Metalowe rapiery i arkebuzy Hiszpanów zabijały wrogów skuteczniej niż aztecka broń z drewna i kamienia. Ale Aztekowie zdecydowanie nadrabiali... pomysłowością.
„Pewnego dnia Indianin, którego widziałem jak walczy z jeźdźcem, uderzył konia w pierś, rozcinając ją i zabijając konia na miejscu. Tego samego dnia widziałem innego Indianina zadającego cios w szyję konia tak, że ów padł martwy u jego stóp”. W ten sposób anonimowy konkwistador opisywał użycie azteckiego miecza z obsydianowym ostrzem. Jak widać, mieszkańcy Meksyku dysponowali skuteczną i zabójczą bronią. Dlaczego zatem przegrali?
W większości książek dotyczących podboju Meksyku wiele uwagi poświęca się hiszpańskiemu uzbrojeniu, które miało zadecydować o powodzeniu konkwisty. To, czym walczyli Aztekowie, jest traktowane raczej z lekceważeniem. Oczywiście nie można zaprzeczyć, że Europejczycy mieli w tej kwestii przewagę. Stalowe hełmy, pancerze, rapiery i arkebuzy pozwalały skuteczniej zabijać wrogów niż aztecka broń wykonana głównie z drewna i kamienia. Jednak mieszkańcy Meksyku zdecydowanie nadrabiali te niedostatki pomysłowością.
Do boju!
Zacznijmy od broni ofensywnej, przeznaczonej do walki w zwarciu. Powszechnie używaną, dość łatwą do wykonania była włócznia. Jej długość wynosiła pomiędzy 1,8 a 2,2 m. Ostrze wykonywano z odpowiednio cienkich kawałków obsydianu przytwierdzonych do szerokiego kawałka drewna. Obsydian – szkliwo wulkaniczne – ma tę interesującą właściwość, że jego krawędzie bywają ostrzejsze niż współczesne stalowe narzędzia chirurgiczne. Wedle relacji konkwistadorów azteckie noże były tak ostre, że można było nimi ogolić głowę. Były jednak przy tym bardzo kruche. Z tego powodu broń nie nadawała się do parowania uderzeń. Poza tym często zachodziła konieczność wymiany uszkodzonych fragmentów.
Kolejną – trzeba przyznać, że wyjątkowo spektakularną – bronią był miecz nazywany macuahuitl. Konstrukcją przypominał nieco włócznię, ale uchwyt był krótszy, a głownia, do której przymocowywano obsydianowe ostrza, dłuższa i szersza. Miecz występował w dwóch wersjach – jednoręcznej i dwuręcznej. Ta pierwsza miała długość około metra, druga była odpowiednio dłuższa. Konkwistadorzy opisywali macuahuitl jako skuteczną i śmiercionośną broń, tnącą lepiej niż hiszpańskie rapiery. Sposób umocowania ostrzy w głowni był przy tym na tyle przemyślny, że ich wypadnięcie zdarzało się niezwykle rzadko.
Problem w tym, że wyprodukowanie włóczni czy macuahuitl wymagało sporego nakładu pracy. Dlatego wielu azteckich wojowników, zwłaszcza tych pochodzących z niższych warstw społecznych, używało po prostu maczug. Zwykle wykonywano je z drewna, czasem mocując kawałki kamienia. Choć trudno to nazwać szczególnie zaawansowanym orężem, to w rękach doświadczonego (i silnego) wojownika potrafiło wyrządzić spore szkody.
Czytaj też: Kilkuset konkwistadorów podbiło indiańskie imperia – prawda czy mit?
Dalej, mocniej, celniej
Aztekowie dysponowali także bronią dystansową, a konkretnie miotaczami oszczepów (nazywanymi przez nich atlatl), łukami i procami. Miotacz oszczepów to broń pochodząca jeszcze z paleolitu, w wielu miejscach wyparta przez łuk. W wielu, ale nie we wszystkich. Atlatl to po prostu podłużny kawałek drewna (mierzący około 60 cm długości) z zagłębieniem na końcu. W zagłębienie wkładano oszczep zakończony ostrzem wykonanym z obsydianu, ości lub miedzi. Ktoś może zapytać – po co w ogóle go używać, skoro można po prostu rzucić oszczepem?
Dzięki użyciu miotacza oszczepów pociski leciały dalej i osiągały większą prędkość. Doświadczenia z użyciem tej broni wykazały, że zasięg, siła przebicia, a także celność oszczepu jest około 60% większa niż w przypadku rzut z ręki. Dystans, na który można efektywnie używać atlatl, wynosi około 55 m. Siła przebicia jest większa niż strzały z łuku. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że współczesne eksperymenty są prowadzone przez amatorów, którzy nieco potrenowali. Można założyć, że arystokratyczni azteccy wojownicy, którzy ćwiczeniom poświęcali niemal całe swoje życie, osiągali jeszcze lepsze rezultaty.
