Teza, jakoby garstka konkwistadorów była w stanie samodzielnie podbić imperia Inków i Azteków, rzadko poddawana jest krytycznej analizie. Jak było naprawdę?
Historia świata jest pełna przekłamań i niedopowiedzeń. Zdarza się, że rzeczy uznawane za fakty mają tak naprawdę mało wspólnego z rzeczywistością. Z drugiej strony, zdarzenia, które sprawiają wrażenie zbyt niesamowitych, by mogły być prawdziwe, okazują się jak najbardziej realne. W cyklu „Prawda czy mit” podejmiemy próbę obalenia lub potwierdzenia zarówno tych mniej, jak i bardziej poważnych historycznych mitów. Historia nie jest bowiem tak oczywista, jak się wydaje!
Mit niezwyciężonych konkwistadorów
Przez stulecia wokół konkwisty nagromadziło się wiele nieprawdziwych informacji. Pewne ówczesne wydarzenia zostały wyolbrzymione, inne mocno zniekształcono lub kompletnie przemilczano.
Jednym z tych niepodważalnych i powszechnych mitów jest przeświadczenie o supremacji przybyszów z Europy. Teza, jakoby kilkuset wyposażonych w broń palną konkwistadorów było w stanie samodzielnie rozbić istniejące w Nowym Świecie indiańskie imperia, rzadko poddawana jest krytycznej analizie. Ale aby poznać całą prawdę o hiszpańskich podbojach, należy zweryfikować również inne fałszywe informację związane z konkwistą.
Czytaj też: Obalamy mity. Jak NAPRAWDĘ byli uzbrojeni konkwistadorzy?
Powrót Quetzalcoatla?
Już na samym początku trzeba obalić mit, który znacząco wpływa na postrzeganie amerykańskich Indian z epoki konkwisty. Aztekowie, Inkowie oraz inni rdzenni mieszkańcy Ameryki Południowej i Środkowej wbrew obiegowej opinie nie wierzyli, że przybywający do nich przybysze z Europy są bogami. Owszem dziwili się ich wyglądowi, podziwiali zaawansowaną technicznie broń i zwierzęta, które ze sobą sprowadzili. Zachwyt Indian nie miał jednak nic wspólnego z boskim uwielbieniem.
Kiedy w listopadzie 1519 roku doszło do spotkania Montezumy II z Hernanem Cortezem, władca Azteków nie widział w Hiszpanach bogów. Co najwyżej postrzegał ich jako potencjalnych sojuszników, którzy pomogą mu w dalszym podboju Ameryki Środkowej. Mit, jakoby Cortez miał być inkarnacją boga Quetzalcoatla, został stworzony przez Europejczyków. Sam Cortez w listach, które pisał do hiszpańskiego króla, ani razu nie wspominał o boskiej interpretacji jego osoby. Także Bernal Díaz del Castillo, twórca Prawdziwej historii podboju Nowej Hiszpanii, w swojej kronice nie dał jednoznacznie znać, że Aztekowie oddawali Hiszpanom boską cześć.
Pogląd, że nazywano ich bogami wydaje się być pomyłką wynikającą np. z nieznajomości lokalnego języka. Dla przykładu słowo teules w języku nahuatl (to nim posługiwali się Aztekowie) znaczy „bóg”, ale również „wspaniały”. Podobnie było z wyrażeniem viracochas, które w używanym przez Inków języku quechua znaczy zarówno „boski”, „święty”, jak i „potężny”. Aztekowi i Inkowie mogli więc np. podziwiać moc broni palnej. Mimo to przez setki lat europejscy historycy, chcąc wytłumaczyć fakt szybkiego upadku imperiów Azteków i Inków, uparcie twierdzili, że Indianie musieli brać Hiszpanów za istoty boskie.
Jeżeli jednak mit o boskim postrzeganiu konkwistadorów nie jest prawdziwy, to co tłumaczy szybki upadek mezoamerykańskich cywilizacji?
Czytaj też: Powrót Quetzalcoatla, czyli apokalipsa Azteków
Stara, dobra epidemia
Najefektywniejszym orężem w walce z Indianami, jaką w swoim arsenale posiadali Hiszpanie, nie była broń palna, jazda konna czy kute w Toledo stalowe miecze. Były to wirusy. Zupełnie nowe dla Indian patogeny, które dzięki Europejczykom na początku XVI wieku pojawiły się na Karaibach, Ameryce Południowej i Środkowej.
