przetrwali wszystkie trudy i znaleźli złoto, mogli liczyć, że ich wysiłek się opłaci. Jeśli zdecydowali się wrócić do Hiszpanii, mogli kupić majątek ziemski i żyć dostatnio do końca swojego życia. Jeśli pozostali w Ameryce, mieli spore szanse na awans społeczny. Większość otrzymywała encomiendy, co automatycznie oznaczało stanie się częścią lokalnej elity. W związku z niewielką liczbą Hiszpanów w koloniach byli konkwistadorzy często zostawali członkami rad miejskich lub piastowali inne urzędy. Dla ludzi pochodzących na ogół z plebsu, rzemieślników, drobnych kupców, marynarzy, najczęściej niepiśmiennych była to naprawdę kwintesencja życiowego sukcesu.
Tyle tylko, że tych, którym się udało, było naprawdę niewielu. Większość zginęła po drodze, zabita w niezliczonych potyczkach, zmarła z głodu lub wyczerpania. Bycie konkwistadorem to na pewno był interesujący zawód, ale bardzo, bardzo ryzykowny. Mimo to przykłady oszałamiających sukcesów inspirowały kolejnych śmiałków, którzy nie wahali się podjąć ryzyka w nadziei na odmianę swojego losu.
Bibliografia:
- Matthew Restall, Felipe Fernández-Armesto, The Conquistadors: A Very Short Introduction, Oxford University Press, Nowy Jork 2012.
- Ryszard Tomicki, Tenochtitlan 1521, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1984.
- James Lockhart, The Men of Cajamarca. A social and biographical study of the first conquerors of Peru, University of Texas Press, Austin, Londyn 1972.
KOMENTARZE (1)
Spojrzenie autora „na temat” typowe dla naszych czasów…
A wtedy patrzono głównie jednak jeszcze ciągle przez pryzmat religii i… zbawienia duszy. Wielu historyków uważa, że główną obok chęci zdobycia bogactw, a może nawet ważniejszą ogólnie przyczyną ruszania na konkwistę, przynajmniej dla większości, była chęć nawracania pogan – przedłużenie, przeniesienie rekonkwisty z terenu Hiszpanii na Nowy Świat – uzyskanie zbawienia w końcowym efekcie.
Przykładem takiego „dobrego” konkwistadora – największego wśród nich także chyba odkrywcy, był, jest Vasco Núñez de Balboa, który doprowadził do dobrowolnego, miejscami nawet masowego przyjmowania chrztu przez Indian pd. amerykańskich na podległych mu terenach. Rzadko jest jednak wspominany nie tylko w takich opracowaniach jak powyżej, ale nawet w opracowaniach czysto naukowych, bo „nie pasuje” do propagandowego obrazu okrucieństw hiszpańskiej czy portugalskiej konkwisty.