Czytaj też: Europejska masakra Azteków, czyli brutalny podbój Nowego Świata
Ataki na odległość
Łuk, jaki jest, każdy widzi. Te używane przez Azteków nie wyróżniały się jakoś szczególnie. Wykonane z drewna, z cięciwami ze ścięgien zwierząt, miały około 1,5 m długości. Ostrza strzał wykonywano z ości lub obsydianu. Co ciekawe, Aztekowie nie zatruwali swoich strzał. Natomiast czynili to Huastekowie zamieszkujący wybrzeże Zatoki Meksykańskiej. W trakcie oblężeń miast stosowano płonące pociski. Brakuje dokładnych danych na temat możliwości łuków pochodzących z Meksyku, jednak wiemy, że te wykonywane przez rdzenne ludy z Ameryki Północnej osiągały pomiędzy 90 a 180 m skutecznego zasięgu.
Kończąc temat broni dystansowej, wspomnijmy jeszcze o procy. Konstrukcja prostsza niż budowa cepa, jednak w doświadczonych rękach naprawdę zabójcza. Jeśli jako pocisków używano przypadkowych kamieni, zasięg wynosił około 200 m. W przypadku wykorzystania kamieni specjalnie wybranych, o bardziej regularnym kształcie, wrastał nawet do 400 m. Autor najbardziej znanej relacji z podboju Meksyku, Bernal Díaz del Castillo, pisze, że właśnie pociski miotane z proc powodowały najwięcej ran – i to ich Hiszpanie obawiali się najbardziej.
Aztekowie się bronią…
Aztekowie dysponowali również uzbrojeniem. Najciekawszym jego przykładem jest ichcahuipilli, rodzaj pancerza wykonanego z pikowanej bawełny wzmocnionej zwierzęcą skórą, który osłaniał tors. Według relacji jego grubość wynosiła od jednego do dwóch palców, co na ogół chroniło przed strzałami i pociskami z atlatl. Tego rodzaju pancerze często były dostarczane do Tenochtitlán, stolicy Azteków, jako trybut od podbitych plemion. Zalety ichcahuipilli szybko docenili Hiszpanie. Zaczęli go używać zamiast ciężkich i niewygodnych stalowych pancerzy.
Inną powszechnie stosowaną formą ochrony była okrągła tarcza nazywana w języku nahuatl yaochimalli. Do jej wykonania używano bardzo różnorodnych materiałów: łodyg trzciny, drewna, zwierzęcych skór i włókien agawy. Tarcze (zwłaszcza te należące do arystokratów) często były bogato zdobione – np. piórami egzotycznych ptaków, złotem, srebrem – lub po prostu malowane w różnorakie wzory. Zachowane do dziś egzemplarze mają nieco ponad 70 cm średnicy. Ze względu na różnorodność tego rodzaju uzbrojenia, trudno ocenić jego efektywność. Jednak relacje konkwistadorów wskazują, że tarcze chroniły przed strzałami z łuków (choć już nie przed strzałami z kusz).
Czytaj też: Czemu Aztekowie zjadali swoich wrogów?
… i przegrywają
Skoro wszystkie te bronie były tak skuteczne, dlaczego Aztekowie ostatecznie przegrali? Na pewno nie zadecydowało o tym hiszpańskie uzbrojenie, które – choć lepsze – na ogół występowało w homeopatycznych ilościach. Na samym początku wyprawa Cortésa liczyła zaledwie 13 arkebuzerów i 16 jeźdźców. W ogóle Hiszpanów nigdy nie było w Meksyku wielu. Co znaczyła przewaga rapiera nad macuahiutl, kiedy azteckich wojowników mogło być kilkunastokrotnie więcej?
Nie spowodowały tego także brak wsparcia i odraza innych meksykańskich plemion, wynikająca z faktu składania ofiar z ludzi przez Azteków. Wszyscy ich sąsiedzi wyznawali podobną religię i praktykowali te same krwawe rytuały.
O klęsce azteckiej cywilizacji przesądziła kalkulacja władców meksykańskich miast-państw, którzy liczyli, że dzięki Hiszpanom uda im się wybić na niezależność. Bardzo się przeliczyli.
Bibliografia:
- Ross Hassing, Aztec Warfare: Imperial Expansion and Political Control, University of Oklahoma Press, Norman 1995.
- Michael E. Smith, The Aztecs, Blackwell Publishers, Malden, Oxford 2002.
- Justyna Olko, Meksyk przed konkwistą, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2010.
- Ryszard Tomicki, Tenochtitlan 1521, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1984.
KOMENTARZE (1)
Rapier jest bronią głównie kolną, więc porównywanie ostrości krawędzi tnącej nie ma większego sensu. Cortez bez sojuszników niczego by nie zdobył, ale nie zdobyłby poparcia bez pokazu siły, jaką dawały mu pancerze, arkebuzy i armaty. Imperium Azteków było jak wieża z gry Jenga, Hiszpanin, po prostu, wyjął odpowiedni klocek.