Kiedy w 1532 roku Francisco Pizarro przybył do Peru, w kraju Inków panowała walka o schedę po zmarłym niedawno władcy (Huayna Capac). Dziś wiemy, że zanim Pizarro dotarł do Cuzo, dostał się tam inny przybysz z Europy – ospa. To ona odpowiadała prawdopodobnie za zgon władcy. Dzięki śmierci Huayna Capaca i wojnie o schedę po nim kraj Inków stał się dla Pizarro i jego ludzi wyjątkowo łatwym łupem.
Kilkanaście lat wcześniej, gdy 13 sierpnia 1521 roku Cortez wkraczał do Tenochtitlán, ulice miasta usłane były trupami. Zdobycie stolicy państwa Azteków zakończyło się sukcesem m.in. dlatego, że wcześniej jej mieszkańców wykończył wirus ospy. W późniejszym czasie dołączyła do niego cała paleta innych zabójczych dla Indian chorób zakaźnych: odra, grypa, dżuma czy malaria. To one odpowiadały również za mit związany z okrutnymi rządami złych Hiszpanów.
Czytaj też: Cztery epidemie, które zmieniły bieg dziejów
Żądny krwi jak konkwistador?
Owszem, Hiszpanie w czasie konkwisty potrafili być skrajnie brutalni. Masowe egzekucje bezbronnych dzieci i kobiet oraz brutalne okaleczanie nie były rzeczą rzadką. Wszystkie tego typu dramatyczne wydarzenia miały jednak swój cel – wymusić posłuch ludności i zasiać strach. Hiszpanom zdecydowanie nie na rękę było uprawianie masowej eksterminacji ludności, gdyż ta stanowić miała główną siłę roboczą na nowo zdobytych ziemiach. Mimo to od czasów odkryć Kolumba do połowy XVII wieku populacja Indian zmalała o zatrważające 90 procent.
Wbrew powtarzanym często mitom ten katastrofalny proces nie był spowodowany uprawianą przez Hiszpanów polityką mordu. Główną winę ponosiły rozprzestrzeniające się po kontynencie choroby zakaźne. Już na początku XVI stulecia, obserwując wymieranie mieszkańców Karaibów, Hiszpanie zmuszeni byli do sprowadzania drogich niewolników z Afryki. Kiedy podobny proces depopulacji zaczął dziać się Ameryce, rozkazem królewskim zakazano niewolnictwa wśród Indian. To ten proceder – zdaniem Europejczyków – miał odpowiadać za masowe wymieranie rdzennej ludności i podnosić koszty hiszpańskiej kolonizacji.
Dodatkowo w XVII i XVIII wieku Anglicy (główni przeciwnicy Hiszpanów) rozpowszechniali tzw. Czarną Legendę. Oskarżali Hiszpanów o zbrodnicze traktowanie amerykańskich Indian i ich masową eksterminację. Stworzona przez Wyspiarzy narracja wpisywała się w istniejący wówczas globalny konflikt między katolikami a protestantami. Łatka brutalnych sadystów przylgnęła do Hiszpanów tak mocno, że ich obraz do dziś rzadko poddawany jest krytyce. Nawet sami konkwistadorzy ukrywali, iż za upadek cywilizacji Azteków czy Inków odpowiadali często… inni Indianie.
Czytaj też: Operacje pod narkozą i cesarskie cięcie. Zapomniana medycyna Azteków i Majów
Wróg mojego wroga
Ameryka Południowa i Środkowa przed przybyciem Europejczyków nie była krainą mlekiem i miodem płynącą. Sytuacja na obszarze dzisiejszego Meksyku stała się szczególnie nieciekawa, gdy w drugiej połowie XVI wieku swój podbój rozpoczęło plemię Mexika, czyli Aztekowie. Ludy, które oparły się wówczas ich potędze, były w stanie zrobić wszystko, byle oddalić od siebie ciążące nad nimi zagrożenie.
Kiedy więc na arenę dziejów wtargnęli wyekwipowani we wspaniałą broń dziwni przybysze, wrogowie Azteków zaczęli pomagać Hiszpanom w podboju. Najbardziej znanym tego typu przykładem było wsparcie udzielone Cortezowi przez plemię Tlaxcallan. To dzięki nim (i wspomnianej wcześniej zarazie) udało się zdobyć Tenochtitlán i rozbić państwo Montezumy II. W wyprawie na tereny dzisiejszej Gwatemali 250 Hiszpanów wspomagała sześciotysięczna armia Indian. Podobne „wyrazy wsparcia” lokalnych Indian powtórzyły się również w czasie podboju imperium Inków oraz wielu innych hiszpańskich wypraw.
Przedstawiciele rdzennej ludności byli dla Europejczyków nie tylko wsparciem militarnym. Pełnili również np. funkcję przewodników czy tłumaczy. Przykładem niech będzie słynna Malinche – osobista tłumaczka i kochanka Hernana Corteza. Oczywiście zdarzało się, że pomoc ze strony lokalnych społeczności nie była dobrowolna. Często byli oni zastraszani i zmuszani siłą do współpracy. Nieraz jednak czynili to z własnej nieprzymuszonej woli, licząc, że pomoc konkwistadorom przyniesie im znaczne korzyści.
Nowe, lojalne wobec Hiszpanów indiańskie elity, ułatwiały Europejczykom zarządzanie podbitymi terenami. To co charakterystyczne, to fakt, że konkwistadorom bardzo rzadko zdarzało się wspominać w kronikach o swoich lokalnych sojusznikach.
Czytaj też: Tenochtitlán – piękna i… śmierdząca trupią krwią metropolia Azteków
Szczęście sprzyja lepszym
Odpowiedź na pytanie, czy Hiszpanie samodzielnie zniszczyli imperium Azteków, nie może być twierdząca. Mieli oni niesamowite szczęście i pomocników, którzy wykonali za nich dużą część zadania. Bez wątpienia najważniejszym czynnikami, które maksymalnie uprościły konkwistadorom podbój, były towarzyszące Europejczykom choroby zakaźne i wymierna pomoc rdzennej ludności.
Konkwistadorzy nie byli dla Indian bogami. Byli szukającymi fortuny i władzy przybyszami z innego kontynentu. Przytłaczająca większość z nich nie była żołnierzami, lecz rzemieślnikami i kupcami, którzy dopiero w Nowym Świecie nabywali militarnego doświadczenia. Tylko nieliczni z konkwistadorów potrafili czytać i pisać, a poziomem intelektu często nie odbiegali od Indian.
Oczywiście Hiszpanie mieli swojej atuty. Ich broń znacznie przewyższała to, co do dyspozycji mieli azteccy czy inkascy wojownicy. Tu również istnieje jednak mylne przeświadczenie, że szczególnie ważną rolę odgrywała broń palna oraz konnica. Tak naprawdę prawdziwą przewagę w walce dawał Europejczykom stary, dobry stalowy miecz.
Istotną rolę w ostatecznym zwycięstwie Hiszpanów odegrała również stosowana przez nich strategia mordowania lokalnych przywódców. Ten sposób walki sprawiał, że pozbawieni swoich liderów Indianie byli dla konkwistadorów dużo łatwiejszym celem. Ale gdyby nie lokalni sojusznicy i śmiercionośne patogeny, ani Cortez, ani Pizarro nie byliby wstanie rozbić istniejących w Ameryce cywilizacji. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądała tocząca się przez ponad sto lat i zakończona porażką Hiszpanów wojna z Araukanami.
Kilkuset hiszpańskich konkwistadorów samodzielnie podbiło indiańskie imperia. Mit
Bibliografia:
- Restall, Seven Myths of the Spanish Conquest, Nowy Jork 2003.
- Restall, K. Lane, Latin America in Colonial Times, Nowy Jork 2011.
- Kelton, Epidemics and Enslavement. Biological Catastrophe in the Native Southeast, 1492–1715, Londyn 2007.
- E. Matthew, M. R. Oudijk, Indian Conquistadors. Indigenous Allies in the Conquest of Mesoamerica, Oklahoma City 2007.
KOMENTARZE (2)
A to, że Pizarro w 168 osób zabił ponad 2000 inkaskich wojowników i wziął do niewoli ich króla, nie tracąc przy tym żadnego człowieka to prawda? Bo czytałem o tym w kilku źródłach, na stronach historycznych takich jak ta.
bo przybyli bez broni na naradę a Hiszpanie mieli ukrytą broń i ich zaatakowali